[ Pobierz całość w formacie PDF ]

By przed Nićmi bronić nieba
Zwiaty giną i powstają
Od tych zmagań w smoczym męstwie.
Tak jak F'lar przewidział, atak zakończył się tuż przed południem. Zmęczone oddziały
powróciły witane piskliwym rykiem Ramoth, która siedziała na Szczycie.
Lessa, gdy tylko upewniła się, że F'lar nie odniósł nowych ran, zajęła się organizowaniem
pomocy dla rannych. Cieszyła się, że Manora przydzieliła Kylarze pracę w kuchni.
Gdy zapadł zmrok, w Weyr zapanował pozorny spokój. Spokój umysłów i ciał zbyt
zmęczonych lub zbyt, poranionych, by mówić. Lessa sporządzała listę rannych ludzi i bestii. Czuła
się tak, jakby jej własne myśli naigrawały się z niej. Dwadzieścia osiem par było niezdolnych do
dalszej walki. C'gan był jak dotąd jedyną śmiertelną ofiarą, ale w Keroon także cztery smoki zostały
poważnie ranne, a siedmiu ludzi mocno poturbowanych. Na kilka miesięcy zostali całkowicie
wyłączeni z walki.
Lessa wiedziała, że musi przekazać F'larowi te niepokojące wieści. Przeszła przez Krater do
swojego weyr. Myślała, że znajdzie go w sypialni, ale sypialnia była pusta. Ramoth spała już, gdy
Lessa przeszła do Sali Obrad. Sala była także pusta. Zaintrygowana i lekko zaniepokojona biegiem
pokonała schody do Sali Kronik. Znalazła tam F'lara, który ślęczał z wymizerowaną twarzą nad
zatęchłymi skórami.
- Co ty tu robisz? - zapytała rozgniewana. - Powinieneś odpocząć.
- Ty też - odparł z rozbawieniem.
- Pomagałam Manorze rozlokować rannych...
- Każdy robi to, co do niego należy - odsunął się od stołu i zaczął rozcierać szyję. Poruszył
rannym ramieniem, by ulżyć zdrętwiałym mięśniom.
- Nie mogłem zasnąć - przyznał się - więc pomyślałem, że zobaczę, czy w tych kronikach nie
kryją się przypadkiem odpowiedzi na moje wątpliwości.
- Czy chcesz coś jeszcze wiedzieć? Co szukasz? - wykrzyknęła rozdrażniona Lessa. Tak jakby
kroniki kiedykolwiek odpowiadały na jakiekolwiek pytania. Poczucie odpowiedzialności za Pern
najwyrazniej zaczynało wyczerpywać władcę Weyr. Niewątpliwie pierwsza bitwa była silnym
stresem, nie mówiąc już o tym, że sama podróż pomiędzy czasami do Nerat, by uprzedzić Nici, była
wyczerpująca.
F'lar uśmiechnął się i poprosił Lessę, by usiadła obok niego na kamiennej ławie.
- Muszę znać koniecznie odpowiedz na pytanie: w jaki sposób jeden osłabiony Weyr może
walczyć za sześć?
Lessa próbowała opanować panikę, która zimnym dreszczem rozlała się po jej ciele.
- Te twoje wykresy czasowe rozwiążą z pewnością ten problem - odparła przekonywująco. -
Na pewno uda ci się skutecznie bronić Pernu do momentu, kiedy czterdzieści następnych smoków
zasili szeregi skrzydeł.
F'lar uśmiechnął się szyderczo.
- Nie łudz się, Lesso. Cudów nie ma.
- Ale przecież kiedyś też bywały długie przerwy - starała się go przekonać - i skoro Pern
przetrwał je, to i tym razem potrafi. - Pamiętaj, że przedtem zawsze istniało sześć Weyrów. W
trakcie około dwudziestu Obrotów poprzedzających rozpoczęcie Przejścia przez Czerwoną
Gwiazdę, królowe składały wystarczającą liczbę jaj. Wszystkie królowe, nie tylko jedna złocista
Ramoth. Och, jakże przeklinam Jorę! - F'lar z hałasem zerwał się na równe nogi i zaczął nerwowo
spacerować. Z irytacją odrzucił kosmyk czarnych włosów, który opadał mu na oczy. Lessa nie
wiedziała, co zrobić. Z jednej strony chciała go pocieszyć, a z drugiej ogarniał ją wszechpotężny
strach, który paraliżował jej ciało do tego stopnia, że w ogóle nie była w stanie myśleć.
- Nie miałeś dotąd aż tylu wątpliwości... Odwrócił się do niej.
- Nie miałem dopóki nie zobaczyłem Nici i nie policzyłem rannych. Dane wskazują, że nie
mamy żadnych szans. Jeśli nawet założymy, że będziemy mogli przesadzić jezdzców na nie
okaleczone smoki, to i tak trudno nam będzie utrzymać wciąż wystarczającą siłę, by zwalczać
skutecznie Nici.
Kątem oka zauważył, że Lessa zaintrygowana zmarszczyła brwi.
- Jutro trzeba przeczesać pieszo cały Nerat. Byłbym głupcem, gdybym sądził, że wyłapaliśmy
i spaliliśmy wszystkie Nici w powietrzu.
- Niech zrobią to dzierżawcy. Nie mogą przecież tak po prostu zamknąć się bezpiecznie w
swoich schronieniach i pozostawić nam całą robotę. Gdyby nie byli tak skąpi i głupi...
Przerwał jej gwałtownym gestem.
- Pamiętaj, że oni także wypełniają swoje obowiązki zapewnił ją. - Wzywam jutro na radę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl