[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nej. Wcale nie zareagował na jej wizytę. Ani się nie
uśmiechnął, nie widać też było zakochanego błysku
w jego oczach. NaprawdÄ™ dziwne. Suzanna nie wie­
działa, co myśleć na ten temat, lecz zdecydowała nie
poruszać więcej tematu Cecily.
- Piękny dzisiaj dzień - westchnęła, rozglądając się
po okolicy.
Wciągnęła w płuca haust słonego powietrza,
w uszy wdzierał się jednostajny szum morskich
fal. Na niebie jedyną skazą były mewy przecinające
błękit. Nagle poczuła się wyzwolona, wszystkie troski
i kłopoty odeszły na drugi plan. Teraz liczyła
siÄ™ ta niepowtarzalna chwila - zapach oceanu,
jego szum, blask słońca i nagrzany piasek pod
stopami.
- Istotnie, ładny dzień - przytaknął Logan.
Zeszli akurat z wydm i stali na plaży. Timmy bez
słowa puścił ich ręce i pobiegł w kierunku wody,
ścigany przez wiernego kundla.
- Chyba niezbyt ci wygodnie w tych butach? - za­
pytał Logan, sam zajęty zdejmowaniem swoich.
- Rzeczywiście, pełno w nich piasku - przyznała
dziewczyna i zdjęła sandały. - Masz rację, boso jest
o wiele lepiej.
I znowu ich roześmiane oczy spotkały się. Stali,
przyciągani ku sobie jakąś tajemną siłą, niezdolni
78 KOLEJNY MEZALIANS
odwrócić wzroku. Suzanna poczuÅ‚a dreszcz skradajÄ…­
cy się wzdłuż kręgosłupa.
- Szkoda, że nie mamy koca, olejku do opalania...
- wykrztusiÅ‚a w koÅ„cu, przerywajÄ…c magiczny mo­
ment zapatrzenia.
- Następnym razem nie zapomnimy.
To będzie następny raz? - zapytała w myślach
dziewczyna. Zatrzymali się i Logan cierpliwie rozebrał
niecierpliwego Timmy'ego, który już wyrywał się do
wody. Suzanna zauważyła, że mały okazuje Loganowi
spore zaufanie.
- MyÅ›lÄ™, że trzeba mu zdjąć jeszcze szorty - powie­
działa, siadając obok nich na piasku.
- Tak? Co, maÅ‚y, chcesz sobie popÅ‚ywać? - mruk­
nÄ…Å‚ Logan.
- PÅ‚ywać, pÅ‚ywać! - podchwyciÅ‚ Timmy, wyczynia­
jąc dzikie tańce.
Mało brakowało i byłby się przewrócił. Logan
roześmiał się, a serce Suzanny mocniej zabiło na
dzwięk jego śmiechu. Zganiła siebie za te niepotrzebne
emocje. Logan Bradford jest jej wrogiem. Odebrał jej
Timmy'ego. To przez niego Harris i Claudia cierpieli!
To on oskarżył ją o polowanie na pieniądze Bradfor-
dów! I co najgorsze - był zaręczony!
Posuwali się powoli w kierunku malca, który stał
bez ruchu, nie całkiem pewny, czy podoba mu się ta
spieniona woda, która atakuje, a potem cofa się
w głąb oceanu. Na pewno nie podobało mu się, że
z każdą kolejną falą jego stopy zapadają się coraz
głębiej w mokrym piasku. Kiedy zniknęły, wydał
alarmujący pisk. Logan, chichocząc, porwał chłopca
z miejsca i kołysał w powietrzu, trzymając go pod
pachami, a stopy dziecka uderzaÅ‚y w spienione grzbie­
ty fal. Suzanna przez moment obawiała się reakcji
Timmy'ego, ale słysząc jego śmiech zawtórowała mu,
odetchnąwszy z ulgą. Logan wszedł głębiej w wodę
i powoli zanurzył chłopca; najpierw po łydki, a potem
KOLEJNY MEZALIANS
79
aż po uda. Tym razem mały nie przejawiał oznak
strachu czy niepewności, a kiedy wujek wyniósł go na
brzeg, chodził dumny jak paw.
- Może przejdziemy siÄ™ po plaży, Timmy, i zoba­
czymy, co tu jest ciekawego. - Mężczyzna zwrócił się
do chłopca, ale nie spuszczał wzroku z Suzanny, która
chcąc nie chcąc zarumieniła się.
Tego dnia Logan wydawaÅ‚ siÄ™ jej innym czÅ‚owie­
kiem. Z dala od domu był przyjacielski, opiekuńczy,
nawet jego oczy nabrały cieplejszego odcienia. To
wszystko powodowało, że coraz trudniej przychodziło
jej pamiÄ™tać, że przecież nie może lubić tego czÅ‚owie­
ka. Doszli do miejsca, gdzie ogromne, czarne głazy
leżały rozrzucone wzdłuż brzegu, tworząc naturalny
falochron. Przy jednym z takich kamieni-olbrzymów
przykucnÄ…Å‚ Logan i zawoÅ‚aÅ‚ bratanka. Po czym pod­
niósÅ‚ zbity kÅ‚Ä…b wodorostów i pokazaÅ‚ chÅ‚opcu kolo­
nię mięczaków. Zaciekawiony Timmy przysunął się
bliżej.
- To małże. Mieszkają w muszlach - wyjaśnił.
- Czy pan małż wyjdzie do nas, gdy zapukamy do
niego? - indagował chłopiec.
- MuszÄ™ ciÄ™ rozczarować. Pewnie nie wyjdzie - za­
śmiał się Logan. - Teraz pokażę ci coś innego.
Podniósł chłopca i wszedł między skały, oglądając
się na Suzanne, która podążała za nimi. Stanęli przy
małej sadzawce.
- Spójrz, Timmy, te małe zwierzątka to skorupiaki.
Widzisz, jak siÄ™ poruszajÄ…? - Oboje, Suzanna i chÅ‚o­
piec, wydali potwierdzajÄ…cy okrzyk. - Wiesz, co one
teraz robią? Jedzą! - Logan uśmiechnął się.
- Jedzą?! - z niedowierzaniem powtórzył mały.
- Tak. W wodzie sÄ… drobiny pokarmu niewidoczne
dla nas. Skorupiaki je zjadajÄ….
Suzanna spostrzegła, że po raz pierwszy od wielu
dni chÅ‚opiec odzyskaÅ‚ pogodÄ™ ducha. Teraz caÅ‚Ä… uwa­
gę poświęcał na obserwację skorupiaków. Suzanna
80 KOLEJNY MEZALIANS
zaś obserwowała Logana. Po prostu nie mogła się
powstrzymać, żeby na niego nie patrzeć. Zawsze
uważała go za przystojnego mężczyznę, ale dzisiaj
wydawało jej się, że jego męska uroda osiągnęła
szczyt. Jego włosy połyskiwały w słońcu. Był pięknie
opalony, a muskularne ciaÅ‚o wyglÄ…daÅ‚o jak wyrze­
zbione.
On też nie próżnował. Jego wzrok badał jej twarz
cal po calu, aż zatrzymał się na pieprzyku nad
górną wargą. Dziewczyna poczuła, jak oblewa ją
fala gorąca i uznała, że czas przerwać ten seans
wzajemnej adoracji.
- Może pójdziemy dalej? - zaproponowała.
Logan zagwizdał na Buddy'ego i kontynuowali
wędrówkę po plaży. Na swej drodze napotkali kanał,
który łączył ocean ze stawem w głębi lądu. Kroczyli
wzdłuż brzegów kanału, aż dotarli do piaszczystej
Å‚achy, gdzie Logan i Suzanna zdecydowali siÄ™ od­
począć, a Timmy i jego pies brodzili w płytkim
strumieniu nie opodal.
- Co to za oznaczenia? - Suzanna wskazała na
znaki ustawione po drugiej strome strumienia.
- WyznaczajÄ… obszar gniazdowania siewek, mew
i paru innych gatunków. Wstęp na ten obszar jest
wzbroniony.
- Rozumiem. Macie wielu turystów w lecie na
plaży?
- WystarczajÄ…co.
- Przestrzegają tych zakazów?
- Bywa różnie. Większość to przyzwoici ludzie, ale
zawsze znajdzie siÄ™ paru ciekawskich. Jeszcze trzy lata
temu plaża byÅ‚a otwarta dla wszystkich, zatrudnialiÅ›­
my ratowników, mieliśmy rozbieralnie i pobieraliśmy
opÅ‚atÄ™ za wstÄ™p. ByÅ‚ z tego niezÅ‚y zarobek, ale musie­
liśmy plażę zamknąć. Przynajmniej na razie.
Rozgadał się o systemie ochrony środowiska
w Mattashaum. W jego głosie słychać było pasję
KOLEJNY MEZALIANS 81
i szczere zainteresowanie. Suzanna zrozumiała, że
Logan kocha ten skrawek lÄ…du, który jego pradzia­
dowie przed dwustu laty objęli w posiadanie. Teraz
on bronił jak lew Mattashaum przed zagładą.
- Czyj jest ten dom na drugim brzegu stawu?
Wiesz, ten przy wiatraku.
Logan ociągał się z odpowiedzią.
- To jest mój dom.
- Twój?! - Nie wierzyła własnym uszom.
- Czasami tam przebywam - wyjaśnił niechętnie.
- ZbudowaÅ‚em go wÅ‚aÅ›ciwie tylko po to, aby wy­
próbować wiatrak. Zawsze interesowaÅ‚y mnie sposo­
by uzyskiwania energii. Wiatraki to moja obsesja w tej
chwili. Mam nawet fabrykę, która produkuje do nich
części. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl