[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiedy ten był w pracy (oczywiście bez jego wiedzy). Korzystała z pokoju pana J.L.B.
Matekoniego, gdzie stało dwuosobowe łóżko kupione w Central Furnishers. Takie wielkie,
wygodne łóżko marnowało się u kawalera. Odwiedzający ją mężczyzni też je lubili. Dawali
jej pieniądze, przy czym prezenty te były zawsze większe, jeśli udało się skorzystać z pokoju
pana J.L.B. Matekoniego. I to wszystko miałoby się skończyć?
Służąca zmarszczyła brwi. Sytuacja wymagała podjęcia energicznych kroków, ale
trudno było wymyślić jakieś rozwiązanie. Nie było sensu próbować nakłonić pana J.L.B.
Matekoniego do zmiany decyzji. Kiedy taka kobieta uczepi się mężczyzny, to już go nie
wypuści ze swoich szponów. Mężczyzni tracą w takich okolicznościach rozum, toteż pan
J.L.B. Matekoni po prostu by jej nie słuchał, gdyby próbowała mu powiedzieć o czekających
go zagrożeniach. Nawet gdyby dowiedziała się czegoś kompromitującego na temat
przeszłości tej kobiety, to przypuszczalnie machnąłby na to ręką. Ciekawe, jak pan J.L.B.
Matekoni by zareagował na informację, że jego przyszła żona jest morderczynią? Można by
mu zasugerować, że zabiła już dwóch mężów, wsypując im truciznę do jedzenia.
On jednak tylko by się uśmiechnął. Nie wierzę pani, powiedziałby. Nawet gdyby
pomachała mu przed nosem Botswana Daily News z nagłówkiem: Mma Ramotswe truje
męża. Policja bierze owsiankę do zbadania. Wynik: duża zawartość trucizny . Nie, nawet
wtedy by nie uwierzył.
Splunęła na zakurzoną podłogę. Skoro nie ma sposobu odwieść pana J.L.B.
Matekoniego od powziętego zamiaru, to może powinna zastanowić się nad tym, jak się
pozbyć mmy Ramotswe. Gdyby grubaska zniknęła, problem sam by się rozwiązał. Gdyby...
Nie, co za straszna myśl, a poza tym chyba nie byłoby jej stać na wynajęcie czarownika.
Strasznie drogo sobie liczą za zlikwidowanie człowieka, a na dodatek byłoby to zbyt
ryzykowne. Ludzie by gadali, przyjechałaby policja, a nie wyobraża sobie gorszego losu niż
więzienie.
Więzienie! A gdyby tak mma Ramotswe poszła na kilka lat za kratki? Kobieta, która
siedzi w więzieniu, nie może wyjść za mąż. A zatem gdyby wyszło na jaw, że mma
Ramotswe popełniła przestępstwo, i wylądowałaby na kilka lat w kiciu, wszystko pozostałoby
po staremu. I nie gra roli, czy naprawdę je popełniła, byle policja tak sądziła i żeby znalazła
dowody. Służąca pana J.L.B. Matekoniego słyszała kiedyś o człowieku, , który odsiadywał
wyrok, bo jego wrogowie podrzucili mu do domu amunicję oraz granaty i zawiadomili
policję, że on je przechowuje dla partyzantów. To było podczas rajdu na Francistown w
wykonaniu partyzantów Joshuy Nkomo z Zimbabwe i mimo wysiłków policji pociski i
karabiny napływały do kraju szeroką strugą. Mężczyzna zaklinał się, że jest niewinny, ale
policja i sędzia tylko się śmiali.
Teraz pocisków i karabinów jest mało, ale może dałoby się podrzucić mmie
Ramotswe coś innego. Czego w tych czasach szuka policja? Władze bardzo się przejmują
narkotykami i w gazecie można czasem przeczytać o tej czy innej osobie aresztowanej za
handel dagga. Ale musi być tego duża ilość, żeby policja się zainteresowała, a skąd wziąć
dużą ilość? Przy wysokich cenach dagga byłoby ją zapewne stać zaledwie na kilka listków.
Trzeba więc wymyślić co innego.
Służąca zamyśliła się. Mucha wylądowała jej na czole i zeszła na nos. Normalnie
służąca strzepnęłaby natręta, ale przyszedł jej do głowy pewien pomysł, który nabierał coraz
bardziej konkretnych kształtów. Mucha bezkarnie dotarła na koniec nosa. W ogrodzie
sąsiadów zaszczekał pies. Drogą na stare lotnisko przejechała ciężarówka i ze zgrzytem
zmieniła bieg. Służąca uśmiechnęła się i odsunęła kapelusik do tyłu. Miała znajomego, który
mógł jej pomóc. Wiedziała, czym on się zajmuje i że jest to niebezpieczne. W zamian za
rozprawienie się z mma Ramotswe uraczyłaby go tym, co najwyrazniej bardzo lubił, lecz w
domu mu tego skąpiono. Wszyscy byliby zadowoleni. On miałby to, czego pragnie. Ona nie
straciłaby pracy. Pan J.L.B. Matekoni zostałby uratowany przed pazerną kobietą, a mma
Ramotswe otrzymałaby to, na co sobie zasłużyła. Bardzo klarowna sytuacja.
Służąca wróciła do kuchni i zaczęła obierać ziemniaki. Teraz, gdy zagrożenie
stwarzane przez mmę Ramotswe miało wkrótce zostać zażegnane, poczuła przypływ sympatii
do swojego szefa renegata, który był po prostu słabym człowiekiem, jak wszyscy mężczyzni.
Postanowiła ugotować mu pyszny obiad. W lodówce było mięso, które wcześniej planowała
zabrać do domu, ale teraz zdecydowała, że udusi je z cebulą i poda z tłuczonymi
ziemniakami.
Jedzenie nie było jeszcze całkiem gotowe, kiedy pan J.L.B. Matekoni wrócił do domu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
kiedy ten był w pracy (oczywiście bez jego wiedzy). Korzystała z pokoju pana J.L.B.
Matekoniego, gdzie stało dwuosobowe łóżko kupione w Central Furnishers. Takie wielkie,
wygodne łóżko marnowało się u kawalera. Odwiedzający ją mężczyzni też je lubili. Dawali
jej pieniądze, przy czym prezenty te były zawsze większe, jeśli udało się skorzystać z pokoju
pana J.L.B. Matekoniego. I to wszystko miałoby się skończyć?
Służąca zmarszczyła brwi. Sytuacja wymagała podjęcia energicznych kroków, ale
trudno było wymyślić jakieś rozwiązanie. Nie było sensu próbować nakłonić pana J.L.B.
Matekoniego do zmiany decyzji. Kiedy taka kobieta uczepi się mężczyzny, to już go nie
wypuści ze swoich szponów. Mężczyzni tracą w takich okolicznościach rozum, toteż pan
J.L.B. Matekoni po prostu by jej nie słuchał, gdyby próbowała mu powiedzieć o czekających
go zagrożeniach. Nawet gdyby dowiedziała się czegoś kompromitującego na temat
przeszłości tej kobiety, to przypuszczalnie machnąłby na to ręką. Ciekawe, jak pan J.L.B.
Matekoni by zareagował na informację, że jego przyszła żona jest morderczynią? Można by
mu zasugerować, że zabiła już dwóch mężów, wsypując im truciznę do jedzenia.
On jednak tylko by się uśmiechnął. Nie wierzę pani, powiedziałby. Nawet gdyby
pomachała mu przed nosem Botswana Daily News z nagłówkiem: Mma Ramotswe truje
męża. Policja bierze owsiankę do zbadania. Wynik: duża zawartość trucizny . Nie, nawet
wtedy by nie uwierzył.
Splunęła na zakurzoną podłogę. Skoro nie ma sposobu odwieść pana J.L.B.
Matekoniego od powziętego zamiaru, to może powinna zastanowić się nad tym, jak się
pozbyć mmy Ramotswe. Gdyby grubaska zniknęła, problem sam by się rozwiązał. Gdyby...
Nie, co za straszna myśl, a poza tym chyba nie byłoby jej stać na wynajęcie czarownika.
Strasznie drogo sobie liczą za zlikwidowanie człowieka, a na dodatek byłoby to zbyt
ryzykowne. Ludzie by gadali, przyjechałaby policja, a nie wyobraża sobie gorszego losu niż
więzienie.
Więzienie! A gdyby tak mma Ramotswe poszła na kilka lat za kratki? Kobieta, która
siedzi w więzieniu, nie może wyjść za mąż. A zatem gdyby wyszło na jaw, że mma
Ramotswe popełniła przestępstwo, i wylądowałaby na kilka lat w kiciu, wszystko pozostałoby
po staremu. I nie gra roli, czy naprawdę je popełniła, byle policja tak sądziła i żeby znalazła
dowody. Służąca pana J.L.B. Matekoniego słyszała kiedyś o człowieku, , który odsiadywał
wyrok, bo jego wrogowie podrzucili mu do domu amunicję oraz granaty i zawiadomili
policję, że on je przechowuje dla partyzantów. To było podczas rajdu na Francistown w
wykonaniu partyzantów Joshuy Nkomo z Zimbabwe i mimo wysiłków policji pociski i
karabiny napływały do kraju szeroką strugą. Mężczyzna zaklinał się, że jest niewinny, ale
policja i sędzia tylko się śmiali.
Teraz pocisków i karabinów jest mało, ale może dałoby się podrzucić mmie
Ramotswe coś innego. Czego w tych czasach szuka policja? Władze bardzo się przejmują
narkotykami i w gazecie można czasem przeczytać o tej czy innej osobie aresztowanej za
handel dagga. Ale musi być tego duża ilość, żeby policja się zainteresowała, a skąd wziąć
dużą ilość? Przy wysokich cenach dagga byłoby ją zapewne stać zaledwie na kilka listków.
Trzeba więc wymyślić co innego.
Służąca zamyśliła się. Mucha wylądowała jej na czole i zeszła na nos. Normalnie
służąca strzepnęłaby natręta, ale przyszedł jej do głowy pewien pomysł, który nabierał coraz
bardziej konkretnych kształtów. Mucha bezkarnie dotarła na koniec nosa. W ogrodzie
sąsiadów zaszczekał pies. Drogą na stare lotnisko przejechała ciężarówka i ze zgrzytem
zmieniła bieg. Służąca uśmiechnęła się i odsunęła kapelusik do tyłu. Miała znajomego, który
mógł jej pomóc. Wiedziała, czym on się zajmuje i że jest to niebezpieczne. W zamian za
rozprawienie się z mma Ramotswe uraczyłaby go tym, co najwyrazniej bardzo lubił, lecz w
domu mu tego skąpiono. Wszyscy byliby zadowoleni. On miałby to, czego pragnie. Ona nie
straciłaby pracy. Pan J.L.B. Matekoni zostałby uratowany przed pazerną kobietą, a mma
Ramotswe otrzymałaby to, na co sobie zasłużyła. Bardzo klarowna sytuacja.
Służąca wróciła do kuchni i zaczęła obierać ziemniaki. Teraz, gdy zagrożenie
stwarzane przez mmę Ramotswe miało wkrótce zostać zażegnane, poczuła przypływ sympatii
do swojego szefa renegata, który był po prostu słabym człowiekiem, jak wszyscy mężczyzni.
Postanowiła ugotować mu pyszny obiad. W lodówce było mięso, które wcześniej planowała
zabrać do domu, ale teraz zdecydowała, że udusi je z cebulą i poda z tłuczonymi
ziemniakami.
Jedzenie nie było jeszcze całkiem gotowe, kiedy pan J.L.B. Matekoni wrócił do domu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]