[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twojej \ony i szefa!
Nutkin westchnął.
- Właśnie tego się obawiałem. Mów dalej!
- Jutro w przerwie obiadowej wsiądziesz w taksówkę i pojedziesz
na Albert Bridge Road. Wejdziesz do parku Battersea i pójdziesz
Aleją Zachodnią w kierunku rzeki. W połowie alei skręcisz w lewo
i pomaszerujesz w stronę centralnego placu. Dojdziesz do takiego
miejsca, w którym stoją dwie ławki, jedna obok drugiej. O tej porze
nie powinno tam być nikogo. Miej ze sobą paczkę zawiniętą w brązowy
papier, wsuń ją pod pierwszą ławkę i pójdz dalej. Wyjdziesz z parku
drugą bramą. Zrozumiałeś?
- Zrozumiałem.
109
- W porządku. I jeszcze jedno. Pamiętaj, \e od momentu, kiedy
znajdziesz się w parku, będziesz obserwowany. Niech ci nie przyjdzie
Strona 65
Forsyth Opowiadania.txt
do głowy, \e gliny mogą coś pomóc. Najmniejsze podejrzenie, \e
w pobli\u jest jakiś tajniak, i ulatniam się. A wiesz, co się wtedy stanie,
prawda, Nutkin?
- Wiem - odparł cicho Nutkin.
- To dobrze. Zrób, co ci ka\ę, a wszystko pójdzie gładko.
Mę\czyzna odwiesił słuchawkę.
Po kilku minutach Samuel Nutkin przeprosił \onę i poszedł do
gara\u. Chciał być przez pewien czas sam.
Następnego dnia postąpił dokładnie tak, jak mu nakazano. Kiedy
szedł aleją po zachodniej stronie parku i docierał ju\ do zakrętu
prowadzącego do placu centralnego, zatrzymał go motocyklista. Stał
rozkraczony nad swym pojazdem i studiował mapę. Na głowie miał
hełm, a twarz zasłaniały mu gogle i kolorowa chustka.
- Hej, kolego, czy mo\e mi pan pomóc? - krzyknął.
Nutkin był człowiekiem uprzejmym, więc podszedł do motocyklisty
i pochylił się nad jego mapą.
- Dawaj tę paczkę, Nutkin! - syknął tamten.
Nutkin poczuł ostre szarpnięcie i jego paczka znalazła się w mgnie-
niu oka w koszyku pod kierownicą motocykla. Potem rozległ się ryk
motoru i po chwili motocykl znalazł się na zatłoczonej Albert Bridge
Road. Wszystko to stało się błyskawicznie. Nawet gdyby ich obser-
wował jakiś policjant, nie zdołałby zatrzymać motocyklisty. .Nutkin
potrząsnął ze smutkiem głową i powrócił do City, do swojego biura.
Minął tydzień. Pewnego wieczoru do drzwi domku Samuela
Nutkina zadzwonił człowiek o długiej, końskiej twarzy i brązowych,
smutnych oczach. Stał w progu w długim czarnym płaszczu i na tle
pochmurnego wieczornego nieba jego sylwetka wyglądała jak sylwetka
przedsiębiorcy pogrzebowego.
- Pan Nutkin?
- Pan Samuel Nutkin?
- Tak, to ja.
- Sier\ant detektyw Smiley. Czy mógłbym prosić pana o kilka
chwil rozmowy? - Człowiek wyciągnął legitymację, ale Nutkin nie
patrząc na nią skinął głową na znak zgody.
- Proszę, niech pan wejdzie.
Sier\ant Smiley był wyraznie zmieszany.
- Chciałbym z panem pomówić o bardzo osobistej i mo\e nawet
ambarasującej sprawie... - zaczął.
110
- Mój Bo\e - przerwał Nutkin - nie musi się pan krępować,
sier\ancie.
Smiley patrzył zdziwiony.
- Nie muszę się krępować...?
- Oczywiście, \e nie. Chodzi panu o bilety na bal policji, prawda?
W klubie tenisowym zawsze kupujemy kilka. Będąc w tym roku
sekretarzem klubu, spodziewałem się nawet...
Smiley odchrząknął z za\enowaniem.
- Obawiam się, \e tym razem nie chodzi o bal policji. Jestem tu
w związku z pewnym dochodzeniem.
- To jeszcze nie powód, \eby się pan czuł nieswojo.
Mięśnie szczęk sier\anta drgały pod napiętą skórą.
- Miałem na myśli, \e mo\e to pana będzie krępować, nie mnie -
wyjaśnił cierpliwie. - Czy \ona jest w domu?
- Tak, ale le\y w łó\ku. Jej zdrowie...
Właśnie w tej chwili rozległ się z góry rozdra\niony głos:
- Kto tam przyszedł, Samuelu?
- Pan z policji, kochanie.
- Z policji?
- Bądz spokojna, kochanie - odpowiedział Nutkin. - Chodzi
o zbli\ający się turniej tenisowy z policyjnym klubem sportowym.
Sier\ant Smiley ze zrozumieniem skinął głową i przeszedł za
Nutkinem do salonu.
- Mo\e powie mi pan teraz, o co panu chodzi i dlaczego miałbym
być skrępowany? - spytał Nutkin po zamknięciu drzwi.
- Przed kilkoma dniami - zaczął sier\ant Smiley - moi koledzy
z policji stołecznej odwiedzili pewne mieszkanie w centrum Londynu.
Przeszukując je, natrafili w zamkniętej na klucz szufladzie na paczkę
Strona 66
Forsyth Opowiadania.txt
kopert.
Samuel Nutkin patrzył na policjanta z dobrotliwym zaintere-
sowaniem.
- Ka\da z tych kopert - a było ich około trzydziestu - zawierała
kartkę z nazwiskiem i adresem jakiegoś mę\czyzny, w niektórych
wypadkach był równie\ adres miejsca pracy. Poza tym w ka\dej
z kopert znajdowało się około tuzina negatywów, przedstawiających
panów w średnim wieku w towarzystwie kobiety w pozycjach, które
mo\na by nazwać bardzo kompromitującymi.
Samuel Nutkin zbladł i nerwowo zagryzł wargi. Smiley spojrzał na
niego surowo i ciągnął dalej:
- Na wszystkich fotografiach była ta sama kobieta. Jest
znana policji jako zawodowa prostytutka, kilkakrotnie karana.
111
Niestety muszę panu powiedzieć, \e na jednej z tych kopert widnieje
pańskie imię, nazwisko i adres, a sześć negatywów przedstawia pana...
w ró\nych sytuacjach z tą kobietą. Ustaliliśmy, \e zajmowała ona
przez jakiś czas wraz z pewnym osobnikiem mieszkanie, w którym
policja dokonała rewizji. Czy pan mnie słucha?
Samuel Nutkin siedział z pochyloną głową i wpatrywał się w dywan.
Wreszcie westchnął głęboko.
- O mój Bo\e - wyszeptał - fotografie. Więc robili zdjęcia. Co
za wstyd, gdyby to wyszło na jaw. Przysięgam panu, panie sier\ancie,
nie wiedziałem, \e to, co robię, jest nielegalne.
Sier\ant Smiley zatrzepotał powiekami.
- Panie Nutkin, niech mnie pan dobrze zrozumie. To, co
pan robił, nie jest nielegalne. Pańskie \ycie prywatne nale\y do
pana i policja nie interesuje się nim, dopóki działa pan w ramach
prawa. A odwiedziny u prostytutki nie są przez \adne prawo
zabronione.
- Nie rozumiem... przecie\ pan mówił, \e toczy się dochodzenie?
- Nie dotyczy ono pana - oświadczył zdecydowanie sier\ant. -
Czy mogę mówić dalej? Dziękuję. Otó\ policja stołeczna jest pewna,
\e mę\czyzni, którzy bywali w mieszkaniu tej kobiety bądz zarekomen-
dowani przez osobistych znajomych, bądz zwabieni przez ogłoszenia,
byli fotografowani i identyfikowani po to, \eby ich potem mo\na było
szanta\ować.
Samuel Nutkin patrzył na sier\anta ze zdumieniem. Nie był
przyzwyczajony do takich rozmów.
- Szanta\ - wyszeptał. - O mój Bo\e, to jeszcze straszniejsze...
- Ma pan rację... Otó\... - detektyw wyciągnął z kieszeni
fotografię. - Czy pan poznaje tę kobietę?
Samuel Nutkin przyjrzał się uwa\nie zdjęciu. Widniała na nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
twojej \ony i szefa!
Nutkin westchnął.
- Właśnie tego się obawiałem. Mów dalej!
- Jutro w przerwie obiadowej wsiądziesz w taksówkę i pojedziesz
na Albert Bridge Road. Wejdziesz do parku Battersea i pójdziesz
Aleją Zachodnią w kierunku rzeki. W połowie alei skręcisz w lewo
i pomaszerujesz w stronę centralnego placu. Dojdziesz do takiego
miejsca, w którym stoją dwie ławki, jedna obok drugiej. O tej porze
nie powinno tam być nikogo. Miej ze sobą paczkę zawiniętą w brązowy
papier, wsuń ją pod pierwszą ławkę i pójdz dalej. Wyjdziesz z parku
drugą bramą. Zrozumiałeś?
- Zrozumiałem.
109
- W porządku. I jeszcze jedno. Pamiętaj, \e od momentu, kiedy
znajdziesz się w parku, będziesz obserwowany. Niech ci nie przyjdzie
Strona 65
Forsyth Opowiadania.txt
do głowy, \e gliny mogą coś pomóc. Najmniejsze podejrzenie, \e
w pobli\u jest jakiś tajniak, i ulatniam się. A wiesz, co się wtedy stanie,
prawda, Nutkin?
- Wiem - odparł cicho Nutkin.
- To dobrze. Zrób, co ci ka\ę, a wszystko pójdzie gładko.
Mę\czyzna odwiesił słuchawkę.
Po kilku minutach Samuel Nutkin przeprosił \onę i poszedł do
gara\u. Chciał być przez pewien czas sam.
Następnego dnia postąpił dokładnie tak, jak mu nakazano. Kiedy
szedł aleją po zachodniej stronie parku i docierał ju\ do zakrętu
prowadzącego do placu centralnego, zatrzymał go motocyklista. Stał
rozkraczony nad swym pojazdem i studiował mapę. Na głowie miał
hełm, a twarz zasłaniały mu gogle i kolorowa chustka.
- Hej, kolego, czy mo\e mi pan pomóc? - krzyknął.
Nutkin był człowiekiem uprzejmym, więc podszedł do motocyklisty
i pochylił się nad jego mapą.
- Dawaj tę paczkę, Nutkin! - syknął tamten.
Nutkin poczuł ostre szarpnięcie i jego paczka znalazła się w mgnie-
niu oka w koszyku pod kierownicą motocykla. Potem rozległ się ryk
motoru i po chwili motocykl znalazł się na zatłoczonej Albert Bridge
Road. Wszystko to stało się błyskawicznie. Nawet gdyby ich obser-
wował jakiś policjant, nie zdołałby zatrzymać motocyklisty. .Nutkin
potrząsnął ze smutkiem głową i powrócił do City, do swojego biura.
Minął tydzień. Pewnego wieczoru do drzwi domku Samuela
Nutkina zadzwonił człowiek o długiej, końskiej twarzy i brązowych,
smutnych oczach. Stał w progu w długim czarnym płaszczu i na tle
pochmurnego wieczornego nieba jego sylwetka wyglądała jak sylwetka
przedsiębiorcy pogrzebowego.
- Pan Nutkin?
- Pan Samuel Nutkin?
- Tak, to ja.
- Sier\ant detektyw Smiley. Czy mógłbym prosić pana o kilka
chwil rozmowy? - Człowiek wyciągnął legitymację, ale Nutkin nie
patrząc na nią skinął głową na znak zgody.
- Proszę, niech pan wejdzie.
Sier\ant Smiley był wyraznie zmieszany.
- Chciałbym z panem pomówić o bardzo osobistej i mo\e nawet
ambarasującej sprawie... - zaczął.
110
- Mój Bo\e - przerwał Nutkin - nie musi się pan krępować,
sier\ancie.
Smiley patrzył zdziwiony.
- Nie muszę się krępować...?
- Oczywiście, \e nie. Chodzi panu o bilety na bal policji, prawda?
W klubie tenisowym zawsze kupujemy kilka. Będąc w tym roku
sekretarzem klubu, spodziewałem się nawet...
Smiley odchrząknął z za\enowaniem.
- Obawiam się, \e tym razem nie chodzi o bal policji. Jestem tu
w związku z pewnym dochodzeniem.
- To jeszcze nie powód, \eby się pan czuł nieswojo.
Mięśnie szczęk sier\anta drgały pod napiętą skórą.
- Miałem na myśli, \e mo\e to pana będzie krępować, nie mnie -
wyjaśnił cierpliwie. - Czy \ona jest w domu?
- Tak, ale le\y w łó\ku. Jej zdrowie...
Właśnie w tej chwili rozległ się z góry rozdra\niony głos:
- Kto tam przyszedł, Samuelu?
- Pan z policji, kochanie.
- Z policji?
- Bądz spokojna, kochanie - odpowiedział Nutkin. - Chodzi
o zbli\ający się turniej tenisowy z policyjnym klubem sportowym.
Sier\ant Smiley ze zrozumieniem skinął głową i przeszedł za
Nutkinem do salonu.
- Mo\e powie mi pan teraz, o co panu chodzi i dlaczego miałbym
być skrępowany? - spytał Nutkin po zamknięciu drzwi.
- Przed kilkoma dniami - zaczął sier\ant Smiley - moi koledzy
z policji stołecznej odwiedzili pewne mieszkanie w centrum Londynu.
Przeszukując je, natrafili w zamkniętej na klucz szufladzie na paczkę
Strona 66
Forsyth Opowiadania.txt
kopert.
Samuel Nutkin patrzył na policjanta z dobrotliwym zaintere-
sowaniem.
- Ka\da z tych kopert - a było ich około trzydziestu - zawierała
kartkę z nazwiskiem i adresem jakiegoś mę\czyzny, w niektórych
wypadkach był równie\ adres miejsca pracy. Poza tym w ka\dej
z kopert znajdowało się około tuzina negatywów, przedstawiających
panów w średnim wieku w towarzystwie kobiety w pozycjach, które
mo\na by nazwać bardzo kompromitującymi.
Samuel Nutkin zbladł i nerwowo zagryzł wargi. Smiley spojrzał na
niego surowo i ciągnął dalej:
- Na wszystkich fotografiach była ta sama kobieta. Jest
znana policji jako zawodowa prostytutka, kilkakrotnie karana.
111
Niestety muszę panu powiedzieć, \e na jednej z tych kopert widnieje
pańskie imię, nazwisko i adres, a sześć negatywów przedstawia pana...
w ró\nych sytuacjach z tą kobietą. Ustaliliśmy, \e zajmowała ona
przez jakiś czas wraz z pewnym osobnikiem mieszkanie, w którym
policja dokonała rewizji. Czy pan mnie słucha?
Samuel Nutkin siedział z pochyloną głową i wpatrywał się w dywan.
Wreszcie westchnął głęboko.
- O mój Bo\e - wyszeptał - fotografie. Więc robili zdjęcia. Co
za wstyd, gdyby to wyszło na jaw. Przysięgam panu, panie sier\ancie,
nie wiedziałem, \e to, co robię, jest nielegalne.
Sier\ant Smiley zatrzepotał powiekami.
- Panie Nutkin, niech mnie pan dobrze zrozumie. To, co
pan robił, nie jest nielegalne. Pańskie \ycie prywatne nale\y do
pana i policja nie interesuje się nim, dopóki działa pan w ramach
prawa. A odwiedziny u prostytutki nie są przez \adne prawo
zabronione.
- Nie rozumiem... przecie\ pan mówił, \e toczy się dochodzenie?
- Nie dotyczy ono pana - oświadczył zdecydowanie sier\ant. -
Czy mogę mówić dalej? Dziękuję. Otó\ policja stołeczna jest pewna,
\e mę\czyzni, którzy bywali w mieszkaniu tej kobiety bądz zarekomen-
dowani przez osobistych znajomych, bądz zwabieni przez ogłoszenia,
byli fotografowani i identyfikowani po to, \eby ich potem mo\na było
szanta\ować.
Samuel Nutkin patrzył na sier\anta ze zdumieniem. Nie był
przyzwyczajony do takich rozmów.
- Szanta\ - wyszeptał. - O mój Bo\e, to jeszcze straszniejsze...
- Ma pan rację... Otó\... - detektyw wyciągnął z kieszeni
fotografię. - Czy pan poznaje tę kobietę?
Samuel Nutkin przyjrzał się uwa\nie zdjęciu. Widniała na nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]