[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tychmiast rozpoznali charakter pisma małego, biednego Ricky ego i uświadomili
sobie, że krąg się zamknął: Bracia nawiązali kontakt z Lake em, Lake z Jackem
Argrowem, Jack Argrow z Wilsonem Argrowem, a ten z nimi -trwało to ledwie
trzynaście dni.
Ciszę przerwał Spicer. Zerknął na list i spytał:
 W takim razie chyba wszystko pan wie, prawda?
 Nie mam pojęcia, ile wiem.
 Co powiedział panu brat?
 %7łe jesteście kanciarzami. %7łe ogłaszacie się w gejowskich czasopismach,
nawiązujecie korespondencję ze starszymi facetami, że jakimś sposobem zdoby-
wacie ich prawdziwe namiary, po czym ich szantażujecie.
 Uczciwie powiedziane  mruknął Beech.
 I że Aaron Lake popełnił błąd, odpowiadając na jedno z waszych ogłoszeń.
260
Nie wiem, kiedy to zrobił, i nie wiem, jak odkryliście, że to on. W tej historii
widzę dużo luk, przynajmniej ja.
 I lepiej ich nie zapełniajmy  wtrącił Yarber.
 Zgoda. Nie prosiłem o tę robotę.
 Co pan będzie z tego miał?  spytał Spicer.
 Wcześniejsze zwolnienie. Zostanę tu jeszcze kilka tygodni, a potem znowu
mnie przeniosą. Wyjdę pod koniec roku, a jeśli Lake zostanie prezydentem, daruje
mi resztę kary. Całkiem niezły układ. A mój brat? Lake będzie mu winien wielką
przysługę.
 A więc jest pan negocjatorem?  spytał Beech.
 Nie, pośrednikiem.
 Zatem. . . pertraktujmy.
 Pierwszy ruch należy do was.
 Czytał pan list. Chcemy pieniędzy i wcześniejszego zwolnienia.
 Ile?
 Dwa miliony na głowę  wypalił bez namysłu Spicer; było widać, że
nieraz o tym rozmawiali.
Wszyscy trzej parzyli na niego, czekając, aż nerwowo drgnie czy zaszoko-
wany zmarszczy czoło. Tymczasem Argrow nie zareagował w ogóle. Spokojnie
wytrzymał ich spojrzenie i odrzekł:
 Pamiętajcie, że nie ja o tym decyduję. Nie mam prawa ani odmówić, ani
się zgodzić. Mogę tylko przekazać bratu wasze żądania.
 Codziennie czytamy gazetę  powiedział Beech.  Lake nie nadąża z wy-
dawaniem pieniędzy. Sześć milionów to dla niego kropla w morzu.
 W tej chwili ma w podręcznej kasie siedemdziesiąt osiem milionów 
dodał Yarber.
 Wszystko jedno  odrzekł Argrow.  Jestem tylko kurierem, listonoszem,
kimś takim jak Trevor.
Na wspomnienie świętej pamięci adwokata Bracia zamarli. Patrzyli na Argro-
wa, który zajął się swoimi paznokciami, i zastanawiali się, czy wzmianka o Tre-
vorze jest swego rodzaju ostrzeżeniem i czy ich gra nie stała się przypadkiem zbyt
niebezpieczna. Na myśl o pieniądzach i wolności kręciło im się w głowie, lecz czy
wyjdą z tego cało? Czy nikt nie zagrozi im w przyszłości?
Przecież ani ułaskawienie, ani pieniądze nie odbiorą im pamięci.
 Warunki płatności?  spytał Argrow.
 Są bardzo proste  odrzekł Spicer.  Cała kwota z góry. Przelewem. Na
konto w jakimś przytulnym, solidnym banku, najlepiej w Panamie.
 Dobrze. . . A wasze zwolnienie?
 Nie rozumiem.
 Macie jakieś sugestie?
 Chyba nie. Myśleliśmy, że Lake się tym zajmie. Ma mnóstwo przyjaciół.
261
 Tak, ale jeszcze nie jest prezydentem. Nie wszystkim może rozkazywać.
 Nie zamierzamy czekać do stycznia  oświadczył Yarber.  Ani nawet
do listopada.
 Chcecie wyjść już teraz?
 Natychmiast, jak najszybciej  odparł Spicer.
 Wszystko jedno jakim sposobem?
Pomyśleli chwilę i Beech odrzekł:
 Czysto i oficjalnie. Nie zamierzamy przed nikim uciekać. Ani do końca
życia oglądać się przez ramię.
 Chcecie wyjść razem?
 Tak  odparł Yarber.  Mamy swoje plany. Ale najpierw musimy uzgod-
nić najważniejsze: pieniądze i termin zwolnienia.
 Oczywiście. Ludzie Lake a żądają w zamian dokumentów. Wszystkich li-
stów, zapisków, notatek i tak dalej. I zapewnienia, że dochowacie tajemnicy.
 Jeżeli Lake spełni nasze żądania  odparł Beech  nie będzie musiał się
o nic martwić. Chętnie o wszystkim zapomnimy. Ale musimy pana ostrzec, że
jeśli przytrafi nam się coś złego, sprawa wyjdzie na jaw tak czy inaczej.
 Mamy czwartego wspólnika. . .  wtrącił Yarber.
 Małą bombę z opóznionym zapłonem  przejął pałeczkę Spicer.  Przy-
darzy nam się coś złego, kilka dni pózniej bomba wybuchnie i Lake wyleci z Bia-
łego Domu.
 Do niczego takiego nie dojdzie.
 Jest pan tylko pośrednikiem  pouczył go Beech.  Nie może pan tego
wiedzieć. Ci ludzie zabili Trevora.
 Nie macie co do tego pewności.
 Nie, ale tak uważamy.
 Panowie, nie kłóćmy się o coś, czego nie możemy udowodnić.  Argrow
wstał.  O dziewiątej rano przyjedzie do mnie brat. Spotkajmy się tu o dziesiątej.
Wyszedł, zostawiając ich w transie. Zamyśleni, liczyli w duchu pieniądze, ale
nie śmieli zacząć ich wydawać. Argrow ruszył w stronę bieżni, lecz na widok [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl