[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zareagowała na niepowodzenie Marilyn. Wściekała się i szalała, tak że w
końcu Marilyn miała ochotę dać jej w twarz. A jednak potrafiła zrozumieć
rozczarowanie Diny. Teraz mogła jej pomóc tylko w jeden sposób 
musiała porozmawiać z Aaronem.
Powiedział, że bardzo się za nią stęsknił. Czy nie może znalezć choćby
jednego wolnego popołudnia dla swojego starego przyjaciela? Nie mogła się
wykręcić zmęczeniem. Przecież nie wymagał od niej niczego
RS
70
wyczerpującego, wystarczy, że wygodnie posiedzi sobie w fotelu przy
kominku. W końcu Marilyn uległa jego prośbom.
Włożyła sukienkę z mechatej angory  Aaron nie lubił kobiet w
spodniach  i ruszyła w drogę. Znieg, który spadł ubiegłej nocy, dawno już
stopniał. Na ulicach było pusto. Na skraju drogi stały drzewa, bezlistne i
przypominające szkielety, jakby zapowiadając rychłe i gwałtowne nadejście'
zimy.
Z właściwą sobie uprzedzającą grzecznością Aaron poprosił ją do środka
i pomógł jej zdjąć płaszcz. Zdawał się postarzały i zmęczony. Zmarszczki
na jego twarzy pogłębiły się. Marilyn objęła go krótko, żeby mu pokazać,
jak bardzo się cieszy z tego spotkania. Przeszła za nim do salonu, gdzie na
kominku płonęły polana, roztaczając przyjemne ciepło.
Dina siedziała na kanapie i ze znudzoną miną kartkowała jakiś żurnal.
Była dziwnie milcząca i po kilku minutach wyszła twierdząc, że jest
umówiona. Przez cały czas unikała spojrzenia Marilyn.
Po półgodzinnej pogawędce o tym i owym Marilyn uznała, że nadszedł
czas, by porozmawiać o sprzedaży domu.
 Zauważyłam wywieszkę przed domem -- powiedziała.  Czy
naprawdę chcesz to zrobić?
Aaron odparł z westchnieniem:
 Obawiam się, że muszę. Z powodu wysokiej inflacji mój majątek
znacznie się zmniejszył. Nie mogę sobie pozwolić na luksus utrzymywania
tak dużego domu.
 Jaka szkoda, to taki piękny dom. Czy nie można jakiejś części
wynająć?
 Szczerze mówiąc, te pieniądze ze sprzedaży są mi bardzo potrzebne,
Marilyn.
Marilyn mimowolnie wstrzymała oddech. Więc jednak Dina miała rację.
Aaron wpadł w poważne kłopoty finansowe, choć niedawno otrzymał sporo
grosza ze sprzedaży zakładów.
 Oglądałem kilka mieszkań własnościowych w Bostonie  Aaron
ciągnął dalej z lekkim zakłopotaniem.
Marilyn nie wiedziała, co powiedzieć. Naprzeciw niej siedział Aaron
Lathrop, wytworny i elegancki jak zawsze. Miał na sobie granatową
bonżurkę z aksamitu, siedział w pięknym antycznym fotelu, a na nogach
miał drogie buty od Gucciego. Nawet przy najlepszej woli nie potrafiła
sobie wyobrazić tego człowieka w małym mieszkaniu.
 Ja też wkrótce się przeprowadzę  powiedziała w końcu jakby od
niechcenia.
RS
71
Aaron popatrzył na nią wyczekująco.
 Ja, hm... nie jestem już zatrudniona w zakładach Winslowa. Mam
zamiar rozejrzeć się za jakąś pracą w Bostonie albo w Cambridge. Dlatego
chciałam cię prosić o referencje.
Aaron popatrzył na Marilyn, której twarz rozjaśniał blask ognia z
kominka. Dziewczęcą świeżość jej twarzy dodatkowo podkreślała ostra
czerwień sukienki.
 Dlaczego złożyłaś wymówienie?
 Ja dostałam wymówienie. Mark Winslow mnie zwolnił. 
Wzruszając ramionami dodała:  To nic ważnego.
Nie chciała mu opowiadać o okolicznościach zwolnienia. Gdyby
dowiedział się o całej tej historii, musiałoby mu być przykro. Jednak ku
zaskoczeniu Marilyn nie zadawał jej żadnych pytań.
Zamiast tego powiedział:
 Zaczynasz więc nowe życie. I ja zaczynam nowe życie. Dlaczego nie
mielibyśmy się połączyć?
Marilyn drgnęła. Co Aaron chciał przez to powiedzieć? Przecież to nie
mógł być żart, bo Aaron nigdy nie dowcipkował.
Roześmiał się, widząc jej pytające spojrzenie.
 Proszę o twoją rękę, Marilyn.
Zapanowała długa cisza. Aaron odczekał, aż Marilyn przezwycięży
pierwszy szok. Potem mówił dalej:
 Zawsze bardzo dużo dla mnie znaczyłaś, moja droga. Już jako
zalękniona osiemnastolatka, kiedy byłaś jeszcze prawie dzieckiem. Od
długiego czasu jestem w tobie... Od momentu, kiedy zaczęłaś dla ranie
pracować, coraz bardziej mnie pociągałaś. Wiem, że jest między nami duża
różnica wieku, Marilyn. A jednak wierzę, że wspólnie moglibyśmy przeżyć
jeszcze wiele pięknych lat. Potrzebuję ciebie, Marilyn.
Marilyn z poważną miną wpatrywała się w niewielkie olejny pejzaż,
ustawiony na sztaludze obok marmurowego kominka. Ale nie widziała
obrazu. Po raz pierwszy w jej życiu ktoś powiedział, że jest mu potrzebna.
Niejeden mężczyzna chciał ją mieć, lecz nigdy wcześniej nie czuła się
komuś naprawdę potrzebna. Być potrzebnym, to piękne uczucie.
Marilyn miała z natury serdeczne, przyjazne usposobienie. Nie
zamierzała pozostać sama przez resztę życia. Bezpowrotnie utraciła
mężczyznę, którego kochała. Mark żywił do niej już tylko pogardę. Czy z
tego powodu na zawsze miała zrezygnować ze związku z innym
mężczyzną?
RS
72
A przecież lubiła Aarona, nie mówiąc już o tym, że zawsze będzie mu
wdzięczna za jego troskliwość. Mogłaby go uczynić szczęśliwym.
Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy.
 Nie kocham cię, Aaronie  powiedziała łagodnie.
 Wcale tego nie oczekuję, moja droga. Cokolwiek byś do mnie
odczuwała, musi mi to wystarczyć.
Długo zastanawiała się nad jego słowami. W spokojnej ciszy pokoju
jedynie od czasu do czasu trzaskał ogień na kominku i słychać było tykanie
starego zegara. W końcu powiedziała cichym i łagodnym głosem:
 Zgadzam się, Aaronie. Zostanę twoją żoną. Marilyn martwiła się już [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl