[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Owszem. Czy wiesz, że jeśli zrobię o, tak... - zacisnęła
palce wokół newralgicznej części ciała Conala, tak że aż go
skręciłowewnętrznie- rytmtwegosercaulega przyspieszeniu?
To bardzo interesującyprzykład zależności przyczynowo-skut-
kowej.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
94
- Już j a ci pokażę inny przykład takiej zależności... - syknął
przez zęby.
- Pokażesz?- z nadzieją wgłosiespytała Livvy.
Uniosła głowę i zajrzała Conalowi głębokowoczy. Pocie-
mniałytakbardzo, żestałysię niemal czarne. Ujrzawszywnich
drobniutkie, złote błyski, zwilżyła językiemzaschnięte wargi.
Poczuła, że zapada się w głąb tych niesamowitych oczu.
I wnich tonie. Na zawsze.
- No, zróbjeszcze raz ten swój eksperyment - podpuścił ją
Conal.
Podobniejakpoprzednio, Livvyposłuszniezacisnęłapalce.
Naglepoczuła, żeConal przewracająnaplecyi nakrywaswoim
ciałem. Wcisnął ją wmaterac, ale, odziwo, wcalesię niewy-
straszyła. Czuła się radośnie i bezpiecznie.
Błyskawicznieutorował sobiedrogę i znalazł się wniej. Cia-
łemLivvywstrząsnęłynagłe dreszcze.
- Masz teraz lepszyprzykładzależności przyczynowo-skut-
kowej - oświadczył z satysfakcją.
Myli się, pomyślała półprzytomnie. Opuścili świat nauki
i znalezli się w świecie fantazji.
Odwróciłagłowę. Jej wzrokpadł natarczę zegarkastojącego
na stoliku. Wskazówki nieubłaganieprzesuwałysię wprzód...
- Jest pózno- szepnęła.
- Owieleza pózno- ciężkodysząc, potwierdził Conal.
- Ale ja miałamna myśli tylko to, że powinniśmywstać
za...
Livvyniebyła wstanieobliczyć minut, jakieimpozostały.
Wistniejących okolicznościach byłotozadanie zbyt trudne.
I chyba mało istotne. Znajdowała się dosłownie wposiadaniu
Conala i tylkotomiałodla niej znaczenie.
Teraz z kolei Conal poruszył się i spojrzał nazegarek.
- Ilemamyczasu?- zapytał.
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
95
Livvysłuchała półprzytomnie.
- Aktóra jest teraz godzina?- spytała wreszcie.
- Ósma pięćdziesiÄ…t sześć.
- Ósma pięćdziesiÄ…t sześć - powtórzyÅ‚a. Nie potrafiÅ‚a sobie
wyobrazić, a tymbardziej wyliczyć, ileczasujest dodziewiątej.
Zebrałasię wsobie. - Musimywstać odziewiątej - oświadczy-
ła podłuższej chwili. - Lub... - gdyConal wsunął dłoń między
piersi Livvyi zaczął tarmosić jedną sutkę, jej słowa przeszły
wgłębokie westchnienie.
- Wtakkrótkimczasiechyba niedamrady- mruknął.
Pochylił się i objął wargami czubek piersi Livvy. Jęknęła
i odruchowo, drżącymi zemocji dłońmi, przyciągnęładosiebie
jego głowę. Była przekonana, że umrze, jeśli on przestanie ją
pieścić. Wtej chwili nieliczyłosię nicinnego. Ani siostra, ani
konieczność pójścia wodwiedzinydobabki. PragnienieConala
byłonajważniejsze.
- Awięcchyba muszę się pospieszyć - szepnął i znówwziął
Livvywposiadanie.
Jej reakcja była prawie natychmiastowa. Wcisnęła twarz
wpierś Conala, abystłumić jęki. Nagle zesztywniał, a chwilę
potemopadł na nią ciężkocałymciałem.
- Mamyjeszczeminutkę - wyszeptał pochwili.
Skąd u tegoczłowieka bierze się tyle energii? Livvyby-
ła kompletnie rozbita. Nie potrafiłabysię poruszyć. I, prawdę
mówiąc, wcaleniechciała. Wpełni zaspokojona, leżaławtulona
wConala.
- Hej, ciociuLivvy! - zawołał Bobby, stająctuż poddrzwia-
mi. - Mama kazała ci powiedzieć, żerobi się pózno.
- Dziękuję.
Livvyz największymwysiłkiemwzięła się wgarść.
- Atata mówił - nadal zkorytarzadobiegał głos Bobby'ego
- żewcaleniepowinniśmysię spieszyć zwożeniemConalana
janessa+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
96
torodzinne spotkanie. Bokiedypozna pozostałych stuknięty
krewnych mamy, może się wystraszyć i zerwać zaręczyny.
Amama odpowiedziała na to, że jej rodzina nie jest bardziej
stuknięta niż rodzina tatyi...
- Dziękuję, Bobby! - wykrzyknęła Livvy w obawie, że
dzieciak zaraz powie coś naprawdę kłopotliwego.
Usłyszawszysłowa chłopca, Conal poweselał. Zrobiłomu
się razniej na duchu. Wyglądałona to, że Bill też ma kłopot [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl