[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przychodziło jej to z trudem. Rozchylony kołnierzyk Kane'a odsłaniał
trochę ciemnych włosów, które porastały pierś, i pulsujące szaleńczo
tętno na szyi.
Alex wstrzymała oddech. Czekała, by Kane się od niej odsunął.
Miała nadzieję, że wtedy odzyska nad sobą panowanie. Ale on stał
bez ruchu tuż obok. Podniosła głowę i napotkała jego spojrzenie.
Zobaczyła w nim taki żar, że przeszedł ją dreszcz.
Kane wciąż lekko dotykał palcami jej policzka. Poczuła w tym
miejscu drżenie. Ale czyje?
- Kane? - szepnęła. Próbowała dostrzec w jego oczach jakąś
wskazówkę, dzięki której mogłaby zrozumieć, co teraz przeżywał.
Pochylił się nad nią. Przymknęła powieki i stanęła na palcach w
oczekiwaniu czegoś, co wydawało się oczywiste.
- Alex?!
Usłyszała swoje imię wypowiedziane ostrym tonem. Ktoś stał w
otwartych drzwiach pokoju. Odwróciła się od Kane'a tak gwałtownie,
że niemal straciła równowagę.
79
RS
- O, tutaj jesteście. - Mildred szybko przeniosła świdrujący
wzrok na siostrzeńca. - Chyba wam nie przeszkodziłam - dodała z
wyrazną naganą w głosie.
- Oczywiście że nie - zapewniła Alex. Przywołała na usta równie
pogodny, co fałszywy uśmiech. - Kane sprawdzał moje szwy.
- Aha. - Mildred jakby trochę złagodniała. Podała Alex arkusik
wyrwany z notatnika. - Dzwoniły dziś do ciebie dwie osoby -
wyjaśniła. - Agent ubezpieczeniowy i twój narzeczony z Chicago -
dodała głośno i wyraznie. - Strasznie żałował, że nie zastał cię w
domu.
Alex przełknęła ślinę.
- Dziękuję, Mildred. Zadałaś sobie tyle trudu, aby wszystko
zapisać.
- Nie ma za co. Zrobiłam to z przyjemnością - zapewniła.
Zerknęła na Kane'a. - Zostajesz na kolacji, prawda?
- Tak.
Alex obserwowała go spod rzęs. Po tym, co przed chwilą ujrzała
na twarzy Kane'a, nie zostało ani śladu. Teraz jego obojętna mina nie
zdradzała żadnych uczuć.
- Chodz, Kane. Przygotuję ci coś do picia - zaproponowała
Mildred. Patrzyła na niego wyczekująco. - Na pewno marzysz, żeby
trochę odsapnąć z nogami na stoliku, zanim Dottie poda kolację.
- Niezły pomysł, ciociu. - Odwrócił się do Alex. -Idziesz?
- Zaraz przyjdę. Chciałabym się najpierw trochę odświeżyć -
powiedziała z wymuszoną beztroską w głosie.
80
RS
Skinął głową i wyszedł. Mildred kroczyła tuż za nim jak
żandarm. Przez długą, pełną napięcia chwilę Alex wpatrywała się w
drzwi. Machinalnie ściskała w ręce pognieciony kawałek papieru.
Pocałowałby ją, gdyby nie zjawiła się Mildred. Czy byłby to
prawdziwy pocałunek? A może jedynie kolejne muśnięcie warg, które
sprawiało, że rozpaczliwie pragnęła czegoś więcej? Przypomniała
sobie gorące spojrzenie Kane'a i bezwiednie zadrżała. Już nie miała
wątpliwości. Tym razem pocałowałby ją namiętnie. Jaką reakcję
mogłoby to wywołać, skoro przelotna pieszczota wstrząsnęła nią do
głębi? Nie zdołała się o tym przekonać.
I zupełnie nie wiedziała, co czuje. Ulgę czy rozczarowanie?
Postanowiła wziąć się w garść. Podczas pobytu w Andersenville
musi trzymać się z dala od Kane'a Lovella. Owszem, wzajemna
bliskość wywoływała magiczne skutki, zauroczenie jednak daleko ich
nie zaprowadzi. Zanadto różnili się stylem życia. Ona zawsze
mieszkała w wielkim mieście, a Kane tkwił korzeniami tutaj, na
prowincji. Nie nadawali się dla siebie i koniec. Ciotka Mildred dała to
jasno do zrozumienia.
- Zapomnij o nim, Alexandro - powiedziała cicho. - Chyba nie
szukasz kłopotów?
Ale na policzku wciąż czuła ciepły dotyk jego palców. Nigdy
przedtem żaden mężczyzna tak na nią nie działał.
- Cholera - zaklęła. Zaczerpnęła głęboko powietrza, aby
przygotować się do spędzenia wieczoru z Kane'em.
81
RS
W czasie kolacji rozmowę podtrzymywały starsze panie. Kane i
Alex nie zamienili ze sobą prawie ani słowa. Starannie unikali też
nawzajem swojego wzroku. Mimo to sama obecność Kane'a
wprawiała Alex w niezwykłe podniecenie. Zastanawiała się, czy ona
podobnie działa na Kane'a.
Ten mężczyzna wzbudzał w niej mieszane uczucia. Jednak
sposób, w jaki traktował trzy gospodynie, wydał się Alex
wzruszający. Kane niewątpliwie bardzo kochał matkę, ale prawie
takie same względy okazywał też zgryzliwej ciotce Mildred i
zabawnej, roztrzepanej Johnnie Mae. Niewielu młodych mężczyzn
równie cierpliwie przyjmowałoby bezceremonialne uwagi i pytania
dotyczące ich spraw osobistych.
Zwłaszcza Mildred z uporem napomykała co chwilę o Melanie.
Alex z ulgą zauważyła, że Kane konsekwentnie zmieniał wtedy temat.
- Och, Kane. Czy mógłbyś, zanim pójdziesz, rzucić okiem na
Cujo? - poprosiła pod koniec deseru Johnnie Mae.
- Cujo? - powtórzył pytająco.
- Pupilek mojego siostrzeńca - przypomniała.
- Tarantula. Przechowuję ją u siebie, dopóki Jason nie wróci.
Alex z rozbawieniem stwierdziła, że mimo opalenizny twarz
Kane'a wyraznie pobladła.
- Czego... czego ode mnie oczekujesz? - zapytał ostrożnie. -
Szczerze mówiąc, nie bardzo się znam na... hmm... na zwierzętach.
- To całkiem proste, Kane. - Alex nie mogła się powstrzymać. -
Każ jej pokazać język i głośno powiedzieć  aaa".
82
RS
Aypnął na nią wrogo.
- Jasne - przytaknął. - Gdybym tylko wiedział, gdzie to coś ma
usta.
- Pewnie zajmie ci sporo czasu badanie odruchów - dodała,
usiłując zachować powagę. - Pomyśl o tych wszystkich kolanach,
które musisz postukać młoteczkiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl