[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odbijającej się na całej długości ostrza, po czym  w geście hołdu  wolno opuścił miecz ku
ziemi. Ogień łatwo przeskoczył na darń wypaloną przez słońce. Płonął, ale nie palił, a jego
wstęga sunęła wzdłuż granic magicznego okręgu.
Kiedy już dokończył dzieła i znalazł się z powrotem w punkcie wyjścia, wszyscy trzej
znalezli się w środku półkuli jaśniejącej złotym blaskiem. Raz jeszcze młodzieniec, lekko
drżąc na ciele, pokłonił się zbawczemu słońcu, potem cofnął się do środka koła. Z ukłonem
zwrócił miecz Nigelowi. Kiedy ręce książęce zacisnęły się na rękojeści, Alaric obrócił się ku
środkowemu kamieniowi i skłonił się. Potem rozpostarł przed sobą dłonie, utkwiwszy wzrok
w przestrzeń między palcami.
Przez kilka minut nic się nie działo, choć Alaric czuł siłę rosnącą pomiędzy dłońmi. Król,
książę i giermek stali wpatrzeni, aż oczy ich zwilgotniały. Nagle, w osłupieniu, zamrugali
oczami, bo oto przestrzeń między dłońmi Alarika stanęła w ogniu. Pulsując w rytmie serca
swojego stwórcy, promień przekształcał się w kulę o zielonym blasku, rosnącą na ich oczach
do rozmiarów głowy. Pełen czci, Alaric wolno zniżył ręce ku wygładzonej powierzchni
środkowego kamienia; patrzył, jak świetlista kula jaśniała na granitowej powierzchni.
Nie śmiał oddychać, tak trudno było mu utrzymać równowagę. Podciągnąwszy rękaw
tuniki uderzył, niczym toporkiem, prawą ręką w czubek kamienia, przecinając granit jak
gdyby był miękkim piaskiem. Jeszcze jeden ruch by wyrównać powierzchnię, a potem gołą
dłonią wycisnął niewielkie wgłębienie, a kamień topniał pod dotykiem niczym poranny szron
od słońca.
Wówczas ogień zgasł, a Alaric Morgan przestał być mistrzem magicznej ceremonii,
czerpiącym swą siłę z najgłębszych ziemskich kuzni. Pozostał czternastoletnim chłopcem,
który z wyczerpania chwiejnie opadł na kolana do stóp króla, nie mogąc nadziwić się dziełu
swoich rąk. Nie pamiętał już, jak tego dokonał.
Przez chwilę zapadła cisza, przerwana w końcu westchnieniem ulgi Briona, który oderwał
wzrok od odciętego kamienia. Nigel, cały napięty i przerażony, wpatrywał się w niego i
Alarika, mocno ściskając rękojeść miecza zbielałymi palcami, jak gdyby robił to po raz
ostatni w życiu. Z delikatnym uśmiechem przywracającym spokój Brion położył swą rękę na
ramieniu brata. Obracając się ku młodzieńcowi klęczącemu u jego stóp, wyczuł wokół
niewielkie napięcie.
 Alariku, czy dobrze się czujesz?
 Tak, Milordzie.
Niemal mdlejąc Alaric skinął głową, przyłożył rękę do czoła i zamknął oczy. Wyszeptał
krótkie zaklęcie, by odpędzić zmęczenie. Jeden głęboki wdech i po wszystkim. Uśmiechając
się blado, wstał na nogi i znów wziął od Briona bransoletkę, rozprostował i złożył w
zagłębieniu, które zrobił w skale. Trzy runy, jeden ciągle nie odgadnięty, zalśniły w blasku
słońca, kiedy rozpostarł swą prawą rękę nad srebrem.
 Ja daję światłość i sprowadzam ciemność  wyszeptał młodzieniec.  Ja ustanawiam
pokój i sprowadzam wojny. Ja jestem Panem wszechrzeczy.
Nie wykonał żadnego ruchu ręką, a jednak mięśnie i ścięgna napięły się pod opaloną skórą.
Pod wpływem jego siły srebro zaczęło się wyginać, dopasowując się do wgłębienia w
kamieniu. Bransoleta skurczyła się, a potem stopiła, choć znikąd nie docierało ciepło. Kiedy
po chwili Alaric odjął ręce, srebro wypełniło powierzchnię wgłębienia niczym srebrna czarka,
z ocalałym ostatnim znakiem. Położył pod nim palec i wymówił jego nazwę:   Trzeci!
Tym razem, na mgnienie oka, jakby pogrążył się w niebycie. Po chwili wrócił mu oddech.
Wówczas wziął naczynie z wodą i zwracając się ku Brionowi, dał mu znak oczyma, by
otworzył dłonie. Woda polała się na nie, a skraj płaszcza Alarika służył mu za ręcznik. Kiedy
król osuszył ręce, Alaric wręczył mu naczynie z resztą wody.
 Wlej wodę do srebra na głębokość palca, Panie  powiedział miękko.
Brion uczyniwszy tak, odstawił naczynie na ziemię. Nigel przeszedł na drugą stronę
kamienia i ukląkł, trzymając w ręku miecz, którego rękojeść rzuciła cień krzyża na skałę i
srebro.
 Teraz  ciągnął dalej Alaric  rozłóż swoje ręce nad wodą. Twoje ręce są święte, bo
święcone koronacyjnym olejem; tak jak święte są ręce księdza. Wiem, że tak właśnie jest.
Brion słuchał ze wzrokiem zawieszonym na oczach Alarika, gdy ten zaczął mówić,
prosząc, by król powtarzał za nim:
 Ja, Brion, Pomazaniec Boży&
 Ja, Brion, Pomazaniec Boży&
 & błogosławię cię i świecę, O stwórco wody& [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl