[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bieliznie, skarpetkach i owinięta kocami. Nie czuła się swobodnie. W
dodatku perspektywa spania z nim...
- Zdejmij mi kajdanki.
Dan pokręcił głową.
- Nie ma mowy - odpowiedział, po czym odwrócił się do niej plecami
i otulił szczelnie kocem.
- Nie mogę tak spać. Ramię mi ścierpnie. Nie mogę się nawet
przewrócić z boku na bok. Zwykle śpię na brzuchu.
- To twój problem. A teraz przestań już tyle gadać i połóż się.
Chciałbym się trochę przy tobie ogrzać.
- Sam się ogrzej - parsknęła.
58
RS
Otworzył oczy i spojrzał na Joan.
- Daj sobie spokój. Uwierz mi, proszę, że cały ten dzień nie był
zaplanowany po to, by zaciągnąć cię do łóżka. Jesteśmy, gdzie jesteśmy.
Jeśli chcemy przeżyć, musimy starać się utrzymać odpowiednią
temperaturę ciała. Będziemy musieli spać razem. Więc połóż się, z łaski
swojej. Albo, jeśli wolisz, stój tam, gdzie stoisz. Zresztą, rób co chcesz. Ja
mam zamiar spać.
Joan zacisnęła wargi i rzuciła się na łóżko. Wierciła się i kręciła,
mając nadzieję, że maksymalnie dokuczy tym Danowi.
- Przestań.
Przestała. Leżała spokojnie, gapiąc się na pokryty pajęczynami sufit.
Czuła obok siebie ciepłe i silne, męskie ciało. Było jej z tym dobrze!
Jednocześnie jednak nie potrafiła tego znieść.
- Koc mi się zawinął i nie mogę go poprawić.
- A niech to - wymamrotał Dan, siadając na łóżku. Otulił ją
dokładnie ze wszystkich stron.
- Proszę bardzo - powiedział po chwili. - Czy Wasza Wysokość
życzy sobie czegoś jeszcze?
Joan zacisnęła zęby.
- Tak. Poproszę o szklankę wody.
Spojrzał na nią z gniewem.
- Lepiej śpij.
Obudziła się w środku nocy. Kręciło ją w nosie. Leżała na plecach i
ze wszystkich sił próbowała powstrzymać potężne kichnięcie. Jej wysiłki
spełzły na niczym. Nocną ciszę rozdarło bardzo głośne Aaaapsik! .
Zanim zdążyła mrugnąć okiem, zanim kichnięcie przebrzmiało, już
poczuła na sobie ciężar ciała Dana, a przed oczami zobaczyła
wymierzoną w siebie lufę. Zamarła.
- Co ty, u licha, wyprawiasz? - zapytał rozdrażniony.
Wzdrygnęła się, nie spuszczając oka z wycelowanego w siebie
pistoletu.
59
RS
- Kichnęłam. Nic innego się nie stało.
Długo patrzył jej prosto w oczy. Po chwili rozluznił się i odsunął
broń. Joan z trudem łapała powietrze. Nie mogła dojść do siebie.
- Zejdz ze mnie. Jesteś za ciężki. Nie mogę oddychać.
Dan ani drgnął.
- Naprawdę? Naprawdę chcesz, żebym z ciebie zszedł? - zapytał.
Spojrzenie Dana rozgrzewało ją do szpiku kości. Wtuliła się w jego
silne ramiona. Czuła, jak serce łomocze jej w piersiach.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, Joan.
- Wiem - wyszeptała.
Miała teraz inny problem. Musiała poradzić sobie jakoś z tym
dziwnym uczuciem, które ją ogarnęło. Co się z nią, u licha, dzieje?
Wszystko zaczęło się już w chwili, kiedy Dan wszedł do pokoju
przesłuchań numer trzy. A teraz? Jak to się działo, że tak do niej
pasował? Czyżby pewne części jej ciała wiedziały coś, z czego centralny
ośrodek nerwowy w mózgu nie zdawał sobie sprawy?
- Czy to jest twoja odpowiedz? - zapytał cicho Dan, wpatrując się
w jej wargi z pożądaniem.
- Chyba tak.
Uniosła głowę i pocałowała go. Zaparło jej dech w piersiach, w głowie
zawirowało. Dan jęknął. Przytulił ją do siebie mocniej, a ona poddała się
temu bez oporów.
Nie zamierzała zastanawiać się nad złymi stronami tego, co się
właśnie działo. Chciała tego. Oddychała ciężko. Wsunęła dłoń w ciemne
włosy Dana i przyciągnęła go do siebie. Było wspaniale. Nie potrafiła
sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz tak się całowała.
Dan obsypywał pocałunkami jej policzki i szyję. Joan czuła chłodne
powietrze na swoich wilgotnych wargach. Poddając się pieszczotom
szeryfa, wygięła się w łuk i nagle poczuła przeszywający ból w prawym
ramieniu. Krzyknęła. Dan uniósł się i spojrzał na nią badawczo. Przez
chwilę patrzyła mu prosto w oczy, po czym poruszyła ręką, wywołując
60
RS
brzęczenie kajdanek uderzających o metalową ramę łóżka, które w
nocnej ciszy zabrzmiało niczym grzmot.
Na ten dzwięk Dan się poderwał. Spojrzał na Joan, potem na siebie.
Myślał o tym, co właśnie zamierzali zrobić. Szybko odsunął się na bok.
Joan leżała bez ruchu. Nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć ani
co ewentualnie miałaby zrobić. Nagle usłyszała głos Dana.
- Mówiłem ci, żebyś nie wykonywała żadnych gwałtownych
ruchów.
- Czy to moja wina? - krzyknęła, szczerze oburzona. Ja tylko
kichnęłam. To ty...
Dan spojrzał na nią.
- Wiem, co zrobiłem. Nie musisz mi mówić. Lepiej śpij. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
bieliznie, skarpetkach i owinięta kocami. Nie czuła się swobodnie. W
dodatku perspektywa spania z nim...
- Zdejmij mi kajdanki.
Dan pokręcił głową.
- Nie ma mowy - odpowiedział, po czym odwrócił się do niej plecami
i otulił szczelnie kocem.
- Nie mogę tak spać. Ramię mi ścierpnie. Nie mogę się nawet
przewrócić z boku na bok. Zwykle śpię na brzuchu.
- To twój problem. A teraz przestań już tyle gadać i połóż się.
Chciałbym się trochę przy tobie ogrzać.
- Sam się ogrzej - parsknęła.
58
RS
Otworzył oczy i spojrzał na Joan.
- Daj sobie spokój. Uwierz mi, proszę, że cały ten dzień nie był
zaplanowany po to, by zaciągnąć cię do łóżka. Jesteśmy, gdzie jesteśmy.
Jeśli chcemy przeżyć, musimy starać się utrzymać odpowiednią
temperaturę ciała. Będziemy musieli spać razem. Więc połóż się, z łaski
swojej. Albo, jeśli wolisz, stój tam, gdzie stoisz. Zresztą, rób co chcesz. Ja
mam zamiar spać.
Joan zacisnęła wargi i rzuciła się na łóżko. Wierciła się i kręciła,
mając nadzieję, że maksymalnie dokuczy tym Danowi.
- Przestań.
Przestała. Leżała spokojnie, gapiąc się na pokryty pajęczynami sufit.
Czuła obok siebie ciepłe i silne, męskie ciało. Było jej z tym dobrze!
Jednocześnie jednak nie potrafiła tego znieść.
- Koc mi się zawinął i nie mogę go poprawić.
- A niech to - wymamrotał Dan, siadając na łóżku. Otulił ją
dokładnie ze wszystkich stron.
- Proszę bardzo - powiedział po chwili. - Czy Wasza Wysokość
życzy sobie czegoś jeszcze?
Joan zacisnęła zęby.
- Tak. Poproszę o szklankę wody.
Spojrzał na nią z gniewem.
- Lepiej śpij.
Obudziła się w środku nocy. Kręciło ją w nosie. Leżała na plecach i
ze wszystkich sił próbowała powstrzymać potężne kichnięcie. Jej wysiłki
spełzły na niczym. Nocną ciszę rozdarło bardzo głośne Aaaapsik! .
Zanim zdążyła mrugnąć okiem, zanim kichnięcie przebrzmiało, już
poczuła na sobie ciężar ciała Dana, a przed oczami zobaczyła
wymierzoną w siebie lufę. Zamarła.
- Co ty, u licha, wyprawiasz? - zapytał rozdrażniony.
Wzdrygnęła się, nie spuszczając oka z wycelowanego w siebie
pistoletu.
59
RS
- Kichnęłam. Nic innego się nie stało.
Długo patrzył jej prosto w oczy. Po chwili rozluznił się i odsunął
broń. Joan z trudem łapała powietrze. Nie mogła dojść do siebie.
- Zejdz ze mnie. Jesteś za ciężki. Nie mogę oddychać.
Dan ani drgnął.
- Naprawdę? Naprawdę chcesz, żebym z ciebie zszedł? - zapytał.
Spojrzenie Dana rozgrzewało ją do szpiku kości. Wtuliła się w jego
silne ramiona. Czuła, jak serce łomocze jej w piersiach.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, Joan.
- Wiem - wyszeptała.
Miała teraz inny problem. Musiała poradzić sobie jakoś z tym
dziwnym uczuciem, które ją ogarnęło. Co się z nią, u licha, dzieje?
Wszystko zaczęło się już w chwili, kiedy Dan wszedł do pokoju
przesłuchań numer trzy. A teraz? Jak to się działo, że tak do niej
pasował? Czyżby pewne części jej ciała wiedziały coś, z czego centralny
ośrodek nerwowy w mózgu nie zdawał sobie sprawy?
- Czy to jest twoja odpowiedz? - zapytał cicho Dan, wpatrując się
w jej wargi z pożądaniem.
- Chyba tak.
Uniosła głowę i pocałowała go. Zaparło jej dech w piersiach, w głowie
zawirowało. Dan jęknął. Przytulił ją do siebie mocniej, a ona poddała się
temu bez oporów.
Nie zamierzała zastanawiać się nad złymi stronami tego, co się
właśnie działo. Chciała tego. Oddychała ciężko. Wsunęła dłoń w ciemne
włosy Dana i przyciągnęła go do siebie. Było wspaniale. Nie potrafiła
sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz tak się całowała.
Dan obsypywał pocałunkami jej policzki i szyję. Joan czuła chłodne
powietrze na swoich wilgotnych wargach. Poddając się pieszczotom
szeryfa, wygięła się w łuk i nagle poczuła przeszywający ból w prawym
ramieniu. Krzyknęła. Dan uniósł się i spojrzał na nią badawczo. Przez
chwilę patrzyła mu prosto w oczy, po czym poruszyła ręką, wywołując
60
RS
brzęczenie kajdanek uderzających o metalową ramę łóżka, które w
nocnej ciszy zabrzmiało niczym grzmot.
Na ten dzwięk Dan się poderwał. Spojrzał na Joan, potem na siebie.
Myślał o tym, co właśnie zamierzali zrobić. Szybko odsunął się na bok.
Joan leżała bez ruchu. Nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć ani
co ewentualnie miałaby zrobić. Nagle usłyszała głos Dana.
- Mówiłem ci, żebyś nie wykonywała żadnych gwałtownych
ruchów.
- Czy to moja wina? - krzyknęła, szczerze oburzona. Ja tylko
kichnęłam. To ty...
Dan spojrzał na nią.
- Wiem, co zrobiłem. Nie musisz mi mówić. Lepiej śpij. [ Pobierz całość w formacie PDF ]