[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przestrzeń zawirowała, wykręcając żołądki Taugadora i Senetha na drugą stronę. Po
chwili, odurzeni zawrotami głowy i nudnościami, stali w zaułku nieopodal głównego skweru.
Wschodzące słońce rozmazywało po śmietanowych pasmach chmur farby złota i czerwieni.
Oko Węża jest przebiegle ukryte odezwał się w ich głowach głos. Wetknięto je
bowiem w wizerunek węża umieszczony w szyldzie karczmy Pod Szmaragdową Kobrą, która
należy do arcymaga.
Te słowa raziły piorunem w dwóch ocalałych towarzyszy.
Zaraz wysyczał Seneth. Przecież to niedorzeczne. Jeśli wielki artefakt czy też
relikwia o niezwykle potężnej mocy znajdowałaby się w szyldzie karczmy, to nie dość, że można
by ją bezproblemowo, magicznie wyśledzić, to jeszcze z łatwością zobaczyć bądz poczuć jej
obecność, ledwo zbliżając się do gospody. Ponadto nie muszę chyba dodawać, że każdy mógłby
ją po prostu zwinąć. W co ty nas wkręcasz?
To, co mówisz, jest prawdą odpowiedział mu spokojny głos Khana. Wszystko
zapewne tak by się potoczyło, gdyby nie jeden drobny szczegół, o istnieniu którego nie masz
pojęcia. Szyld karczmy wykonano z magicznego drzewa Nhur , rosnącego w Zaświatach,
którego korzenie czerpią wodę z pobliskiego zródła Zapomnienia. Jak się zapewne domyślasz,
woda ta powoduje całkowitą utratę pamięci. Samo zaś drewno, choć zdaje się być dziełem
natury, emanuje tak silną i wybiórczą antymagią, że wycisza wibracje wszystkiego, co magiczne,
a będąc zarazem czymś naturalnym, pozostaje nie do wykrycia jako zródło antymagii.
Ktokolwiek wszedłby w posiadanie tej wiedzy i spróbował mimo wszystko zdobyć klejnot,
zapomniałby zupełnie tak o nim, jak i o tym, po co tu przyszedł, gdy tylko dotknąłby owego
szyldu. Teraz rozumiesz? Najciemniej, jak mówią, jest pod latarnią. Nigdy nie lekceważ umysłu
arcymaga Sarrakina, Senethcie Ling&
O kurwa wyszeptał Taugador, ukrywając twarz w dłoniach. Nigdy byśmy tego nie
znalezli&
No& tak potwierdził Seneth. Ale jak uda nam się go zdobyć, skoro nie możemy go
nawet dotknąć? I po tym, co się stało w wieży, arcymag na pewno już depcze nam po piętach.
Niewielki błysk pojawił się na ziemi i kilka kroków przed nimi ukazała się mała, skórzana
torba. W jej wnętrzu Seneth znalazł parę skórzanych, zimnych w dotyku rękawic, opatrzonych
runiczną wyściółką.
To wam pomoże rzekł dudniący w głowach głos. Na mnie już czas. Dziękuję wam,
śmiertelnicy, i może kiedyś znów uda nam się spotkać. Oby jednak okoliczności były ku temu
bardziej sprzyjające&
*
Lochy pod wieżą Adal hun były jeszcze gorsze niż te w domu mistrza Apokalipsusa.
Należy nadmienić, że znacznej grozy dodawało im to, iż tym razem Seneth i Taugador wystąpili
w roli gości, a nie obserwatorów.
Mistrz Apokalipsus z bestialskim błyskiem w oku szykował już swoje ukochane
zabawki , na widok których Taugadorowi robiło się niedobrze. Arcymag Vesper Sarrakin,
ubrany w runiczną, lejącą szkarłatną szatę, w posępnym zamyśleniu spacerował w tę i z
powrotem ze splecionymi na plecach dłońmi. Z owalu przystojnej twarzy i elegancko
przystrzyżonej bródki wybijały się kryształowe oczy w barwie bursztynu i migdałów, które
mistrz implantował sobie, by rozszerzyć swe magiczne wpływy. Całe jego ciało zdawało się
tętnić zaklęciami i magią, stanowiąc jakoby żywą fortecę mistycznych energii. Zwiadczyły o tym
pewne szczególne cechy jego ciała światło pędzące w żyłach zamiast krwi i rozłożyste,
płomienne skrzydła, którymi raz po raz trzepotał, rozważając jakieś dręczące go kwestie.
Gotowe, panie. Apokalipsus wyszczerzył zęby w dzikim uśmiechu.
Zaczynaj więc. Nie mogę się doczekać tego, co nasi goście mają nam do powiedzenia.
Nie! warknął, gdy tylko Apokalipsus ruszył w stronę Taugadora. Kobron pierwszy.
Rozżarzone żelazo zbliżyło się do oczu Senetha i wtedy pękły jego wszelkie bariery.
Krzyczał, płakał i prosił o litość jak malutkie, zahukane dziecko. Jednocześnie nagle rozwiązał
mu się język i Seneth odnalazł w sobie nieznane mu dotychczas talenty krasomówcze.
Wyśpiewał wszystko. Nawet to, czego nie było trzeba i od czego mistrz Sarrakin czasem ze
znudzoną miną poziewywał. Zesrany ze strachu kobron wypaplał wszystko jak dostali się do
wieży, jak ich kolega rycerz uwolnił Khana, jak ów Khan im pomógł, opowiadając całą historię.
Wyśpiewał też każdy detal o rękawiczkach i o tym, jak przebrali się za miejskich żołdaków, co to
wieczorem w mieście zapalają latarnie, a nad ranem je gaszą. No i jak w końcu, uzbrojeni w
drabinę, niby to majstrując przy pobliskich latarniach oliwnych, wdrapali się bladym świtem na
najwyższe szczeble i podwędzili szyld karczmy, w którym zatopiono rzeczony kryształ. Potem,
rozradowani, chyłkiem przemknęli do dzielnicy Zwiątyń, gdzie umówieni już byli z pewnym
inkwizytorem, i wręczyli mu klejnot. Najgorsze było to, że on im nie zapłacił, tylko zniknął,
zostawiając ich z niczym.
Reszta była już dziecinnie prosta szczególnie, jak się jest arcymagiem i posiada
magiczną kulę z zaklęciem Obserwatora, która sama co jakiś czas rzuca okiem na to, kto się
kręci wkoło karczmy&
Zostaw ich, Apo rzekł arcymag, gdy Seneth już skończył. Dowiedziałem się już
wszystkiego, co mogłoby mnie interesować.
Wielce zawiedzony mistrz bólu i cierpienia wrócił do łańcuchowego łoża z wyraznie
kwaśną miną i zaczął zwijać swoje szpargały.
A więc tak& rzekł mistrz Sarrakin. Rycerz jako jedyny spełnił swoje marzenie,
choć w dość wątpliwy sposób, a wy, biedni najemnicy, wylądowaliście w moim lochu narażeni
na mój gniew& Jakże złym byłbym gospodarzem, gdybym choć odrobinę nie spróbował wyjść
naprzeciw waszym oczekiwaniom. To rzekłszy, zbliżył się do Taugadora, kładąc dłoń na
środku jego piersi. Już nigdy się nie zestarzejesz, Taugadorze, i nigdy nie umrzesz, masz moje
słowo.
Krzyk wojownika zamarł po krótkiej chwili, gdy dotyk arcymaga, mistrza alchemii,
obrócił go w kamienny posąg.
Drogi Senethcie ciągnął czarodziej, ruszając w jego stronę Wiesz, że Pałace Umysłu
są nawiedzane przez nieznane siły, a przez to i umysły kursantów wystawiane na próby wielkiej
niewiadomej? Wiesz o tym, prawda? Nie sposób przewidzieć, co może się stać& Palce
Vespera Sarrakin ucisnęły czoło przerażonego kobrona.
Nieee, mistrzu& Błagam& wyjęczał.
Po chwili ogromna siła zerwała wszelkie blokady, na jakie było stać Senetha i jakimi był
w stanie się chronić. Niczym pędząca, rozszalała powódz, rwąca na swej drodze wszelkie tamy,
psioniczna magia Sarrakina zmiotła z powierzchni umysłu kobrona jego świadomość,
umieszczając na tym miejscu jazń pięcioletniej dziewczynki.
No i proszę& rzekł czarodziej. Waszym marzeniom i prośbom stało się zadość.
Nagle drzwi lochu otworzyły się i do środka wkroczył mierzący ponad trzy i pół kija
cyklop. Dystynkcje i herb, który nosił na pancerzu, świadczyły o tym, że dowodził przyboczną
gwardią arcymaga i miał dzięki temu bardzo rozległą władzę.
Panie& zaczął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
Przestrzeń zawirowała, wykręcając żołądki Taugadora i Senetha na drugą stronę. Po
chwili, odurzeni zawrotami głowy i nudnościami, stali w zaułku nieopodal głównego skweru.
Wschodzące słońce rozmazywało po śmietanowych pasmach chmur farby złota i czerwieni.
Oko Węża jest przebiegle ukryte odezwał się w ich głowach głos. Wetknięto je
bowiem w wizerunek węża umieszczony w szyldzie karczmy Pod Szmaragdową Kobrą, która
należy do arcymaga.
Te słowa raziły piorunem w dwóch ocalałych towarzyszy.
Zaraz wysyczał Seneth. Przecież to niedorzeczne. Jeśli wielki artefakt czy też
relikwia o niezwykle potężnej mocy znajdowałaby się w szyldzie karczmy, to nie dość, że można
by ją bezproblemowo, magicznie wyśledzić, to jeszcze z łatwością zobaczyć bądz poczuć jej
obecność, ledwo zbliżając się do gospody. Ponadto nie muszę chyba dodawać, że każdy mógłby
ją po prostu zwinąć. W co ty nas wkręcasz?
To, co mówisz, jest prawdą odpowiedział mu spokojny głos Khana. Wszystko
zapewne tak by się potoczyło, gdyby nie jeden drobny szczegół, o istnieniu którego nie masz
pojęcia. Szyld karczmy wykonano z magicznego drzewa Nhur , rosnącego w Zaświatach,
którego korzenie czerpią wodę z pobliskiego zródła Zapomnienia. Jak się zapewne domyślasz,
woda ta powoduje całkowitą utratę pamięci. Samo zaś drewno, choć zdaje się być dziełem
natury, emanuje tak silną i wybiórczą antymagią, że wycisza wibracje wszystkiego, co magiczne,
a będąc zarazem czymś naturalnym, pozostaje nie do wykrycia jako zródło antymagii.
Ktokolwiek wszedłby w posiadanie tej wiedzy i spróbował mimo wszystko zdobyć klejnot,
zapomniałby zupełnie tak o nim, jak i o tym, po co tu przyszedł, gdy tylko dotknąłby owego
szyldu. Teraz rozumiesz? Najciemniej, jak mówią, jest pod latarnią. Nigdy nie lekceważ umysłu
arcymaga Sarrakina, Senethcie Ling&
O kurwa wyszeptał Taugador, ukrywając twarz w dłoniach. Nigdy byśmy tego nie
znalezli&
No& tak potwierdził Seneth. Ale jak uda nam się go zdobyć, skoro nie możemy go
nawet dotknąć? I po tym, co się stało w wieży, arcymag na pewno już depcze nam po piętach.
Niewielki błysk pojawił się na ziemi i kilka kroków przed nimi ukazała się mała, skórzana
torba. W jej wnętrzu Seneth znalazł parę skórzanych, zimnych w dotyku rękawic, opatrzonych
runiczną wyściółką.
To wam pomoże rzekł dudniący w głowach głos. Na mnie już czas. Dziękuję wam,
śmiertelnicy, i może kiedyś znów uda nam się spotkać. Oby jednak okoliczności były ku temu
bardziej sprzyjające&
*
Lochy pod wieżą Adal hun były jeszcze gorsze niż te w domu mistrza Apokalipsusa.
Należy nadmienić, że znacznej grozy dodawało im to, iż tym razem Seneth i Taugador wystąpili
w roli gości, a nie obserwatorów.
Mistrz Apokalipsus z bestialskim błyskiem w oku szykował już swoje ukochane
zabawki , na widok których Taugadorowi robiło się niedobrze. Arcymag Vesper Sarrakin,
ubrany w runiczną, lejącą szkarłatną szatę, w posępnym zamyśleniu spacerował w tę i z
powrotem ze splecionymi na plecach dłońmi. Z owalu przystojnej twarzy i elegancko
przystrzyżonej bródki wybijały się kryształowe oczy w barwie bursztynu i migdałów, które
mistrz implantował sobie, by rozszerzyć swe magiczne wpływy. Całe jego ciało zdawało się
tętnić zaklęciami i magią, stanowiąc jakoby żywą fortecę mistycznych energii. Zwiadczyły o tym
pewne szczególne cechy jego ciała światło pędzące w żyłach zamiast krwi i rozłożyste,
płomienne skrzydła, którymi raz po raz trzepotał, rozważając jakieś dręczące go kwestie.
Gotowe, panie. Apokalipsus wyszczerzył zęby w dzikim uśmiechu.
Zaczynaj więc. Nie mogę się doczekać tego, co nasi goście mają nam do powiedzenia.
Nie! warknął, gdy tylko Apokalipsus ruszył w stronę Taugadora. Kobron pierwszy.
Rozżarzone żelazo zbliżyło się do oczu Senetha i wtedy pękły jego wszelkie bariery.
Krzyczał, płakał i prosił o litość jak malutkie, zahukane dziecko. Jednocześnie nagle rozwiązał
mu się język i Seneth odnalazł w sobie nieznane mu dotychczas talenty krasomówcze.
Wyśpiewał wszystko. Nawet to, czego nie było trzeba i od czego mistrz Sarrakin czasem ze
znudzoną miną poziewywał. Zesrany ze strachu kobron wypaplał wszystko jak dostali się do
wieży, jak ich kolega rycerz uwolnił Khana, jak ów Khan im pomógł, opowiadając całą historię.
Wyśpiewał też każdy detal o rękawiczkach i o tym, jak przebrali się za miejskich żołdaków, co to
wieczorem w mieście zapalają latarnie, a nad ranem je gaszą. No i jak w końcu, uzbrojeni w
drabinę, niby to majstrując przy pobliskich latarniach oliwnych, wdrapali się bladym świtem na
najwyższe szczeble i podwędzili szyld karczmy, w którym zatopiono rzeczony kryształ. Potem,
rozradowani, chyłkiem przemknęli do dzielnicy Zwiątyń, gdzie umówieni już byli z pewnym
inkwizytorem, i wręczyli mu klejnot. Najgorsze było to, że on im nie zapłacił, tylko zniknął,
zostawiając ich z niczym.
Reszta była już dziecinnie prosta szczególnie, jak się jest arcymagiem i posiada
magiczną kulę z zaklęciem Obserwatora, która sama co jakiś czas rzuca okiem na to, kto się
kręci wkoło karczmy&
Zostaw ich, Apo rzekł arcymag, gdy Seneth już skończył. Dowiedziałem się już
wszystkiego, co mogłoby mnie interesować.
Wielce zawiedzony mistrz bólu i cierpienia wrócił do łańcuchowego łoża z wyraznie
kwaśną miną i zaczął zwijać swoje szpargały.
A więc tak& rzekł mistrz Sarrakin. Rycerz jako jedyny spełnił swoje marzenie,
choć w dość wątpliwy sposób, a wy, biedni najemnicy, wylądowaliście w moim lochu narażeni
na mój gniew& Jakże złym byłbym gospodarzem, gdybym choć odrobinę nie spróbował wyjść
naprzeciw waszym oczekiwaniom. To rzekłszy, zbliżył się do Taugadora, kładąc dłoń na
środku jego piersi. Już nigdy się nie zestarzejesz, Taugadorze, i nigdy nie umrzesz, masz moje
słowo.
Krzyk wojownika zamarł po krótkiej chwili, gdy dotyk arcymaga, mistrza alchemii,
obrócił go w kamienny posąg.
Drogi Senethcie ciągnął czarodziej, ruszając w jego stronę Wiesz, że Pałace Umysłu
są nawiedzane przez nieznane siły, a przez to i umysły kursantów wystawiane na próby wielkiej
niewiadomej? Wiesz o tym, prawda? Nie sposób przewidzieć, co może się stać& Palce
Vespera Sarrakin ucisnęły czoło przerażonego kobrona.
Nieee, mistrzu& Błagam& wyjęczał.
Po chwili ogromna siła zerwała wszelkie blokady, na jakie było stać Senetha i jakimi był
w stanie się chronić. Niczym pędząca, rozszalała powódz, rwąca na swej drodze wszelkie tamy,
psioniczna magia Sarrakina zmiotła z powierzchni umysłu kobrona jego świadomość,
umieszczając na tym miejscu jazń pięcioletniej dziewczynki.
No i proszę& rzekł czarodziej. Waszym marzeniom i prośbom stało się zadość.
Nagle drzwi lochu otworzyły się i do środka wkroczył mierzący ponad trzy i pół kija
cyklop. Dystynkcje i herb, który nosił na pancerzu, świadczyły o tym, że dowodził przyboczną
gwardią arcymaga i miał dzięki temu bardzo rozległą władzę.
Panie& zaczął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]