[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Petera. Od razu się polubili. Peter przedstawił ją swoim znajomym należącym do elitar-
nego grona artystów. Z czasem znalazł dla niej nową pracę; miała się zająć katalogowa-
niem ogromnej kolekcji bibliotecznej gromadzonej przez ponad pięćdziesiąt lat przez
zmarłego wuja jednego z krewnych Petera.
Chociaż bardzo się do siebie zbliżyli, nie było między nimi pożądania. Dlatego je-
go oświadczyny bardzo ją zaskoczyły. Sądziła, że żartuje, dlatego wybuchła śmiechem.
Ale on mówił poważnie. Gdy tylko to pojęła, odmówiła mu najdelikatniej, jak po-
trafiła.
Jego śmierć wprawiła ją w przerażenie. Później wyrzucała sobie, że powinna była
wcześniej się domyślić, że wahania nastrojów nie były wynikiem artystycznej duszy Pe-
tera. Często miewał depresję, po której nadchodziła euforyczna radość.
Dręczyło ją wiele pytań, na które nie znała odpowiedzi. Sądziła, że powrót do
Aramuhu - jedynego miejsca, które nazywała domem - pomoże uporać się z trudną sytu-
acją. Jednak nic tutaj na nią nie czekało.
Potrzebowała planu, ponieważ w przeciwieństwie do swoich rodziców nie umiała
żyć z dnia na dzień. Może należało zacząć od sporządzenia listy priorytetów?
- Co cię przed tym powstrzymuje? - zapytała na głos, wstając z leżaka.
Następnego dnia rano przeczytała kolejne punkty i musiała przyznać, że brzmiały
całkiem sensownie. Niestety, martwił ją stan niedawno otwartego konta. Miała na nim
sumę, za którą mogła przeżyć maksymalnie dwa tygodnie.
Z zamyślenia wyrwał ją telefon. Tylko nie Jason, pomyślała.
- Słucham - powiedziała wolno.
- Mówi Cade Peredur.
Od razu rozpoznała ten głos. Nie mogła uwierzyć własnym uszom. Poczuła ucisk
w żołądku. Skąd miał jej numer?
- Potrafisz obsługiwać komputer? - zapytał bez dalszych wstępów.
Zdumiona zerknęła na swój stary laptop.
- Radzę sobie.
- Właśnie powiadomiono mnie o spotkaniu w interesach. Mam niewiele czasu, że-
by się przygotować, i na pewno nie zdążę przeprowadzić rekrutacji. Potrzebuję kogoś,
kto mógłby poszukać dla mnie informacji w internecie i przygotować czytelne notatki.
Jesteś zainteresowana?
- Tak - odparła z wahaniem.
- W czym problem? - zapytał, wyczuwając jej wątpliwości.
- Nic takiego. Tylko poznałam cię wczoraj i niewiele o tobie wiem.
Milczał przez kilka sekund, zanim odparł:
- Mogę ci dostarczyć referencje. Od kogo mam je zdobyć?
- Może od pierwszego ministra? - zadrwiła.
- Wielkiej Brytanii czy Nowej Zelandii?
Albo trzymały się go żarty, albo miał naprawdę wielkie wpływy.
- Obejdzie się - zapewniła. - Gdzie to spotkanie?
- Na Fala'isi.
- Nie mówiłeś, że będę musiała podróżować.
- Chyba masz ważny paszport?
- Tak, ale...
- To krótki lot z Auckland. - Gdy nie odpowiedziała, dodał szorstkim głosem: - Za-
pewniam cię, że nie mam względem ciebie żadnych ukrytych zamiarów. Mój asystent nie
może mi pomóc, ponieważ ma pewne problemy... rodzinne. A ja potrzebuję kogoś, kto w
miarę szybko pisze na komputerze, potrafi wyszukiwać informacje na najróżniejsze te-
maty i przez tydzień będzie dyspozycyjny. Pracy będzie dużo, ale zapewniam, że znaj-
dziesz czas także na pływanie i inne rozrywki. Poza tym gwarantuję hojne wyna-
grodzenie.
Taryn pomyślała o prawie pustym koncie bankowym i postanowiła nie tracić dłu-
żej czasu.
- Zgoda - odparła pospiesznie. - Ale musisz podać mi adres i szczegóły kontakto-
we.
Zamierzała przekazać je właścicielce sadu, tak na wszelki wypadek.
Zdumiewający był widok helikoptera, do którego zaproszono ją trzy godziny póź-
niej. Ale przeżyła jeszcze większy wstrząs, gdy na międzynarodowym lotnisku w Auc- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
Petera. Od razu się polubili. Peter przedstawił ją swoim znajomym należącym do elitar-
nego grona artystów. Z czasem znalazł dla niej nową pracę; miała się zająć katalogowa-
niem ogromnej kolekcji bibliotecznej gromadzonej przez ponad pięćdziesiąt lat przez
zmarłego wuja jednego z krewnych Petera.
Chociaż bardzo się do siebie zbliżyli, nie było między nimi pożądania. Dlatego je-
go oświadczyny bardzo ją zaskoczyły. Sądziła, że żartuje, dlatego wybuchła śmiechem.
Ale on mówił poważnie. Gdy tylko to pojęła, odmówiła mu najdelikatniej, jak po-
trafiła.
Jego śmierć wprawiła ją w przerażenie. Później wyrzucała sobie, że powinna była
wcześniej się domyślić, że wahania nastrojów nie były wynikiem artystycznej duszy Pe-
tera. Często miewał depresję, po której nadchodziła euforyczna radość.
Dręczyło ją wiele pytań, na które nie znała odpowiedzi. Sądziła, że powrót do
Aramuhu - jedynego miejsca, które nazywała domem - pomoże uporać się z trudną sytu-
acją. Jednak nic tutaj na nią nie czekało.
Potrzebowała planu, ponieważ w przeciwieństwie do swoich rodziców nie umiała
żyć z dnia na dzień. Może należało zacząć od sporządzenia listy priorytetów?
- Co cię przed tym powstrzymuje? - zapytała na głos, wstając z leżaka.
Następnego dnia rano przeczytała kolejne punkty i musiała przyznać, że brzmiały
całkiem sensownie. Niestety, martwił ją stan niedawno otwartego konta. Miała na nim
sumę, za którą mogła przeżyć maksymalnie dwa tygodnie.
Z zamyślenia wyrwał ją telefon. Tylko nie Jason, pomyślała.
- Słucham - powiedziała wolno.
- Mówi Cade Peredur.
Od razu rozpoznała ten głos. Nie mogła uwierzyć własnym uszom. Poczuła ucisk
w żołądku. Skąd miał jej numer?
- Potrafisz obsługiwać komputer? - zapytał bez dalszych wstępów.
Zdumiona zerknęła na swój stary laptop.
- Radzę sobie.
- Właśnie powiadomiono mnie o spotkaniu w interesach. Mam niewiele czasu, że-
by się przygotować, i na pewno nie zdążę przeprowadzić rekrutacji. Potrzebuję kogoś,
kto mógłby poszukać dla mnie informacji w internecie i przygotować czytelne notatki.
Jesteś zainteresowana?
- Tak - odparła z wahaniem.
- W czym problem? - zapytał, wyczuwając jej wątpliwości.
- Nic takiego. Tylko poznałam cię wczoraj i niewiele o tobie wiem.
Milczał przez kilka sekund, zanim odparł:
- Mogę ci dostarczyć referencje. Od kogo mam je zdobyć?
- Może od pierwszego ministra? - zadrwiła.
- Wielkiej Brytanii czy Nowej Zelandii?
Albo trzymały się go żarty, albo miał naprawdę wielkie wpływy.
- Obejdzie się - zapewniła. - Gdzie to spotkanie?
- Na Fala'isi.
- Nie mówiłeś, że będę musiała podróżować.
- Chyba masz ważny paszport?
- Tak, ale...
- To krótki lot z Auckland. - Gdy nie odpowiedziała, dodał szorstkim głosem: - Za-
pewniam cię, że nie mam względem ciebie żadnych ukrytych zamiarów. Mój asystent nie
może mi pomóc, ponieważ ma pewne problemy... rodzinne. A ja potrzebuję kogoś, kto w
miarę szybko pisze na komputerze, potrafi wyszukiwać informacje na najróżniejsze te-
maty i przez tydzień będzie dyspozycyjny. Pracy będzie dużo, ale zapewniam, że znaj-
dziesz czas także na pływanie i inne rozrywki. Poza tym gwarantuję hojne wyna-
grodzenie.
Taryn pomyślała o prawie pustym koncie bankowym i postanowiła nie tracić dłu-
żej czasu.
- Zgoda - odparła pospiesznie. - Ale musisz podać mi adres i szczegóły kontakto-
we.
Zamierzała przekazać je właścicielce sadu, tak na wszelki wypadek.
Zdumiewający był widok helikoptera, do którego zaproszono ją trzy godziny póź-
niej. Ale przeżyła jeszcze większy wstrząs, gdy na międzynarodowym lotnisku w Auc- [ Pobierz całość w formacie PDF ]