[ Pobierz całość w formacie PDF ]

została fatalnie pokrzywdzona. Całkowicie zgadzał się z opinią, iż pani
Gordonowa Cload nie jest  damą z towarzystwa , a jej brat to jeden z tych
krewkich komandosów, co to mogli być potrzebni podczas wojny, lecz w okresie
pokoju lepiej mieć się przed nimi na baczności.
 Nie muszę panu tłumaczyć, panie komisarzu, że jeżeli mąż pani Gordonowej
żyje, sytuacja naszej rodziny ulegnie zasadniczej zmianie. Rewelacje panny
Lippincott były dla mnie pierwszym sygnałem, że może istnieć taka ewentualność.
Dawniej w głowie mi taka myśl nie powstała. Byłem zupełnie pewien, że stryj
Gordon ożenił się z wdową. Rozumie pan, komisarzu? Jakbym dostał pałką po
głowie. Musiałem uporządkować myśli, przywyknąć jakoś do nich.
Spence znowu kiwnął głową Wydało mu się, że widzi młodego farmera pogrążonego
w zawiłych medytacjach.
 Z początku byłem zdania, że postąpię najwłaściwiej wtajemniczając we
wszystko mojego stryja, adwokata.
 Pana Jeremiasza Cloada?
 Tak. Poszedłem prosto do niego. To było wczoraj, krótko po ósmej wieczorem.
Stryjostwo jedli jeszcze kolację, więc czekałem w gabinecie starego i jeszcze
raz porządkowałem myśli w głowie.
 No i co?
 Wreszcie doszedłem do wniosku, że sam muszę dowiedzieć się więcej, nim
wciągnę w to stryja. Prawnicy, panie komisarzu, są wszyscy tacy sami. Powolni,
rozważni; muszą być absolutnie pewni faktów, żeby się zabrać do roboty.
Informację uzyskałem cokolwiek podejrzaną drogą, sadziłem więc, że stryj może
wątpić o ich prawdzie i pocznie kręcić głową. Postanowiłem wybrać się więc  Pod
Jelenia , by osobiście pogadać z tym ptaszkiem.
 I tak pan zrobił?
 Właśnie. Wróciłem do hotelu i&
 Która była godzina? Rowley zastanowił się poważnie:
 Zaraz& zaraz& u stryja Jeremiasza wylądowałem mniej więcej dwadzieścia po
ósmej& Byłem tam& może pięć minut& Nie mogę określić dokładnie, panie Spence&
Było wtedy chyba pół do dziewiątej& może za dwadzieścia dziewiąta.
 Słucham dalej, panie Cload.
 Wiedziałem, jak znalezć gościa, bo Beatrice wymieniła numer jego pokoju.
Poszedłem tam prosto i zastukałem do drzwi. On powiedział  Proszę , więc
wszedłem.
Rowley zamyślił się i podjął niebawem:
 Podejrzewam, panie komisarzu, że nietęgo się spisałem. Na początku zdawało
mi się, że jestem górą. Ale to dobry cwaniak. Nie potrafiłem wydusić z niego nic
konkretnego. Myślałem, że się przestraszy, jak mu zarzucę szantaż, a on, bodaj
go licho!& uśmiechnął się i spytał, czy ja też jestem kupcem?  Ze mną pan nie
wygra . Ja na to:  Nie mam nic do ukrywania . A on, że zle go zrozumiałem.
 Chodzi o to  mówi  że ja mam coś na sprzedaż, a pan chciałby może to kupić .
 Co pan ma na sprzedaż?  pytam, a on:  Na ile mógłbym liczyć od pana czy też
całej pańskiej rodziny za niezbity dowód, że Robert Underhay, rzekomo zmarły w
Afryce, żyje i dobrze mu się wiedzie? Zapytałem, po kiego diabła mielibyśmy za
to płacić, a on roześmiał się i mówi:  Bo lada chwila spodziewam się kogoś, kto
gotów jest wybulić grubą forsę za niezbity dowód, że Robert Underhay nie żyje .
Wtedy& obawiam się, Spence, że zrobiłem głupstwo, bo zirytowałem się i
powiedziałem, że Cloadowie nie robią świńskich interesów.  Jeżeli Underhay nie
umarł, łatwo to będzie stwierdzić uczciwą drogą  dodałem. Na tym zakończyłem
rozmowę, a kiedy szedłem do drzwi, on roześmiał się i powiedział tak jakoś
dziwnie:  Wątpię, czy stwierdzi to pan bez mojego udziału . Zastanawiające,
prawda, komisarzu?
 Co dalej?
 Nic. Do domu wróciłem niezadowolony z siebie. Czułem, że zababrałem sprawę.
Lepiej było dać wolną rękę staremu Jeremiaszowi. Widzi pan, prawnicy potrafią
gadać z różnymi typkami spod ciemnej gwiazdy.
 O której wyszedł pan z hotelu?
48
 Nie mam pojęcia& Chociaż& Musiała dochodzić dziewiąta, bo jak szedłem
ulicą, usłyszałem sygnał dziennika wieczornego z jakiegoś otwartego okna.
 Czy Arden mówił, jakiego klienta oczekuje?
 Nie. Ale nie miałem wątpliwości, że chodzi o Dawida Huntera. Nie mógł to
być nikt inny.
 Czy Arden nie był zaniepokojony, zdenerwowany?
 Skąd znowu. Wyglądał na człowieka bardzo zadowolonego z siebie i całego
świata.
Spence wskazał ruchem ręki ciężkie stalowe szczypce.
 Widział pan to obok kominka, panie Cload?
 Czy ja wiem? Nie sądzę. Ogień się nie palił  zmarszczył brwi przypominając
sobie scenę z poprzedniego wieczoru.  Jakieś przybory były obok kominka, ale
nie zwracałem na nie uwagi. Tymi szczypcami&
 Rozbito głowę nieboszczykowi  dokończył komisarz. Tak, panie Cload.
Rowley zmarszczył czoło.
 To dziwne  powiedział.  Hunter jest drobny, szczupły, a tamten kawał
chłopa.
 Orzeczenie lekarskie stwierdza, że cios był zadany od tyłu i z góry 
oznajmił bezbarwnym głosem policjant
 Ciekawe&  podjął z namysłem Rowley.  Facet był bardzo pewny siebie, ale&
Widzi pan, ja na jego miejscu nie odwracałbym się tyłem do gościa, z którego
wyciskam forsę, a który podczas wojny odstawiał nieraz mokrą robotę. Wygląda na
to, że pan Arden zaniedbał elementarnej ostrożności.
 Gdyby był ostrożny, zapewne żyłby teraz  rzucił sucho Spence.
 A szkoda, że nie żyje  podchwycił młody farmer.  Teraz dopiero widzę, jak
pokpiłem sprawę. Gdybym był mniej ważny, mógłbym dowiedzieć się czegoś bardzo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl