[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wtórzyła lekarka. - Proszę iść do domu, panie Mul-
doon.
- Nie ma mowy. - Zack oparł się o ścianę obok
drzwi do pokoju Nicka. Czuł się znacznie lepiej od
chwili, kiedy Nicka przewieziono z oddziału inten
sywnej terapii do innej sali.
- Boże, strzeż mnie przed upartymi Irlandczykami
- powiedziała lekarka i spojrzała na Rachel. - Pani
Muldoon, czy ma pani na niego jakiś wpływ?
- Nie jestem paniÄ… Muldoon i niestety nie mam.
Wydaje mi się, że go odkleimy od tych drzwi, jak
2 3 8 Z NAKAZU SDU
wejdzie do środka i zobaczy Nicka. Mój brat nie bę
dzie z nim długo.
- To pani brat jest tym gliną? - westchnęła lekarka
i pokiwała głową. - Dobrze. Macie pięć minut, a po
tem proszę zostawić pacjenta w spokoju. Jeżeli okaże
siÄ™ to konieczne, wezwÄ™ ochronÄ™.
- Tak jest.
- Dotyczy to także tego olbrzyma, który łazi po
korytarzach.
- Obu zabiorę do domu - przyrzekła Rachel.
W tym momencie drzwi się otworzyły. - Aleksij?
- Już skończyliśmy. - Aleksij nie potrafił ukryć
zadowolenia. - Teraz muszę załatwić parę areszto
wań.
- Zidentyfikował ich? - spytał Zack.
- Tak. I na dodatek chce zeznawać.
- Chciałbym...
- Nie ma mowy -powiedział szybko Aleksij, wi
dząc zaciśnięte pięści Zacka. - Chłopak spisał się
świetnie. Ucz się od niego. Rachel, trzymaj go od tego
z daleka.
- Spróbuję - mruknęła, patrząc w ślad za oddala
jącym się bratem. - Zack, jeśli chcesz tam wejść, to
uspokój się.
- Ten drań omal nie zabił mojego brata.
- I zapłaci za to.
Zack przytaknął i wszedł do pokoju. Stanął w no
gach łóżka i czekał.
Z NAKAZU SDU 239
- Jak się czujesz? - spytał w końcu.
- Dobrze. - Nick był zmęczony rozmową z Ale-
ksijem, ale czuł, że musi wyznać bratu prawdę. - Mu
szę z tobą porozmawiać. Wszystko wyjaśnić.
- Mogę poczekać.
- Nie. To była moja wina. Ten napad. Oni by
li z gangu. Sam im powiedziałem, kiedy przyjść
i jak wejść. Nie wiedziałem, naprawdę nie wiedzia
łem, co knują. Nie spodziewam się też, że mi uwie
rzysz.
Zack milczał, starając się spokojnie zareagować na
słowa brata.
- Dlaczego miałbym ci nie wierzyć? - spytał po
chwili.
- Narobiłem bigosu. - Nick zamknął oczy i opo
wiedział o spotkaniu z Cashem. - Myślałem, że tak
tylko gadamy. A on cały czas miał na mnie oko. Wła
ściwie na ciebie.
- Ufałeś mu. - Zack położył rękę na ramieniu Ni
cka. - Myślałeś, że jest twoim przyjacielem. Po pro
stu zaufałeś ludziom, którzy na to nie zasługują. Nie
jesteÅ› taki jak oni. Ale koniec z tym.
- Nie puszczę im tego płazem.
- My wszyscy nie puścimy im tego płazem - po
wiedział Zack. - Jesteśmy razem.
- To dobrze - szepnÄ…Å‚ Nick.
- SÅ‚uchaj, zaraz mnie stÄ…d wyrzucÄ…. Masz odpo
czywać. Wrócę jutro.
240 Z NAKAZU SDU
- Zack - zawołał słabym głosem Nick, kiedy brat
był już w drzwiach. - Nie zapomnij o frytkach.
- Załatwione.
- Jak on się czuje? - spytała Rachel.
- Dobrze. - Potem objął ją i mocno przytulił. -
Proszę, zostań dziś u mnie.
- Chodzmy. - Pocałowała go w policzek. - Muszę
tylko kupić szczoteczkę do zębów.
Leżała obok niego i czuwała. Po raz pierwszy od
czterdziestu ośmiu godzin Zack mógł się porządnie
wyspać. Dziwne, pomyślała, patrząc na jego twarz
w półmroku. Nigdy nie uważała się za typ opiekuń
czy, a tu raptem czuła się szczęśliwa, obejmując go,
dopóki zmęczenie nie zmusiło go do zaśnięcia.
Była wyczerpana wydarzeniami i nagle uspokojo
na tym, że kłopoty Nicka wreszcie się skończyły. Nie
mogła jednak zasnąć. Dopiero teraz zdała sobie spra
wę, że nie wie, co ma zrobić. Miłość nie ma nic
wspólnego z rozsądkiem. Ani z żadną listą prioryte
tów. Jednak za kilka dni nić, która ich połączyła,
zostanie zerwana. Nick stanie przed sÄ…dem, zapadnie
wyrok i koniec.
Zack prosił, żeby się do niego wprowadziła. Może
to wystarczy? A może to o wiele za dużo? Musiała
sobie teraz odpowiedzieć na pytanie, bez czego może
się w życiu obejść, a bez czego nie.
Bała się, że nie będzie się mogła obejść bez niego.
Z NAKAZU SDU 241
Nagle drgnął i obudził się.
- Cśś... - Dotknęła jego policzka. - Wszystko
w porzÄ…dku.
- Huragany - mruknÄ…Å‚. - Opowiem ci kiedyÅ›
o nich.
- Aha. Zpij, Zack. Jesteś zmęczony.
- Dobrze, że jesteś.
- Ja też się cieszę. - Zmarszczyła czoło, kiedy
poczuła jego rękę na udzie. - Nie zaczynaj czegoś,
czego nie będziesz mógł skończyć.
- Chcę odzyskać moją koszulkę. - Jego ręka do
tarła do jej piersi. - Tak jak myślałem. Zupełnie nie
obliczalne ciało.
- Robisz wszystko, żeby się znalezć w sytuacji
bez wyjścia.
- Po prostu przyśniło mi się morze. Przypomnia
łem sobie, co to znaczy być miesiącami bez kobiety.
- Pocałował ją. -I bez jej smaku.
- Mów dalej.
- Kiedy się teraz obudziłem, mogłem powąchać
twoje włosy i skórę. Całe tygodnie budziłem się z my
ślą o tobie. A teraz wreszcie mogę się obudzić i mieć
ciÄ™.
- Takie to Å‚atwe, co?
- Tak. - Podniósł głowę i uśmiechnął się do niej.
- Takie Å‚atwe.
- Panie Muldoon, chcę panu coś powiedzieć.
- No?
2 4 2 Z NAKAZU SDU
- Wszyscy na pokład. - Ze śmiechem przytuliła
się do niego. I rzeczywiście, wszystko teraz wydało
siÄ™ bardzo proste.
- Zachowujesz się nierozsądnie - mówiła Rachel,
wchodzÄ…c do gmachu sÄ…du i trzymajÄ…c Nicka pod
rękę. - W tej sytuacji nie ma nic prostszego, jak uzy
skać odroczenie.
- Chcę to mieć z głowy - powtórzył Nick i spoj
rzał na Zacka.
- Zgoda.
- Nie będę się z wami kłóciła - oświadczyła znie
chęcona. - Jeżeli się przewrócisz...
- Nie jestem inwalidÄ….
- Dwa dni temu wyszedłeś ze szpitala - mruknęła.
- Jego lekarka dała mu zielone światło - wtrącił
Zack.
- Nie obchodzi mnie, co mu dała-lekarka.
- Rachel. - Nick był trochę zdyszany wspinaczką
po schodach. - Przestań odgrywać matkę.
- Dobrze. - Podniosła ręce, ale natychmiast je
opuściła, żeby poprawić krawat Nicka i otrzepać pył
z marynarki. Zauważyła pełen przekąsu uśmiech Za
cka i dodała: - A ty nic nie gadaj, Muldoon.
- Tak jest, kapitanie!
- On myśli, że jest taki oryginalny z tym udawa
niem marynarza. - Odsunęła się i spojrzała na Nicka.
Nadal był bardzo blady, ale chyba może stanąć przed
Z NAKAZU SDU 243
sędzią Beckett. - Czy jesteś pewien, że pamiętasz, co
ci powiedziałam?
- Rachel... Przecież powtarzaliśmy to tyle razy.
- Nick zwrócił się do brata: - Mogę z nią minutę po
rozmawiać?
- Oczywiście. Tylko ręce przy sobie.
- Dobra, dobra... - Nick uśmiechnął się. - Posłu
chaj, Rachel, było naprawdę miło, że twoja rodzina
przyszła do szpitala. Twoja matka... - Włożył ręce do
kieszeni, a potem je wyjął. - Przyniosła mi ciasteczka
i mnóstwo innych rzeczy. Twój ojciec grał ze mną
w warcaby...
Powinno to zabrzmieć szorstko, a tymczasem za
brzmiało zwyczajnie i ciepło.
- Przyszli, bo chcieli cię zobaczyć.
- Tak, ale wiesz... To było przyjemne. Dostałem
nawet kartkę od Freddie. A glina spisał się na medal.
- Aleksij ma swoje momenty.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że cokolwiek się
dzisiaj stanie, to i tak dużo dla mnie zrobiłaś. Może [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
wtórzyła lekarka. - Proszę iść do domu, panie Mul-
doon.
- Nie ma mowy. - Zack oparł się o ścianę obok
drzwi do pokoju Nicka. Czuł się znacznie lepiej od
chwili, kiedy Nicka przewieziono z oddziału inten
sywnej terapii do innej sali.
- Boże, strzeż mnie przed upartymi Irlandczykami
- powiedziała lekarka i spojrzała na Rachel. - Pani
Muldoon, czy ma pani na niego jakiś wpływ?
- Nie jestem paniÄ… Muldoon i niestety nie mam.
Wydaje mi się, że go odkleimy od tych drzwi, jak
2 3 8 Z NAKAZU SDU
wejdzie do środka i zobaczy Nicka. Mój brat nie bę
dzie z nim długo.
- To pani brat jest tym gliną? - westchnęła lekarka
i pokiwała głową. - Dobrze. Macie pięć minut, a po
tem proszę zostawić pacjenta w spokoju. Jeżeli okaże
siÄ™ to konieczne, wezwÄ™ ochronÄ™.
- Tak jest.
- Dotyczy to także tego olbrzyma, który łazi po
korytarzach.
- Obu zabiorę do domu - przyrzekła Rachel.
W tym momencie drzwi się otworzyły. - Aleksij?
- Już skończyliśmy. - Aleksij nie potrafił ukryć
zadowolenia. - Teraz muszę załatwić parę areszto
wań.
- Zidentyfikował ich? - spytał Zack.
- Tak. I na dodatek chce zeznawać.
- Chciałbym...
- Nie ma mowy -powiedział szybko Aleksij, wi
dząc zaciśnięte pięści Zacka. - Chłopak spisał się
świetnie. Ucz się od niego. Rachel, trzymaj go od tego
z daleka.
- Spróbuję - mruknęła, patrząc w ślad za oddala
jącym się bratem. - Zack, jeśli chcesz tam wejść, to
uspokój się.
- Ten drań omal nie zabił mojego brata.
- I zapłaci za to.
Zack przytaknął i wszedł do pokoju. Stanął w no
gach łóżka i czekał.
Z NAKAZU SDU 239
- Jak się czujesz? - spytał w końcu.
- Dobrze. - Nick był zmęczony rozmową z Ale-
ksijem, ale czuł, że musi wyznać bratu prawdę. - Mu
szę z tobą porozmawiać. Wszystko wyjaśnić.
- Mogę poczekać.
- Nie. To była moja wina. Ten napad. Oni by
li z gangu. Sam im powiedziałem, kiedy przyjść
i jak wejść. Nie wiedziałem, naprawdę nie wiedzia
łem, co knują. Nie spodziewam się też, że mi uwie
rzysz.
Zack milczał, starając się spokojnie zareagować na
słowa brata.
- Dlaczego miałbym ci nie wierzyć? - spytał po
chwili.
- Narobiłem bigosu. - Nick zamknął oczy i opo
wiedział o spotkaniu z Cashem. - Myślałem, że tak
tylko gadamy. A on cały czas miał na mnie oko. Wła
ściwie na ciebie.
- Ufałeś mu. - Zack położył rękę na ramieniu Ni
cka. - Myślałeś, że jest twoim przyjacielem. Po pro
stu zaufałeś ludziom, którzy na to nie zasługują. Nie
jesteÅ› taki jak oni. Ale koniec z tym.
- Nie puszczę im tego płazem.
- My wszyscy nie puścimy im tego płazem - po
wiedział Zack. - Jesteśmy razem.
- To dobrze - szepnÄ…Å‚ Nick.
- SÅ‚uchaj, zaraz mnie stÄ…d wyrzucÄ…. Masz odpo
czywać. Wrócę jutro.
240 Z NAKAZU SDU
- Zack - zawołał słabym głosem Nick, kiedy brat
był już w drzwiach. - Nie zapomnij o frytkach.
- Załatwione.
- Jak on się czuje? - spytała Rachel.
- Dobrze. - Potem objął ją i mocno przytulił. -
Proszę, zostań dziś u mnie.
- Chodzmy. - Pocałowała go w policzek. - Muszę
tylko kupić szczoteczkę do zębów.
Leżała obok niego i czuwała. Po raz pierwszy od
czterdziestu ośmiu godzin Zack mógł się porządnie
wyspać. Dziwne, pomyślała, patrząc na jego twarz
w półmroku. Nigdy nie uważała się za typ opiekuń
czy, a tu raptem czuła się szczęśliwa, obejmując go,
dopóki zmęczenie nie zmusiło go do zaśnięcia.
Była wyczerpana wydarzeniami i nagle uspokojo
na tym, że kłopoty Nicka wreszcie się skończyły. Nie
mogła jednak zasnąć. Dopiero teraz zdała sobie spra
wę, że nie wie, co ma zrobić. Miłość nie ma nic
wspólnego z rozsądkiem. Ani z żadną listą prioryte
tów. Jednak za kilka dni nić, która ich połączyła,
zostanie zerwana. Nick stanie przed sÄ…dem, zapadnie
wyrok i koniec.
Zack prosił, żeby się do niego wprowadziła. Może
to wystarczy? A może to o wiele za dużo? Musiała
sobie teraz odpowiedzieć na pytanie, bez czego może
się w życiu obejść, a bez czego nie.
Bała się, że nie będzie się mogła obejść bez niego.
Z NAKAZU SDU 241
Nagle drgnął i obudził się.
- Cśś... - Dotknęła jego policzka. - Wszystko
w porzÄ…dku.
- Huragany - mruknÄ…Å‚. - Opowiem ci kiedyÅ›
o nich.
- Aha. Zpij, Zack. Jesteś zmęczony.
- Dobrze, że jesteś.
- Ja też się cieszę. - Zmarszczyła czoło, kiedy
poczuła jego rękę na udzie. - Nie zaczynaj czegoś,
czego nie będziesz mógł skończyć.
- Chcę odzyskać moją koszulkę. - Jego ręka do
tarła do jej piersi. - Tak jak myślałem. Zupełnie nie
obliczalne ciało.
- Robisz wszystko, żeby się znalezć w sytuacji
bez wyjścia.
- Po prostu przyśniło mi się morze. Przypomnia
łem sobie, co to znaczy być miesiącami bez kobiety.
- Pocałował ją. -I bez jej smaku.
- Mów dalej.
- Kiedy się teraz obudziłem, mogłem powąchać
twoje włosy i skórę. Całe tygodnie budziłem się z my
ślą o tobie. A teraz wreszcie mogę się obudzić i mieć
ciÄ™.
- Takie to Å‚atwe, co?
- Tak. - Podniósł głowę i uśmiechnął się do niej.
- Takie Å‚atwe.
- Panie Muldoon, chcę panu coś powiedzieć.
- No?
2 4 2 Z NAKAZU SDU
- Wszyscy na pokład. - Ze śmiechem przytuliła
się do niego. I rzeczywiście, wszystko teraz wydało
siÄ™ bardzo proste.
- Zachowujesz się nierozsądnie - mówiła Rachel,
wchodzÄ…c do gmachu sÄ…du i trzymajÄ…c Nicka pod
rękę. - W tej sytuacji nie ma nic prostszego, jak uzy
skać odroczenie.
- Chcę to mieć z głowy - powtórzył Nick i spoj
rzał na Zacka.
- Zgoda.
- Nie będę się z wami kłóciła - oświadczyła znie
chęcona. - Jeżeli się przewrócisz...
- Nie jestem inwalidÄ….
- Dwa dni temu wyszedłeś ze szpitala - mruknęła.
- Jego lekarka dała mu zielone światło - wtrącił
Zack.
- Nie obchodzi mnie, co mu dała-lekarka.
- Rachel. - Nick był trochę zdyszany wspinaczką
po schodach. - Przestań odgrywać matkę.
- Dobrze. - Podniosła ręce, ale natychmiast je
opuściła, żeby poprawić krawat Nicka i otrzepać pył
z marynarki. Zauważyła pełen przekąsu uśmiech Za
cka i dodała: - A ty nic nie gadaj, Muldoon.
- Tak jest, kapitanie!
- On myśli, że jest taki oryginalny z tym udawa
niem marynarza. - Odsunęła się i spojrzała na Nicka.
Nadal był bardzo blady, ale chyba może stanąć przed
Z NAKAZU SDU 243
sędzią Beckett. - Czy jesteś pewien, że pamiętasz, co
ci powiedziałam?
- Rachel... Przecież powtarzaliśmy to tyle razy.
- Nick zwrócił się do brata: - Mogę z nią minutę po
rozmawiać?
- Oczywiście. Tylko ręce przy sobie.
- Dobra, dobra... - Nick uśmiechnął się. - Posłu
chaj, Rachel, było naprawdę miło, że twoja rodzina
przyszła do szpitala. Twoja matka... - Włożył ręce do
kieszeni, a potem je wyjął. - Przyniosła mi ciasteczka
i mnóstwo innych rzeczy. Twój ojciec grał ze mną
w warcaby...
Powinno to zabrzmieć szorstko, a tymczasem za
brzmiało zwyczajnie i ciepło.
- Przyszli, bo chcieli cię zobaczyć.
- Tak, ale wiesz... To było przyjemne. Dostałem
nawet kartkę od Freddie. A glina spisał się na medal.
- Aleksij ma swoje momenty.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że cokolwiek się
dzisiaj stanie, to i tak dużo dla mnie zrobiłaś. Może [ Pobierz całość w formacie PDF ]