[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To nawet nie jest jego pismo - odzywa się w końcu Felicity głuchym
głosem. - Nawet się nie pofatygował, żeby własnoręcznie napisać do mnie
list.
Kilka młodszych dziewczynek bawi się wesoło w kółku na trawniku.
NurkujÄ… sobie nawzajem pod ramionami i padajÄ… na ziemiÄ™ w atakach
śmiechu, podczas gdy matki stoją obok, narzekając na poplamione
sukienki i włosy wymykające się spod wstążek oraz czepków. Dwie
dziewczynki przebiegajÄ… obok nas w podskokach, recytujÄ…c wiersz,
którego nauczyły się na dzisiaj, żeby pokazać, na jakie wspaniałe damy się
zapowiadajÄ….
Krosno rzuciła. trud przerwała. Z sali wybiegła wreszcie śmiała. Kwiat
nenufaru zerwać chciała, Hełm z piórem w dali wnet ujrzała. Spojrzała w
stronÄ™ Camelot.
Nad naszymi głowami chmury wygrywają walkę o to, by zasłonić niebo.
Od czasu do czasu zza większych bryl groznej szarości wyzierają
niewielkie plamy błękitu, kurczowo trzymające się słońca.
Zerwana nić jak cienki włos, Zwierciadło pęka w odłamków stos. ..Klątwa
nade mną'."- woła w głos Pani na Shalott.
Dziewczęta odrzucają do tylu wolne od trosk głowy i śmieją się hałaśliwie
ze swojego dramatycznego przedstawienia. Wiatr zmienia kierunek na
wschodni. Burza jest już blisko. Wyczuwam wilgoć w powietrzu jak
cuchnącą, żywą istotę. Pojedyncze krople spadają. liżąc moje ręce. twarz i
sukienkę. Zaskoczeni goście piszczą, odwracają dłonie wnętrzem w stronę
nieba,jakby zadawali mu pytanie, po czym pędzą szukać schronienia.
- Zaczyna padać.
Felicity wpatruje się prosto przed siebie nic nie mówiąc.
- Zmokniesz - dodaję i zrywam się z miejsca, zmierzając ukryć się w
szkole. Felicity nie wykonuje żadnego ruchu, żeby wejść do środka.
Odchodzę więc i zostawiam ją tam, chociaż nie czuję się z tym dobrze.
Kiedy docieram do drzwi, nadal jÄ… widzÄ™ siedzÄ…cÄ… na Å‚awce i moknÄ…cÄ….
Rozkłada list od ojca, wstawiając go na deszcz, który wymazuje wszelkie
ślady po piórze na nasiąkniętej kartce, i pozwalając, aby woda obmyła je
obie do czysta.
ROZDZIAA DWUDZIESTY SIÓDMY
Jednak najbardziej posępny jest wieczór. Zimny, rzęsisty deszcz leje
strugami, uświadamiając nam, że lato odeszło już na dobre. Chłodna
wilgoć przenika nas do kości, wywołując ból w palcach, plecach i sercach.
Grzmot dudni coraz bliżej i bliżej, rywalizując z miarowym bębnieniem
ulewy. Co jakiś czas blask błyskawicy rozdziera niebo, a światło spływa w
dół z trzaskiem i tańczy w wejściu do jaskini. Jesteśmy tu wszystkie.
Mokre. Zmarznięte. Milczące. Nieszczęśliwe. Felicity siedzi na płaskim
głazie, zaplatając pasmo włosów w warkocz, rozplatając je i zaplatając na
nowo. Zniknął wszelki ślad po jej ogniu, który zapewne spłynął tam, gdzie
deszcz zabiera to, co zmywa. Pippa owija się końcami peleryny i chodzi w
kółko, jęcząc.
- On ma pięćdziesiąt lat! Jest starszy od mojego ojca! To zbyt potworne,
żeby o tym myśleć.
- Przynajmniej ktoś chce się z tobą ożenić. Nie jesteś pariasem. - To mówi
Ann, trzymając jedną dłoń nad płomieniem świeczki. Opuszcza ją coraz
niżej i niżej, aż w końcu musi ją szybko zabrać. Ale grymas na jej twarzy
zdradza mi, że oparzyła się celowo - raz jeszcze sprawdzając, czy może
coś poczuć.
- Dlaczego wszyscy chcą mnie posiadać? - lamentuje Pippa. Ukrywa twarz
w dłoniach. - Dlaczego wszyscy chcą kontrolować moje życie, mój
wyglÄ…d, kogo widujÄ™, co robiÄ™, a czego nie robiÄ™? Dlaczego nie zostawiÄ…
mnie w spokoju?
- Bo jesteś piękna - odpowiada Ann, przyglądając się, jak płomień liże jej
dłoń. - Ludzie zawsze uważają, że mogą posiadać piękno na własność.
Zmiech Pippy jest gorzki, podszyty Å‚zami.
- Ha! Dlaczego dziewczyny sądzą, że uroda rozwiązuje każdy problem?
Uroda stanowi przyczynę problemów. To klątwa. Chciałabym być kimś
innym.
Oto zbytkowny komentarz - na taki mogą sobie pozwolić tylko piękne
dziewczyny. Ann reaguje na niego krótkim, pełnym niedowierzania
parsknięciem.
- Naprawdę! Chciałabym być... chciałabym być tobą, Ann. Ann jest tak
ogłuszona, że trzyma dłoń nad płomieniem o sekundę za długo i w końcu
cofa ją z głośnym jękiem.
- Czemu, na Boga, chciałabyś być mną?
- Ponieważ - Pippa wzdycha - nie musisz się martwić o te rzeczy.
Nie należysz do tego typu dziewcząt, wokół których bezustannie
jest takie zamieszanie, że nie mają czym oddychać. Nikt cię nie chce.
- Pippa! - krzyczÄ™.
- Co? Co takiego znowu powiedziałam? - dziwi się Pippa. Kompletnie
nie zdaje sobie sprawy ze swojego głupiego okrucieństwa.
Twarz Ann pochmurnieje, oczy zwężają się. ale dziewczyna jest zbyt
przybita własnym życiem, żeby się bronić, a Pippa zbył egoistyczna, by
cokolwiek zauważyć.
- Chodzi ci o to, że się nie wyróżniam - mówi głucho Ann. -No właśnie -
zgadza się Pippa. spoglądając na mnie z satysfakcją, że ktoś w tej jaskini
rozumie głębię jej nieszczęścia. Mija sekunda i coś w końcu powoli do
niej dociera. - Och! Och. Ann nie to miałam na myśli.
Ann zmienia dłonie i unosi lewą nad świeczką.
-Ann, kochana, musisz mi wybaczyć. Nie jestem taka bystra jak ty. Nawet
polowy tego, co mówię, nie można traktować poważnie. - Pip obejmuje
ramionami Ann, która nie potrafi oprzeć się temu,że ktoś, ktokolwiek,
zwraca na nią uwagę, nawet jeżeli jest to dziewczyna,
która uważa ją za zwykły dodatek do siebie, taki jak odpowiedni
naszyjnik czy wstążka do włosów. - No, już. Opowiedz nam jakąś historię.
Albo poczytajmy z pamiętnika Mary Dowd.
- Po co nam to, skoro i tak wiemy, jak wszystko się kończy? -mówi Ann,
wracając do swojej świeczki. - Giną w pożarze.
- No. ja chcę poczytać pamiętnik!
- Pippa, nie możesz choć raz dać za wygraną? - wzdycham. - Nie jesteśmy
w odpowiednim nastroju.
- Aatwo wam mówić. Wy nie musicie wychodzić za mąż wbrew swojej
woli!
Na niebie rozlega się łoskot, a my siedzimy w różnych kątach jaskini,
razem, lecz samotne.
-Opowiedzieć wam historię? Nową i straszną? Historię o duchach?
Głos. słabe echo w wielkiej jaskini, należy do Felicity. Dziewczyna
obraca się na głazie twarzą do nas i obejmuje ramionami zgięte kolana,
przyciÄ…gajÄ…c je blisko do siebie.
- Jesteście gotowe? Mogę zaczynać? Dawno, dawno temu były sobie
cztery dziewczynki. Jedna była ładna. Jedna bystra.
Jedna urocza, a ostatnia... - Zerka na mnie. - Ostatnia była tajemnicza.
Lecz wszystkie zostały okaleczone. Z każdą coś było nie tak. Zła krew.
Wielkie marzenia. Och, zapomniałam. Powinnam wspomnieć o tym
wcześniej. Wszystkie te dziewczyny za
dużo marzyły. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
- To nawet nie jest jego pismo - odzywa się w końcu Felicity głuchym
głosem. - Nawet się nie pofatygował, żeby własnoręcznie napisać do mnie
list.
