[ Pobierz całość w formacie PDF ]
całe życie? Pamięć, niczym bańka powietrza odrywająca się od dna oceanu, wypłynęła na
powierzchnię jej umysłu. Słowa ojca poprzedniego ranka.
Napędziłaś nam stracha, twojej mamie i mnie... jakbyś to nie ty mówiła... jakby ktoś inny mówił przez
ciebie.
Kto jeszcze ją słyszał? Bańka pamięci pęczniała. Tom Dufferin, jej ostatni chłopak, mówił, że
mamrocze przez sen. Elliot Dumas, jego poprzednik, również. I na wykopaliskach w Iranie, po
skończeniu studiów, osoby, z którymi dzieliła namiot, narzekały, że czasami budzi wszystkich swoim
mamrotaniem. Koniec ostatniego roku studiów. Sięgnęła pamięcią głębiej w przeszłość; wcześniej
nikt jej nic nie mówił; nikt w domu, gdzie miała wspólną sypialnię z siostrą. Maria-Angela coś by
powiedziała. Wiele razy na wykopaliskach spała w zbiorowych namiotach; ktoś zwróciłby na to
uwagę. Na drugim roku studiów dzieliła pokój z Meredith; ona też nic nie mówiła. Więc zaczęło się to
pod koniec trzeciego roku. Z powodu zdenerwowania egzaminami?
A może...? Usiłowała odsunąć od siebie tę myśl, ale bez skutku. Ouija. Urządzili seans na trzecim
roku studiów. Zaledwie kilka dni przed końcem ostatniego semestru. Wszyscy byli tamtego wieczoru
tacy szczęśliwi; większość zajęć mieli już za sobą, a przed sobą ferie wielkanocne na zebranie sił do
zaatakowania końcowych egzaminów. I tacy niewinni. Nieświadomi tego, co ich czeka; nieświadomi
istnienia złego ducha, którego wywołali i rozgniewali, który miał zacząć ich ścigać i prześladować.
Który ją opętał.
Spuściła wzrok na swoje dłonie, niezdolna spojrzeć Oliverowi w oczy. Przyjrzała się paznokciom; po
śmierci końce palców robią się niebieskie; pamiętała, jak zobaczyła paznokcie swojej babki w
otwartej trumnie w Neapolu; były prawie czarne.
Przypomniała jej się rozmowa z Edwardem w bibliotece.
Ja mam to złe coś, Frannie. I nie chce go... Powoduje, że rzeczy się zdarzają, kiedy tylko o nich
pomyślę.
Edward wywiera wpływ na ludzi. To musi się brać z niego. Odezwała się do Olivera.
- Edward powiedział, że... - urwała.
Podniósł brwi, czekając na ciąg dalszy. Ale w jej głowie powstał chaos, ponieważ to mogło się
zaczynać od niej, nie od Edwarda, a w takim razie to za jej sprawą Edward powoduje, że ludziom
przytrafiają się nieszczęścia. To niemożliwe.
- Dlaczego mówisz, że to się bierze ze mnie? - zapytała. - Skąd wiesz, że Edward łapie to ode mnie,
a nie odwrotnie?
- Nie może być przypadkiem, że obydwoje recytujecie przez sen kanon mszy wstecz, prawda?
Nic nie odpowiedziała.
- Mówiłaś, że słyszałaś o tym, co Jung nazwał synchronicznością; ja w to wierzę. Wierzę, że
wyjaśnieniem zjawiska, które ludzie nazywają przypadkiem, jest nieświadoma telepatia. Przesyłanie
sobie myśli.
Patrzyła na niego otępiałym wzrokiem.
- Sądzę, że jedno z was to wywołuje, a drugie łapie. - Rozprostował nogi, skrzyżował ręce na
piersiach i pochylił się do przodu. -Edward nie robił tego, dopóki cię nie spotkał.
Mylisz się, chciała powiedzieć. Mylisz się! Ale nie była co do tego przekonana.
- To nie ty, Frannie, to nie jest twoje świadome ja. Tak samo jak Edward nie wie, co robi, gdy nagle
zapada w ciągu dnia w to swoje milczenie. Powoduje to coś innego. Ty jesteś tylko kanałem.
- Kanałem czego?
Oliver wstał, podszedł do niej, położył jej dłonie na ramionach i delikatnie uścisnął. Poczuła jego
ciepły, zaprawiony whisky oddech i zobaczyła ciemny meszek zarostu, który podkreślał malujące się
na jego twarzy udręczenie i wyczerpanie. Nagle uświadomiła sobie, że z oczu płyną jej łzy i przytuliła
policzek do jego piersi, do skóry jego szyi i miękkiej wełny swetra.
- Czy kiedykolwiek brałeś udział w seansie spirytystycznym? -zapytała.
- Nie.
- Ja tak. Raz.
- I co się wydarzyło?
Opowiedziała mu o wszystkim. Słuchał uważnie, opierając się o parapet.
- Sprawdziłaś, co z innymi twoimi kolegami ze studiów? Tymi, którzy nie brali udziału w seansie? -
odezwał się, gdy skończyła.
- Po co?
- Aby się upewnić, że znalazłaś właściwy związek przyczynowy. Zakładasz, że przyczyną jest seans,
ale może to być coś innego. -Podwinął palce u nóg w starych tenisówkach i przyjrzawszy się im podjął
wątek. - Gdyby jakieś dziwne rzeczy przytrafiały się również tym studentom, którzy nie uczestniczyli
w seansie, sprawa wyglądałaby inaczej.
- Mam się skontaktować ze wszystkimi ludzmi, którzy studiowali na Uniwersytecie Londyńskim w
tym samym czasie, co ja?
- Tak. To nie byłoby niemożliwe.
- Ale ile by to zajęło czasu? - odparła spokojnie. - I co miałabym mówić? Cześć, właśnie się
zastanawiam, czy jeszcze żyjesz?
Oliver milczał przez chwilę, głęboko zatopiony w myślach.
- Masz znajomego księdza? - zapytał w końcu.
- Nie. Już nie.
Popatrzył na nią znużonymi oczami.
- Chyba musimy jakiegoś znalezć.
Kochali się, bo obydwoje potrzebowali pociechy, ale potem Fran-nie leżała w łóżku Olivera nie mogąc [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
całe życie? Pamięć, niczym bańka powietrza odrywająca się od dna oceanu, wypłynęła na
powierzchnię jej umysłu. Słowa ojca poprzedniego ranka.
Napędziłaś nam stracha, twojej mamie i mnie... jakbyś to nie ty mówiła... jakby ktoś inny mówił przez
ciebie.
Kto jeszcze ją słyszał? Bańka pamięci pęczniała. Tom Dufferin, jej ostatni chłopak, mówił, że
mamrocze przez sen. Elliot Dumas, jego poprzednik, również. I na wykopaliskach w Iranie, po
skończeniu studiów, osoby, z którymi dzieliła namiot, narzekały, że czasami budzi wszystkich swoim
mamrotaniem. Koniec ostatniego roku studiów. Sięgnęła pamięcią głębiej w przeszłość; wcześniej
nikt jej nic nie mówił; nikt w domu, gdzie miała wspólną sypialnię z siostrą. Maria-Angela coś by
powiedziała. Wiele razy na wykopaliskach spała w zbiorowych namiotach; ktoś zwróciłby na to
uwagę. Na drugim roku studiów dzieliła pokój z Meredith; ona też nic nie mówiła. Więc zaczęło się to
pod koniec trzeciego roku. Z powodu zdenerwowania egzaminami?
A może...? Usiłowała odsunąć od siebie tę myśl, ale bez skutku. Ouija. Urządzili seans na trzecim
roku studiów. Zaledwie kilka dni przed końcem ostatniego semestru. Wszyscy byli tamtego wieczoru
tacy szczęśliwi; większość zajęć mieli już za sobą, a przed sobą ferie wielkanocne na zebranie sił do
zaatakowania końcowych egzaminów. I tacy niewinni. Nieświadomi tego, co ich czeka; nieświadomi
istnienia złego ducha, którego wywołali i rozgniewali, który miał zacząć ich ścigać i prześladować.
Który ją opętał.
Spuściła wzrok na swoje dłonie, niezdolna spojrzeć Oliverowi w oczy. Przyjrzała się paznokciom; po
śmierci końce palców robią się niebieskie; pamiętała, jak zobaczyła paznokcie swojej babki w
otwartej trumnie w Neapolu; były prawie czarne.
Przypomniała jej się rozmowa z Edwardem w bibliotece.
Ja mam to złe coś, Frannie. I nie chce go... Powoduje, że rzeczy się zdarzają, kiedy tylko o nich
pomyślę.
Edward wywiera wpływ na ludzi. To musi się brać z niego. Odezwała się do Olivera.
- Edward powiedział, że... - urwała.
Podniósł brwi, czekając na ciąg dalszy. Ale w jej głowie powstał chaos, ponieważ to mogło się
zaczynać od niej, nie od Edwarda, a w takim razie to za jej sprawą Edward powoduje, że ludziom
przytrafiają się nieszczęścia. To niemożliwe.
- Dlaczego mówisz, że to się bierze ze mnie? - zapytała. - Skąd wiesz, że Edward łapie to ode mnie,
a nie odwrotnie?
- Nie może być przypadkiem, że obydwoje recytujecie przez sen kanon mszy wstecz, prawda?
Nic nie odpowiedziała.
- Mówiłaś, że słyszałaś o tym, co Jung nazwał synchronicznością; ja w to wierzę. Wierzę, że
wyjaśnieniem zjawiska, które ludzie nazywają przypadkiem, jest nieświadoma telepatia. Przesyłanie
sobie myśli.
Patrzyła na niego otępiałym wzrokiem.
- Sądzę, że jedno z was to wywołuje, a drugie łapie. - Rozprostował nogi, skrzyżował ręce na
piersiach i pochylił się do przodu. -Edward nie robił tego, dopóki cię nie spotkał.
Mylisz się, chciała powiedzieć. Mylisz się! Ale nie była co do tego przekonana.
- To nie ty, Frannie, to nie jest twoje świadome ja. Tak samo jak Edward nie wie, co robi, gdy nagle
zapada w ciągu dnia w to swoje milczenie. Powoduje to coś innego. Ty jesteś tylko kanałem.
- Kanałem czego?
Oliver wstał, podszedł do niej, położył jej dłonie na ramionach i delikatnie uścisnął. Poczuła jego
ciepły, zaprawiony whisky oddech i zobaczyła ciemny meszek zarostu, który podkreślał malujące się
na jego twarzy udręczenie i wyczerpanie. Nagle uświadomiła sobie, że z oczu płyną jej łzy i przytuliła
policzek do jego piersi, do skóry jego szyi i miękkiej wełny swetra.
- Czy kiedykolwiek brałeś udział w seansie spirytystycznym? -zapytała.
- Nie.
- Ja tak. Raz.
- I co się wydarzyło?
Opowiedziała mu o wszystkim. Słuchał uważnie, opierając się o parapet.
- Sprawdziłaś, co z innymi twoimi kolegami ze studiów? Tymi, którzy nie brali udziału w seansie? -
odezwał się, gdy skończyła.
- Po co?
- Aby się upewnić, że znalazłaś właściwy związek przyczynowy. Zakładasz, że przyczyną jest seans,
ale może to być coś innego. -Podwinął palce u nóg w starych tenisówkach i przyjrzawszy się im podjął
wątek. - Gdyby jakieś dziwne rzeczy przytrafiały się również tym studentom, którzy nie uczestniczyli
w seansie, sprawa wyglądałaby inaczej.
- Mam się skontaktować ze wszystkimi ludzmi, którzy studiowali na Uniwersytecie Londyńskim w
tym samym czasie, co ja?
- Tak. To nie byłoby niemożliwe.
- Ale ile by to zajęło czasu? - odparła spokojnie. - I co miałabym mówić? Cześć, właśnie się
zastanawiam, czy jeszcze żyjesz?
Oliver milczał przez chwilę, głęboko zatopiony w myślach.
- Masz znajomego księdza? - zapytał w końcu.
- Nie. Już nie.
Popatrzył na nią znużonymi oczami.
- Chyba musimy jakiegoś znalezć.
Kochali się, bo obydwoje potrzebowali pociechy, ale potem Fran-nie leżała w łóżku Olivera nie mogąc [ Pobierz całość w formacie PDF ]