[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyjeżdżać.
- Gdzie chodziliście do college'u?
- Studiowaliśmy na Harvardzie. Po pierwszym roku wynajęliśmy
dom poza kampusem.
- Ty i Hunter?
122
RS
- Nie. W siedmiu. Nazwaliśmy się Siedmioma Samurajami. -
Rzucił jej rozbawione spojrzenie. - Niezbyt mądrze, ale... - Wzruszył
ramionami. - Wtedy byliśmy sobie tak bliscy jak bracia.
- Widziałam waszą fotografię. Wisi na górze w holu
- powiedziała Keira. - Miałeś wtedy dłuższe włosy.
Zaśmiał się. Wyglądał na trochę zaskoczonego.
- Nie przypominam sobie.
- Nosiłeś koński ogon. Jego uśmiech powoli znikał.
- Byliśmy wtedy zupełnie inni. Każdy z nas. - Jego głos był
łagodny i daleki. - Byliśmy tak pewni, że nasze życie będzie udane.
Którejś nocy obiecaliśmy sobie wybudować dom letniskowy i nigdy
nie przeszło nam przez myśl, że nie wszyscy go zobaczymy. -
Przerwał.
- Hunter zachorował na ostatnim roku. Rak skóry. Kiedy to
zostało stwierdzone, było już za pózno. Umierał długo.
- Och, Nathan.
Oparł głowę o sofę i popatrzył w sufit.
- Patrzyłem, jak powoli odchodzi, i pewnej nocy nie
wytrzymałem. Poszedłem do baru, blisko kampusu, upiłem się w trupa
i szukałem pretekstu do awantury. Wybrałem złego faceta, który tak
mi skopał tyłek, że wylądowałem w szpitalu.
Serce Keiry przepełniało się bólem, ale wiedziała, że musi mu
pozwolić skończyć. Była przekonana, że nigdy wcześniej o tym nie
rozmawiał.
Spojrzał na nią.
123
RS
- Kiedy się ocknąłem trzy dni pózniej, dowiedziałem się, że
Hunter umarł i już został spalony.
- Przykro mi.
Drzwi zatrzasnęły się za wspomnieniami i jego głos stracił
miękkie tony.
- To było dawno temu.
- To było wczoraj.
Odwrócił się do niej i jak dzidą przeszył ją spojrzeniem.
- Co to miało znaczyć?
- Nathan, czytam wszystko z twojej twarzy - powiedziała
delikatnie. - Ten ból ciągle jest w tobie.
- Mylisz się - stwierdził i wstał z sofy. Włożył ręce do kieszeni i
zaczął krążyć po pokoju jak tygrys w klatce.
- To było dziesięć lat temu, Keiro. To już jest poza mną.
- Chciałabym, żeby to była prawda. Ale nie jest. - Pokiwała
głową. Wstała i podeszła do niego. Wzięła jego twarz w swoje dłonie.
- Czy chcesz się do tego przyznać, czy nie, ale ciągle się karzesz za
ten jeden błąd, który popełniłeś, kiedy nie mogłeś pokonać bólu. Czy
nie sądzisz, że Hunter nie chciałby, żebyś był taki samotny? Wciąż
cierpiący z powodu czegoś, czego nigdy nie zamierzałeś zrobić?
- Och, do diabła - prychnął, odpychając jej ręce. -Nie jestem
zranionym zwierzęciem, Keiro. Lub dzieckiem. Nie chcę i nie
potrzebuję twojej sympatii.
- Ale ją masz - rzekła.
Pokiwał głową, dusząc się ze śmiechu.
124
RS
- Boże, nie wiem, jak to zrobiłaś, że powiedziałem ci o tym, ale
nie myśl, że oczekiwałem wyleczenia. Nie noszę w sobie ciężaru winy
i nie ukrywam się przed ludzmi, tak więc nie muszę się martwić, że
zawiodę kogoś, gdy będzie mnie potrzebował.
- Nie powiedziałam, że to jest powodem twojej samotności -
zauważyła spokojnie - ale interesujące jest, że to właśnie przyszło ci
na myśl.
- Wspaniale. Burmistrz, który jest jednocześnie psychiatrą. Mam
szczęście, że tu jesteś.
- Nathan...
- Zapomnij o tym, Keiro. Nie jestem zainteresowany
psychoanalizą.
- Ja nie...
- Tak, robiłaś to. Ale nie zawracaj sobie głowy. Wcale się nie
karzę. - Jego głos był tak ponury jak spojrzenie jego oczu. - Po prostu
żyję.
- Naprawdę?
Roześmiał się gorzko i pokiwał głową.
- Widzisz rzeczy, których nie ma. Nie łudz się. Nie jestem takim
człowiekiem, za jakiego mnie uważasz. Nie szukam ratunku. I nie
szukam korzeni. %7łyję życiem, jakiego pragnę. Jestem szczęśliwy,
jeżdżąc z Monte Carlo do Wenecji, a pózniej do Londynu. Mam
przyjaciół. Chodzę na przyjęcia. I to jest mój styl. Nie każdy chce być
zagrzebany w małym miasteczku na szczycie góry.
Serce się jej ścisnęło, gdy na niego patrzyła. Odszedł od niej
bardzo daleko.
125
RS
- Nathan...
Cofnął się o krok.
- Zostaw to w spokoju, okej? Dzisiaj wracasz do swojego życia.
A ja wrócę do swojego. I chyba będzie najlepiej, jeśli do mojego
wyjazdu nie będziemy się spotykać.
I stało się. Przyszedł ból, którego oczekiwała, odkąd zdała sobie
sprawę, że go kocha. Boże. Nie spodziewała się, że będzie tak ostry.
Tak niszczący. Kiedy Max ją zdradził, czuła się zraniona. Ale teraz,
wiedząc, że traci Nathana, zrozumiała dokładnie, co znaczy złamane
serce.
Wyobraznia podsuwała jej obrazy życia w przyszłości. Długie,
samotne lata, kiedy będzie się zastanawiała, czy on o niej myśli. Czy
za nią tęskni. Czy kiedykolwiek chciał zostać w Hunter's Landing.
W następnym momencie Keira spytała samą siebie, czy nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
przyjeżdżać.
- Gdzie chodziliście do college'u?
- Studiowaliśmy na Harvardzie. Po pierwszym roku wynajęliśmy
dom poza kampusem.
- Ty i Hunter?
122
RS
- Nie. W siedmiu. Nazwaliśmy się Siedmioma Samurajami. -
Rzucił jej rozbawione spojrzenie. - Niezbyt mądrze, ale... - Wzruszył
ramionami. - Wtedy byliśmy sobie tak bliscy jak bracia.
- Widziałam waszą fotografię. Wisi na górze w holu
- powiedziała Keira. - Miałeś wtedy dłuższe włosy.
Zaśmiał się. Wyglądał na trochę zaskoczonego.
- Nie przypominam sobie.
- Nosiłeś koński ogon. Jego uśmiech powoli znikał.
- Byliśmy wtedy zupełnie inni. Każdy z nas. - Jego głos był
łagodny i daleki. - Byliśmy tak pewni, że nasze życie będzie udane.
Którejś nocy obiecaliśmy sobie wybudować dom letniskowy i nigdy
nie przeszło nam przez myśl, że nie wszyscy go zobaczymy. -
Przerwał.
- Hunter zachorował na ostatnim roku. Rak skóry. Kiedy to
zostało stwierdzone, było już za pózno. Umierał długo.
- Och, Nathan.
Oparł głowę o sofę i popatrzył w sufit.
- Patrzyłem, jak powoli odchodzi, i pewnej nocy nie
wytrzymałem. Poszedłem do baru, blisko kampusu, upiłem się w trupa
i szukałem pretekstu do awantury. Wybrałem złego faceta, który tak
mi skopał tyłek, że wylądowałem w szpitalu.
Serce Keiry przepełniało się bólem, ale wiedziała, że musi mu
pozwolić skończyć. Była przekonana, że nigdy wcześniej o tym nie
rozmawiał.
Spojrzał na nią.
123
RS
- Kiedy się ocknąłem trzy dni pózniej, dowiedziałem się, że
Hunter umarł i już został spalony.
- Przykro mi.
Drzwi zatrzasnęły się za wspomnieniami i jego głos stracił
miękkie tony.
- To było dawno temu.
- To było wczoraj.
Odwrócił się do niej i jak dzidą przeszył ją spojrzeniem.
- Co to miało znaczyć?
- Nathan, czytam wszystko z twojej twarzy - powiedziała
delikatnie. - Ten ból ciągle jest w tobie.
- Mylisz się - stwierdził i wstał z sofy. Włożył ręce do kieszeni i
zaczął krążyć po pokoju jak tygrys w klatce.
- To było dziesięć lat temu, Keiro. To już jest poza mną.
- Chciałabym, żeby to była prawda. Ale nie jest. - Pokiwała
głową. Wstała i podeszła do niego. Wzięła jego twarz w swoje dłonie.
- Czy chcesz się do tego przyznać, czy nie, ale ciągle się karzesz za
ten jeden błąd, który popełniłeś, kiedy nie mogłeś pokonać bólu. Czy
nie sądzisz, że Hunter nie chciałby, żebyś był taki samotny? Wciąż
cierpiący z powodu czegoś, czego nigdy nie zamierzałeś zrobić?
- Och, do diabła - prychnął, odpychając jej ręce. -Nie jestem
zranionym zwierzęciem, Keiro. Lub dzieckiem. Nie chcę i nie
potrzebuję twojej sympatii.
- Ale ją masz - rzekła.
Pokiwał głową, dusząc się ze śmiechu.
124
RS
- Boże, nie wiem, jak to zrobiłaś, że powiedziałem ci o tym, ale
nie myśl, że oczekiwałem wyleczenia. Nie noszę w sobie ciężaru winy
i nie ukrywam się przed ludzmi, tak więc nie muszę się martwić, że
zawiodę kogoś, gdy będzie mnie potrzebował.
- Nie powiedziałam, że to jest powodem twojej samotności -
zauważyła spokojnie - ale interesujące jest, że to właśnie przyszło ci
na myśl.
- Wspaniale. Burmistrz, który jest jednocześnie psychiatrą. Mam
szczęście, że tu jesteś.
- Nathan...
- Zapomnij o tym, Keiro. Nie jestem zainteresowany
psychoanalizą.
- Ja nie...
- Tak, robiłaś to. Ale nie zawracaj sobie głowy. Wcale się nie
karzę. - Jego głos był tak ponury jak spojrzenie jego oczu. - Po prostu
żyję.
- Naprawdę?
Roześmiał się gorzko i pokiwał głową.
- Widzisz rzeczy, których nie ma. Nie łudz się. Nie jestem takim
człowiekiem, za jakiego mnie uważasz. Nie szukam ratunku. I nie
szukam korzeni. %7łyję życiem, jakiego pragnę. Jestem szczęśliwy,
jeżdżąc z Monte Carlo do Wenecji, a pózniej do Londynu. Mam
przyjaciół. Chodzę na przyjęcia. I to jest mój styl. Nie każdy chce być
zagrzebany w małym miasteczku na szczycie góry.
Serce się jej ścisnęło, gdy na niego patrzyła. Odszedł od niej
bardzo daleko.
125
RS
- Nathan...
Cofnął się o krok.
- Zostaw to w spokoju, okej? Dzisiaj wracasz do swojego życia.
A ja wrócę do swojego. I chyba będzie najlepiej, jeśli do mojego
wyjazdu nie będziemy się spotykać.
I stało się. Przyszedł ból, którego oczekiwała, odkąd zdała sobie
sprawę, że go kocha. Boże. Nie spodziewała się, że będzie tak ostry.
Tak niszczący. Kiedy Max ją zdradził, czuła się zraniona. Ale teraz,
wiedząc, że traci Nathana, zrozumiała dokładnie, co znaczy złamane
serce.
Wyobraznia podsuwała jej obrazy życia w przyszłości. Długie,
samotne lata, kiedy będzie się zastanawiała, czy on o niej myśli. Czy
za nią tęskni. Czy kiedykolwiek chciał zostać w Hunter's Landing.
W następnym momencie Keira spytała samą siebie, czy nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]