Kilka młodszych dziewczynek bawi się wesoło w kółku na trawniku.
NurkujÄ… sobie nawzajem pod ramionami i padajÄ… na ziemiÄ™ w atakach
śmiechu, podczas gdy matki stoją obok, narzekając na poplamione
sukienki i włosy wymykające się spod wstążek oraz czepków. Dwie
dziewczynki przebiegajÄ… obok nas w podskokach, recytujÄ…c wiersz,
którego nauczyły się na dzisiaj, żeby pokazać, na jakie wspaniałe damy się
zapowiadajÄ….
Krosno rzuciła. trud przerwała. Z sali wybiegła wreszcie śmiała. Kwiat
nenufaru zerwać chciała, Hełm z piórem w dali wnet ujrzała. Spojrzała w
stronÄ™ Camelot.
Nad naszymi głowami chmury wygrywają walkę o to, by zasłonić niebo.
Od czasu do czasu zza większych bryl groznej szarości wyzierają
niewielkie plamy błękitu, kurczowo trzymające się słońca.
Zerwana nić jak cienki włos, Zwierciadło pęka w odłamków stos. ..Klątwa
nade mną'."- woła w głos Pani na Shalott.
Dziewczęta odrzucają do tylu wolne od trosk głowy i śmieją się hałaśliwie
ze swojego dramatycznego przedstawienia. Wiatr zmienia kierunek na
wschodni. Burza jest już blisko. Wyczuwam wilgoć w powietrzu jak
cuchnącą, żywą istotę. Pojedyncze krople spadają. liżąc moje ręce. twarz i
sukienkę. Zaskoczeni goście piszczą, odwracają dłonie wnętrzem w stronę
nieba,jakby zadawali mu pytanie, po czym pędzą szukać schronienia.
- Zaczyna padać.
Felicity wpatruje się prosto przed siebie nic nie mówiąc.
- Zmokniesz - dodaję i zrywam się z miejsca, zmierzając ukryć się w
szkole. Felicity nie wykonuje żadnego ruchu, żeby wejść do środka.
Odchodzę więc i zostawiam ją tam, chociaż nie czuję się z tym dobrze.
Kiedy docieram do drzwi, nadal jÄ… widzÄ™ siedzÄ…cÄ… na Å‚awce i moknÄ…cÄ….
Rozkłada list od ojca, wstawiając go na deszcz, który wymazuje wszelkie
ślady po piórze na nasiąkniętej kartce, i pozwalając, aby woda obmyła je
obie do czysta.
ROZDZIAA DWUDZIESTY SIÓDMY
Jednak najbardziej posępny jest wieczór. Zimny, rzęsisty deszcz leje
strugami, uświadamiając nam, że lato odeszło już na dobre. Chłodna
wilgoć przenika nas do kości, wywołując ból w palcach, plecach i sercach.
Grzmot dudni coraz bliżej i bliżej, rywalizując z miarowym bębnieniem
ulewy. Co jakiś czas blask błyskawicy rozdziera niebo, a światło spływa w
dół z trzaskiem i tańczy w wejściu do jaskini. Jesteśmy tu wszystkie.
Mokre. Zmarznięte. Milczące. Nieszczęśliwe. Felicity siedzi na płaskim
głazie, zaplatając pasmo włosów w warkocz, rozplatając je i zaplatając na
nowo. Zniknął wszelki ślad po jej ogniu, który zapewne spłynął tam, gdzie
deszcz zabiera to, co zmywa. Pippa owija się końcami peleryny i chodzi w
kółko, jęcząc.
- On ma pięćdziesiąt lat! Jest starszy od mojego ojca! To zbyt potworne,
żeby o tym myśleć.
- Przynajmniej ktoś chce się z tobą ożenić. Nie jesteś pariasem. - To mówi
Ann, trzymając jedną dłoń nad płomieniem świeczki. Opuszcza ją coraz
niżej i niżej, aż w końcu musi ją szybko zabrać. Ale grymas na jej twarzy
zdradza mi, że oparzyła się celowo - raz jeszcze sprawdzając, czy może
coś poczuć.
- Dlaczego wszyscy chcą mnie posiadać? - lamentuje Pippa. Ukrywa twarz
w dłoniach. - Dlaczego wszyscy chcą kontrolować moje życie, mój
wyglÄ…d, kogo widujÄ™, co robiÄ™, a czego nie robiÄ™? Dlaczego nie zostawiÄ…
mnie w spokoju?
- Bo jesteś piękna - odpowiada Ann, przyglądając się, jak płomień liże jej
dłoń. - Ludzie zawsze uważają, że mogą posiadać piękno na własność.
Zmiech Pippy jest gorzki, podszyty Å‚zami.
- Ha! Dlaczego dziewczyny sądzą, że uroda rozwiązuje każdy problem?
Uroda stanowi przyczynę problemów. To klątwa. Chciałabym być kimś
innym.
Oto zbytkowny komentarz - na taki mogą sobie pozwolić tylko piękne
dziewczyny. Ann reaguje na niego krótkim, pełnym niedowierzania
parsknięciem.
- Naprawdę! Chciałabym być... chciałabym być tobą, Ann. Ann jest tak
ogłuszona, że trzyma dłoń nad płomieniem o sekundę za długo i w końcu
cofa ją z głośnym jękiem.
- Czemu, na Boga, chciałabyś być mną?
- Ponieważ - Pippa wzdycha - nie musisz się martwić o te rzeczy.
Nie należysz do tego typu dziewcząt, wokół których bezustannie
jest takie zamieszanie, że nie mają czym oddychać. Nikt cię nie chce.
- Pippa! - krzyczÄ™.
- Co? Co takiego znowu powiedziałam? - dziwi się Pippa. Kompletnie
nie zdaje sobie sprawy ze swojego głupiego okrucieństwa.
Twarz Ann pochmurnieje, oczy zwężają się. ale dziewczyna jest zbyt
przybita własnym życiem, żeby się bronić, a Pippa zbył egoistyczna, by
cokolwiek zauważyć.
- Chodzi ci o to, że się nie wyróżniam - mówi głucho Ann. -No właśnie -
zgadza się Pippa. spoglądając na mnie z satysfakcją, że ktoś w tej jaskini
rozumie głębię jej nieszczęścia. Mija sekunda i coś w końcu powoli do
niej dociera. - Och! Och. Ann nie to miałam na myśli.
Ann zmienia dłonie i unosi lewą nad świeczką.
-Ann, kochana, musisz mi wybaczyć. Nie jestem taka bystra jak ty. Nawet
polowy tego, co mówię, nie można traktować poważnie. - Pip obejmuje
ramionami Ann, która nie potrafi oprzeć się temu,że ktoś, ktokolwiek,
zwraca na nią uwagę, nawet jeżeli jest to dziewczyna,
która uważa ją za zwykły dodatek do siebie, taki jak odpowiedni
naszyjnik czy wstążka do włosów. - No, już. Opowiedz nam jakąś historię.
Albo poczytajmy z pamiętnika Mary Dowd.
- Po co nam to, skoro i tak wiemy, jak wszystko się kończy? -mówi Ann,
wracając do swojej świeczki. - Giną w pożarze.
- No. ja chcę poczytać pamiętnik!
- Pippa, nie możesz choć raz dać za wygraną? - wzdycham. - Nie jesteśmy
w odpowiednim nastroju.
- Aatwo wam mówić. Wy nie musicie wychodzić za mąż wbrew swojej
woli!
Na niebie rozlega się łoskot, a my siedzimy w różnych kątach jaskini,
razem, lecz samotne.
-Opowiedzieć wam historię? Nową i straszną? Historię o duchach?
Głos. słabe echo w wielkiej jaskini, należy do Felicity. Dziewczyna
obraca się na głazie twarzą do nas i obejmuje ramionami zgięte kolana,
przyciÄ…gajÄ…c je blisko do siebie.
- Jesteście gotowe? Mogę zaczynać? Dawno, dawno temu były sobie
cztery dziewczynki. Jedna była ładna. Jedna bystra.
Jedna urocza, a ostatnia... - Zerka na mnie. - Ostatnia była tajemnicza.
Lecz wszystkie zostały okaleczone. Z każdą coś było nie tak. Zła krew.
Wielkie marzenia. Och, zapomniałam. Powinnam wspomnieć o tym
wcześniej. Wszystkie te dziewczyny za
dużo marzyły. [ Pobierz całość w formacie PDF ]