[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jej biodrze. Przywarł nosem do szyby i razem z nią
wpatrywał się w ciemność.
Dom. Miłe, rozgrzewające od środka ciepło rekom-
pensowało Maggie ponurą, nieprzyjazną pogodę. Lubiła
brzmienie ,,Del,, w połączeniu z ,,domem,,.
Kiedy wreszcie dopuściła do sobie myśl, że jest
zakochana, wszystko wydało się znacznie prostsze. Tak
jakby jej zdjęto kamień z serca i jeszcze raz pozwolono
pomarzyć.
Dom. Rodzina. Na zawsze. Tego szukała, gdy po-
zwoliła sobie uwierzyć w kłamstwa Alana. Tym razem
będzie inaczej. Wybrała właściwego mężczyznę, męż-
czyznę, któremu można ufać. To co czuła do Alana, było
nieporównywalne z tym, co czuła do Dela.
 Ciociu Maggie?
150 Ingrid Weaver
Wyciągnęła rękę i zmierzwiła rude włosy Robbiego.
 Pracuje do pózna  odpowiedziała na jego pierwsze
pytanie o Dela.  Kiedy wróci, będziesz już spać.
 A przyniesie lody?
 Nie wiem. Jeżeli przeniesie, odłożę dla ciebie,
okej?
 Fajnie.  Rozległo się pukanie do drzwi. Robbie
odepchnął się od okna i pognał, żeby otworzyć.  To
babcia.
 Zaczekaj, Robbie  zawołała Maggie.  Najpierw
trzeba sprawdzić.
Naburmuszył się, ale podskoczył do góry i zerknął
przez dziurkę.
 A nie mówiłem?  powiedział i otworzył szeroko
drzwi.
Armilda uścisnęła Robbiego, zostawiła mokrą parasol-
kę w holu i weszła do środka,
 Co za straszny wieczór. Przepraszam za spóznienie,
Maggie, ale jak to zwykle bywa ostatnia partia brydża
ciągnęła się w nieskończoność.
 Nie ma sprawy, Armildo.
 Dziękuję. A gdzie nasz aniołeczek?  Rozejrzała
się, po czym podeszła do dziecięcego fotelika, który
Maggie ustawiła przy sofie. Zsunęła z nosa okulary
i uśmiechnęła się.  Hallo, Delilo.
Mała zagruchała rozkosznie na widok znajomej twa-
rzy i wyciągnęła rączkę, chcąc złapać okulary Armildy.
Maggie podeszła, żeby podnieść Delilę z fotelika.
 Jesteś pewna, że to cię nie zmęczy, Armildo?
 Wszystko będzie dobrze, Maggie. Poza tym Robbie
obiecał mi pomóc.
Tajny agent Kopciuszka 151
 Taak  wyrwał się Robbie, dumnie wypinając pierś.
 Będę baby  sitterem.
 Ale gdybyś miała jakiś problem, pamiętaj, że jes-
tem obok.
 Nie, Maggie, naprawdę zrób sobie przerwę  odpar-
ła Armilda, wyciągając ręce po Delilę.  Ostatnimi
tygodniami ciągle opiekujesz się Robbiem, dziwię się, że
wcześniej nie poprosiłaś mnie o tak drobną przysługę.
 Tylko na parę godzin  powiedziała Maggie, gła-
dząc rączkę Delili.
 Nie krępuj się, naprawdę.
 Jest nakarmiona, więc co najmniej do północy nie
powinna być głodna. Na wszelki wypadek przygotowa-
łam butelkę z mieszanką, nie wiem tylko, czy zechce to
jeść. W razie czego zadzwoń.
 Myślę, że sobie świetnie poradzimy  uśmiechnęła
się Armilda. Gdy Robbie odszedł na chwilę, żeby
pozbierać swoje zabawki, przysunęła się do Maggie
i zniżyła głos:  Jeśli tylko nie wypadnie nic nieoczekiwa-
nego, nie będę ci przeszkadzać. Uważam, że już najwyż-
szy czas, żebyście pobyli z Delem sami i zajęli się sobą.
Maggie poczuła, że się czerwieni. Czy jej prośba
o popilnowanie Delili jest rzeczywiście aż tak przejrzys-
ta?
 Dziękuję, Armildo.
 Del jest dobrym człowiekiem. Z tego, co zaobser-
wowałam przez tych sześć tygodni, powiedziałabym
nawet, że jest właśnie tym mężczyzną, którego powinnaś
zatrzymać.
 Taki mam zamiar  odpowiedziała Maggie, nie
przestając się czerwienić.
152 Ingrid Weaver
 Mam nadzieję.  Armilda mrugnęła okiem.  Gdy-
bym miała trzydzieści lat mniej, sama bym go chętnie
poderwała.
Maggie przechyliła głowę i wzięła się pod boki.
 Uważaj, najpierw musiałabyś mnie poprosić o po-
zwolenie.
 To rozumiem!  Armilda złapała torbę z pielusz-
kami i wyprowadziła Robbiego za drzwi.  Powodzenia!
Gdy tylko wyszli, Maggie spojrzała na zegar. Wagonik
górskiej kolejki przeskoczył następny tryb koła zębatego
w kierunku szczytu. Poczuła miłe łaskotanie w brzuchu.
Jest tyle do zrobienia, jeżeli wszystko ma być gotowe
tak, jak zaplanowała.
Sterta złożonych ubranek na stole i torby pieluszek po
kątach nie nastrajają zbyt romantycznie. Podobnie jak
plamy pokarmu na ramieniu podkoszulka. Zwiece i przy-
ciszona muzyka pomogą stworzyć nastrój, a jeśli się
pospieszy, może zanurzy się w wannie i zrobi paznokcie,
tylko w co się ubierze?
Może nie potrzeba zadawać sobie tyle trudu. Biorąc
pod uwagę jej euforyczny stan i to, jak się czuje,
kochanie się z Delem jest nieuniknione. Przecież z tru-
dem powstrzymują się od tygodni. Może powinna po
prostu odpocząć i pozwolić, żeby natura dokonała reszty.
Ale, jakby powiedziała Joanne, nie zaszkodzi trochę
posmarować karmiczne koło, prawda?
Siedząc na brzegu łóżka, Del podniósł szklaneczkę.
Zapach dobrej starej whiskey pobudził jego zmysły,
niosąc obietnicę oderwania się od myśli na jakiś czas.
Nie chciał tego. Ale między tym, co się chce, a tym, co
Tajny agent Kopciuszka 153
można, była cholerna różnica. Odczuł to boleśnie przed
ośmiu laty. A widok młodych matek i dzieci podczas
porannej wizyty u lekarza tylko odświeżył tamtą lekcję.
Podniósł kieliszek do ust, gdy zadzwonił telefon na
nocnej szafce. Spojrzał w jego stronę i przez chwilę nie
ruszał się. Wprawdzie był po pracy, ale oficjalnie zawsze
był pod telefonem, tylko dlaczego, jeżeli sprawa dotyczy
SPEAR, nie dzwonią na komórkę?
To była Maggie.
Dzwięk jej głosu rozgrzał go szybciej niż jakakolwiek
whiskey.
 Witaj, Maggie.
 Del...  zawahała się. W oddali słyszał muzykę. Nie
były to dzwoneczki pozytywki Delili, ale swingujący
jazz.  Niepokoję się, co z tobą.
 Dzwoniłem wcześniej.
 Musiałam być w wannie.  Nastąpiła długa pauza.
 Zamierzasz wpaść?
Nie zamierzał. Chciał zostać tutaj i przypomnieć
sobie wszystkie powody, dla których nie powinien
udawać się do Maggie dziś wieczór. Popatrzył na stojącą
obok butelkę, zawahał się, po czym powoli ją zakor-
kował.
Okłamywanie Maggie było ewidentnym złem, ale nie
było powodu, żeby okłamywać samego siebie. Nie dbał
o przykrość, a nawet cierpienie, jakie to za sobą pociąg-
nie. Co z tego, że powtórzy ten sam błąd, który popełnił
przed ośmiu laty. Nie był też na tyle silny, ani szlachetny,
żeby się trzymać z daleka.
Gdy Maggie otworzyła mu drzwi mieszkania, nie
wiedział, co powiedzieć. Wiedział tylko, że wpatruje się
154 Ingrid Weaver
w nią jak wariat i że nic na to nie może poradzić.
Zrobiła coś z włosami. Jej krótkie loczki były bardziej
puszyste i miękkie. Okalały jej buzię jak złocista aureola.
Także jej twarz wyglądała inaczej. Oczy zdawały się
większe, kości policzkowe wyższe, usta pełniejsze.
Dotarło do niego, że zrobiła sobie makijaż. Zwykle [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl