[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mogłem cię znalezć, zaczęła mi pomagać rodzina.
- Twoja rodzina? - Kiley nie wierzyła własnym uszom.
- Tak. Każdy z nich.
- Ale dlaczego? Nie wiedzieli, co było w teczce?
- Wiedzieli.
- Nie potrafię tego zrozumieć.
Kiley nie zdążyła już o nic więcej zapytać, bo pojawiła się Lacey z
kostkami lodu w woreczku.
- Proszę, kochanie. To ci pomoże - powiedziała tonem troskliwej matki.
- Teraz proszę mi wytłumaczyć sprawę naszyjnika - zwrócił się Nicolo do
Lacey. - I przekręt Kiley z kopalnią diamentów.
- A co dostanę w zamian? - Lacey zmrużyła oczy.
- Lacey! - zawołała Kiley.
- Dwa małe diamenty - zaproponował Nicolo.
- Nie ma mowy. Chcę ten duży.
- On należy do Kiley. Jeśli chce pani dostać te małe, to musi mi pani
wszystko wyjaśnić, bo Kiley nie może tego zrobić.
- Ona rzeczywiście straciła pamięć, prawda? Inaczej nie rozdawałaby
diamentów - stwierdziła Lacey. - Jestem pewna, moja droga - zwróciła się do
Kiley - że pokazałaś Nicolowi całą dokumentację Camerona O'Della. Metrykę
urodzenia, świadectwo zgonu i testament.
Nicolo wiedział, że Kiley nie ma pojęcia, o czym mówi matka. Był
zadowolony, że Lacey poruszyła tę kwestię.
- Tak - przyznał. - Widziałem te papiery. Co się stało z udziałem
Camerona w kopalni?
S
R
- Sprzedał go swojemu bratu, zanim pana dziadek kupił kopalnię. Oddał
go w zamian za...
- Naszyjnik.
- Dokładnie tak.
- A pani i Kiley wielokrotnie sprzedawałyście ten naszyjnik, uciekając z
zadatkiem lub też wstawiając fałszywe kamienie.
- To nie tak było. - Lacey zawahała się przez chwilę. - Teraz, kiedy już
nie ma naszyjnika, mogę panu powiedzieć prawdę. Ja jestem odpowiedzialna
za wszystkie oszustwa opisane w pana teczce.
- Nie. To niemożliwe. - Kiley potrząsnęła głową. - Ci ludzie mnie
rozpoznali.
- To dlatego, że używałam twojego imienia - roześmiała się Lacey.
- Zrobiłaś to własnej córce? - Kiley była wstrząśnięta.
- Dziewczyna musi umieć o siebie zadbać. - Lacey machnęła ręką. - A
teraz - zwróciła się do Nicola - czekam na swoje diamenty, przystojniaku.
Nicolo zręcznie wyjął największy kamień z oprawy i włożył go do
kieszeni. Potem z namaszczeniem podał Lacey dwa pozostałe kamyki.
- Będę pilnował, by pani już nigdy nie wykorzystywała Kiley - ostrzegł.
- Oczywiście. Już najwyższy czas, by się pożegnać - stwierdziła,
uśmiechając się do obojga. - Nie musicie się martwić. Nie będę się wam
naprzykrzać.
- Odprowadzę panią - powiedział Nicolo.
Kiedy zeszli do holu, wyciągnął z kieszeni wizytówkę i podał ją Lacey.
- Mam nadzieję, że nie będzie potrzebna, ale na wszelki wypadek...
- Nie rozumiem. - Lacey była zdumiona. - Dlaczego pan mi to daje?
- Po pierwsze, jest pani matką Kiley - powiedział, choć zdawał sobie
sprawę, że więzy rodzinne nie mają dla niej znaczenia. - Po drugie, przed
S
R
chwilą skłamała pani w dobrej sprawie. Ale proszę tego więcej przy mnie nie
robić. Jestem dobrym wykrywaczem kłamstw.
Zanim się zorientował, jego przyszła teściowa była już na ulicy, więc
zaraz wrócił do Kiley.
Stała przy oknie. Nicolo wziął ją za rękę.
- Tak mi przykro, kochanie. Przepraszam, że zwątpiłem w ciebie, że
pozwoliłem ci odejść.
- O co ci chodzi, Nicolo? - W jej oczach widniał ból. - Dziękuję, że
przyszedłeś mi z pomocą, ale nic więcej nie mamy sobie do powiedzenia.
- Jest jeszcze coś. - Ujął jej twarz w obie dłonie. - Ja cię kocham, Kiley
O'Dell. Chcę spędzić z tobą życie. Mam nadzieję, że ty też tego chcesz.
- Ja też cię kocham, Nicolo. Zawsze cię kochałam.
- Wyjdz za mnie. Nie będziemy już mieli przed sobą żadnych tajemnic.
- A jednak ty - Kiley ze smutkiem potrząsnęła głową - jeszcze coś przede
mną ukrywasz. Ja wiem, że Lacey skłamała.
- Skąd o tym wiesz?
- Dokładnie przeczytałam swoją teczkę. Ci mężczyzni opisywali mnie, a
nie moją matkę. Poznali mnie, kiedy się z nimi spotykałam, by naprawić
krzywdy. Oni... oni pogardzali mną, a nie moją matką.
- Ona też nie jest bez winy.
- To prawda. Ale ja nie mogę za ciebie wyjść. To nie byłoby w porządku.
- Usta jej drżały, a jemu ściskało się serce.
- Kiley, przeszłość nie ma znaczenia.
- Nie masz racji. Ma znaczenie. W przeciwnym razie nie oddawałabym
ludziom diamentów. I ma znaczenie tym większe, że nic innego mi nie
pozostało poza szacunkiem do samej siebie.
- Nie jesteś tą samą osobą, jaką byłaś kiedyś.
S
R
- Jestem tą osobą i zawsze będę miała tego świadomość. Tak samo ty,
twoja rodzina, twoi przyjaciele, partnerzy biznesowi i klienci. A oni mogą być
mniej tolerancyjni od ciebie. Och, Nicolo, tak bardzo cię kocham. Ale nie
mogę za ciebie wyjść.
- Dlaczego?
- Bo pewnego dnia wszystko sobie przypomnę i znowu się stanę tamtą
kobietą. Nie mogę ci tego zrobić.
- Ty naprawdę w to wierzysz? Chcesz się stać taką kobietą, jaką byłaś
dawniej?
- Nie. Nie!
- No to się nią nie staniesz. Jeśli wróci ci pamięć, będziesz miała wybór
pomiędzy kochającą cię rodziną a dawnym stylem życia. Założę się, że nowe
życie będzie cię bardziej pociągało niż stare.
- To nie takie łatwe - protestowała Kiley.
- To jest łatwe. - Wziął ją w ramiona.
Czuł, że musi znalezć właściwe słowa, by do niej dotrzeć.
- Jeśli kiedyś wszystko sobie przypomnisz i będziesz musiała stoczyć z
tym walkę, to ja i moja rodzina będziemy przy tobie. Jedno jest tylko ważne.
Czy ty mnie kochasz, Kiley?
- Wiesz, że tak. Ja tylko nie chcę być nią.
Nicolo wiedział, że nie mówiła tylko o swoim poprzednim życiu, ale
również o swojej matce.
- Nie jesteś. Jesteś wspaniałą, inteligentną, dowcipną i uczciwą kobietą. I
w takiej się zakochałem. W prawdziwej Kiley. Po wypadku rozpoczęłaś nowe
życie. Może za sprawą Płomienia, a może Boskiej interwencji. Nowe życie ze
mną.
S
R
Mocno przytulił ją do siebie. Czuł, że kiedy nie ma już między nimi
żadnych barier, Płomień nagrodzi ich doskonałym, nierozerwalnym
związkiem.
- Zabierz mnie do domu, Nicolo. - Kiley uśmiechnęła się promiennie.
Pozostawili za sobą wszelkie zło i ból i ręka w rękę podążyli ku jasnej
przyszłości.
S
R
EPILOG
Kiley odzyskała pamięć, ale dopiero po dwudziestu latach.
Stało się to pewnego letniego dnia, kiedy wraz z mężem, czterema
synami i kilkoma kuzynami zagrali mecz baseballowy. Kiley strzegła trzeciej
bazy. Usiłując złapać odrzuconą do niej piłkę, w ferworze gry wybiegła na
ulicę.
Kierowca nadjeżdżającego samochodu nacisnął hamulec i zatrąbił.
Wiedziała już, że nie uniknie uderzenia, podobnie jak wtedy, gdy wybiegła z
Le Premier i wpadła pod taksówkę. Ten samochód też był żółty, jak tamten
sprzed lat. Teraz poniesie konsekwencje swojego impulsywnego działania, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl