[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chwilę pózniej pani Gillan pogrążyła się we śnie, ale Ed mimo to nie
ruszył się z jej kabiny. Maddy spojrzała na niego zatroskana.
- Jesteś jakiś przybity. Brak snu daje ci się we znaki?
- Nie potrzebuję snu.
Nie zaprzeczył jednak, że nastrój mu się zepsuł.
- Pani Gillan jest w dobrej formie. Mała Flynnówna sprawiła nam
miłą niespodziankę. Narodziny bez komplikacji to jedna z największych
radości w naszej pracy.
- Chyba tak.
- Chyba tak? To wszystko? Co się z tobą dzieje? W ciągu minionych
dwóch godzin zmieniłeś się nie do poznania. Coś cię dręczy; nie możesz
mi powiedzieć co?
Jego głos brzmiał ponuro.
- Dobra, powiem ci, chociaż nie mam tego w zwyczaju. Ale pod
warunkiem, że nie będziemy potem o tym rozmawiać. Tak?
Maddy poczuła, że odniosła małe zwycięstwo. Skruszyła kawałek
muru, który ich dzielił.
- Zgoda - odparła.
79
RS
Mówili szeptem, by nie przeszkadzać pani Gillan.
- Odgadłaś, że byłem w wojsku, a ja mówiłem ci już, że pracowałem
w Afryce. Kierowałem tam tymczasowym szpitalem podczas epidemii
ostrego zapalenia gastrycznego.
- Tak, to już wiem - odparła. - Wyobrażam sobie, że to straszne
doświadczenie. Jak sobie radziłeś? Jak sobie teraz radzisz, mając tamto w
pamięci?
- Na oba pytania odpowiem ci tak samo. Radzę sobie, bo jestem
lekarzem, to moja praca.
Urwał, a ona zastanawiała się, co powie dalej.
- Tam towarzyszyło mi poczucie, że mam niewystarczającą wiedzę.
Złość, że brak mi pomocy, dzięki której mógłbym zrobić wiele dobrego.
Ludzie wokół mnie umierali, bo brakowało leków za parę funtów.
Zwłaszcza dzieci. Kiedy zaczynałem, byłem silny i zdeterminowany. A
równocześnie świadomy, że pewnie będę musiał pogodzić się z tym, że nie
osiągnę wszystkich swoich celów. Z biegiem czasu ogarniało mnie coraz
większe zmęczenie, a liczba zgonów nie zmniejszała się. To bolało. Kiedy
stamtąd wyjeżdżałem, przysiągłem sobie, że już nigdy nie zaangażuję się
w tego rodzaju pracę. Ale gdy usłyszałem o waszej epidemii, wiedziałem,
że muszę przyjechać i przekonać się, czy sobie poradzę.
- Jesteś świetnym lekarzem. - Maddy ściągnęła brwi i dodała: -
Chodzi o jakieś bolesne wspomnienia, tak?
- Coś w tym rodzaju.
Pomyślała przez chwilę nad jego słowami.
- To nie wszystko, prawda?
80
RS
- Wszystko - rzucił tak szybko, że w to nie uwierzyła. Zapadło
milczenie, które po chwili przerwała.
- Wiem, że jestem wścibska, ale bardzo bym chciała, żebyś któregoś
dnia opowiedział mi o tym więcej, dobrze? Dzięki temu poznam cię lepiej
i... chciałabym cię lepiej poznać.
Znowu zaległa cisza. Maddy patrzyła na smętną twarz Eda. Potem
Ed ujął jej dłoń, ścisnął ją i jakimś cudem zdobył się na uśmiech.
- Jesteś jedyną osobą, z którą w ogóle poruszyłem ten temat. Może
kiedyś opowiem ci wszystko. Ale teraz zostań z panią Gillan, a ja zajrzę
do innych - rzekł i wyszedł z kabiny.
Maddy przyjrzała się śpiącej pani Gillan i uspokojona usiadła,
myśląc o tym, co usłyszała od Eda. Powoli zaczynała go rozumieć. Każda
chwila spędzona na pokładzie statku przypominała mu tamten polowy
szpital w Afryce. Wiedziała, co to jest trauma frontowa. Zdawała sobie
sprawę, że dotyka ona nie tylko tych, którzy biorą bezpośredni udział w
działaniach bojowych.
Ale chociaż dowiadywała się wciąż czegoś nowego, instynktownie
czuła, że Ed coś przed nią ukrywa. Miała wrażenie, że chętnie by się
zwierzył, ale coś mu na to nie pozwala. Oczywiście musiała sobie
odpowiedzieć na pytanie: co ją to wszystko obchodzi? Nie powinna
interesować się takim mężczyzną. Zresztą nie planowała żadnych
romantycznych związków. Czyżby coś się zmieniło w tej kwestii?
Wciąż pamiętała ich pocałunek. Ile czasu minęło od tamtej pory?
Sześć godzin czy może siedem? Aż tyle? Często wracała do tego myślą.
Ed ją pocałował, choć wcale go do tego nie zachęcała. No nie, bądzmy
81
RS
szczerzy. Położyła dłoń na jego ramieniu, więc w pewnym sensie to ona
zrobiła pierwszy ruch. Drobny, ale jednak.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi, po czym Ed wszedł do kabiny.
Maddy spojrzała na niego zaskoczona, jakby był ostatnią osobą, którą
spodziewała się ujrzeć. A przecież dopiero co o nim myślała!
- Jeżeli pani Gillan czuje się dobrze, przyda mi się pomoc na drugim
pokładzie - szepnął.
- Pani Gillan śpi spokojnie. Już idę.
Ruszyli razem opustoszałą zejściówką, a gdy dotarli do iluminatora,
na moment przystanęli i wyjrzeli na szalejące morze. I znowu Maddy
położyła dłoń na jego ramieniu.
- Na pewno wiesz, że nie jestem taka - zaczęła. - Nie latam za
mężczyznami, nie szukam nowego związku, a ciebie w zasadzie nie znam.
Ale zgodziliśmy się, że to jest czas poza normalnym czasem. To, co tutaj
robimy, nie ma znaczenia. Dlatego chciałabym, żebyś mnie jeszcze raz
pocałował. To mnie uspokoi, a może i ciebie. -Urwała na moment,
podniosła na niego wzrok i dodała z wahaniem: - Oczywiście, jeżeli masz
ochotę.
Założyłaby się, że bardzo tego pragnął. Objął ją jedną ręką, drugą
położył z tyłu jej głowy i lekko się nachylił. Kiedy ich ciała się spotkały...
było tak dobrze. Jakby tak właśnie miało być, jakby nie było nic bardziej
naturalnego. Nie spieszyli się. Maddy otoczyła go ramionami.
Ed pieścił ją, gładził opuszkami palców jej policzek i szyję.
Delikatnie i czule. Potem dotknął jej warg. Musnął je ledwie. Nie czując
oporu, przylgnął do nich z desperacją i pasją. Maddy ogarnęło pożądanie.
82
RS
Jej piersi nabrzmiały, zrobiło jej się gorąco. Bez trudu zgadywała
pragnienia Eda, szczęśliwa, że budzi w nim taką namiętność. Gdyby tak...
Nagle Ed się odsunął. Maddy jęknęła cicho, nie chciała go puścić.
Zresztą on również się wahał. Dlaczego więc to zrobił? Stali naprzeciw
siebie z opuszczonymi głowami, trzymając się za ręce.
- To cię do niczego nie zobowiązuje - rzekła Maddy drżącym
głosem. - Jesteśmy oboje zmęczeni. Musimy odreagować. Było tak
dobrze, ale lepiej skończmy na tym.
- Jak sobie życzysz - odparł. - Zapomnimy o tym, a przynajmniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl