[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przynajmniej nie Mitzi.
- Ian jest chwilowo niedostępny. Mam coś przekazać?
- Mam na imię Lola. Właśnie przeczytałam profil Iana na singlachwwielkimmiescie i
muszę powiedzieć, że jest fascynujący.
- Najwyrazniej. - Toni spojrzała na komputer w gabinecie obok. Może będzie musiała
zerknąć na ten profil.
- Tak - ciągnęła Lola. - Podobała mi się zwłaszcza informacja o jego zamku w Szkocji, i że
wydaje część swojego ogromnego majątku na jego renowację.
Ogromnego majątku? Toni parsknęła, ale zamaskowała to delikatnym kaszlnięciem.
Szczerze wątpiła, by Ian miał ogromny majątek, skoro pracował jako ochroniarz w
Romatech Industries. Czy naprawdę zniżyłby się do opowiadania kłamstw w Internecie,
żeby się umówić na randkę? Facet był boski. Po co miałby kłamać na jakikolwiek temat,
nie licząc faktu, że przez pół doby jest martwy?
- Bo widzi pani - Lola teatralnie zniżyła głos - ja w poprzednim życiu byłam księżniczką.
Zamek to dla mnie odpowiednie miejsce.
- Rany.
- Jestem też wegetarianką - oznajmiła Lola. - Mam nadzieję, że Ian też. Jest taki seksowny.
- Tak. No cóż, mogę z całą pewnością stwierdzić, że nie je mięsa.
- Cudownie. - Lola podała swój numer telefonu. - Pa.
Toni zapisała numer i spojrzała na Iana ze złością.
- Kłamczuch. Powiedziałeś, że nie chcesz się umawiać ze śmiertelniczkami. Cum on feel the
noize! Podskoczyła. Teraz to już Howard, na bank. Albo Sabrina. Wyjęła komórkę.
- Halo?
- Toni? - huknął w słuchawce głos Howarda. - Co się dzieje?
- Wszystko w porządku, Ian śpi w sypialni na czwartym piętrze. Nie odłożył słuchawki,
dlatego nie mogłeś się dodzwonić.
- Co było takiego pilnego, że musiał natychmiast rozmawiać z Connorem?
Toni się skrzywiła.
- Prawdopodobnie dzwonił w mojej sprawie. Pomysł, żeby zatrudnić kobietę jako
ochroniarza, był dla niego zbyt dziwaczny.
Howard się roześmiał.
- Przywyknie do ciebie. Widział już, jak walczysz?
- Tak, trochę.
- Więc wie, że twardzielka z ciebie. Z czasem ci zaufa.
Skrzywiła się. W zasadzie Ian miał rację, że traktował ją podejrzliwie. Naprawdę miała
jakieś ukryte powody, chociaż z pewnością nie zamierzała wyrządzać wampirom żadnej
krzywdy.
- Potrzebujesz czegoś dzisiaj? - spytał Howard. To on robił zakupy spożywcze przez
Internet, które sklep dostarczał do domu, żeby Toni nie musiała zostawiać swoich
podopiecznych.
- Na razie niczego, ale w piątek mam egzamin końcowy na uniwerku. Będę musiała wyjść
koło południa.
- Nie zapomniałem o tym. Ja cię zastąpię.
26
- Myślałam, że pilnujesz Romana i Connora.
- Są w Romatechu, więc tutejsi ochroniarze będą mieli na nich oko. Nie martw się.
Wszystko jest załatwione.
- Dziękuję. - Toni czuła ulgę, ale była też zdumiona, że wampiry zechciały zmienić swój
grafik tylko po to, żeby pójść jej na rękę. - Jeszcze tylko ten jeden egzamin i będę
magistrem.
- Zwietnie. - Howard umilkł na chwilę. - Wiesz, że pewnie mogłabyś znalezć lepszą pracę
niż ta. Nie jest zbyt... rozwijająca intelektualnie.
- Jest w porządku. A pensja jest o wiele lepsza, niż się spodziewałam.
- No cóż, wampiry wiedzą, jakie to ważne mieć wokół siebie śmiertelników, którym
można ufać.
- Rozumiem. - Telefon na nocnej szafce znów zadzwonił. - O Boże, mam nadzieję, że to nie
Mitzi czy Lola.
- Kto? - spytał Howard.
- Do Iana wydzwaniają jakieś dziewczyny. Zarejestrował się na internetowym portalu
randkowym.
- %7łartujesz.
- Chciałabym. Zadzwonię do ciebie o dziesiątej z raportem. - Toni rozłączyła się i odebrała
domowy telefon. - Halo?
- Dzień dobry - powiedział łagodny damski głos. - Czy zastałam Iana?
Toni jęknęła.
- Ian w tej chwili... medytuje.
- Fajnie. Ja jestem Destiny. - Podała swój numer. - Ian jest taki przystojny. Wie pani, ja
jestem totalnie dostrojona do harmonicznych wibracji kosmosu, więc wiem, że Ian i ja
jesteśmy sobie przeznaczeni.
- Rozumiem. - I jego ogromny majątek nie miał z tym nic wspólnego. - Mam coś
przekazać Ianowi?
- Tak. Bardzo chciałabym spacerować z nim w deszczu i siedzieć na plaży, podziwiając
wschód słońca.
- Zwietnie. - Toni zapisała pod jej imieniem chce zamordować cię przez samozapłon . -
Dziękuję za telefon. Rozłączyła się i posłała Ianowi wściekłe spojrzenie.
- Zdajesz sobie sprawę, że moja przyjaciółka leży w szpitalu, a ja, zamiast do niej
zadzwonić, muszę gadać z twoimi głupimi panienkami? - Jej głos wzniósł się do krzyku,
ale Ian leżał jak przedtem, nieświadom niczego.
- Dlaczego szukasz kobiety? Jakim cudem wampir w ogóle wierzy w prawdziwą miłość?
Naprawdę sądzisz, że zdołasz być wierny przez wieki? W tych czasach trudno liczyć
nawet na parę lat!
Nie odpowiedział.
- No cóż, przynajmniej się nie odszczekujesz. Ja tu rządzę w ciągu dnia i nie zapominaj o
tym.
Nie sprzeciwił się. Wściekłym krokiem przeszła do gabinetu. Nie po to poszła na studia,
żeby robić za sekretarkę jurnego, przystojnego wampira. To by było tyle, jeśli chodzi o
trzecią afirmację - nadam swojemu życiu znaczenie. Potrzebowała porozmawiać z Sabrina.
To ją uspokoi. Wybrała numer szpitala.
- Poproszę z pokojem Sabriny Vanderwerth.
- Chwileczkę - odparł operator centralki. - Proszę się nie rozłączać. - Toni usiadła w
czarnym skórzanym fotelu za biurkiem i włączyła komputer. Pomyślała, że może znajdzie
27
coś użytecznego w plikach, skoro przeszukanie biblioteki nic jej nie dało. Zadzwonił
telefon na biurku. Cudownie, kolejna kobieta. Toni szybko zanotowała jej imię i numer i [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
Przynajmniej nie Mitzi.
- Ian jest chwilowo niedostępny. Mam coś przekazać?
- Mam na imię Lola. Właśnie przeczytałam profil Iana na singlachwwielkimmiescie i
muszę powiedzieć, że jest fascynujący.
- Najwyrazniej. - Toni spojrzała na komputer w gabinecie obok. Może będzie musiała
zerknąć na ten profil.
- Tak - ciągnęła Lola. - Podobała mi się zwłaszcza informacja o jego zamku w Szkocji, i że
wydaje część swojego ogromnego majątku na jego renowację.
Ogromnego majątku? Toni parsknęła, ale zamaskowała to delikatnym kaszlnięciem.
Szczerze wątpiła, by Ian miał ogromny majątek, skoro pracował jako ochroniarz w
Romatech Industries. Czy naprawdę zniżyłby się do opowiadania kłamstw w Internecie,
żeby się umówić na randkę? Facet był boski. Po co miałby kłamać na jakikolwiek temat,
nie licząc faktu, że przez pół doby jest martwy?
- Bo widzi pani - Lola teatralnie zniżyła głos - ja w poprzednim życiu byłam księżniczką.
Zamek to dla mnie odpowiednie miejsce.
- Rany.
- Jestem też wegetarianką - oznajmiła Lola. - Mam nadzieję, że Ian też. Jest taki seksowny.
- Tak. No cóż, mogę z całą pewnością stwierdzić, że nie je mięsa.
- Cudownie. - Lola podała swój numer telefonu. - Pa.
Toni zapisała numer i spojrzała na Iana ze złością.
- Kłamczuch. Powiedziałeś, że nie chcesz się umawiać ze śmiertelniczkami. Cum on feel the
noize! Podskoczyła. Teraz to już Howard, na bank. Albo Sabrina. Wyjęła komórkę.
- Halo?
- Toni? - huknął w słuchawce głos Howarda. - Co się dzieje?
- Wszystko w porządku, Ian śpi w sypialni na czwartym piętrze. Nie odłożył słuchawki,
dlatego nie mogłeś się dodzwonić.
- Co było takiego pilnego, że musiał natychmiast rozmawiać z Connorem?
Toni się skrzywiła.
- Prawdopodobnie dzwonił w mojej sprawie. Pomysł, żeby zatrudnić kobietę jako
ochroniarza, był dla niego zbyt dziwaczny.
Howard się roześmiał.
- Przywyknie do ciebie. Widział już, jak walczysz?
- Tak, trochę.
- Więc wie, że twardzielka z ciebie. Z czasem ci zaufa.
Skrzywiła się. W zasadzie Ian miał rację, że traktował ją podejrzliwie. Naprawdę miała
jakieś ukryte powody, chociaż z pewnością nie zamierzała wyrządzać wampirom żadnej
krzywdy.
- Potrzebujesz czegoś dzisiaj? - spytał Howard. To on robił zakupy spożywcze przez
Internet, które sklep dostarczał do domu, żeby Toni nie musiała zostawiać swoich
podopiecznych.
- Na razie niczego, ale w piątek mam egzamin końcowy na uniwerku. Będę musiała wyjść
koło południa.
- Nie zapomniałem o tym. Ja cię zastąpię.
26
- Myślałam, że pilnujesz Romana i Connora.
- Są w Romatechu, więc tutejsi ochroniarze będą mieli na nich oko. Nie martw się.
Wszystko jest załatwione.
- Dziękuję. - Toni czuła ulgę, ale była też zdumiona, że wampiry zechciały zmienić swój
grafik tylko po to, żeby pójść jej na rękę. - Jeszcze tylko ten jeden egzamin i będę
magistrem.
- Zwietnie. - Howard umilkł na chwilę. - Wiesz, że pewnie mogłabyś znalezć lepszą pracę
niż ta. Nie jest zbyt... rozwijająca intelektualnie.
- Jest w porządku. A pensja jest o wiele lepsza, niż się spodziewałam.
- No cóż, wampiry wiedzą, jakie to ważne mieć wokół siebie śmiertelników, którym
można ufać.
- Rozumiem. - Telefon na nocnej szafce znów zadzwonił. - O Boże, mam nadzieję, że to nie
Mitzi czy Lola.
- Kto? - spytał Howard.
- Do Iana wydzwaniają jakieś dziewczyny. Zarejestrował się na internetowym portalu
randkowym.
- %7łartujesz.
- Chciałabym. Zadzwonię do ciebie o dziesiątej z raportem. - Toni rozłączyła się i odebrała
domowy telefon. - Halo?
- Dzień dobry - powiedział łagodny damski głos. - Czy zastałam Iana?
Toni jęknęła.
- Ian w tej chwili... medytuje.
- Fajnie. Ja jestem Destiny. - Podała swój numer. - Ian jest taki przystojny. Wie pani, ja
jestem totalnie dostrojona do harmonicznych wibracji kosmosu, więc wiem, że Ian i ja
jesteśmy sobie przeznaczeni.
- Rozumiem. - I jego ogromny majątek nie miał z tym nic wspólnego. - Mam coś
przekazać Ianowi?
- Tak. Bardzo chciałabym spacerować z nim w deszczu i siedzieć na plaży, podziwiając
wschód słońca.
- Zwietnie. - Toni zapisała pod jej imieniem chce zamordować cię przez samozapłon . -
Dziękuję za telefon. Rozłączyła się i posłała Ianowi wściekłe spojrzenie.
- Zdajesz sobie sprawę, że moja przyjaciółka leży w szpitalu, a ja, zamiast do niej
zadzwonić, muszę gadać z twoimi głupimi panienkami? - Jej głos wzniósł się do krzyku,
ale Ian leżał jak przedtem, nieświadom niczego.
- Dlaczego szukasz kobiety? Jakim cudem wampir w ogóle wierzy w prawdziwą miłość?
Naprawdę sądzisz, że zdołasz być wierny przez wieki? W tych czasach trudno liczyć
nawet na parę lat!
Nie odpowiedział.
- No cóż, przynajmniej się nie odszczekujesz. Ja tu rządzę w ciągu dnia i nie zapominaj o
tym.
Nie sprzeciwił się. Wściekłym krokiem przeszła do gabinetu. Nie po to poszła na studia,
żeby robić za sekretarkę jurnego, przystojnego wampira. To by było tyle, jeśli chodzi o
trzecią afirmację - nadam swojemu życiu znaczenie. Potrzebowała porozmawiać z Sabrina.
To ją uspokoi. Wybrała numer szpitala.
- Poproszę z pokojem Sabriny Vanderwerth.
- Chwileczkę - odparł operator centralki. - Proszę się nie rozłączać. - Toni usiadła w
czarnym skórzanym fotelu za biurkiem i włączyła komputer. Pomyślała, że może znajdzie
27
coś użytecznego w plikach, skoro przeszukanie biblioteki nic jej nie dało. Zadzwonił
telefon na biurku. Cudownie, kolejna kobieta. Toni szybko zanotowała jej imię i numer i [ Pobierz całość w formacie PDF ]