[ Pobierz całość w formacie PDF ]

także lawety do wszystkich czterech sztuk, a nadto kilkadziesiąt kul sześciofuntowych i parę-
set kulek falkonetowych.
XXXII
Zabezpieczenie zdobyczy. Palisady. Kuchnia i kuznia. Rocznica
uroczystości domowej. Budowanie czółna. Opuszczam wyspę.
Prąd morski. Niebezpieczeństwa. Głos ludzki budzi mnie z uśpie-
nia.
Wylądowawszy szczęśliwie, postanowiłem nie wracać już na okręt, chyba po przeniesieniu
wszystkiego w bezpieczne miejsca. Przychodziło mi bowiem na myśl, że jeżeli dzicy z są-
siedniego lądu w istocie przybijają niekiedy do mojej wyspy, to obecnie, znęceni widokiem
okrętu, mogliby się skierować w tę stronę, a zobaczywszy na brzegu takie mnóstwo pak, na-
padliby mnie i zrabowali. Po wtóre, na okręcie nic już nie było godnego zabrania, a wreszcie
lada burza mogła zniszczyć zupełnie owoce mojej pracy, zamoczywszy proch, cukier, mąkę i
suchary.
Przypuszczenie to przejęło mnie dreszczem. Natychmiast zacząłem przenosić rzeczy do ja-
skini, ale niektóre były tak ciężkie, że podzwignąć ich nie mogłem. Z okrętu spuszczałem je
na tratwę za pomocą windy. Przyszło mi na myśl urządzić wózek, co poszło bardzo łatwo.
Użyłem do tego lawet od falkonetów i w ciągu ośmiu dni poprzewoziłem wszystko pod oko-
py mego zamku. Ażeby zaś niespodzianie nie zaskoczyła mnie ulewa, rozpiąłem ogromny
4
Falkonetem nazywano rodzaj małego działka dawniej używanego.
83
namiot z wielkiego żagla zapasowego. Ostrożność ta na złe mi nie wyszła, albowiem dzie-
wiątej nocy powstała znowu burza z deszczem i piorunami.
Nie lękałem się o przedmioty ulegające zepsuciu od wody, gdyż wszystkie znajdowały się
w jaskini, ale kiedy piorun zgruchotał niezbyt odległe drzewo, straszliwa ogarnęła mnie trwo-
ga. Przypomniałem sobie, że tuż obok mnie znajduje się do czterechset funtów prochu. Gdyby
piorun weń uderzył, wyleciałbym w powietrze z całą jaskinią. Klęcząc i modląc się, przepę-
dziłem resztę nocy na kolanach, drżąc za każdą błyskawicą i polecając się Bogu. Na koniec
nad ranem burza uspokoiła się i piękna zajaśniała pogoda, ale mimo to, przez długi czas nie
mogłem przyjść do siebie z przerażenia.
Po śniadaniu umyśliłem przenieść proch do kozlej jaskini. Ażeby nie zamókł, pakowałem
go w próżne flaszki, przywiezione z okrętu, a potem biorąc po kilkanaście do kosza, nosiłem
do mojego skalistego magazynu, umieszczając je w brylantowej grocie, to jest w drugiej ja-
skini. Zostawiłem sobie tylko do użycia z dziesięć funtów prochu, zakopanego w ziemi w
butelkach. Do jaskini zaniosłem też znaczną część innych zapasów i narzędzi, aby w razie
napadu dzikich i niepomyślnego obrotu walki mieć pewność, że nie utracę mych skarbów,
chociażbym był zmuszony uciekać.
Duże działo wywindowałem, przy pomocy kółek odjętych od falkonetów i lin, na strażni-
cę, tam je przymocowałem na lawetach częściami poprzenoszonych, a wreszcie przykryłem
budką z desek, aby je zabezpieczyć od deszczy. Skierowałem wylot ku morzu, aby gdy nadej-
dzie potrzeba dawania sygnałów okrętom, odgłos szedł w tamtą stronę.
Mając teraz znaczny zapas broni i amunicji, jak również narzędzi ciesielskich, umyśliłem
obwieść mój zamek palisadą. Zaopatrzony w siekierę i piłę, w towarzystwie psa wyszedłem
do lasu na ścinanie drzew. Wybierałem na ostrokół drzewa średnicy 5 do 20 centymetrów, a
nadciąwszy pień z boku, piłowałem do reszty. Potem po obydwóch końcach zaostrzałem to-
porem. Pale te były długie na pięć i pół metra. Aadowałem je po kilka na wózek i transporto-
wałem do siebie. Pomimo usilnej pracy z wyjątkiem świąt, zaledwie w sześć tygodni przy-
sposobiłem około dwustu sztuk i teraz mogłem przystąpić do palisadowania.
Wykopawszy rów w odległości trzech metrów dookoła muru, ustawiłem pale jeden przy
drugim, a potem, obrzuciwszy je kamieniami, przysypywałem ziemią. Tym sposobem utwo-
rzył się gęsty ostrokół, wysoki na trzy metry. Zostawiłem w nim co kilka metrów otwór czyli
strzelnicę do ręcznej broni, falkonety zaś umieściłem na trzech wystających rogach, obwód
bowiem miał kształt pięciokąta z szeroką podstawą, którą formowała jaskinia.
Po ukończeniu tej pracy, byłem zupełnie zabezpieczony od nieprzyjaciela, chociażby na-
wet w bardzo wielkiej liczbie podstąpił pod zamek.
Ponieważ pora deszczowa wkrótce miała się rozpocząć, a ja wciąż zajęty to sprowadza- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl