[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystkich kumpli ze szkoły jedynie Conrad Hughes, którego poznał na samym począt-
ku, potrafił zrozumieć, jak bardzo kobieta potrafi zawrócić mężczyznie w głowie. Conrad
nie będzie go oceniał.
- Muszę się skontaktować z przyjacielem, który pomoże nam zatrzeć ślady. Byłaś
kiedyś w Monte Carlo?
- Byłam raz w Atlantic City.
- W takim razie przygotuj się na wielkie przeżycia. - Uśmiechnął się, a potem roz-
parł wygodnie na kanapie, zamknął oczy i zapadł w drzemkę.
L R
T
ROZDZIAA SZSTY
Wylądowali na prywatnym pasie w pobliżu Ports de Monaco. Limuzyna już na
nich czekała. Przejechali zachwycającą drogą wzdłuż wybrzeża i dotarli do kasyna stoją-
cego nad skalistą zatoką, w której cumowały dziesiątki luksusowych jachtów.
Budynek pokryty beżowym stiukiem był nowy, ale stylem nawiązywał do staro-
żytnego Rzymu. Były tu rzymskie kolumny, łuki, posągi i rzezby wydobywane z ciem-
ności światłami reflektorów.
Wnętrze pozbawione okien zalane było światłem tak jasnym, że nie dało się odróż-
nić dnia od nocy. Troy minął spokojnym krokiem recepcję. Hillary nie zadawała pytań.
Wiedziała już, że jego nie obowiązują zwykłe zasady.
W powietrzu unosiła się kakofonia dzwięków - stukot automatów do gry, dzwonki,
gwizdki, okrzyki krupierów, ale Hillary słyszała przede wszystkim muzykę, śmiechy i
plusk ogromnej fontanny. Jej szpilki stukały o marmurową posadzkę. Wokół kręcił się
tłum turystów, mieszały się języki. Przypominało to trochę atmosferę przyjęć, które or-
ganizowała w Waszyngtonie, tyle że teraz wszyscy patrzyli na nich. W końcu była w to-
warzystwie Troya Donavana.
- Może zagramy, zanim pójdziemy na górę? Co wolisz, karty, ruletkę czy automa-
ty?
Ekscytacja wzięła górę nad zmęczeniem. Jako dziecko marzyła o podróży do Mon-
te Carlo. Wyobrażała sobie, że spotyka tu Jamesa Bonda i Grace Kelly, a towarzyszy jej
cudowny przystojny mężczyzna. Tymczasem rzeczywistość przeszła jej najśmielsze
oczekiwania.
- Chyba nie jestem odpowiednio ubrana na ruletkę. - Przejechała dłońmi po swoich
dżinsach.
- Nie przejmuj się, wpuszczą nas wszędzie.
- Dla mnie mogą być automaty.
- Zwietnie. - Poprowadził ją w kierunku rzędu błyszczących maszyn, przed którymi
stały skórzane barowe stołki.
Dopiero gdy usiadła, przypomniała sobie, że nie ma żetonów.
L R
T
Do Troya podeszła kobieta w służbowym uniformie.
- Bonjour, panie Donavan - powiedziała z mocnym francuskim akcentem i podała
mu skórzaną sakiewkę. - Pan Hughes przesyła panu pozdrowienia.
- Merci, mademoiselle. - Troy otworzył sakiewkę, w której były żetony, magne-
tyczne karty do drzwi i gotówka. Wyjął garść żetonów i podał go Hillary.
- Dzięki, wezmę jeden na szczęście, zanim pójdziemy odpocząć. - Wrzuciła żeton i
pociągnęła dzwignię.
Troy stał za nią, był tak blisko, że czuła zapach jego wody po goleniu. Nawet nie
próbowała już rozumieć, dlaczego tak bardzo pociąga ją mężczyzna, który prowadzi
dziwne tajemnicze życie, który gotowy jest nagiąć prawdę, jeśli uważa, że to  dla jej do-
bra". No cóż, przyleciała z nim do Monte Carlo i była z tego zadowolona. Być może wła-
śnie zaczęła się przygoda jej życia. Postanowiła, że będzie się cieszyć każdą nadchodzą-
cą chwilą, pilnując jednak, by nie zaangażować się emocjonalnie.
Automat dał sygnał braku wygranej. Nie zmartwiła się tym wcale. Była przejęta
tak, jakby właśnie rozbiła bank.
Chemia między dwojgiem ludzi. To rzeczywiście dziwne zjawisko. Odwróciła
głowę, by się uśmiechnąć do Troya. Ich usta znalazły się nagle blisko siebie. Widziała
jego rozszerzone zrenice i cienką bliznę przecinającą brew. Jej oddech przyspieszył,
zdradził ją, ale nie umiała tego opanować. Znieruchomiała, czekając na reakcję.
Troy uśmiechnął się i cofnął się, wyciągając do niej rękę, by mogła zejść ze stołka.
- Jeśli chcesz, możemy iść.
Poczuła niemal bolesne rozczarowanie.
- Dziękuję. - Podała mu rękę. - Chociaż powinnam chyba powiedzieć merci.
Kiedy szli korytarzem, czuła ciepło jego dłoni. Wsiedli do windy zrobionej ze
szkła, by goście mogli podziwiać widok kasyna z góry. Hillary zawsze uważała się za
osobę rozsądną i praktyczną, dlatego ta nieracjonalna decyzja o wyjezdzie z Troyem zu-
pełnie do niej nie pasowała. A na dodatek nie było z nimi pułkownika ani innych przy-
zwoitek.
Czego się spodziewała po tym wyjezdzie?
L R
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl