[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szkatułkę.
- Rzeczywiście! - przyznał. - Chyba że to inna Gwiazdka podobna jak dwie krople
wody do tamtej.
- Ta sama, Mistrzu. Wiem, bo ją przed kilku dniami własną ręką włożyłem do
szkatułki. Tej zimy podczas festynu znowu się znajdzie w Wielkim Torcie.
- Aha! - rzekł szyderczo Kołek i zatrząsł się cały jak galareta od złośliwego
śmiechu. -Rozumiem, rozumiem! Dwadzieścia czworo dzieci, dwadzieścia cztery
cacka, a Gwiazdka miała być dwudziesta piąta na dokładkę. Ale tyś ją przed
wsadzeniem do pieca świsnął i zachował na następną okazję. Zawsze byłeś
przebiegły. I zręczny do różnych sztuczek. Przy tym skąpy, nie zmarnowałbyś ani
odrobinki masła. Cha, cha, cha! A więc tak się
54
to stało. Mogłem był się wcześniej domyślić. Zagadka nareszcie rozwiązana, mogę
teraz spać spokojnie. Kołek rozparł się głębiej w fotelu. - Uważaj, żeby twój
Terminator nie spłatał ci takiego samego figla! Nawet chytrusa ktoś może
przechytrzyć, jak powiadają. - I zamknął oczy.
- Do widzenia, Mistrzu - rzekł Terminator zatrzaskując szkatułkę tak hałaśliwie,
że Kołek otworzył oczy. - Wszystko zawsze wiesz najlepiej, toteż tylko dwa razy
ośmieliłem się udzielić ci ważnych informacji. Powiedziałem ci kiedyś, że
Gwiazdka pochodzi z Krainy Czarów, a dzisiaj - że dostała się Kowalowi.
Wyśmiałeś mnie. Na pożegnanie powiem ci jednak coś jeszcze. Tym razem nie
będziesz się śmiał. Jesteś starym zarozumiałym nicponiem, spasionym, szczwanym
leniem. To ja za ciebie wykonywałem całą robotę. Nie podziękowałeś mi nigdy,
chociaż starałeś się nauczyć ode mnie wielu rzeczy, z wyjątkiem szacunku dla
czarów i zasad uprzejmości. Nie masz jej na tyle, żeby mi powiedzieć grzecznie
 do widzenia .
- Jeśli chodzi o grzeczność odparł Kołek - to dziwię się, że pozwala ci ona
55
znieważać starsze i lepsze niż ty osoby. Zabierz swoje czary i bzdury gdzie
indziej. A jeżeli czekasz na słówko pożegnania, to, proszę bardzo, kłaniam się,
ale zjeżdżaj stąd nareszcie. - Kpiąco pomachał mu na pożegnanie ręką. - Może
masz w swojej kuchni ukrytych przyjaciół z Krainy Czarów? Przyślij mi tu jednego
z nich, chętnie go obejrzę, a jeśli skinieniem różdżki przywróci mi smukłą
figurę, nabiorę o nim lepszego mniemania! -Zaśmiał się ironicznie.
- Czy zgodziłbyś się poświęcić chwilę Królowi Krainy Czarów? - spytał tamten. Ku
zdumieniu Kołka, urósł wymawiając te słowa. Zrzucił płaszcz i ukazał się w
odświętnym stroju kuchmistrza, lecz biały fartuch, kurtka i czapka migotały i
błyszczały, a na czole jaśniał klejnot w kształcie promiennej Gwiazdy. Twarz
miał młodą, lecz surową.
- Stary człowieku - rzekł - na pewno nie jesteś ode mnie starszy. Nie sądzę też,
żebyś był lepszy. Nieraz szydziłeś ze mnie za moimi plecami. Czy dziś otwarcie
rzucasz mi wyzwanie? - Postąpił krok naprzód, a Kołek skulił się i zadrżał;
chciał krzyknąć, zawołać
56
kogoś na ratunek, lecz nie mógł wydobyć głosu z gardła.
- Panie! - wycharczał z trudem. - Nie rób mi nic złego! Jestem biednym starym
człowiekiem!
Twarz króla złagodniała.
- Niestety! Mówisz prawdę. Nie bój się, bądz spokojny. Wypada jednak, żeby Król
Krainy Czarów coś dla ciebie uczynił, zanim odejdzie, spełnię więc twoje
życzenie. %7łegnaj! I zaśnij teraz.
Owinął się znów płaszczem i odszedł w kierunku świetlicy, lecz nim zniknął z
pola widzenia, stary kucharz zamknął wytrzeszczone ze zdumienia oczy i
zachrapał.
Kiedy się zbudził, słońce już zachodziło. Przetarł oczy i lekki dreszcz
przebiegł mu po skórze, bo jesienny wieczór był chłodny.
- Uf! Co za sen - westchnął. - Zaszkodziła mi widać ta wieprzowina, którą jadłem
na obiad.
Od tego dnia stary Kołek ze strachu przed koszmarami sennymi przestał się
objadać
57
i poprzestawał na skromnych i prostych potrawach. Wkrótce dzięki temu schudł
tak, że nie tylko odzież, ale też skóra zwisała na nim marszcząc się i fałdując.
Dzieci przezwały go  kościanym dziadkiem . Po jakimś czasie zauważył, że może
znów poruszać się swobodnie i chodzić po całej wsi bez innej pomocy, niż laska w
ręku. Przeżył o wiele lat dłużej, niż gdyby pozostał grubasem. Podobno dociągnął
do setki i był to jedyny w jego historii sukces godny ludzkiej pamięci. Do
ostatka opowiadał każdemu, kto zechciał go słuchać, o swoim sennym przywidzeniu.
- Okropny sen, można by powiedzieć, ale jeśli się zastanowić, po prostu głupi.
Król Krainy Czarów! A nie miał nawet różdżki w ręku! Każdy by schudł, gdyby
przestał dużo jeść. Zdarzenie było zupełnie zwyczajne, całkiem logiczne. Nie ma
w tym żadnych czarów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl