[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przez olbrzymie okno był widok w dół na Avalon. W kącie stał fortepian,
na którym znajdowało się sporo fotografii.
Gdy podeszła bliżej, na jednej z nich odkryła Christine z ojcem. Stali
roześmiani przy drzewie pomarańczowym. Inne zdjęcia pokazywały
najwidoczniej członków rodziny. Jednak na żadnym nie było widać kobiety,
która mogłaby być matką Christiny.
- To moja rodzina.
Drgnęła, gdy nagle usłyszała za sobą głos Aristo.
Zaśmiał się, gdy odwróciła się z przestrachem. - To moja matka -
powiedział z dumą. - I matka Christiny. - Wyjął fotografię, która stała nieco
schowana za innymi.
Po staromodnym stroju młodej kobiety Jennifer poznała, że zdjęcie zostało
zrobione przed laty. Matka Christiny była klasyczną południowo-kalifornijską
pięknością z promiennymi oczami, jasnymi włosami i ładną twarzą.
- Christina powinna znać matkę przynajmniej ze zdjęcia - powiedział cicho.
- Powinna ją znać lepiej z rzeczywistości.
Aristo westchnął. - Moja była żona ani razu nie dowiadywała się o
Christinę, odkąd mnie opuściła.
- Czy to twój dom? - spytała Jennifer, Zobaczyła ból w jego ciemnych
oczach i chciała zmienić temat.
- Nie. - Potrząsnął głową. - Nasz dom jest dalej na północ, na wybrzeżu. -
Wydawało się, że Aristo chce jeszcze coś powiedzieć, ale nagle odwrócił się i
otworzył drzwi. - To moje biuro.
49
Nie patrzył przy tym na nią i Jennifer miała wrażenie, że jest myślami
zupełnie gdzie indziej. Spojrzała na pokój z supernowoczesnymi meblami z
chromu Í szkła.
- Z tyłu jest jeszcze pokój konferencyjny i... - przerwał. - To wszystko nie
bardzo cię interesuje, prawda?
Uśmiechnęła się, gdy ich spojrzenia się spotkały. - Nie, nie bardzo -
odpowiedziała uczciwie. - Aristo, dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?
Dlaczego chciałeś, żebym poznała twoją córkę? - Bardzo interesowała ją
odpowiedź na to pytanie.
Aristo spuścił głowę. - Ja... chciałem być z tobą - odparł cicho.
- A Christina po prostu tu była.
Jennifer odwróciła się rozczarowana. - Och! - powiedziała tylko cicho.
Sądziła, że jest dla niego kimś szczególnym, kobietą, którą chciał przedstawić
swojej córce. Tymczasem wszystko sprowadzało się do przypadku. Czyżby
była tylko jedną z tych kobiet, o których mówiła Madelyn?
- Ale cieszę się, że poznałaś moją córkę - usłyszała. - Jeśli ma to dla ciebie
jakieś znaczenie.
Tak, to znaczyło dla niej bardzo wiele. Prawdopodobnie więcej niż on
mógł sobie wyobrazić.
- Dlaczego? - spytała cicho.
Jednak Aristo wykręcił się od odpowiedzi, - Chciałbym więcej czasu
spędzać z Christiną - stwierdził. - Ale gdy ona jest w Big Sur, a ja w związku
z moimi interesami...
- W Big Sur? - przerwała mu Jennifer. Słyszała już wiele o tym pasie
wybrzeża.
- Tak, to nasz prawdziwy dom - odparł z dumą. - Dla mnie Big Sur jest
najpiękniejszym wybrzeżem świata.
Zauważyła, jak wiele znaczy dla niego dom. - Chyba bardzo kochasz swój
dom, prawda?
Aristo skinął. Usiadł przy fortepianie i zagrał kilka akordów.
- Umiesz grać? - spytała Jennifer zaskoczona. Odkrywała w nim coraz to
nowe strony, które ukazywały go jako bardzo wrażliwego człowieka, a nie
bezwzględnego playboya, za jakiego go na początku uważała.
- Tak, uczyłem się już jako chłopiec. - Jego palce z wprawą ślizgały się po
klawiszach. Okno było otwarte i lekki wiatr poruszał zasłonami. - Czego
słuchasz najchętniej?
- Chopina. Umiesz grać coś Chopina?
50
Aristo uśmiechnął się i zaczął grać. Siedział przed fortepianem z
zamkniętymi oczami, a ciało poruszało się lekko w takt muzyki.
Jennifer patrzyła na niego czule. Im więcej nowych cech odkrywała w tym
mężczyźnie, tym silniejsza była jej miłość do niego. Jej uczucie było głębokie
i prawdziwe, nie zostawało już miejsca na myśli o karierze.
Gdy Aristo skończył grać, siedział jeszcze przez chwilę z zamkniętymi
oczami, jakby nie chciał psuć nastroju chwili. Potem otworzył oczy i
uśmiechnął się do Jennifer. - Podobało ci się?
- To jedna z moich ulubionych melodii - odparła, odwzajemniając uśmiech.
- Mazurek a-moll.
Aristo wziął ją za rękę. - Znasz to?
- To jedna z moich ulubionych melodii Chopina - powtórzyła jeszcze raz.
- Trzeba mieć wyszkolone ucho, by być tak pewnym - powiedział z
podziwem.
- Grasz cudownie. - Głos Jennifer brzmiał tak, jakby myślała o czymś
innym. Spojrzeli sobie w oczy i ogarnęło ich uczucie, że czas się zatrzymał.
Jednak po chwili Aristo wstał i czar prysł.
- Chcesz drinka?
- Tak, poproszę brandy. - Podeszła do okna i spojrzała w dół na Avalon.
Światła miasta rozjaśniały mrok, a na horyzoncie księżyc odbijał się w wodzie
Pacyfiku. Aristo podszedł do niej od tyłu i objął ją. Czuła ciepło jego ciała.
- O czym myślisz? - zapytał cicho.
- Jak pięknie jest być razem z tobą. - Wiedziała, że to tylko połowa prawdy.
Myślała właśnie o Madelyn i o tym, co zarzucała jej ta kobieta.
Chciała zatrzymać tę chwilę, nie musieć rozstawać się z nim nigdy więcej i
stłumić strach przed przyszłością. Madelyn martwiła się o szczęście
mężczyzny, którego wychowała. Kto mógłby mieć jej to za złe? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
Przez olbrzymie okno był widok w dół na Avalon. W kącie stał fortepian,
na którym znajdowało się sporo fotografii.
Gdy podeszła bliżej, na jednej z nich odkryła Christine z ojcem. Stali
roześmiani przy drzewie pomarańczowym. Inne zdjęcia pokazywały
najwidoczniej członków rodziny. Jednak na żadnym nie było widać kobiety,
która mogłaby być matką Christiny.
- To moja rodzina.
Drgnęła, gdy nagle usłyszała za sobą głos Aristo.
Zaśmiał się, gdy odwróciła się z przestrachem. - To moja matka -
powiedział z dumą. - I matka Christiny. - Wyjął fotografię, która stała nieco
schowana za innymi.
Po staromodnym stroju młodej kobiety Jennifer poznała, że zdjęcie zostało
zrobione przed laty. Matka Christiny była klasyczną południowo-kalifornijską
pięknością z promiennymi oczami, jasnymi włosami i ładną twarzą.
- Christina powinna znać matkę przynajmniej ze zdjęcia - powiedział cicho.
- Powinna ją znać lepiej z rzeczywistości.
Aristo westchnął. - Moja była żona ani razu nie dowiadywała się o
Christinę, odkąd mnie opuściła.
- Czy to twój dom? - spytała Jennifer, Zobaczyła ból w jego ciemnych
oczach i chciała zmienić temat.
- Nie. - Potrząsnął głową. - Nasz dom jest dalej na północ, na wybrzeżu. -
Wydawało się, że Aristo chce jeszcze coś powiedzieć, ale nagle odwrócił się i
otworzył drzwi. - To moje biuro.
49
Nie patrzył przy tym na nią i Jennifer miała wrażenie, że jest myślami
zupełnie gdzie indziej. Spojrzała na pokój z supernowoczesnymi meblami z
chromu Í szkła.
- Z tyłu jest jeszcze pokój konferencyjny i... - przerwał. - To wszystko nie
bardzo cię interesuje, prawda?
Uśmiechnęła się, gdy ich spojrzenia się spotkały. - Nie, nie bardzo -
odpowiedziała uczciwie. - Aristo, dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?
Dlaczego chciałeś, żebym poznała twoją córkę? - Bardzo interesowała ją
odpowiedź na to pytanie.
Aristo spuścił głowę. - Ja... chciałem być z tobą - odparł cicho.
- A Christina po prostu tu była.
Jennifer odwróciła się rozczarowana. - Och! - powiedziała tylko cicho.
Sądziła, że jest dla niego kimś szczególnym, kobietą, którą chciał przedstawić
swojej córce. Tymczasem wszystko sprowadzało się do przypadku. Czyżby
była tylko jedną z tych kobiet, o których mówiła Madelyn?
- Ale cieszę się, że poznałaś moją córkę - usłyszała. - Jeśli ma to dla ciebie
jakieś znaczenie.
Tak, to znaczyło dla niej bardzo wiele. Prawdopodobnie więcej niż on
mógł sobie wyobrazić.
- Dlaczego? - spytała cicho.
Jednak Aristo wykręcił się od odpowiedzi, - Chciałbym więcej czasu
spędzać z Christiną - stwierdził. - Ale gdy ona jest w Big Sur, a ja w związku
z moimi interesami...
- W Big Sur? - przerwała mu Jennifer. Słyszała już wiele o tym pasie
wybrzeża.
- Tak, to nasz prawdziwy dom - odparł z dumą. - Dla mnie Big Sur jest
najpiękniejszym wybrzeżem świata.
Zauważyła, jak wiele znaczy dla niego dom. - Chyba bardzo kochasz swój
dom, prawda?
Aristo skinął. Usiadł przy fortepianie i zagrał kilka akordów.
- Umiesz grać? - spytała Jennifer zaskoczona. Odkrywała w nim coraz to
nowe strony, które ukazywały go jako bardzo wrażliwego człowieka, a nie
bezwzględnego playboya, za jakiego go na początku uważała.
- Tak, uczyłem się już jako chłopiec. - Jego palce z wprawą ślizgały się po
klawiszach. Okno było otwarte i lekki wiatr poruszał zasłonami. - Czego
słuchasz najchętniej?
- Chopina. Umiesz grać coś Chopina?
50
Aristo uśmiechnął się i zaczął grać. Siedział przed fortepianem z
zamkniętymi oczami, a ciało poruszało się lekko w takt muzyki.
Jennifer patrzyła na niego czule. Im więcej nowych cech odkrywała w tym
mężczyźnie, tym silniejsza była jej miłość do niego. Jej uczucie było głębokie
i prawdziwe, nie zostawało już miejsca na myśli o karierze.
Gdy Aristo skończył grać, siedział jeszcze przez chwilę z zamkniętymi
oczami, jakby nie chciał psuć nastroju chwili. Potem otworzył oczy i
uśmiechnął się do Jennifer. - Podobało ci się?
- To jedna z moich ulubionych melodii - odparła, odwzajemniając uśmiech.
- Mazurek a-moll.
Aristo wziął ją za rękę. - Znasz to?
- To jedna z moich ulubionych melodii Chopina - powtórzyła jeszcze raz.
- Trzeba mieć wyszkolone ucho, by być tak pewnym - powiedział z
podziwem.
- Grasz cudownie. - Głos Jennifer brzmiał tak, jakby myślała o czymś
innym. Spojrzeli sobie w oczy i ogarnęło ich uczucie, że czas się zatrzymał.
Jednak po chwili Aristo wstał i czar prysł.
- Chcesz drinka?
- Tak, poproszę brandy. - Podeszła do okna i spojrzała w dół na Avalon.
Światła miasta rozjaśniały mrok, a na horyzoncie księżyc odbijał się w wodzie
Pacyfiku. Aristo podszedł do niej od tyłu i objął ją. Czuła ciepło jego ciała.
- O czym myślisz? - zapytał cicho.
- Jak pięknie jest być razem z tobą. - Wiedziała, że to tylko połowa prawdy.
Myślała właśnie o Madelyn i o tym, co zarzucała jej ta kobieta.
Chciała zatrzymać tę chwilę, nie musieć rozstawać się z nim nigdy więcej i
stłumić strach przed przyszłością. Madelyn martwiła się o szczęście
mężczyzny, którego wychowała. Kto mógłby mieć jej to za złe? [ Pobierz całość w formacie PDF ]