[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mali nie odpowiedziała. Wzięła wilgotną szmatkę i delikatnie otarła czoło Johana. Beret
cicho przeszła obok niej.
Kiedy ją mijała, Mali poczuła na ramieniu przyjazny dotyk jej ręki. Zanim jednak zdążyła
sobie z tego zdać sprawę, drzwi za teściową już się zamknęły. Czy to naprawdę się zdarzyło?
Beret dotknęła jej ramienia? Mali siedziała zdumiona. W końcu doszła do wniosku, że jednak
musiało jej się to wydawać.
Pod wieczór Johan zaczął dochodzić do siebie. To Mali siedziała przy nim, kiedy wolno
otworzył oczy. Przez chwilę błądził wzrokiem po pokoju, aż zatrzymał się na twarzy żony.
- Siedzisz tu? - spytał trochę zdziwiony.
- Tak, bo byłeś naprawdę bardzo chory - odparła spokojnie. - Zapomniałeś już, że
uratowałeś życie Małemu Sivertowi? %7łe Kolia...
- Tak, tak - mruknął Johan. - Teraz sobie przypominam. Ale Małemu Sivertowi nic się nie
stało, mam nadzieję?
- Nie, nic, to o ciebie baliśmy się najbardziej - powiedziała Mali. - Nie wiedzieliśmy, czy
ty... jak bardzo krowa cię zraniła - dodała z wolna.
- Chyba nie aż tak bardzo, żebym nie mógł się z tego pozbierać - powiedział i delikatny
uśmiech pojawił się na jego twarzy. Próbował się podnieść, ale natychmiast z jękiem opadł
znowu na posłanie.
- Musisz teraz leżeć spokojnie - upomniała go Mali i poprawiła mu poduszki. - Jeszcze nie
jesteś zdrowy!
Zrozumiała jednak, że kryzys minął, Johan wróci do zdrowia.
We dworze było mnóstwo roboty, kiedy Johan leżał chory. Stornes otrzymało pomoc od
innych dworów, zarówno jeśli chodzi o sprowadzenie owiec z gór, jak i jesienny ubój, więc
mimo wszystko jakoś sobie radzili. Dni jednak były długie i bardzo pracowite. Mali stała
niemal po szyję w wodzie i kąpała owce, a na dodatek poświęciła więcej czasu niż zwykle na
ich strzyżenie. Plecy miała sztywne i obolałe, wieczorami nie czuła rąk po ciężkiej pracy.
Teraz jednak czyściutka wełna leżała w dużych workach i czekała na obróbkę.
Cieniem na nastrojach ludzi kładła się wojna. Codziennie mogli czytać w gazetach o
wielkiej wojnie, która szalała na świecie i dotyczyła również Norwegii, choć kraj był przecież
neutralny. Mali wiedziała, że mężczyzni odwiedzający Johana na górze najczęściej o tym
właśnie rozmawiali, chociaż na razie wydarzenia miały miejsce z daleka od Inndalen.
Właściwie ich nie dotyczyły, przynajmniej w znacznie mniejszym stopniu niż ludzi nad
morzem, żyjących z żeglugi.
- Brytania ostrzega, że Morze Północne pełne jest min i okrętów podwodnych - mówił
Sivert znad gazety. - Norweskie statki są gotowe korzystać z innych szlaków niż normalnie.
Przez Kanał.  Norweskie władze protestują przeciwko takiemu naruszaniu wód
międzynarodowych, a wszystko doprowadzi do tego, że norweskie statki będą musiały
pływać szlakami na północ od Szkocji. Jednostki pływające tamtędy są zobowiązane
zatrzymywać się w porcie Kirkwall na Orkadach dla kontroli ładunków" - czytał Sivert
półgłosem w dziwnym książkowym języku.
- To prawdziwe nieszczęście - powiedziała Beret, która też była w izbie.
Od kiedy Johan chorował, oboje, i ona, i Sivert, codziennie długie godziny spędzali przy
jego łóżku.
- Ale nie dla wszystkich wojna jest jedynie uciążliwością i nieszczęściem - ciągnął Sivert,
przeglądając gazetę. - Zapotrzebowanie na morski transport bardzo się powiększa i wielu
bogaci się na tej światowej katastrofie. Zawsze było tak, że biedni żołnierze giną, a inni, w
bezpiecznej odległości od pól bitewnych, zdobywają fortuny.
Mali, zajęta swoją pracą, nie słuchała, co mówią. Wojna toczyła się daleko od nich. W jej
świecie inne rzeczy domagały się uwagi. Prace domowe trzeba planować i organizować, dni
zlewały się w jedno, tak samo wypełnione obowiązkami, podobne jeden do drugiego. I Johan
oczekiwał, że zostanie z nim na dłużej, kiedy przynosiła mu do łóżka tacę z jedzeniem. Im
lepiej się czuł, tym trudniej mu było się z nią rozstawać.
Zaczęła więc przyprowadzać ze sobą Małego Siverta. Chłopiec nie mógł zrozumieć,
dlaczego ojciec nie wstaje z łóżka. Mali tłumaczyła, że jest chory, malec przytulał go do
siebie i głaskał, szybko się jednak nudził i chciał wracać na dół. Było jasne, że Mali musi z
nim iść. Wszystko razem jednak pochłaniało mnóstwo czasu. I tak dobrze, że się to nie stało
na przykład w środku sianokosów, bo wtedy znalezliby się w takiej samej sytuacji jak przed
trzema laty, kiedy to Gudmund złamał nogę. Tamtego lata Jo ich uratował... Tamtego
cudownego i zarazem strasznego lata...
Na moment przestała pracować i spojrzała przez okno, w stronę szopy na łodzie.
Pokrywała ją teraz cieniutka warstwa śniegu, wiatr wył w szczelinach budynków...
Jo... Po spotkaniu z jego siostrą starała się wyrzucić myśl o nim z serca i z głowy, ale bez
powodzenia. Przeciwnie. Wciąż leżała po nocach, nie śpiąc, i wyobrażała go sobie u boku
tamtej drugiej. Obrazy były takie wyraziste, że czasami pojękiwała z bólu. Szarpała nią
zazdrość, zazdrość i rozczarowanie, za mało sypiała jak na te obowiązki, którym musiała
sprostać za dnia. Poza tym Johan też często w nocy nie spał. Wołał ją co chwilę, bo było mu
niewygodnie, chciał się przewrócić na drugi bok albo po prostu trzeba mu było podać nocnik.
Początkowo wszystko szło dobrze, utarło się, że tylko ona go myje, goli i przebiera. Z
czasem jednak powstawały krępujące sytuacje, jak właśnie z podawaniem nocnika.
- Powinieneś radzić sobie z tym sam, Johan - powiedziała którejś nocy, gdy każdy jej
dotyk bardzo go podniecał.
- Raczej muszę zacząć wstawać z łóżka, leżę już wystarczająco długo. Tylko z nogą mam
jeszcze kłopoty, ale nie ma powodu, żebym tu tkwił całymi dniami. Jutro zniesiecie mnie na
dół.
I tak się stało. Pościelono mu na sofie w izbie, parobcy ułożyli go tam wygodnie. Mali
wierzyła, że teraz Johan poczuje się lepiej, mając wokół siebie ludzi, jest już na tyle silny, że
nie będzie go to męczyć. I Mały Sivert nie opuszczał ojca. Nagle usłyszała, że mały nuci coś,
co pewnie ma być kołysanką, którą ona zwykle śpiewa mu do snu. Spojrzała na sofę, Johan
musiał się bardzo starać, żeby powstrzymać śmiech. Zresztą inni obecni w izbie też. Mały
Sivert wyglądał cudownie, kiedy siedział na skraju łóżka, trzymał ojca za rękę, nucił,
opowiadał i śpiewał pełnym głosem z wielką powagą.
- Będę teraz szybko zdrowiał, skoro ty mi śpiewasz - powiedział Johan, przytulając synka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl