[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jej płacz zamienił się w wybuch gniewu.
- Jak możesz tak mówić, draniu! Opuściłeś mnie!
- A Anthony? Gdybyśmy wówczas zostali kochankami...
- W dupie mam Anthony ego! - Zaciśniętą pięścią uderzyła go prosto w pierś, ale on
chyba nawet tego nie zauważył. - Czy twoim zdaniem powinien być szczęśliwszy od nas?
- Postąpiłbym jak świnia.
- Nic nie rozumiesz? Mogliśmy być razem przez całe dwa lata! - Azy spływały jej po
policzkach. - Co nam z tego zostało? Dwa dni! Dwa cholerne dni! - Więc przestań płakać i
znów mnie pocałuj - odparł.
Zarzuciła mu ręce na ramiona i przyciągnęła do siebie.
Poczuła na ustach słony smak swoich własnych łez. Luke zaczął rozpinać jej sukienkę.
- Zedrzyj ją - jęknęła niecierpliwie.
Szarpnął. Guziki prysnęły na boki. Pociągnął mocniej, rozrywając cienką tkaninę.
Billie zsunęła sukienkę z ramion i stała teraz w halce i pończochach.
Luke popatrzył na nią poważnie.
- Naprawdę tego chcesz?
Bała się, że znów ulegnie niepotrzebnym skrupułom.
- Nie chcę, ale muszę! - krzyknęła. - Nie przestawaj!
Delikatnie położył ją na łóżku. Leżała na plecach, a Luke,
oparty na łokciach, zawisł nad nią. Spojrzał jej prosto w oczy.
- Nigdy dotąd tego nie robiłem.
- To dobrze - odpowiedziała. - Ja też.
Za pierwszym razem wszystko skończyło się zbyt szybko. Godzinę pózniej znów
nabrali chęci na pieszczoty. Tym razem trwało to znacznie dłużej. Billie chciała mu ofiarować
rozkosz, o jakiej nawet nie marzył. Spełniać wszystkie jego seksualne zachcianki. Kochali się
przez cały weekend, pełni nieposkromionej pasji i tęsknoty. Wiedzieli, że mogą się już nigdy
nie zobaczyć.
Kiedy Luke wyjechał w poniedziałek, Billie płakała przez dwa dni.
Dwa miesiące pózniej odkryła, że jest w ciąży.
18:30
Nikt naprawdę nie wie, jaka wystąpi różnica temperatur, kiedy pocisk zawieszony w
próżni wypłynie z cienia Ziemi prosto w palące promienie Słońca. Aby choć częściowo
zniwelować efekt przegrzania, główny cylinder pokryto błyszczącymi pasami tlenku
aluminium o szerokości 3 milimetrów, które miały odbijać blask Słońca. Dla ochrony przed
zimnem, panującym w kosmosie, całą konstrukcję izolowano włóknem szklanym.
- Owszem - powiedziała Billie. - Chodziliśmy ze sobą.
Luke poczuł, że zaschło mu w ustach. Wyobraził sobie, że trzyma ją za rękę. %7łe w
migotliwym blasku świecy spogląda jej prosto w oczy. %7łe ją całuje, a ona się przy nim
rozbiera... Nagle zrobiło mu się głupio. Przecież już wiedział, że ma żonę. Jednak jej nie
pamiętał, a Billie szła tuż obok, roześmiana, Pełna energii i pachnąca perfumowanym
mydłem.
Zatrzymali się przed drzwiami prowadzącymi na zewnątrz.
- Byliśmy zakochani? - spytał i popatrzył na nią, czekając na reakcję. Do tej pory mógł
wyczytać z jej twarzy niemal wszystko, jak z książki. Teraz jednak książka się zamknęła i
zobaczył jedynie pustą okładkę.
- Tak - odparła Billie pozornie lekkim tonem, spod którego przebijał jednak wyrazny
smutek. - Byłeś dla mnie jedynym facetem na świecie.
Jak mogłem od niej odejść? - zastanawiał się Luke. To było o wiele gorsze niż utrata
pamięci.
- Potem poznałaś innych...
- Dorosłam. Przekonałam się, że nie ma księcia z bajki, są tylko zwykli ludzie.
Czasem któryś z nich nosi błyszczącą zbroję, ale i na niej można znalezć maleńkie plamki
rdzy. Luke chciał dowiedzieć się wszystkiego, z najdrobniejszymi szczegółami. Za dużo
pytań, pomyślał.
- Wyszłaś za Berna.
- Tak.
- Jaki on jest?
- Bystry. Wszyscy moi mężczyzni muszą być bystrzy.
Inaczej by mnie znudzili. Poza tym... mieć dość siły charakteru by stawić mi czoła.
Uśmiechnęła się.
- Więc dlaczego się rozstaliście? - zapytał.
- Różnica poglądów. Może to brzmi pompatycznie, ale Bern ryzykował życie w
obronie wolności. Walczył w dwóch wojnach: w wojnie domowej w Hiszpanii i w drugiej
wojnie światowej. Polityka była dla niego ważniejsza niż rodzina. Wśród pytań, które kłębiły
się Luke owi w głowie, jedno było szczególnie ważne - i musiał zadać je wprost, bez
kluczenia.
- Masz teraz kogoś?
- Tak. Nazywa się Harold Brodsky.
Znów się wygłupił. Przecież nie mogła być sama. Piękna rozwódka po trzydziestce z
pewnością nie mogła narzekać na brak adoratorów. Uśmiechnął się smutno.
- Książę z bajki?
- Nie, ale jest mądry, wesoły i pełen ciepła. poczuł ukłucie zazdrości. Harold
Szczęściarz, pomyślał.
- I podziela twoje poglądy.
- Właśnie. Jest wdowcem. Ma syna, który jest jego oczkiem w głowie. Pracę stawia na
drugim miejscu.
- Co robi?
- To chemik. Ma podobny stosunek do zawodu jak ja. - Uśmiechnęła się. - Straciłam
wiarę w mężczyzn, ale w głębi serca pozostałam idealistką... wciąż chcę poznać tajemnice
ludzkiego umysłu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
Jej płacz zamienił się w wybuch gniewu.
- Jak możesz tak mówić, draniu! Opuściłeś mnie!
- A Anthony? Gdybyśmy wówczas zostali kochankami...
- W dupie mam Anthony ego! - Zaciśniętą pięścią uderzyła go prosto w pierś, ale on
chyba nawet tego nie zauważył. - Czy twoim zdaniem powinien być szczęśliwszy od nas?
- Postąpiłbym jak świnia.
- Nic nie rozumiesz? Mogliśmy być razem przez całe dwa lata! - Azy spływały jej po
policzkach. - Co nam z tego zostało? Dwa dni! Dwa cholerne dni! - Więc przestań płakać i
znów mnie pocałuj - odparł.
Zarzuciła mu ręce na ramiona i przyciągnęła do siebie.
Poczuła na ustach słony smak swoich własnych łez. Luke zaczął rozpinać jej sukienkę.
- Zedrzyj ją - jęknęła niecierpliwie.
Szarpnął. Guziki prysnęły na boki. Pociągnął mocniej, rozrywając cienką tkaninę.
Billie zsunęła sukienkę z ramion i stała teraz w halce i pończochach.
Luke popatrzył na nią poważnie.
- Naprawdę tego chcesz?
Bała się, że znów ulegnie niepotrzebnym skrupułom.
- Nie chcę, ale muszę! - krzyknęła. - Nie przestawaj!
Delikatnie położył ją na łóżku. Leżała na plecach, a Luke,
oparty na łokciach, zawisł nad nią. Spojrzał jej prosto w oczy.
- Nigdy dotąd tego nie robiłem.
- To dobrze - odpowiedziała. - Ja też.
Za pierwszym razem wszystko skończyło się zbyt szybko. Godzinę pózniej znów
nabrali chęci na pieszczoty. Tym razem trwało to znacznie dłużej. Billie chciała mu ofiarować
rozkosz, o jakiej nawet nie marzył. Spełniać wszystkie jego seksualne zachcianki. Kochali się
przez cały weekend, pełni nieposkromionej pasji i tęsknoty. Wiedzieli, że mogą się już nigdy
nie zobaczyć.
Kiedy Luke wyjechał w poniedziałek, Billie płakała przez dwa dni.
Dwa miesiące pózniej odkryła, że jest w ciąży.
18:30
Nikt naprawdę nie wie, jaka wystąpi różnica temperatur, kiedy pocisk zawieszony w
próżni wypłynie z cienia Ziemi prosto w palące promienie Słońca. Aby choć częściowo
zniwelować efekt przegrzania, główny cylinder pokryto błyszczącymi pasami tlenku
aluminium o szerokości 3 milimetrów, które miały odbijać blask Słońca. Dla ochrony przed
zimnem, panującym w kosmosie, całą konstrukcję izolowano włóknem szklanym.
- Owszem - powiedziała Billie. - Chodziliśmy ze sobą.
Luke poczuł, że zaschło mu w ustach. Wyobraził sobie, że trzyma ją za rękę. %7łe w
migotliwym blasku świecy spogląda jej prosto w oczy. %7łe ją całuje, a ona się przy nim
rozbiera... Nagle zrobiło mu się głupio. Przecież już wiedział, że ma żonę. Jednak jej nie
pamiętał, a Billie szła tuż obok, roześmiana, Pełna energii i pachnąca perfumowanym
mydłem.
Zatrzymali się przed drzwiami prowadzącymi na zewnątrz.
- Byliśmy zakochani? - spytał i popatrzył na nią, czekając na reakcję. Do tej pory mógł
wyczytać z jej twarzy niemal wszystko, jak z książki. Teraz jednak książka się zamknęła i
zobaczył jedynie pustą okładkę.
- Tak - odparła Billie pozornie lekkim tonem, spod którego przebijał jednak wyrazny
smutek. - Byłeś dla mnie jedynym facetem na świecie.
Jak mogłem od niej odejść? - zastanawiał się Luke. To było o wiele gorsze niż utrata
pamięci.
- Potem poznałaś innych...
- Dorosłam. Przekonałam się, że nie ma księcia z bajki, są tylko zwykli ludzie.
Czasem któryś z nich nosi błyszczącą zbroję, ale i na niej można znalezć maleńkie plamki
rdzy. Luke chciał dowiedzieć się wszystkiego, z najdrobniejszymi szczegółami. Za dużo
pytań, pomyślał.
- Wyszłaś za Berna.
- Tak.
- Jaki on jest?
- Bystry. Wszyscy moi mężczyzni muszą być bystrzy.
Inaczej by mnie znudzili. Poza tym... mieć dość siły charakteru by stawić mi czoła.
Uśmiechnęła się.
- Więc dlaczego się rozstaliście? - zapytał.
- Różnica poglądów. Może to brzmi pompatycznie, ale Bern ryzykował życie w
obronie wolności. Walczył w dwóch wojnach: w wojnie domowej w Hiszpanii i w drugiej
wojnie światowej. Polityka była dla niego ważniejsza niż rodzina. Wśród pytań, które kłębiły
się Luke owi w głowie, jedno było szczególnie ważne - i musiał zadać je wprost, bez
kluczenia.
- Masz teraz kogoś?
- Tak. Nazywa się Harold Brodsky.
Znów się wygłupił. Przecież nie mogła być sama. Piękna rozwódka po trzydziestce z
pewnością nie mogła narzekać na brak adoratorów. Uśmiechnął się smutno.
- Książę z bajki?
- Nie, ale jest mądry, wesoły i pełen ciepła. poczuł ukłucie zazdrości. Harold
Szczęściarz, pomyślał.
- I podziela twoje poglądy.
- Właśnie. Jest wdowcem. Ma syna, który jest jego oczkiem w głowie. Pracę stawia na
drugim miejscu.
- Co robi?
- To chemik. Ma podobny stosunek do zawodu jak ja. - Uśmiechnęła się. - Straciłam
wiarę w mężczyzn, ale w głębi serca pozostałam idealistką... wciąż chcę poznać tajemnice
ludzkiego umysłu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]