[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do tego nie doszło. Na drzwiach była tylko pieczęć łąkowa.
Minc zerwał ją i otworzył drzwi.
Dziwne przeczucie niebezpieczeństwa ogarnęło go nagle i tak silne, że znieru-
chomiał z ręką wyciągniętą do włącznika światła. I dopiero z pewnym wysiłkiem
zdołał go włączyć.
W pokoju byli goście. Sześcioro.
Troje siedziało na łóżku. Jeden w fotelu, jeden na krześle pod etażerką, ostatni
stał pod oknem.
Minc sięgnął po pistolet w kaburze pod pachą.
Druga ręka sięgnęła pod drugą pachę, po komórkę.
Goście przyglądali się gwałtownym i nawet niezbornym nieco ruchom dykta-
tora bez lęku i zdziwienia.
Nie poznajesz? zapytał jeden z nich. Jedyna znajoma twarz! Korneliusz
Udałow!
Co ty tu robisz? z surowością w głosie zapytał Minc. I dodał, obrzucając
lodowatym spojrzeniem pozostałych: A wy wszyscy, co tu robicie?
Lwie Christoforowiczu! Udałow rozłożył ramiona. Miał na sobie piża-
mę, która rozjechała się na brzuchu. Przecież znasz mnie od młodości. Po co
ci to wszystko?
Wyjdzcie, bo będę strzelać polecił Minc.
Jeszcze tydzień temu nic takiego nie przyszłoby ci do głowy zauważył
mężczyzna w średnim wieku, ze szlachetnym obliczem rzymskiego senatora.
Podnieść rękę na bliznich o nie, tak nie postępuje prawdziwy uczony!
Wtedy Minc z zimną krwią zaatakował. Nie miał innego wyjścia. Puste serce
spokojnie pompowało krew, pistolet w ręku nawet nie drgnął.
Pierwszy pocisk przeszył Udałowa, drugi trafił w pierś dostojnego senatora.
Na ich odzieży nie został nawet ślad po pocisku.
Minc wystrzelał resztę magazynka w młodą, szczupłą i wysoką jak topola
kobietę.
Aaskocze powiedziała.
Tatiano! zwróciła jej uwagę inna kobieta, starsza. Nie jesteś na im-
prezie.
233
Wystrzeliwszy wszystkie pociski Minc ze złością cisnął na stół uszkodzony
pistolet. I zaczął się wycofywać.
Poczekajcie, Minc powiedział senator. Czego wy w życiu szukacie?
To ja się was pytam czego ode mnie chcecie?
Obawiamy się o was odparł zapytany. Obawiamy się o wasz umysł
i o naszych czytelników. W ciągu swojego życia dokonaliście w nauce i Guslarze
wielu wspaniałych rzeczy. Również ludzie, czytający o waszych działaniach stali
się lepsi. Czyżbyście teraz chcieli przekreślić cały włożony w was wysiłek?
Przez kogo?
Udałow wskazał starszego, nawet starego mężczyznę z siwą brodą i rumianą
twarzą nadciśnieniowca:
Może powiesz, że nie poznajesz swojego autora i stwórcy? Przecież to Kir
Bułyczow! Pisarz!
Nie mam przyjemności powiedział Minc. Nie pożałowałbym kuli.
A ta reszta, to kto?
Tych ludzi też powinieneś znać osobiście powiedział Udałow. To jest
redakcja czasopisma poświęconego fantastyce, w pełnym składzie, z redaktorem
naczelnym.
Szlachetny mężczyzna pochylił szlachetną głowę.
To jakaś bzdura! oburzył się Minc. My, proszę o wybaczenie, znaj-
dujemy się w różnych wymiarach. Wy jesteście mieszkańcami Ziemi, a ja jestem
istotą z wyższego szeregu, literackiego. I w ogóle kto was tu wpuścił?
Ja! powiedział Kir Bułyczow. Kiedy opowieści o zmianie w waszym
charakterze dotarły do nas postanowiliśmy się z wami spotkać. Proszę się zatrzy-
mać, profesorze! Nie takiego pana wymyśliłem, czytelnicy pana takiego nie znają.
Proszę przestać przejawiać nadmierną inicjatywę, proszę nadal pomagać ludziom,
a nie szkodzić im.
Nie mogę powiedział głosem skazańca profesor Minc. Póki na Ziemi
żyje choćby jeden przestępca, łapówkarz, zabójca, gwałciciel albo demokrata, nie
ustanę w walce o szczęście mojego narodu. Do ostatniego oligarchy! Do ostatnie-
go masona! Ogniem i mieczem!
Jest pan człowiekiem wielkiego i dobrego serca powiedziała starsza
kobieta. Wiedzą o tym czytelnicy i krytycy. Czyżby pan chciał, żeby w litera-
turoznawstwie pojawiło się stwierdzenie: Pod koniec żywota profesor Minc stał
się banalnym niegodziwcem ?
Nie zmieniłem się odparł Minc. Ja się taki urodziłem, tylko nie wie-
działem o tym wcześniej.
No to się wysil wtrącił się do rozmowy Udałow. Dla ludzi. Dla czy-
telników się wysil!
234
To jest ponad moje siły! Słyszysz, jak czołgi grzeją swoje motory? Sły-
szysz, jak ryczą silniki myśliwców? Słyszysz jak unisono biją serca śmiałych bo-
jowników o moje ideały?
Ach, to on ma nawet ideały! zawołał mężczyzna z grubo ciosaną twarzą,
o imieniu Eduard. Patrzcie no, bandyta z ideałami!
A tak! Mam ideały! wykrzyknął Minc. Moje ideały to wyczyścić
świat od wad demokracji!
A potem? zapytał Eduard.
Potem wszyscy będą szczęśliwi.
Póki obecni, ku oburzeniu Minca, oddawali się wyśmiewaniu jego idei, weszła
piękna lekarka, Olga.
Lwie Christoforowiczu powiedziała armie stoją w szyku. Historia
czeka za progiem.
Widzicie! ucieszył się ze wsparcia Minc. A wy mi tu mówicie!
I nagle, kiedy wszyscy, łącznie z autorem, byli pewni, że bitwa o Minca została [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
do tego nie doszło. Na drzwiach była tylko pieczęć łąkowa.
Minc zerwał ją i otworzył drzwi.
Dziwne przeczucie niebezpieczeństwa ogarnęło go nagle i tak silne, że znieru-
chomiał z ręką wyciągniętą do włącznika światła. I dopiero z pewnym wysiłkiem
zdołał go włączyć.
W pokoju byli goście. Sześcioro.
Troje siedziało na łóżku. Jeden w fotelu, jeden na krześle pod etażerką, ostatni
stał pod oknem.
Minc sięgnął po pistolet w kaburze pod pachą.
Druga ręka sięgnęła pod drugą pachę, po komórkę.
Goście przyglądali się gwałtownym i nawet niezbornym nieco ruchom dykta-
tora bez lęku i zdziwienia.
Nie poznajesz? zapytał jeden z nich. Jedyna znajoma twarz! Korneliusz
Udałow!
Co ty tu robisz? z surowością w głosie zapytał Minc. I dodał, obrzucając
lodowatym spojrzeniem pozostałych: A wy wszyscy, co tu robicie?
Lwie Christoforowiczu! Udałow rozłożył ramiona. Miał na sobie piża-
mę, która rozjechała się na brzuchu. Przecież znasz mnie od młodości. Po co
ci to wszystko?
Wyjdzcie, bo będę strzelać polecił Minc.
Jeszcze tydzień temu nic takiego nie przyszłoby ci do głowy zauważył
mężczyzna w średnim wieku, ze szlachetnym obliczem rzymskiego senatora.
Podnieść rękę na bliznich o nie, tak nie postępuje prawdziwy uczony!
Wtedy Minc z zimną krwią zaatakował. Nie miał innego wyjścia. Puste serce
spokojnie pompowało krew, pistolet w ręku nawet nie drgnął.
Pierwszy pocisk przeszył Udałowa, drugi trafił w pierś dostojnego senatora.
Na ich odzieży nie został nawet ślad po pocisku.
Minc wystrzelał resztę magazynka w młodą, szczupłą i wysoką jak topola
kobietę.
Aaskocze powiedziała.
Tatiano! zwróciła jej uwagę inna kobieta, starsza. Nie jesteś na im-
prezie.
233
Wystrzeliwszy wszystkie pociski Minc ze złością cisnął na stół uszkodzony
pistolet. I zaczął się wycofywać.
Poczekajcie, Minc powiedział senator. Czego wy w życiu szukacie?
To ja się was pytam czego ode mnie chcecie?
Obawiamy się o was odparł zapytany. Obawiamy się o wasz umysł
i o naszych czytelników. W ciągu swojego życia dokonaliście w nauce i Guslarze
wielu wspaniałych rzeczy. Również ludzie, czytający o waszych działaniach stali
się lepsi. Czyżbyście teraz chcieli przekreślić cały włożony w was wysiłek?
Przez kogo?
Udałow wskazał starszego, nawet starego mężczyznę z siwą brodą i rumianą
twarzą nadciśnieniowca:
Może powiesz, że nie poznajesz swojego autora i stwórcy? Przecież to Kir
Bułyczow! Pisarz!
Nie mam przyjemności powiedział Minc. Nie pożałowałbym kuli.
A ta reszta, to kto?
Tych ludzi też powinieneś znać osobiście powiedział Udałow. To jest
redakcja czasopisma poświęconego fantastyce, w pełnym składzie, z redaktorem
naczelnym.
Szlachetny mężczyzna pochylił szlachetną głowę.
To jakaś bzdura! oburzył się Minc. My, proszę o wybaczenie, znaj-
dujemy się w różnych wymiarach. Wy jesteście mieszkańcami Ziemi, a ja jestem
istotą z wyższego szeregu, literackiego. I w ogóle kto was tu wpuścił?
Ja! powiedział Kir Bułyczow. Kiedy opowieści o zmianie w waszym
charakterze dotarły do nas postanowiliśmy się z wami spotkać. Proszę się zatrzy-
mać, profesorze! Nie takiego pana wymyśliłem, czytelnicy pana takiego nie znają.
Proszę przestać przejawiać nadmierną inicjatywę, proszę nadal pomagać ludziom,
a nie szkodzić im.
Nie mogę powiedział głosem skazańca profesor Minc. Póki na Ziemi
żyje choćby jeden przestępca, łapówkarz, zabójca, gwałciciel albo demokrata, nie
ustanę w walce o szczęście mojego narodu. Do ostatniego oligarchy! Do ostatnie-
go masona! Ogniem i mieczem!
Jest pan człowiekiem wielkiego i dobrego serca powiedziała starsza
kobieta. Wiedzą o tym czytelnicy i krytycy. Czyżby pan chciał, żeby w litera-
turoznawstwie pojawiło się stwierdzenie: Pod koniec żywota profesor Minc stał
się banalnym niegodziwcem ?
Nie zmieniłem się odparł Minc. Ja się taki urodziłem, tylko nie wie-
działem o tym wcześniej.
No to się wysil wtrącił się do rozmowy Udałow. Dla ludzi. Dla czy-
telników się wysil!
234
To jest ponad moje siły! Słyszysz, jak czołgi grzeją swoje motory? Sły-
szysz, jak ryczą silniki myśliwców? Słyszysz jak unisono biją serca śmiałych bo-
jowników o moje ideały?
Ach, to on ma nawet ideały! zawołał mężczyzna z grubo ciosaną twarzą,
o imieniu Eduard. Patrzcie no, bandyta z ideałami!
A tak! Mam ideały! wykrzyknął Minc. Moje ideały to wyczyścić
świat od wad demokracji!
A potem? zapytał Eduard.
Potem wszyscy będą szczęśliwi.
Póki obecni, ku oburzeniu Minca, oddawali się wyśmiewaniu jego idei, weszła
piękna lekarka, Olga.
Lwie Christoforowiczu powiedziała armie stoją w szyku. Historia
czeka za progiem.
Widzicie! ucieszył się ze wsparcia Minc. A wy mi tu mówicie!
I nagle, kiedy wszyscy, łącznie z autorem, byli pewni, że bitwa o Minca została [ Pobierz całość w formacie PDF ]