[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rodzinnym wydało się, że wciąż mieszkamy oddzielnie, uniknęliśmy linczu
tylko dzięki wstawiennictwu nestora rodu, który przekonał zebranych, że
dzięki temu nie żyjemy w grzechu. Skoro nie mamy prawdziwego ślubu, to
i żyć, jak Pan Bóg przykazał, nie mamy prawa. Taktownie nie wspomniał
o jawnym dowodzie grzechu, który starannie zakrywałam obrusem
i chowałam pod stołem, żeby nie kłuł zgromadzonych w oczy.
Obrus zsuwał się co chwila, bo brzuch podskakiwał w swoim tempie, nie
zwracając na nikogo uwagi. Może zachowywałby się inaczej, gdyby czuł
się choć trochę winny, ale on, skupiony na własnym wnętrzu, najwyrazniej
nie zdawał sobie sprawy z tego, jak zmienił życie wokół, nawet jeśli dla
otoczenia pozostawał tylko brzuchem pod obrusem.
Gdyby rozumiał, co do niego mówię, wyliczyłabym mu, co narobił:
1. Brzuch odsunął mnie od kariery, utrudnił nawiązywanie przydatnych
kontaktów, bo klienci firmy, których miałam przejąć w zastępstwie Magdy,
zobaczywszy go, przestawali traktować mnie jak korzystną inwestycję.
Z dwojga złego już bardziej opłacało im się czekać na nią, z pracowego
niebytu miała wrócić szybciej niż ja.
2. Brzuch decydował o wyborze przypadkowych rozmów na spotkaniach
towarzyskich, w sklepie czy na przystanku rozmawia się o nim, bo
najbardziej go widać, a nikomu nie chce się sięgać po inne, głębiej ukryte
zagadnienia.
3. Brzuch wywoływał debaty na tematy odległe od mojego przypadku, na
przykład, jak odróżnić prawdziwego inwalidę od fałszywego, zwłaszcza gdy
cuchnie od niego wódą na pół autobusu (to po tym, jak stanęłam
nieopatrznie nad głową pijaka, który w poczuciu winy zdeklarował się jako
kaleka niezdolny do ustąpienia mi miejsca).
4. Brzuch wysyłał na badania USG, wymuszał comiesięczne oddawanie
krwi, połykanie tabletek z kwasem foliowym i żelazem, prowokował usilne
próby racjonalnego odżywiania się, uważania na chemikalia,
nieprzyjmowania alkoholu, odzwyczajania się od papierosów,
nieprzebywania w przegrzanych pomieszczeniach&
Brzuch mną rządził. Po lekturze ciążowego poradnika stał się pępkiem
mojego świata, a ja skuliłam się za nim, wstydząc się przyznać do swoich
myśli. Bo czego mogłyby dotyczyć, jeśli nie brzucha?!
Rozpoczynając zapiski, bardzo chciałam wziąć życie w swoje ręce, ale
brzuch mi na to nie pozwolił! Więc pytam kto stoi za moim brzuchem,
jeśli to nie mogę być ja?
I jeszcze jedno: kiedy można się wreszcie zacząć cieszyć brzuchem? Bo
czasem przyglądam mu się w lustrze łazienkowym wspinam się na palce
(odbijam się tylko do połowy, bo to małe lustro), podwijam koszulę i patrzę.
Patrzę dopóty, dopóki nie złapie mnie w nogę skurcz. I widzę wtedy
wyraznie: brzuch jest tam, gdzie był, mniej więcej pośrodku mnie, między
piersiami a biodrami; położenie to samo, tylko rozmiar większy. Więc
czego mam się bać? Po co ciągle kłuć, prześwietlać, łykać i czekać
w napięciu na wyniki? Jedyny liczący się wynik to ja i mój brzuch! Więc
kiedy mogę się nim wreszcie zacząć cieszyć?
Nie myśleć, nie myśleć! Złe samopoczucie mamy wpływa niekorzystnie
na rozwój płodu (z poradnika). Więc jednak mama jest winna.
%7łeby pozbyć się kawalerek, zadzwoniłam do pierwszej z brzegu agencji
nieruchomości. Wbrew własnym sentymentom uznałam argumenty obu
rodzin, że dziecinne łóżko tak samo pasowałoby do mojej dziupli, jak do
garsoniery męża; u mnie sparaliżowałoby funkcję parzenia herbaty, u niego
zatkałoby prześwit między kolumnami, niezbędny do utrzymania akustyki
na przyzwoitym poziomie.
To oczywiste, że trzeba zamieszkać razem, w większym mieszkaniu.
O utraconych funkcjach starałam się nie myśleć, dobrze, że chociaż futrzak
przeprowadzi się ze mną.
W pierwszej agencji przywitała mnie miła sekretarka.
W czym mogę pomóc? zapytała.
Chciałabym sprzedać mieszkanie.
Przełączam panią do kolegi.
W czym mogę pomóc?
Chciałabym sprzedać mieszkanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
rodzinnym wydało się, że wciąż mieszkamy oddzielnie, uniknęliśmy linczu
tylko dzięki wstawiennictwu nestora rodu, który przekonał zebranych, że
dzięki temu nie żyjemy w grzechu. Skoro nie mamy prawdziwego ślubu, to
i żyć, jak Pan Bóg przykazał, nie mamy prawa. Taktownie nie wspomniał
o jawnym dowodzie grzechu, który starannie zakrywałam obrusem
i chowałam pod stołem, żeby nie kłuł zgromadzonych w oczy.
Obrus zsuwał się co chwila, bo brzuch podskakiwał w swoim tempie, nie
zwracając na nikogo uwagi. Może zachowywałby się inaczej, gdyby czuł
się choć trochę winny, ale on, skupiony na własnym wnętrzu, najwyrazniej
nie zdawał sobie sprawy z tego, jak zmienił życie wokół, nawet jeśli dla
otoczenia pozostawał tylko brzuchem pod obrusem.
Gdyby rozumiał, co do niego mówię, wyliczyłabym mu, co narobił:
1. Brzuch odsunął mnie od kariery, utrudnił nawiązywanie przydatnych
kontaktów, bo klienci firmy, których miałam przejąć w zastępstwie Magdy,
zobaczywszy go, przestawali traktować mnie jak korzystną inwestycję.
Z dwojga złego już bardziej opłacało im się czekać na nią, z pracowego
niebytu miała wrócić szybciej niż ja.
2. Brzuch decydował o wyborze przypadkowych rozmów na spotkaniach
towarzyskich, w sklepie czy na przystanku rozmawia się o nim, bo
najbardziej go widać, a nikomu nie chce się sięgać po inne, głębiej ukryte
zagadnienia.
3. Brzuch wywoływał debaty na tematy odległe od mojego przypadku, na
przykład, jak odróżnić prawdziwego inwalidę od fałszywego, zwłaszcza gdy
cuchnie od niego wódą na pół autobusu (to po tym, jak stanęłam
nieopatrznie nad głową pijaka, który w poczuciu winy zdeklarował się jako
kaleka niezdolny do ustąpienia mi miejsca).
4. Brzuch wysyłał na badania USG, wymuszał comiesięczne oddawanie
krwi, połykanie tabletek z kwasem foliowym i żelazem, prowokował usilne
próby racjonalnego odżywiania się, uważania na chemikalia,
nieprzyjmowania alkoholu, odzwyczajania się od papierosów,
nieprzebywania w przegrzanych pomieszczeniach&
Brzuch mną rządził. Po lekturze ciążowego poradnika stał się pępkiem
mojego świata, a ja skuliłam się za nim, wstydząc się przyznać do swoich
myśli. Bo czego mogłyby dotyczyć, jeśli nie brzucha?!
Rozpoczynając zapiski, bardzo chciałam wziąć życie w swoje ręce, ale
brzuch mi na to nie pozwolił! Więc pytam kto stoi za moim brzuchem,
jeśli to nie mogę być ja?
I jeszcze jedno: kiedy można się wreszcie zacząć cieszyć brzuchem? Bo
czasem przyglądam mu się w lustrze łazienkowym wspinam się na palce
(odbijam się tylko do połowy, bo to małe lustro), podwijam koszulę i patrzę.
Patrzę dopóty, dopóki nie złapie mnie w nogę skurcz. I widzę wtedy
wyraznie: brzuch jest tam, gdzie był, mniej więcej pośrodku mnie, między
piersiami a biodrami; położenie to samo, tylko rozmiar większy. Więc
czego mam się bać? Po co ciągle kłuć, prześwietlać, łykać i czekać
w napięciu na wyniki? Jedyny liczący się wynik to ja i mój brzuch! Więc
kiedy mogę się nim wreszcie zacząć cieszyć?
Nie myśleć, nie myśleć! Złe samopoczucie mamy wpływa niekorzystnie
na rozwój płodu (z poradnika). Więc jednak mama jest winna.
%7łeby pozbyć się kawalerek, zadzwoniłam do pierwszej z brzegu agencji
nieruchomości. Wbrew własnym sentymentom uznałam argumenty obu
rodzin, że dziecinne łóżko tak samo pasowałoby do mojej dziupli, jak do
garsoniery męża; u mnie sparaliżowałoby funkcję parzenia herbaty, u niego
zatkałoby prześwit między kolumnami, niezbędny do utrzymania akustyki
na przyzwoitym poziomie.
To oczywiste, że trzeba zamieszkać razem, w większym mieszkaniu.
O utraconych funkcjach starałam się nie myśleć, dobrze, że chociaż futrzak
przeprowadzi się ze mną.
W pierwszej agencji przywitała mnie miła sekretarka.
W czym mogę pomóc? zapytała.
Chciałabym sprzedać mieszkanie.
Przełączam panią do kolegi.
W czym mogę pomóc?
Chciałabym sprzedać mieszkanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]