[ Pobierz całość w formacie PDF ]

S
R
ROZDZIAA CZTERNASTY
Leżeli wtuleni w siebie przez dłuższy czas, aż w końcu Alejandro
poruszył się i lekko odsunął, by popatrzeć na twarz Tamsin. Odgarnął jej włosy
z czoła i przyłożył dłoń do policzka. W półmroku zauważyła jego
zaniepokojone spojrzenie.
- Wszystko w porządku? - spytał. - Nie zrobiłem ci krzywdy?
Pokręciła głową, a Alejandro westchnął i ponownie się odprężył.
Przytulił ją do siebie, a następnie łagodnie pogłaskał po prawej ręce. Starał się
być wyjątkowo delikatny, więc tym bardziej zaskoczyło go, że Tamsin
zdrętwiała.
Momentalnie zamarł.
- Co się stało?
- Nic - szepnęła. - Wszystko w porządku.
Poruszył się, oparł na łokciu i przyciągnął do siebie jej rękę.
- Wcale nie jest w porządku - powiedział. - Chcę zobaczyć.
- Nie! - krzyknęła i próbowała wyrwać się z jego uścisku, lecz mocno
trzymał ją za nadgarstek i zdecydowanym ruchem obrócił jej rękę. Nawet w
słabym blasku księżyca wyraznie zobaczył liczne blizny i naprężone ścięgna.
- Alejandro, proszę cię - jęknęła. - To jest takie brzydkie i straszne.
Zaledwie chwilę temu z chęcią odsłoniła przed nim najbardziej intymne
części ciała, lecz gdy teraz patrzył na jej rękę, czuła się naprawdę naga i bez-
bronna. Jej zachwyt ulotnił się w mgnieniu oka, a jego miejsce zajęły strach i
wstyd.
- Bzdura - podsumował krótko i pogłaskał kciukiem pokiereszowaną
skórę. - To tylko blizny. Dowody odwagi.
Przykrył ją kołdrą i mocno przytulił.
S
R
- Można tak na to patrzeć - westchnęła. - Ale dla mnie są to raczej
dowody słabości. Dla mojego ojca również. Nie może patrzeć na moje blizny,
pewnie dlatego tak się ich wstydzę.
Alejandro lekko zesztywniał.
- Czemu? - spytał z kilkusekundowym opóznieniem. - Dlaczego tak
reaguje?
Tamsin zapatrzyła się na niebo za oknem. Przez moment miała wrażenie,
że unosi się w powietrzu. Przeszłość wydawała się jej tak odległa, że trudno
było do niej wrócić, zupełnie jakby spoglądała na nią przez odwrotną stronę
lunety. Jakby tamte przykre zdarzenia przytrafiły się komuś innemu.
- Pewnie dlatego, że do wypadku doszło z jego winy - odparła.
- Jakiego wypadku?
Usta Alejandra niemal muskały jej ucho, na szyi czuła ciepło jego
oddechu.
- To się stało w dniu moich szóstych urodzin, kiedy ojciec dał mi w
prezencie kucyka.
Alejandro zaśmiał się cicho.
- No jasne. I co jeszcze? - spytał drwiąco, udając angielski akcent z
wyższych sfer.
- Osobiście wolałabym dostać lalkę z włosami do czesania - oświadczyła
Tamsin oschle. - Potwornie bałam się koni.
- Więc dlaczego sprawił ci taki upominek?
- Nie miał pojęcia, że budzą we mnie strach. Jego zdaniem człowiek nie
powinien się bać, bo to oznaka słabości, więc starannie ukrywałam swoje lęki.
W każdym razie na widok tego zwierzęcia stanowczo odmówiłam jazdy na
jego grzbiecie, choć zdaniem ojca powinnam skakać do góry z radości. To było
okropne. Uznał, że jestem niegrzeczna i nieposłuszna, więc dla utrzymania
S
R
dyscypliny koniecznie musi mnie posadzić w siodle. Szarpałam się i
wyrywałam, ale w końcu postawił na swoim i wepchnął mnie na grzbiet
kucyka. Wrzeszczałam ze strachu, próbowałam natychmiast zsiąść i częściowo
wyciągnęłam stopy ze strzemion. Rzucałam się na wszystkie strony, kopałam,
ojciec krzyczał i w końcu nieszczęsne stworzenie się spłoszyło. W sumie nic
dziwnego. Kucyk mnie poniósł, a że jedną nogę miałam uwięzioną w
strzemieniu, nie spadłam od razu.
Alejandro niemal słyszał głośne bicie swojego serca.
- Wlókł cię za sobą?
- Niezupełnie - oświadczyła z udawaną pogodą ducha. - W każdym razie
niezbyt długo.
- Miałaś szczęście, że złamałaś sobie tylko rękę - mruknął głosem
chrapliwym jak papier ścierny.
- Och, było znacznie gorzej. Odniosłam liczne obrażenia, ale
największego pecha miałam z łokciem. Staw pogruchotał się dokumentnie i w
następnych latach musiałam przechodzić mnóstwo operacji, dlatego skóra
wygląda tak dramatycznie. Poza tym całą rękę mam wyraznie słabszą.
- A co z twoim ojcem? Przeprosił cię za to, co zrobił?
- Skąd. - Westchnęła z rezygnacją. - Ani razu nie wspomniał o tym
zdarzeniu. Kiedy leżałam w szpitalu, kuc został odesłany i na tym sprawę
zakończono.
Alejandrowi zrobiło się słabo.
- Wielkie nieba...
- Nie było tak zle. - Wzruszyła ramionami. - W pewnym sensie zachował
się całkiem racjonalnie. Mama i siostra praktycznie nosiłyby mnie na rękach, a
on traktował mnie tak samo jak wcześniej. Nie okazywał mi współczucia, nie
dawał przywilejów, nie traktował wyjątkowo. I dobrze. Przez pewien czas
S
R
potwornie się bałam, że znowu coś mi się stanie, ale ojciec nauczył mnie
ukrywać lęk.
Przypomniał sobie, jak wyzwał ją na partię bilarda. Grała wtedy lewą
ręką i oznajmiła, że nie życzy sobie żadnych forów. I pomyśleć, że do
niedawna uważał ją za rozpieszczoną ekscentryczkę...
- Nauczył cię także ukrywać blizny.
- Tak, to prawda. - Alejandro zauważył, że mimowolnie zacisnęła dłoń na
łokciu pod kołdrą, aby ukryć szramy. Robiła to już wielokrotnie wcześniej, ale
dopiero teraz zrozumiał, skąd się wziął ten gest.
- Ojciec ma rację. Są ohydne.
Wyprostował się gwałtownie i pochylił nad jej twarzą, białą i chłodną
niczym mleko.
- Wcale nie są ohydne - zaprotestował porywczo. - Cokolwiek powiesz i
tak nie zmienię zdania. Są oznaką honoru, bo dowodzą, jak silną jesteś kobietą.
Opuszkami palców delikatnie pogłaskała jego usta w miejscu, w którym
zranił się podczas gry z angielską drużyną.
- Na pewno sam masz ich sporo - westchnęła cicho.
Pokiwał głową.
- Setki.
Przez chwilę tylko patrzyli sobie w oczy. Alejandro zorientował się, że
serce bije mu coraz szybciej, a zmęczone i obolałe ciało ponownie tężeje.
Tamsin poruszyła się i trochę przesunęła, dzięki czemu spod kołdry wyłoniły
się jej idealne, kształtne piersi. Następnie uklękła przed nim, pchnęła go
łagodnie na poduszki i pogłaskała po udzie.
- Wobec tego spróbuję je policzyć...
Kiedy uniosła powieki, przez kilka sekund zastanawiała się, czy wszystko
wokoło wygląda tak absurdalnie pięknie ze względu na poranną poświatę, czy
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl