[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jodie w Wysokich Dębach robiła postępy, ale jej terapia i powrót do zdrowia były ograniczone w
związku z trudnościami w nauce. Rezonans mózgu wykazał uszkodzenia, które
najprawdopodobniej były rezultatem uderzeń w głowę, gdy Jodie była jeszcze niemowlakiem.
Być może dlatego Jodie robiła minimalne postępy w nauce, mowie czy umiejętnościach
ruchowych, choć w jej ogólnym zachowaniu nastąpiła pewna poprawa,
Jodie bardzo szybko i dużo przybrała w Wysokich Dębach na wadze. Miała już nadwagę, gdy
przyjechała do mnie, ale udało mi się ją jakoś ustabilizować. Tymczasem w Wysokich Dębach
niektóre dzieci miały anoreksję, więc w domu panowała zasada, by pozwalać podopiecznym na
jedzenie prawie wszystkiego, co chcieli. Nieograniczana pod tym względem, Jodie brała po dwie
dokładki wszystkiego i w ciągu kilku miesięcy fałdy tłuszczu znów pojawiły się w talii i na
udach.
Kilka miesięcy po wyjezdzie Jodie odbyły się dwie rozprawy: w sprawie ustalenia opieki i w
sprawie oskarżenia jej oprawców. Rozprawa o ustalenie opieki odbyła się jako pierwsza i
zakończyła się dla Jodie, Bena i Chelsea wydaniem nakazu opieki stałej, co oznaczało, że
wszyscy pozostawali tam, gdzie byli.
Podczas rozprawy mój dziennik został na wniosek sędziego włączony do sprawy jako dowód. Nie
musiałam stawać przed sądem osobiście.
Kilka miesięcy pózniej odbyła się rozprawa w sadzie karnym. Ze względu na brak
wystarczających dowodów zarzuty nie obejmowały właściwie przestępstw popełnionych na Jodie.
Zamiast tego jej ojcu i pozostałym mężczyznom postawiono zarzuty w odniesieniu do innego
dziecka oraz dotyczący posiadania i robienia pedofilskich zdjęć. W tej rozprawie również nie
uczestniczyłam, a o wyroku dowiedziałam się od Jill. Ojciec Jodie i dwaj mężczyzni zostali uznani
za winnych wszystkich zarzucanych im czynów. Matkę Jodie i pozostałych dwóch oskarżonych
uniewinniono. Wszyscy trzej skazani otrzymali wyroki więzienia.
Jodie była na liście podwyższonego ryzyka od urodzenia i do czasu przekazania, jej pod opiekę
zastępczą, odnotowano ponad pięćdziesiąt wizyt na urazówce, z obrażeniami obejmującymi
złamania kości, oparzenia i rany cięte. Akta Jodie w pomocy społecznej były tak obszerne, że
zajmowały dwie walizki.
Historia Jodie była katalogiem błędów i aktem oskarżenia w stosunku do skandalicznych
zaniedbań pomocy społecznej. Złą praktyką był już sam fakt, że Jodie była na liście podwyż-
szonego ryzyka przez osiem lat. Dzieci umieszcza się na niej w celu monitorowania i oceny
sytuacji, tak więc albo powinno zostać wszczęte dochodzenie, albo pomoc społeczna powinna
potwierdzić, że wszystko jest w porządku, i wtedy wykreślić dziecko z listy. W przypadku Jodie
nie zrobiono ani jednego, ani drugiego.
Jedną z przyczyn takiego stanu jest duża częstotliwość zmian opiekunów społecznych - w
przypadku Jodie było ich ponad dwudziestu. Wyglądało na to, żejej opiekunowie socjalni unikali
wizyt domowych, a jeśli już tam przychodzili, byli zakłopotani przy zadawaniu niewygodnych
pytań. W wyniku tego zakłopotania rodzina często przechodziła w ręce kolejnego opiekuna.
Nawet jeśli brzmi to okropnie, to rozumiałam ich. Większość opiekunów społecznych to kobiety i
oczekuje się od nich wizyt w agresywnych rodzinach, nie zapewniając żadnego wsparcia. Często
są atakowane, ale rzadko naciskają na wymierzenie kary, bo ich praca wymaga budowania
dobrych relacji z rodzicami. W rezultacie rodzice, którzy znają działanie systemu, wiedzą, że
mogą bezkarnie traktować opiekunów społecznych tak, jak chcą. I w tym kontekście nie dziwi
fakt, że niektórzy opiekunowie unikają wizyt w agresywnych rodzinach lub akceptują
nieprzekonujące tłumaczenia.
Ponieważ rodzina Brownów przechodziła od jednego umęczonego opiekuna społecznego do
drugiego, z których każdy musiał wypełniać mnóstwo dokumentów, akta w pomocy społecznej
szybko pęczniały i wkrótce stały się tak obszerne, że sama ich objętość nie pozwalała żadnej
zaangażowanej osobie na zaznajomienie się z całością. Gdyby ktokolwiek to wszystko przeczytał
i zobaczył ogólny obraz, w tym wszystkie wizyty Jodie w szpitalu, to z pewnością zareagowano
by znacznie wcześniej. Niemniej jednak sprawa Jodie nie jest pierwszą, która została w ten
sposób przeoczona, i niestety wątpię też, by była ostatnią.
Obecnie, trzy lata pózniej, Jodie wciąż wykazuje powolną, niewielką poprawę. Większość jej
lęków zniknęła i Jodie jest prawdopodobnie na tyle szczęśliwa, na ile w ogóle może być.
Intensywna terapia pomogła jej poskładać różne części swojej osobowości, więc Amy i Reg
pokazują się już sporadycznie. W Wysokich Dębach czuje się bezpiecznie i wie, że już nie
potrzebuje ochrony tych dwóch osobowości.
Jodie chodzi teraz do szkoły specjalnej. Wraz z wiekiem jej problemy w nauce staja się coraz
bardziej ewidentne. Gdy zabieram ja gdzieś, ludzie traktują ja jak dziecko upośledzone i mówią
do niej w inny sposób, z przesadna uprzejmością. Ma duża nadwagę, co powoduje, że jest jeszcze
bardziej nieporadna i narażona na urazy. Widoczne są też jej opózniony rozwój i niewyrazna
wymowa. Z każdym rokiem przepaść między nią a jej rówieśnikami się pogłębia. W którymś
momencie możliwe, że już niedługo - osiągnie szczyt swoich możliwości, jeśli chodzi o naukę,
a wtedy jej ułomność będzie jeszcze bardziej oczywista na tle rówieśników.
Pomijając kontekst trwającej ciągle terapii, Jodie bardzo rzadko wspomina już swoich rodziców.
Wymienia się kartkami urodzinowymi i świątecznymi z Benem i Chelsea. Raz rozmawiała nawet
z nimi przez telefon, ale rozmowy tej nie można nazwać udana. Jodie była pózniej bardzo
zagubiona i nieprzyjazna, więc próba nie zostanie już raczej powtórzona. Większość tego, co
przeżyła Jodie, została głęboko zakopana, prawdopodobnie na zawsze. Tylko czas to pokaże.
Ciągle odwiedzamy Jodie z moimi dziećmi, co cztery lub sześć tygodni, robiąc sobie
ponadtrzystukilometrowa wycieczkę. Prawie każdego tygodnia rozmawiamy też z nią przez
telefon. Podczas ostatniej wizyty zabrałyśmy ja z Paula do restauracji (żeby zjeść coś innego niż
pizzę) i gdy czekałyśmy na zamówienie, Jodie niespodziewanie popatrzyła na Paulę i
powiedziała: - Podoba mi się twoja koszulka. Jest bardzo ładna. - Byłyśmy zachwycone. Był to
pierwszy komplement, jaki kiedykolwiek usłyszałyśmy od Jodie. Potwierdzał on prawdziwy
postęp, bo świadczył o początkach empatii, jaka Jodie zaczynała odczuwać: powiedziała to, bo
chciała zrobić Pauli przyjemność i ponieważ chciała, żebyśmy ja lubiły.
Wciąż trudno mi zrozumieć to, co stało się Jodie. Mogę do pewnego stopnia przyjąć, że są
rodzice, którzy zaniedbują swoje dzieci przez picie, narkotyki czy z powodu choroby psychicznej,
i ich okrucieństwo jest efektem ubocznym innych problemów. Ale przerażająca otchłań zła, w
jakiej żyła Jodie, jest tajemnica tak mroczna, że trudno nawet w nią uwierzyć. Gdy patrzę na
swoje dzieci i - całe szczęście - większość innych, które są kochane i wychowywane z troska, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
Jodie w Wysokich Dębach robiła postępy, ale jej terapia i powrót do zdrowia były ograniczone w
związku z trudnościami w nauce. Rezonans mózgu wykazał uszkodzenia, które
najprawdopodobniej były rezultatem uderzeń w głowę, gdy Jodie była jeszcze niemowlakiem.
Być może dlatego Jodie robiła minimalne postępy w nauce, mowie czy umiejętnościach
ruchowych, choć w jej ogólnym zachowaniu nastąpiła pewna poprawa,
Jodie bardzo szybko i dużo przybrała w Wysokich Dębach na wadze. Miała już nadwagę, gdy
przyjechała do mnie, ale udało mi się ją jakoś ustabilizować. Tymczasem w Wysokich Dębach
niektóre dzieci miały anoreksję, więc w domu panowała zasada, by pozwalać podopiecznym na
jedzenie prawie wszystkiego, co chcieli. Nieograniczana pod tym względem, Jodie brała po dwie
dokładki wszystkiego i w ciągu kilku miesięcy fałdy tłuszczu znów pojawiły się w talii i na
udach.
Kilka miesięcy po wyjezdzie Jodie odbyły się dwie rozprawy: w sprawie ustalenia opieki i w
sprawie oskarżenia jej oprawców. Rozprawa o ustalenie opieki odbyła się jako pierwsza i
zakończyła się dla Jodie, Bena i Chelsea wydaniem nakazu opieki stałej, co oznaczało, że
wszyscy pozostawali tam, gdzie byli.
Podczas rozprawy mój dziennik został na wniosek sędziego włączony do sprawy jako dowód. Nie
musiałam stawać przed sądem osobiście.
Kilka miesięcy pózniej odbyła się rozprawa w sadzie karnym. Ze względu na brak
wystarczających dowodów zarzuty nie obejmowały właściwie przestępstw popełnionych na Jodie.
Zamiast tego jej ojcu i pozostałym mężczyznom postawiono zarzuty w odniesieniu do innego
dziecka oraz dotyczący posiadania i robienia pedofilskich zdjęć. W tej rozprawie również nie
uczestniczyłam, a o wyroku dowiedziałam się od Jill. Ojciec Jodie i dwaj mężczyzni zostali uznani
za winnych wszystkich zarzucanych im czynów. Matkę Jodie i pozostałych dwóch oskarżonych
uniewinniono. Wszyscy trzej skazani otrzymali wyroki więzienia.
Jodie była na liście podwyższonego ryzyka od urodzenia i do czasu przekazania, jej pod opiekę
zastępczą, odnotowano ponad pięćdziesiąt wizyt na urazówce, z obrażeniami obejmującymi
złamania kości, oparzenia i rany cięte. Akta Jodie w pomocy społecznej były tak obszerne, że
zajmowały dwie walizki.
Historia Jodie była katalogiem błędów i aktem oskarżenia w stosunku do skandalicznych
zaniedbań pomocy społecznej. Złą praktyką był już sam fakt, że Jodie była na liście podwyż-
szonego ryzyka przez osiem lat. Dzieci umieszcza się na niej w celu monitorowania i oceny
sytuacji, tak więc albo powinno zostać wszczęte dochodzenie, albo pomoc społeczna powinna
potwierdzić, że wszystko jest w porządku, i wtedy wykreślić dziecko z listy. W przypadku Jodie
nie zrobiono ani jednego, ani drugiego.
Jedną z przyczyn takiego stanu jest duża częstotliwość zmian opiekunów społecznych - w
przypadku Jodie było ich ponad dwudziestu. Wyglądało na to, żejej opiekunowie socjalni unikali
wizyt domowych, a jeśli już tam przychodzili, byli zakłopotani przy zadawaniu niewygodnych
pytań. W wyniku tego zakłopotania rodzina często przechodziła w ręce kolejnego opiekuna.
Nawet jeśli brzmi to okropnie, to rozumiałam ich. Większość opiekunów społecznych to kobiety i
oczekuje się od nich wizyt w agresywnych rodzinach, nie zapewniając żadnego wsparcia. Często
są atakowane, ale rzadko naciskają na wymierzenie kary, bo ich praca wymaga budowania
dobrych relacji z rodzicami. W rezultacie rodzice, którzy znają działanie systemu, wiedzą, że
mogą bezkarnie traktować opiekunów społecznych tak, jak chcą. I w tym kontekście nie dziwi
fakt, że niektórzy opiekunowie unikają wizyt w agresywnych rodzinach lub akceptują
nieprzekonujące tłumaczenia.
Ponieważ rodzina Brownów przechodziła od jednego umęczonego opiekuna społecznego do
drugiego, z których każdy musiał wypełniać mnóstwo dokumentów, akta w pomocy społecznej
szybko pęczniały i wkrótce stały się tak obszerne, że sama ich objętość nie pozwalała żadnej
zaangażowanej osobie na zaznajomienie się z całością. Gdyby ktokolwiek to wszystko przeczytał
i zobaczył ogólny obraz, w tym wszystkie wizyty Jodie w szpitalu, to z pewnością zareagowano
by znacznie wcześniej. Niemniej jednak sprawa Jodie nie jest pierwszą, która została w ten
sposób przeoczona, i niestety wątpię też, by była ostatnią.
Obecnie, trzy lata pózniej, Jodie wciąż wykazuje powolną, niewielką poprawę. Większość jej
lęków zniknęła i Jodie jest prawdopodobnie na tyle szczęśliwa, na ile w ogóle może być.
Intensywna terapia pomogła jej poskładać różne części swojej osobowości, więc Amy i Reg
pokazują się już sporadycznie. W Wysokich Dębach czuje się bezpiecznie i wie, że już nie
potrzebuje ochrony tych dwóch osobowości.
Jodie chodzi teraz do szkoły specjalnej. Wraz z wiekiem jej problemy w nauce staja się coraz
bardziej ewidentne. Gdy zabieram ja gdzieś, ludzie traktują ja jak dziecko upośledzone i mówią
do niej w inny sposób, z przesadna uprzejmością. Ma duża nadwagę, co powoduje, że jest jeszcze
bardziej nieporadna i narażona na urazy. Widoczne są też jej opózniony rozwój i niewyrazna
wymowa. Z każdym rokiem przepaść między nią a jej rówieśnikami się pogłębia. W którymś
momencie możliwe, że już niedługo - osiągnie szczyt swoich możliwości, jeśli chodzi o naukę,
a wtedy jej ułomność będzie jeszcze bardziej oczywista na tle rówieśników.
Pomijając kontekst trwającej ciągle terapii, Jodie bardzo rzadko wspomina już swoich rodziców.
Wymienia się kartkami urodzinowymi i świątecznymi z Benem i Chelsea. Raz rozmawiała nawet
z nimi przez telefon, ale rozmowy tej nie można nazwać udana. Jodie była pózniej bardzo
zagubiona i nieprzyjazna, więc próba nie zostanie już raczej powtórzona. Większość tego, co
przeżyła Jodie, została głęboko zakopana, prawdopodobnie na zawsze. Tylko czas to pokaże.
Ciągle odwiedzamy Jodie z moimi dziećmi, co cztery lub sześć tygodni, robiąc sobie
ponadtrzystukilometrowa wycieczkę. Prawie każdego tygodnia rozmawiamy też z nią przez
telefon. Podczas ostatniej wizyty zabrałyśmy ja z Paula do restauracji (żeby zjeść coś innego niż
pizzę) i gdy czekałyśmy na zamówienie, Jodie niespodziewanie popatrzyła na Paulę i
powiedziała: - Podoba mi się twoja koszulka. Jest bardzo ładna. - Byłyśmy zachwycone. Był to
pierwszy komplement, jaki kiedykolwiek usłyszałyśmy od Jodie. Potwierdzał on prawdziwy
postęp, bo świadczył o początkach empatii, jaka Jodie zaczynała odczuwać: powiedziała to, bo
chciała zrobić Pauli przyjemność i ponieważ chciała, żebyśmy ja lubiły.
Wciąż trudno mi zrozumieć to, co stało się Jodie. Mogę do pewnego stopnia przyjąć, że są
rodzice, którzy zaniedbują swoje dzieci przez picie, narkotyki czy z powodu choroby psychicznej,
i ich okrucieństwo jest efektem ubocznym innych problemów. Ale przerażająca otchłań zła, w
jakiej żyła Jodie, jest tajemnica tak mroczna, że trudno nawet w nią uwierzyć. Gdy patrzę na
swoje dzieci i - całe szczęście - większość innych, które są kochane i wychowywane z troska, [ Pobierz całość w formacie PDF ]