[ Pobierz całość w formacie PDF ]
impertynencji. Rozwiązałem mu ręce.
Zejdz na podłogę, padnij na czworaki i wyprostuj nogi poleciłem.
Zrobił to powoli, z pochyloną głową. Z zachwytem chło-
94
72
pąłem widok włosów opadających na jego oczy oraz knebla, Jctóry przytrzymywał resztę.
Lexius został solidnie wychłostany. Jego pośladki wyglądały teraz wspaniale i były
rozgrzane, wręcz gorące.
Ująłem je oburącz, poderwałem do góry i zmusiłem, by zaczął chodzić w ten sposób, na
czworakach, tuż przede mną, z tyłkiem przywartym do moich lędzwi. Potem odsunąłem się
trochę i cały czas, gdy krążyliśmy po komnacie, chłostałem go solidnie, przynaglając do
pośpiechu. Jeszcze chwila i po jego ramionach zaczął spływać pot. Zaczerwienione pośladki
zrobiłyby na zamku nie lada furorę.
Teraz stań, nie ruszaj się! powiedziałem i wszedłem
w niego ponownie. Najwyrazniej zaskoczyłem go tym wtarg
nięciem, gdyż jęknął głośno.
Wyciągnąłem ręce i rozwiązałem jego knebel z tyłu głowy, ale przytrzymałem oba końce
materiału; były teraz dla mnie niczym lejce u konia, gdy ściągałem mu głowę, wbijając się w
niego gwałtownie i popychając rytmicznie do przodu. Zaczął łkać, nie wiedziałem jednak, z
upokorzenia czy z bólu. A może z powodu jednego i drugiego? Czułem gorący, cudowny
dotyk jego pośladków. I był tak ciasny!
Przy drugim orgazmie wytrysnÄ…Å‚em w niego w kilku silnych spazmach, ciÄ…gnÄ…c kurczowo za
jedwabny knebel, a on odczekał do ostatniego momentu, z posłusznie uniesioną głową.
Kiedy było już po wszystkim, sięgnąłem ręką pod jego brzuch i odnalazłem członek. Twardy.
Istotnie, doskonale nadawał się na niewolnika.
Roześmiałem się cicho i uwolniłem go od knebla. Potem stanąłem przed nim.
Wstań poleciłem. Skończyłem z tobą.
Posłuchał. Cały lśnił od potu. Błyszczały nawet jego kruczoczarne włosy. Jego spojrzenie
było łagodne i głębokie, usta kusiły. Patrzyliśmy sobie w oczy.
Możesz teraz uczynić ze mną, co ci się żywnie podoba
powiedziałem. Chyba zasłużyłeś na ten przywilej. Ach,
te usta... Dlaczego me pocałowałem go przedtem? Nachyliłem
95
się... byliśmy tego samego wzrostu... i nadrobiłem tę stratę. Pocałowałem go bardzo czule, a
on nie uczynił nic, by się bronić, tylko rozchylił wargi.
73
Mój członek wyprężył się ponownie. Namiętność przepełniała mnie całego, brała w
posiadanie, ale nie sprawiała już bólu. To było cudowne, czuć, jak twardnieję, i całować go,
tego jedwabistego olbrzyma.
Puściłem go, uniosłem dłoń i pogłaskałem jego twarz, dokładnie ogoloną, ale już nieco
szorstkÄ…, jak to zwykle bywa pod koniec dnia. WschodzÄ…cy zarost pod nosem i na
podbródku drapał mnie rozkosznie.
Z jego oczu bił trudny do opisania blask. Blask duszy skrytej pod powłoką piękności, która
rozpraszała uwagę.
Skrzyżowałem ręce na piersi, podszedłem do drzwi i ukląkłem.
Teraz niech się rozpęta piekło, pomyślałem. Za plecami usłyszałem ruch; kątem oka
ujrzałem, że Lexius ubiera się i czesze. Potem dość nerwowo i jakby gniewnie poprawił
sobie ubranie.
Wiedziałem, że jest zakłopotany. Podobnie zresztą jak ja. Z nikim jeszcze nie robiłem takich
rzeczy, nigdy też nie podejrzewałem, jak bardzo mi się to spodoba i jak gorąco będę tego
pragnął. Nagle zachciało mi się płakać. Ogarnął mnie lęk i smutek, czułem, że kocham go,
ale i nienawidzę, bo to on pokazał mi wszystko, a do tego dochodziło wrażenie triumfu
wszystko jednocześnie.
RÓ%7Å‚YCZKA: TAJEMNICZE PRAKTYKI
Upłynął już chyba kwadrans, a podwójne drzwi pozostawały uchylone. Co pewien czas
poruszały się lekko, skrzypiąc w zawiasach, szpara to zmniejszała się, to znów poszerzała.
Różyczka, zapłakana i rozdygotana w swoim obcisłym złotym kokonie, czuła, że ktoś ją
obserwuje. Starała się jakoś uciszyć zamęt, który wkradł się w jej umysł, a gdy wszelkie
wysiłki okazały się bezskuteczne, wpadła w panikę i zaczęła się szamotać gwałtownie i
daremnie, pęta trzymały ją bowiem wystarczająco mocno.
W pewnym momencie drzwi uchyliły się szerzej, a ona odniosła wrażenie, jakby bicie jej
serca ustało. Szeroka obroża zmuszała ją do trzymania głowy wysoko, opuściła jednak
wzrok, jak tylko było to możliwe. Azy mąciły widok, zamieniając wszystko w złocistą
poświatę, przez którą po chwili dojrzała zbliżającego się do niej bogato odzianego
dostojnika. Miał szmaragdowozielone aksamitne nakrycie głowy szamerowane złotem oraz
długą do podłogi szatę. Jego twarz schowana była w cieniu.
Różyczka poczuła nagle na wilgotnej płci jego rękę i zdusiła szloch, kiedy dłoń pociągnęła
za kędziorki na łonie i lekko szczypnęła wargi, a potem rozchyliła je dwoma palcami.
Różyczka wstrzymała oddech, przygryzła usta, starając się nie wydać żadnego dzwięku, gdy
jednak palce dotknęły łechtaczki i pociągnęły za nią, jęknęła głośno. Azy błyskawicznie
pociekły jej po policzkach, a z gardła wydarł się niski, zduszony głos.
74
Dłoń się cofnęła, a Różyczka zamknęła oczy, czekając, aż nieznajomy dostojnik przejdzie
dalej, tak jak inni wcześniej, w stronę odległej muzyki. On jednak cały czas stał przed nią
97
i nie spuszczał z niej wzroku. A jej cichy szloch rozbrzmiewał niemiłym echem w
marmurowej wnęce.
Nigdy wcześniej nie była związana tak szczelnie, nigdy przedtem nie czuła się tak bezsilna
jak obecnie. Nie zaznała też jeszcze nigdy tego cichego napięcia, które narastało w niej za [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
impertynencji. Rozwiązałem mu ręce.
Zejdz na podłogę, padnij na czworaki i wyprostuj nogi poleciłem.
Zrobił to powoli, z pochyloną głową. Z zachwytem chło-
94
72
pąłem widok włosów opadających na jego oczy oraz knebla, Jctóry przytrzymywał resztę.
Lexius został solidnie wychłostany. Jego pośladki wyglądały teraz wspaniale i były
rozgrzane, wręcz gorące.
Ująłem je oburącz, poderwałem do góry i zmusiłem, by zaczął chodzić w ten sposób, na
czworakach, tuż przede mną, z tyłkiem przywartym do moich lędzwi. Potem odsunąłem się
trochę i cały czas, gdy krążyliśmy po komnacie, chłostałem go solidnie, przynaglając do
pośpiechu. Jeszcze chwila i po jego ramionach zaczął spływać pot. Zaczerwienione pośladki
zrobiłyby na zamku nie lada furorę.
Teraz stań, nie ruszaj się! powiedziałem i wszedłem
w niego ponownie. Najwyrazniej zaskoczyłem go tym wtarg
nięciem, gdyż jęknął głośno.
Wyciągnąłem ręce i rozwiązałem jego knebel z tyłu głowy, ale przytrzymałem oba końce
materiału; były teraz dla mnie niczym lejce u konia, gdy ściągałem mu głowę, wbijając się w
niego gwałtownie i popychając rytmicznie do przodu. Zaczął łkać, nie wiedziałem jednak, z
upokorzenia czy z bólu. A może z powodu jednego i drugiego? Czułem gorący, cudowny
dotyk jego pośladków. I był tak ciasny!
Przy drugim orgazmie wytrysnÄ…Å‚em w niego w kilku silnych spazmach, ciÄ…gnÄ…c kurczowo za
jedwabny knebel, a on odczekał do ostatniego momentu, z posłusznie uniesioną głową.
Kiedy było już po wszystkim, sięgnąłem ręką pod jego brzuch i odnalazłem członek. Twardy.
Istotnie, doskonale nadawał się na niewolnika.
Roześmiałem się cicho i uwolniłem go od knebla. Potem stanąłem przed nim.
Wstań poleciłem. Skończyłem z tobą.
Posłuchał. Cały lśnił od potu. Błyszczały nawet jego kruczoczarne włosy. Jego spojrzenie
było łagodne i głębokie, usta kusiły. Patrzyliśmy sobie w oczy.
Możesz teraz uczynić ze mną, co ci się żywnie podoba
powiedziałem. Chyba zasłużyłeś na ten przywilej. Ach,
te usta... Dlaczego me pocałowałem go przedtem? Nachyliłem
95
się... byliśmy tego samego wzrostu... i nadrobiłem tę stratę. Pocałowałem go bardzo czule, a
on nie uczynił nic, by się bronić, tylko rozchylił wargi.
73
Mój członek wyprężył się ponownie. Namiętność przepełniała mnie całego, brała w
posiadanie, ale nie sprawiała już bólu. To było cudowne, czuć, jak twardnieję, i całować go,
tego jedwabistego olbrzyma.
Puściłem go, uniosłem dłoń i pogłaskałem jego twarz, dokładnie ogoloną, ale już nieco
szorstkÄ…, jak to zwykle bywa pod koniec dnia. WschodzÄ…cy zarost pod nosem i na
podbródku drapał mnie rozkosznie.
Z jego oczu bił trudny do opisania blask. Blask duszy skrytej pod powłoką piękności, która
rozpraszała uwagę.
Skrzyżowałem ręce na piersi, podszedłem do drzwi i ukląkłem.
Teraz niech się rozpęta piekło, pomyślałem. Za plecami usłyszałem ruch; kątem oka
ujrzałem, że Lexius ubiera się i czesze. Potem dość nerwowo i jakby gniewnie poprawił
sobie ubranie.
Wiedziałem, że jest zakłopotany. Podobnie zresztą jak ja. Z nikim jeszcze nie robiłem takich
rzeczy, nigdy też nie podejrzewałem, jak bardzo mi się to spodoba i jak gorąco będę tego
pragnął. Nagle zachciało mi się płakać. Ogarnął mnie lęk i smutek, czułem, że kocham go,
ale i nienawidzę, bo to on pokazał mi wszystko, a do tego dochodziło wrażenie triumfu
wszystko jednocześnie.
RÓ%7Å‚YCZKA: TAJEMNICZE PRAKTYKI
Upłynął już chyba kwadrans, a podwójne drzwi pozostawały uchylone. Co pewien czas
poruszały się lekko, skrzypiąc w zawiasach, szpara to zmniejszała się, to znów poszerzała.
Różyczka, zapłakana i rozdygotana w swoim obcisłym złotym kokonie, czuła, że ktoś ją
obserwuje. Starała się jakoś uciszyć zamęt, który wkradł się w jej umysł, a gdy wszelkie
wysiłki okazały się bezskuteczne, wpadła w panikę i zaczęła się szamotać gwałtownie i
daremnie, pęta trzymały ją bowiem wystarczająco mocno.
W pewnym momencie drzwi uchyliły się szerzej, a ona odniosła wrażenie, jakby bicie jej
serca ustało. Szeroka obroża zmuszała ją do trzymania głowy wysoko, opuściła jednak
wzrok, jak tylko było to możliwe. Azy mąciły widok, zamieniając wszystko w złocistą
poświatę, przez którą po chwili dojrzała zbliżającego się do niej bogato odzianego
dostojnika. Miał szmaragdowozielone aksamitne nakrycie głowy szamerowane złotem oraz
długą do podłogi szatę. Jego twarz schowana była w cieniu.
Różyczka poczuła nagle na wilgotnej płci jego rękę i zdusiła szloch, kiedy dłoń pociągnęła
za kędziorki na łonie i lekko szczypnęła wargi, a potem rozchyliła je dwoma palcami.
Różyczka wstrzymała oddech, przygryzła usta, starając się nie wydać żadnego dzwięku, gdy
jednak palce dotknęły łechtaczki i pociągnęły za nią, jęknęła głośno. Azy błyskawicznie
pociekły jej po policzkach, a z gardła wydarł się niski, zduszony głos.
74
Dłoń się cofnęła, a Różyczka zamknęła oczy, czekając, aż nieznajomy dostojnik przejdzie
dalej, tak jak inni wcześniej, w stronę odległej muzyki. On jednak cały czas stał przed nią
97
i nie spuszczał z niej wzroku. A jej cichy szloch rozbrzmiewał niemiłym echem w
marmurowej wnęce.
Nigdy wcześniej nie była związana tak szczelnie, nigdy przedtem nie czuła się tak bezsilna
jak obecnie. Nie zaznała też jeszcze nigdy tego cichego napięcia, które narastało w niej za [ Pobierz całość w formacie PDF ]