[ Pobierz całość w formacie PDF ]

specjalizowała się w sukniach ślubnych. Nina miała tylko nadzieję, że to, co jej uszyje,
R
L
nie będzie białe, długie i z welonem. Starsza pani zapewniła ją podczas przymiarki, że
będzie zadowolona.
Wciąż wprawdzie nie była przekonana, że strój będzie jak należy, ale przynajmniej
po raz pierwszy w życiu miała miękkie, ładnie ułożone loki. Nawet David zauważył
zmianę, kiedy wrócił z pracy, i powiedział, że ma ładne włosy. Co do reszty, wolał się
chyba nie wypowiadać, bo włożyła luzne spodnie i powyciągany T-shirt. W tym stroju
dobrze jej się pracowało w kuchni.
- Nie przejmuj się - powiedziała, zobaczywszy jego ukradkowe spojrzenie -
oczywiście przebiorę się na przyjęcie.
Wciąż jednak zastanawiała się, jak będą wyglądały rzeczy obiecane prze Babi i jej
przyjaciółkę. Nie ustaliła z nimi nawet ogólnej kolorystyki, bo, prawdę mówiąc, nie
miała na to czasu.
- Nie, nie, świetnie wyglądasz - powiedział.
Nina skubnęła swoją koszulkę.
- Chciałbyś, żebym tak wystąpiła na twoim przyjęciu? - zapytała ze śmiechem.
- I tak zrobiłabyś furorę - odpowiedział. Sama nie wiedziała, czy żartuje, czy mówi
poważnie. - A poza tym to twoje przyjęcie.
To David wyglądał naprawdę świetnie. Miał na sobie garnitur, w którym był w
pracy. Rozluznił trochę krawat. Widać było jednak, że jest zmęczony i powinien się
chyba znów ogolić. Ale i tak był niezwykle przystojny. Obiekt marzeń wielu pań.
A zwłaszcza jednej, dodała w duchu.
- Mamy półtorej godziny, a moi pracownicy - świadomie użyła tego wyrażenia -
będą tu za czterdzieści minut.
- Mam nadzieję, że się nie spóznią. Z tymi firmami cateringowymi nigdy nic nie
wiadomo. George miał z tym kiedyś spory kłopot. Przez pół godziny musiał świecić
oczami przed gośćmi, zanim pojawił się ktoś z obsługi. W dodatku nawet go nie
przeprosili.
- Nic takiego się nie zdarzy - zapewniła go. - To solidna firma. Ale tak sobie
pomyślałam, że przecież jest piątek, a po południu zawsze zaczynamy z dziećmi szabas.
R
L
Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to chętnie zapalilibyśmy świece i odmówili modlitwę.
Potem Zach i Izzy pojadą do kolegów.
David spojrzał na nią z rozbawieniem.
- Co prawda nie wiem, o czym mówisz, ale proszę bardzo. Nina uśmiechnęła się i
zaczęła wyjaśnienia.
- W pobożnych żydowskich rodzinach świętujemy początek nowego tygodnia.
Zaczyna się to nie w synagodze, ale w domu. Szabas zaczyna się w piątek wieczorem,
wraz z zachodem słońca, i trwa do sobotniego wieczoru. Poświęcamy ten czas rodzinie i
ogólnym przemyśleniom. Zresztą byłeś już na jednym szabasie w ośrodku opieki, tylko
zapomniałeś. To taka wieczerza połączona z modlitwą.
David słuchał jej uważnie, ale trudno było wyczytać coś z jego miny.
- To mniej więcej tyle - zakończyła. - Oczywiście nie zajmie to dużo czasu. Na
pewno zdążymy przed przyjęciem.
- Wszystko mi jedno. Czy wiesz, że twoje oczy robią się bardziej niebieskie, kiedy
o tym mówisz?
Nina nie miała o tym pojęcia, ale poczuła, że się rumieni.
- To dla nas bardzo ważna sprawa. W ten sposób uczestniczymy w tradycji naszego
narodu. I łączymy się z Bogiem.
- Czy Zach i Izzy potrafią to docenić?
- Myślę, że powoli dociera do nich, jakie to ważne - odparła po chwili. - Poza tym
Izzy uwielbia cały ceremoniał, a zwłaszcza zapalanie świec. No i jemy wtedy chatkę i
pijemy słodkie wino.
David uśmiechnął się szeroko.
- Wobec tego ja też chcę wziąć w tym udział - zadeklarował, chociaż nie miał
pojęcia, co to takiego  chałka". - Czy chcecie zacząć już teraz?
- Mhm.
Zdjął krawat i rozpiął guzik przy koszuli.
- Wobec tego wezmę prysznic pózniej - stwierdził. Nina popatrzyła na niego
zdziwiona. Myślała, że żartuje. Nie sądziła, że naprawdę zechce wziąć udział w ich ro-
dzinnym święcie.
R
L
- Jeśli chcesz, to na ciebie poczekamy - powiedziała. David pokręcił głową.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Baruch Ata Haszem, Eloheinu...
David nie rozumiał tych słów. Nie miało to jednak większego znaczenia. Wiedział
przecież, że są one ważne dla całej rodziny Baxterów.
- ...melech haolam...
Te dzwięki wydawały mu się zaczarowane. Przypominały dawne baśnie i legendy,
a w dodatku budziły jakąś dziwną tęsknotę... Miał wrażenie, że są jak ptaki, które
szybują wysoko i potrafią objąć wzrokiem olbrzymi obszar. Wyczuwał w tych słowach
odwieczną mądrość. Domyślał się, że są bardzo stare, ale nie wiedział, jak bardzo.
Pomyślał, że musi zapytać o to Ninę.
Nina... Patrzył na nią i jej córkę, na ich przystrojone koronkowymi chustami
głowy. Z przymkniętymi oczami śpiewały w blasku świec pieśń modlitewną. Ich twarze
były w tym świetle piękne, a zarazem odległe. Ten widok sprawiał, że myślał o Ninie
jeszcze cieplej.
Nina wyjaśniła mu wcześniej, że to kobiety przygotowują szabas, a następnie
zapalają świece i odmawiają pierwszą modlitwę. David rozumiał mądrość tej tradycji.
Mężczyzni byli zbyt zajęci przyziemnymi sprawami, a widok uduchowionych kobiet
sprawiał, że potrafili się od tego uwolnić.
To kobiety tworzyły poczucie wspólnoty. To one budowały rodzinę.
Ale żeby tak się mogło stać, trzeba było ją mieć.
David stał wraz z Zachem po drugiej stronie stołu i obserwował wszystkie obrzędy.
Po zapaleniu świec Nina, Izzy i Zach odśpiewali w jidysz i po angielsku wesołą pieśń o
początku szabasu. Następnie wymienili po jednym dobrym uczynku z minionego
tygodnia, po jednej dobrej rzeczy, która im się przydarzyła i po jednej, którą chcieliby
zrobić w nadchodzącym tygodniu. Kiedy Nina spojrzała na Davida, żeby sprawdzić, czy
się do nich przyłączy, był tak podekscytowany, że nie bardzo wiedział, co powiedzieć, i
tylko lekko się uśmiechnął. A ona powiedziała, że jest wdzięczna za pracę i gościnność, z
jaką przyjął ją i jej dzieci.
R
L
Następnie poleciła Zachowi, by przyniósł ręcznie rzezbioną szkatułkę. Z kolei po-
dziękowała Bogu za  liczne dary" i wraz z dziećmi umieściła w niej pieniądze. Ona sama
parę dolarów, a Zach i Izzy jakieś drobne.
- W Chicago są dzieci, które muszą spać na ulicach - wyjaśniła. - Dlatego zbieramy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl