[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mózgu... Kolejne pytania gubernatora, w tej chwili nieżyjącego już Grand Moffa Tarkina i
maszyna wjeżdżająca do celi Bezlitosna, czarna maszyna, skonstruowana przez imperialnych
naukowców z pogwałceniem wszelkich możliwych praw - pisanych i moralnych. Ujrzała
znów tę maszynę tuż nad sobą, zbliżającą się, gotową do wydajnego, pozbawionego emocji
działania, zaprogramowaną przez odczłowieczonych ludzi.
Krzyk, krzyk, krzyk, niekończący się krzyk...
Poczuła silny policzek. Zamrugała powiekami i ujrzała zafrasowaną twarz Luke a.
Uniosła się nieco i oparła o ścianę. Hin niespokojnie krążył obok niej. Drugi Yuzz z troską
pochylał się nad nią. Jedno z długich ramion dotykało jej badawczo, a długi, miękki ryj
węszył dookoła.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- Za chwilę wróci do siebie - powiedział Luke do Yuzza, który pomagał Leii obetrzeć
twarz z łez.
- To reakcja na opowieści o okrucieństwach Imperium! - zakrzyknął młody pilot do
Grammela. Ten jednak nie dał się zwieść i ponownie przylgnął do krat.
- Ona była już przesłuchiwana! Ona coś wie - rzekł z podnieceniem w głosie. - Kim
ona jest? Kim jesteście? Powiedzcie mi! - uderzył w kraty pięścią. - Powiedzcie! - w jego
głosie zabrzmiało fałszywe współczucie: - Być może wstawię się za wami u wysłannika
Imperium. Chcę wiedzieć wszystko, co może mieć jakiekolwiek znaczenie, rozumiecie? Wy
dwoje będziecie moją przepustką z tego zatraconego świata. Chcę się stąd wynieść i pragnę
awansu, który obiecał mi Essada, a jeżeli zdołam, zażądam czegoś więcej. Powiedzcie, kim
jesteście i co wiecie. Zawrzyjmy porozumienie. Potrzebuję informacji, by pozostać w tej grze!
Luke rzucił mu pełne politowania spojrzenie.
- Kim jesteście! - z furią wrzasnął Grammel, wściekły z powodu swojej bezradności i
konieczności błagania. - Dlaczego jesteście dla niego tacy ważni? Powiedz albo pomimo
rozkazów Essady każę ją na twoich oczach rozerwać. Powiedz, powiedz, powiedz... ach!
Potężna łapa przepchnęła się między kratami i schwyciła Grammela za gardło. Z
desperackim wysiłkiem kapitan zdołał się uwolnić, zanim potężne palce zgniotły mu krtań.
Yuzz wyciągnął drugą łapę. Jeden ze strażników przypadł na jedno kolano i wystrzelił z
karabinu. Mimo że strzał obliczony był tylko na ogłuszenie, na powierzchni futra Kee
pojawiła się czarna, wypalona pręga. Kee zwinął się z bólu, schwycił za zranione miejsce i
dysząc ciężko, patrzył na Grammela. Hin pośpieszył w kierunku rannego przyjaciela,
pobieżnie zbadał ranę, z furią spojrzał na Grammela, po czym ruszył do krat.
Grammel był oddalony więcej niż o długość ramienia, gdy Hin sięgnął mu łapą do
gardła. Chybił o kilka centymetrów, rozmijając się z rozmasowującym szyję kapitanem. Yuzz
chwycił więc za kraty i spróbował je rozciągnąć.
Obserwując go z naukowym zaciekawieniem, Grammel zwrócił się do stojącego obok
oficera:
- Nie ma żadnego niebezpieczeństwa, Pudra. Nie są w stanie wydostać się zza tych
krat. Nawet tuzin Yuzzów nie dałby rady.
Mimo tych zapewnień, Hin zdołał z ogromnym wysiłkiem odgiąć nieco jedną z krat.
Zrezygnował jednak, z trudem chwytając powietrze. Trzęsąc się z wściekłości, rzucił
Grammelowi pełne nienawiści spojrzenie.
Kapitan odetchnął z ulgą.
- Widzisz, przecież ci mówiłem - rzekł do podwładnego.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- Czy nic się panu nie stało, kapitanie? - z troską dopytywał się żołnierz.
- Już dobrze, Pudra - zapewnił go Grammel i demonstracyjnie zmarszczył nos. -
Oczywiście z wyjątkiem zapachu. - Obojętnie spojrzał na Luke a: - Wy dwoje jesteście
niezwykli. Ten, kto jest w stanie znieść odór Yuzza... - skrzywił się i potrząsnął głową, udając
głębokie zdziwienie. - Przebywanie w tym śmierdzącym chlewie przez więcej niż parę minut
wymaga specjalnych zdolności.
Słysząc to, Hin zawył wściekle.
- No dalej, ulżyj sobie - rzekł Grammel. - Gdy tylko uda mi się przekonać dyrektora
kopalni, że wy dwaj nie zasłużyliście na dodatkową szansę, osobiście rozerwę was na
kawałki. Oczywiście, dopiero po waszym całkowitym odwodnieniu... - odwrócił się z
zamiarem odejścia.
Gdy stanął tyłem do nich, Hin wydał charczący odgłos i strzyknął śliną prosto w kark
Grammela, tuż powyżej wysokiego kołnierzyka. Wycierając szyję, kapitan wysyczał
zjadliwie:
- Ty nędzna imitacjo człowieka! Poczekaj tylko! Już niedługo... - skinął na strażników
i wkrótce wszyscy zniknęli w załomach korytarza.
Hin ponownie zbliżył się do księżniczki, która spoczywała w ramionach Luke a.
- Niezłe ziółko w tego naszego dozorcy, nie? - powiedział pilot.
Zamiast odpowiedzi, Hin podniósł z ziemi kawałek żwiru. Przesuwając kamyczek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl