[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mieliśmy na to iść, ale przeczytałem dziś w gazecie recenzję.  Prawo Murphy'ego
podobno jest świetne. Dużo pościgów, superefekty specjalne.
Och, świetnie, wszyscy wiedzą, że to uwielbiam! - pomyślała Lilly. Jak mógł wybrać
film, nie pytając jej o zdanie?
- Ale  Smutny poniedziałek też ma dobre recenzje - zauważyła. - No wiesz, to taki
trochę zabawny, a trochę dziwny film.
- Decydujcie się w końcu. Ludzie czekają - ponagliła ich kasjerka.
- Ja wolę  Prawo Murphy'ego - powiedział Bryan.
Lilly pokręciła głową.
- Niech będzie. To znaczy, dobrze.
Prawo Murphy'ego, czy to przypadkiem nie jest to prawo, które głosi, że jeśli coś
może się nie udać, to na pewno tak się stanie? - zastanawiała się.
Kasjerka spojrzała na Lilly ze współczuciem i podała im dwa bilety.
Stojąc w tłumie w holu, przed salami kinowymi, Lilly rozglądała się w poszukiwaniu
znajomych. Nagle dostrzegła właśnie tę osobę, której chciała uniknąć: Charliego Roarka.
Czekał z przyjaciółmi w kolejce do baru.
- Chyba kupię landrynki - obwieścił Bryan. - Chcesz coś?
- Nie, dzięki. - Lilly stała w kolejce w nadziei, że Charlie się odwróci i ją zauważy.
Zastanawiała się, czy nie podejść i nie przywitać się pierwsza, ale wiedziała, że zaraz
zacząłby jej dokuczać, że umówiła się z Bryanem. Postanowiła zaczekać, aż Charlie sam
zwróci na nią uwagę, a wtedy ona uda, że go wcześniej nie widziała i zachowa się przyjaznie,
po prostu powie mu  cześć .
Ale Charlie się nie odwrócił. Jego koledzy kupili popcorn, on oczywiście wodę, po
czym podeszli do biletera.
- Cztery na  Smutny poniedziałek - powiedział wpuszczający, przedzierając bilet. -
Drugie drzwi na prawo.
No proszę, pomyślała, Charlie wybrał się na film, który chciałam zobaczyć. Ech,
gdybym umówiła się z nim na dziś wieczór...
Bryan odwrócił się do niej z paczką landrynek w dłoni.
- Chodzmy, bo spóznimy się na zajawki.
- To nie moja wina, że jest tak pózno! - odparła poirytowana.
Bryan spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Czy ja mówię, że to twoja wina?
Kiedy wchodzili do sali, Lilly wskazała wyrokiem cukierki.
- Wiesz, jak to działa na zęby? Nie rozumiem, jak można to jeść.
- Ale ja lubię landrynki - wyznał zmieszany Bryan.
Zwiatło już gasło, gdy Lilly usiadła na miejscu obok niego. Ten facet nawet się nie
potrafi porządnie kłócić! Jedyną tajemnicą dotyczącą Bryana było to, dlaczego Lilly w ogóle
uznała, że jest interesujący. W życiu nie była na nudniejszej randce.
Szkoda, że nie umówiłam się z Charliem, pomyślała. Obejrzelibyśmy świetny film, na
pewno byśmy się śmiali z tych samych rzeczy... Założę się, że dobrze bym się bawiła.
Lilly uświadomiła sobie, że tęskni za Charliem. I to bardzo.
Może Tracy miała rację? - zastanowiła się. Może zakochałam się w Charliem Roarku?
W takim razie, po co umówiłam się z innym chłopakiem?
W poniedziałek po południu, otwierając swoją szafkę, Charlie zauważył idącą w jego
kierunku Lilly. Przez sekundę poczuł nagły przypływ radości i podniecenia, bo wydało mu
się, że Lilly tak się spieszy do niego. Szybko sobie jednak przypomniał, że o tej porze
odbywał się trening cheerleaderek w sali gimnastycznej na końcu korytarza, zaraz za rzędem
szafek.
Zastanawiał się, czy Lilly widziała go w sobotę w kinie. Szybko nadrobiła zaległości
w życiu towarzyskim, pomyślał. Znów obowiązywał schemat  trzy randki w tygodniu , to
pewne. Charlie też wrócił do swoich kumpli. Nie było to takie złe, ale po prostu zdążył się już
przyzwyczaić do spotkań z Lilly, to wszystko.
A teraz po prostu się od tego odzwyczaisz, przykazał sobie w duchu. W końcu nie
spędzili ze sobą znów tak dużo czasu!
- Cześć, Charlie - odezwała się Lilly.
- Cześć, Lilly. - Charlie oparł się o swoją szafkę. - Jak ci się podobał sobotni film?
- A więc mnie widziałeś - stwierdziła, przekładając torbę ze strojem treningowym na
drugie ramię. - Dlaczego się nie odezwałeś?
- A ty? Dlaczego się nie odezwałaś? - odpowiedział pytaniem. Oparł nogę na
najniższej półce w szafce i położył na kolanie książki.
- No wiesz, staliśmy w ogonku do baru z zakąskami, zanim przyszła nasza kolej, was
już nie było. A ty masz jakieś wytłumaczenie?
- Widziałem, jak się sprzeczacie przed kasą, nie chciałem się wtrącać. Ale miałaś
rację, trzeba było iść na  Smutny poniedziałek . Zwietny film.
- Za to  Prawo Murphy'ego było straszne. Typowy, beznadziejny film o złym
policjancie, jakich pełno w telewizji, tylko zamiast godziny trwał dwie. Wszystko było takie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl