[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Faxmore'a jest wiedzieć wszystko o wszystkich, wykorzystuje najmniejsze potknię-
cia. Ale Francuzka nie ustąpiła mu piędzi ziemi i aż do tej pory był to w pewnym
sensie mecz remisowy. Każde z nich zajęło określoną pozycję i w końcu zadowolili
się obroną swoich terenów. Przyjazd Langtona całkowicie odmienił sytuację. Ko-
rzystniejsze było zjednoczenie niż walka, oraz połączenie sił, przynajmniej na
jakiś czas, aby wyeliminować niebezpiecznego przeciwnika.
- Pan mnie zadziwia, doktorze; pani Abletout wydaje się osobą miłą i
uprzejmą.
- Ona miła i uprzejma? Widać, że pan jej dobrze nie zna. To najgorsza
zaraza. Ile karier zdusiła, ile powołań złamała, ile cudzych odkryć wpisała na
swój rachunek! Najokrutniejsza tygrysica dobrze by zrobiła, uciekając przed nią.
Nieszczęsny Langton nie miał czasu, by uświadomić sobie grożące mu niebezpie-
czeństwo.
45
- Langton miał przynajmniej sojuszniczkę, Domenikę Strauss.
- Nienawidzę jej! Dlaczego interesuje się mumiami? Powinna ograniczyć się
tylko do swojej specjalizacji, zamiast mieszać się do cudzych spraw! Ona wcale
nie kochała Langtona, zajmowała ją jedynie własna kariera.
A kiedy poproszono ją o pomoc, aby ostatecznie pozbyć się intruza, zrobi-
ła to bez najmniejszych skrupułów.
- Jeśli dobrze rozumiem - przerwał Angus Dodson - stawia pan tezę o spi-
sku zawiązanym przeciwko Howardowi Langtonowi.
- To oczywiste, nadinspektorze! A wśród spiskowców był również Villabert
Glotoni, ten Francuz, na pozór lekkomyślny, którego niekompetencja rzuca się w
oczy, a który jest jednocześnie kolekcjonerem broni.
- Jaką broń zbiera najchętniej?
- Afrykańskie sztylety i zatrute strzały. Ale nic panowie u niego nie
znajdą. Zaraz po morderstwie sprzedał wszystko na bazarze. W wypadku rewizji
będzie czysty jak śnieg.
- Skąd pan wie o istnieniu tej kolekcji?
- Pokazał mi ją! Tylko dla mnie zarezerwował ten przywilej, wiedząc, że
jestem człowiekiem dyskretnym i małomównym. Ale zostało popełnione morderstwo...
więc nie mogę milczeć.
- Mimo to - zauważył lord Percival - Glotoni nie miał powodu, by bać się
Howarda Langtona.
- Proszę w to nie wierzyć! Chodziły słuchy, że Langton miał zamiar zapro-
wadzić porządek na wszystkich terenach wykopaliskowych i usunąć nierobów i par-
szywe owce... Zasłona dymna otaczająca Glotoniego zostałaby wkrótce rozwiana!
Inni także mieli pójść do odstrzału, na przykład inspektor do spraw starożytno-
ści Ahmed al-Fostat.
- Co pan mu zarzuca?
- W ogóle nie zna się na egiptologii i kupił swoje stanowisko, aby móc
prowadzić działalność przynoszącą o wiele większe korzyści niż nadzorowanie te-
renów wykopaliskowych. Mam na myśli kradzież. Raz o mały włos złapano by go za
rękę, ale przekupił sędziów i nie został skazany. Oczywiście robi to nadal, tyle
że stara się kraść przedmioty drobne, za to dużej wartości. Ponieważ al-Fostat
jest wystarczająco zręczny, aby nie zostawiać śladów, działa zupełnie bezkarnie.
- Wszystkie te osoby zebrały się wówczas w Starej Katarakcie, aby zadecy-
dować o usunięciu Howarda Langtona?
- To właśnie odkryłem, milordzie, i dlatego chcą mnie teraz usunąć, żebym
milczał!
- No to przegrali - ocenił Dodson - ponieważ miał pan czas, aby nas o tym
poinformować.
Zdawszy sobie nagle sprawę z tej nowej sytuacji, Alan Qerry podrapał się
w ucho.
- I... będziecie interweniować?
- Oczywiście. Dlatego jest pan teraz poza zasięgiem wrogów.
- Ach tak...
- Dlaczego był pan w Starej Katarakcie w dniu morderstwa, doktorze Qerry?
- Czysty przypadek... Lepiej by było, gdybym się znalazł gdzie indziej!
- Otóż nie, ponieważ pańska obecność pozwoli nam ująć sprawcę.
- Patrząc na to z tego punktu widzenia... Wracam do Kairu. Czekają na
mnie moje mumie.
ROZDZIAA XXVIII
Zwyciężczyni", matka świata": taki był Kair, którego widok oszołomił
Angusa Dodsona. To oczywiste, że w godzinach szczytu w londyńskim City panował
ruch, ale w porównaniu z rwącym potokiem poruszającym niemal bezustannie sercem
stolicy współczesnego Egiptu była to tylko spokojna rzeka.
Samodzielna jazda byłaby szaleństwem. Jedyne rozwiązanie to zdanie się na
taksówkarza, z nadzieją, że jego samochód będzie wyposażony w hamulce. Ponieważ
do narodowych sportów należało wpadanie na pieszych usiłujących pokonać potok
samochodów, niektórzy kierowcy upodobali sobie pedał gazu. Rollsy i mercedesy
46
mieszały się z ledwo identyfikowalnymi przedmiotami jeżdżącymi, a to bogato
ozdobionymi talizmanami i amuletami, a to pozbawionymi jednych lub dwojga drzwi,
a nawet dzwigni zmiany biegów.
Autobusy były oczywiście niedostępne dla Europejczyka. Po pierwsze, nie
umiałby zgadnąć, dokąd jadą, po drugie zaś, nie był dość zręczny, by doczepić
się do ludzi oblepiających szczelnie wypełniony po brzegi pojazd i uczepionych
wszystkiego, co tylko wystawało na zewnątrz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
Faxmore'a jest wiedzieć wszystko o wszystkich, wykorzystuje najmniejsze potknię-
cia. Ale Francuzka nie ustąpiła mu piędzi ziemi i aż do tej pory był to w pewnym
sensie mecz remisowy. Każde z nich zajęło określoną pozycję i w końcu zadowolili
się obroną swoich terenów. Przyjazd Langtona całkowicie odmienił sytuację. Ko-
rzystniejsze było zjednoczenie niż walka, oraz połączenie sił, przynajmniej na
jakiś czas, aby wyeliminować niebezpiecznego przeciwnika.
- Pan mnie zadziwia, doktorze; pani Abletout wydaje się osobą miłą i
uprzejmą.
- Ona miła i uprzejma? Widać, że pan jej dobrze nie zna. To najgorsza
zaraza. Ile karier zdusiła, ile powołań złamała, ile cudzych odkryć wpisała na
swój rachunek! Najokrutniejsza tygrysica dobrze by zrobiła, uciekając przed nią.
Nieszczęsny Langton nie miał czasu, by uświadomić sobie grożące mu niebezpie-
czeństwo.
45
- Langton miał przynajmniej sojuszniczkę, Domenikę Strauss.
- Nienawidzę jej! Dlaczego interesuje się mumiami? Powinna ograniczyć się
tylko do swojej specjalizacji, zamiast mieszać się do cudzych spraw! Ona wcale
nie kochała Langtona, zajmowała ją jedynie własna kariera.
A kiedy poproszono ją o pomoc, aby ostatecznie pozbyć się intruza, zrobi-
ła to bez najmniejszych skrupułów.
- Jeśli dobrze rozumiem - przerwał Angus Dodson - stawia pan tezę o spi-
sku zawiązanym przeciwko Howardowi Langtonowi.
- To oczywiste, nadinspektorze! A wśród spiskowców był również Villabert
Glotoni, ten Francuz, na pozór lekkomyślny, którego niekompetencja rzuca się w
oczy, a który jest jednocześnie kolekcjonerem broni.
- Jaką broń zbiera najchętniej?
- Afrykańskie sztylety i zatrute strzały. Ale nic panowie u niego nie
znajdą. Zaraz po morderstwie sprzedał wszystko na bazarze. W wypadku rewizji
będzie czysty jak śnieg.
- Skąd pan wie o istnieniu tej kolekcji?
- Pokazał mi ją! Tylko dla mnie zarezerwował ten przywilej, wiedząc, że
jestem człowiekiem dyskretnym i małomównym. Ale zostało popełnione morderstwo...
więc nie mogę milczeć.
- Mimo to - zauważył lord Percival - Glotoni nie miał powodu, by bać się
Howarda Langtona.
- Proszę w to nie wierzyć! Chodziły słuchy, że Langton miał zamiar zapro-
wadzić porządek na wszystkich terenach wykopaliskowych i usunąć nierobów i par-
szywe owce... Zasłona dymna otaczająca Glotoniego zostałaby wkrótce rozwiana!
Inni także mieli pójść do odstrzału, na przykład inspektor do spraw starożytno-
ści Ahmed al-Fostat.
- Co pan mu zarzuca?
- W ogóle nie zna się na egiptologii i kupił swoje stanowisko, aby móc
prowadzić działalność przynoszącą o wiele większe korzyści niż nadzorowanie te-
renów wykopaliskowych. Mam na myśli kradzież. Raz o mały włos złapano by go za
rękę, ale przekupił sędziów i nie został skazany. Oczywiście robi to nadal, tyle
że stara się kraść przedmioty drobne, za to dużej wartości. Ponieważ al-Fostat
jest wystarczająco zręczny, aby nie zostawiać śladów, działa zupełnie bezkarnie.
- Wszystkie te osoby zebrały się wówczas w Starej Katarakcie, aby zadecy-
dować o usunięciu Howarda Langtona?
- To właśnie odkryłem, milordzie, i dlatego chcą mnie teraz usunąć, żebym
milczał!
- No to przegrali - ocenił Dodson - ponieważ miał pan czas, aby nas o tym
poinformować.
Zdawszy sobie nagle sprawę z tej nowej sytuacji, Alan Qerry podrapał się
w ucho.
- I... będziecie interweniować?
- Oczywiście. Dlatego jest pan teraz poza zasięgiem wrogów.
- Ach tak...
- Dlaczego był pan w Starej Katarakcie w dniu morderstwa, doktorze Qerry?
- Czysty przypadek... Lepiej by było, gdybym się znalazł gdzie indziej!
- Otóż nie, ponieważ pańska obecność pozwoli nam ująć sprawcę.
- Patrząc na to z tego punktu widzenia... Wracam do Kairu. Czekają na
mnie moje mumie.
ROZDZIAA XXVIII
Zwyciężczyni", matka świata": taki był Kair, którego widok oszołomił
Angusa Dodsona. To oczywiste, że w godzinach szczytu w londyńskim City panował
ruch, ale w porównaniu z rwącym potokiem poruszającym niemal bezustannie sercem
stolicy współczesnego Egiptu była to tylko spokojna rzeka.
Samodzielna jazda byłaby szaleństwem. Jedyne rozwiązanie to zdanie się na
taksówkarza, z nadzieją, że jego samochód będzie wyposażony w hamulce. Ponieważ
do narodowych sportów należało wpadanie na pieszych usiłujących pokonać potok
samochodów, niektórzy kierowcy upodobali sobie pedał gazu. Rollsy i mercedesy
46
mieszały się z ledwo identyfikowalnymi przedmiotami jeżdżącymi, a to bogato
ozdobionymi talizmanami i amuletami, a to pozbawionymi jednych lub dwojga drzwi,
a nawet dzwigni zmiany biegów.
Autobusy były oczywiście niedostępne dla Europejczyka. Po pierwsze, nie
umiałby zgadnąć, dokąd jadą, po drugie zaś, nie był dość zręczny, by doczepić
się do ludzi oblepiających szczelnie wypełniony po brzegi pojazd i uczepionych
wszystkiego, co tylko wystawało na zewnątrz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]