[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kochanki napawały Nikolasa dumą. Starał się leżeć bez ruchu, ale i tak piękny tyłeczek Celestine
skakał w górę, obijając się o jego brzuch. %7łarłoczny, mały otwór bezustannie przyciągał go do siebie,
tak że po chwili z wielką rozkoszą wtrysnął swe soki w to specjalne miejsce. Odpowiedzią był ostry
krzyk Celestine, która zaczęła miotać się pod nim do tego stopnia, że musiał trzymać się jej nagich
ramion, aby nie spaść.
Tym razem był to orgazm, jakiego jeszcze nigdy nie widział. Dość długo trwało, zanim pani Duperray
uspokoiła się.
- Jesteś fantastyczny, uwielbiam cię, kocham do szaleństwa!
Wrażenia Nikolasa były znacznie bardziej skomplikowane.
- Nigdy przedtem nie kochałem się "a la Greeąue" - wyznał.
- No i jak to odbierasz?
- Nie wiem, co powiedzieć.
- Mój kochany chłopczyku - rozpływała się Celestine. -Nie jesteś chyba zakłopotany tą małą zmianą
stylu?
- Jestem troszeczkę zaskoczony: w końcu jest to mój pierwszy raz...
Nikolas odkleił się wreszcie od pięknych pleców damy i położył się obok niej.
- Jeżeli wolno spytać: czy zawsze preferowałaś ten sposób?
- Nie, nie zawsze. Kiedy byłam młodą dziewczyną, znałam tylko tradycyjną drogę i podobała mi się,
ale pózniej spotkałam człowieka, który nauczył mnie robić to inaczej. Z początku jego propozycja
wydała mi się okropna, nie do przyjęcia. Kochałam go jednak i robiłam wszystko, o co poprosił. Ku
mojemu zdumieniu, już za pierwszym razem stwierdziłam, że jest to wspaniałe.
- Mówisz o swoim mężu?
Wzdrygnęła się i zbliżyła twarz do jego twarzy.
- Nie, nie o mężu. On ma bardzo tradycyjne upodobania. Nie mówmy jednak o nim. Powiedz jeszcze
raz, że mnie kochasz, mój miły!
To "jeszcze raz" było już przesadą. Mówił, co prawda, wiele razy, że ją uwielbia, czci, podziwia, ale
nigdy nie deklarował miłości. Sytuacja jednak tego wymagała i Nikolas spełnił jej życzenie.
- O, jak dobrze! Kocham cię tak bardzo, Nikolas! Taka jestem szczęśliwa! Pocałuj mnie.
W tydzień po pierwszym spotkaniu nasz bohater został wciągnięty w łańcuch nieprzyjemnych
wydarzeń. Okazało się, że nie jest łatwo być kochankiem pani Duperray. Póznym wieczorem, kiedy
szedł do domu ulicą Beaubourg, dwóch mężczyzn wyszło z ciemnej bramy, zbliżyło się do niego i
złapało go za ręce. Ich wygląd i zachowanie nie wróżyły nic
dobrego. Bruneau starał się nie okazywać lęku. Ulica była pusta i sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze.
- Mam przy sobie tylko kilkaset franków - powiedział. -Mogę wam je oddać. I jeszcze zegarek, ale nie
jest on wiele wart.
To było kłamstwo. Zegarek posiadał ogromną wartość, pani Duperray dała mu go zaledwie dwa dni
temu.
- Nazywasz się Bruneau? - zapytał ostro typ z lewej.
- Co wam po moim nazwisku? Proponuję wziąć te trochę pieniędzy i odejść, zanim pojawi się policja.
- Chcę znać twoje nazwisko - warknął groznie typ.
- Ale dlaczego?
- Aby mieć pewność, że mamy właściwego człowieka. Jeśli nie jesteś Bruneau, wścieknę się, dam ci
parę kopniaków, żeby poczuć się lepiej.
- Jestem Nikolas Bruneau.
- Pójdziesz więc z nami, ktoś chce z tobą porozmawiać.
- Naprawdę? Któż to może być?
Nie było odpowiedzi. Mężczyzni poprowadzili wystraszonego Nikolasa do czekającego za rogiem
samochodu. Cała sprawa wyglądała bardziej na zaplanowane morderstwo niż na rabunek. Może trzeba
było ukryć swoją tożsamość i dać się pobić?
- Gdzie jedziemy? Muszę to wiedzieć! - nalegał Bruneau tak stanowczo, jak tylko mógł.
Kazano mu się zamknąć - przy użyciu najordynarniejszych sformułowali. Starał się zobaczyć przez
okno, którędy jadą. Przy Boulevard St Denis samochód skręcił na wschód a potem, po pewnym czasie,
na północ. Podróż nie trwała zbyt długo. Wóz zatrzymał się na pustej ulicy, przy dość pospolicie
wyglądającym domu.
Weszli na pierwsze piętro. Jeden z drabów delikatnie zastukał do drzwi i, nie otrzymawszy
odpowiedzi, wyjął z kieszeni klucz. Przeszli przez duży hall i znalezli się w gustownie umeblowanym
salonie.
- Zostali tutaj - powiedział mężczyzna wyglądający na odpowiedzialnego za całość operacji. - Powiem
szefowi, że już jesteś.
Nikolas czekał cierpliwie w towarzystwie drugiego typa, młodego bandziora w ciemnym stroju, z
kapeluszem nasuniętym na czoło. Opryszek bardzo przypominał sutenerów kręcących się po Place
Blanche, podczas gdy ich kobiety obsługiwały klientów. Nikolas chciał zademonstrować nonszalan-
cję, usiadł, ale natychmiast został poderwany gwałtownymi gestami opryszka. Wyglądało na to, że
najpierw musi otrzymać pozwolenie.
Po pięciu minutach w drzwiach pokazał się drugi drab i zrobił przejście (Nikolasa aż zamurowało)
panu... Raoulowi Duperray, mężowi Celestine, bogaczowi, biznesmenowi, figurze uwikłanej w różne
tajemnicze afery polityczne. Nie było to miłe spotkanie...!
Ostatnim razem Bruneau widział pana Duperray na balu w Operze. Bogacz ubrany był wtedy w
elegancki frak, miał na sobie wstęgę Legii Honorowej, a jego siwe włosy błyszczały od pomady.
Teraz zaś jego biała czupryna była w nieładzie, miał na sobie jedynie jedwabny szlafrok, bose stopy
tkwiły w skórzanych, rannych pantoflach.
- Pan Bruneau, nareszcie - rzekł zimno. - Miło mi, że zechciał pan przyjść. Proszę usiąść, napije się
pan czegoś?
- Nie, dziękuję - odpowiedział Nikolas rozważając możliwość ucieczki przez okno.
Przypomniał sobie jednak, że na dole został trzeci drab, kierowca. Nie było szans.
Duperray odprawił swoich ludzi, a sam zasiadł wygodnie w fotelu pokrytym pasiastym materiałem.
Nikolas, chcąc zachować choćby cień niezależności, też usiadł i zdjął z głowy kapelusz.
- Byłoby na pewno lepiej, gdybyśmy się spotkali o innej porze, ale zanim ci idioci pana zna.ezli... Pan
jest niemal nieuchwytny! Gdzie pan przebywa cały dzień?
- Czy mogę spytać o cel tego śledztwa?
Bruneau powoli odzyskiwał odwagę widząc, że nie zostanie od razu zamordowany.
- Zna pan moją żonę, prawda?
- Miałem ten zaszczyt - odrzekł Nikolas spokojnym tonem. - Znam wiele znakomitości, łącznie z żoną
ministra sprawiedliwości.
- Oczywiście, oczywiście, ale dla mnie najważniejsze jest w tej chwili szczęście mojej żony.
- Naturalnie.
- Będę szczery. Musi pan zrozumieć, że jestem do żony bezgranicznie przywiązany. Pewnie wielu
mężów tak twierdzi, ale w moim przypadku jest to najczystsza prawda.
Nikolas nigdy przedtem nie miał do czynienia z zazdrosnym mężem, szczególnie zaś z takim, jak
Duperray. Ten człowiek mógł bez najmniejszych problemów polecić, aby połamano rywalowi nogi
czy ręce, mógł zabić go; był wystarczająco potężny i wpływowy. Bruneau zrozumiał, że sytuacja stała
się bardzo delikatna.
- Pańskie przywiązanie do żony zasługuje na najwyższe słowa uznania - rzekł z przekonaniem.
- Ona na to zasługuje! To najpiękniejsza i najbardziej fascynująca kobieta, jaką znam. Trzeba ją czcić!
- W istocie...
- Nasze małżeństwo jest bardzo udane, wszyscy znajomi nam zazdroszczą.
- Z całą pewnością.
- Ale - kontynuował Duperray, a twarz mu pociemniała -żona oznajmiła mi, że się w panu kocha.
Nikolas przełknął ślinę. Nadszedł moment, którego tak bardzo się obawiał.
-1 ona coś takiego panu powiedziała? To nieprawdopodobne!
- Dlaczego? Nie mamy przed sobą żadnych sekretów.
- Brak mi słów...
- Chciałbym, aby pan powiedział mi parę rzeczy. Po pierwsze: czy pan ma zamiar nakłaniać Celestine
do rozwodu?
- Absolutnie nie - zawołał Bruneau. - Nigdy bym tego nie zrobił, szanowny panie!
- Cieszę się, bo dla mnie małżeństwo jest czymś świętym i nigdy nie zgodzę się na jego rozbicie. Czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
kochanki napawały Nikolasa dumą. Starał się leżeć bez ruchu, ale i tak piękny tyłeczek Celestine
skakał w górę, obijając się o jego brzuch. %7łarłoczny, mały otwór bezustannie przyciągał go do siebie,
tak że po chwili z wielką rozkoszą wtrysnął swe soki w to specjalne miejsce. Odpowiedzią był ostry
krzyk Celestine, która zaczęła miotać się pod nim do tego stopnia, że musiał trzymać się jej nagich
ramion, aby nie spaść.
Tym razem był to orgazm, jakiego jeszcze nigdy nie widział. Dość długo trwało, zanim pani Duperray
uspokoiła się.
- Jesteś fantastyczny, uwielbiam cię, kocham do szaleństwa!
Wrażenia Nikolasa były znacznie bardziej skomplikowane.
- Nigdy przedtem nie kochałem się "a la Greeąue" - wyznał.
- No i jak to odbierasz?
- Nie wiem, co powiedzieć.
- Mój kochany chłopczyku - rozpływała się Celestine. -Nie jesteś chyba zakłopotany tą małą zmianą
stylu?
- Jestem troszeczkę zaskoczony: w końcu jest to mój pierwszy raz...
Nikolas odkleił się wreszcie od pięknych pleców damy i położył się obok niej.
- Jeżeli wolno spytać: czy zawsze preferowałaś ten sposób?
- Nie, nie zawsze. Kiedy byłam młodą dziewczyną, znałam tylko tradycyjną drogę i podobała mi się,
ale pózniej spotkałam człowieka, który nauczył mnie robić to inaczej. Z początku jego propozycja
wydała mi się okropna, nie do przyjęcia. Kochałam go jednak i robiłam wszystko, o co poprosił. Ku
mojemu zdumieniu, już za pierwszym razem stwierdziłam, że jest to wspaniałe.
- Mówisz o swoim mężu?
Wzdrygnęła się i zbliżyła twarz do jego twarzy.
- Nie, nie o mężu. On ma bardzo tradycyjne upodobania. Nie mówmy jednak o nim. Powiedz jeszcze
raz, że mnie kochasz, mój miły!
To "jeszcze raz" było już przesadą. Mówił, co prawda, wiele razy, że ją uwielbia, czci, podziwia, ale
nigdy nie deklarował miłości. Sytuacja jednak tego wymagała i Nikolas spełnił jej życzenie.
- O, jak dobrze! Kocham cię tak bardzo, Nikolas! Taka jestem szczęśliwa! Pocałuj mnie.
W tydzień po pierwszym spotkaniu nasz bohater został wciągnięty w łańcuch nieprzyjemnych
wydarzeń. Okazało się, że nie jest łatwo być kochankiem pani Duperray. Póznym wieczorem, kiedy
szedł do domu ulicą Beaubourg, dwóch mężczyzn wyszło z ciemnej bramy, zbliżyło się do niego i
złapało go za ręce. Ich wygląd i zachowanie nie wróżyły nic
dobrego. Bruneau starał się nie okazywać lęku. Ulica była pusta i sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze.
- Mam przy sobie tylko kilkaset franków - powiedział. -Mogę wam je oddać. I jeszcze zegarek, ale nie
jest on wiele wart.
To było kłamstwo. Zegarek posiadał ogromną wartość, pani Duperray dała mu go zaledwie dwa dni
temu.
- Nazywasz się Bruneau? - zapytał ostro typ z lewej.
- Co wam po moim nazwisku? Proponuję wziąć te trochę pieniędzy i odejść, zanim pojawi się policja.
- Chcę znać twoje nazwisko - warknął groznie typ.
- Ale dlaczego?
- Aby mieć pewność, że mamy właściwego człowieka. Jeśli nie jesteś Bruneau, wścieknę się, dam ci
parę kopniaków, żeby poczuć się lepiej.
- Jestem Nikolas Bruneau.
- Pójdziesz więc z nami, ktoś chce z tobą porozmawiać.
- Naprawdę? Któż to może być?
Nie było odpowiedzi. Mężczyzni poprowadzili wystraszonego Nikolasa do czekającego za rogiem
samochodu. Cała sprawa wyglądała bardziej na zaplanowane morderstwo niż na rabunek. Może trzeba
było ukryć swoją tożsamość i dać się pobić?
- Gdzie jedziemy? Muszę to wiedzieć! - nalegał Bruneau tak stanowczo, jak tylko mógł.
Kazano mu się zamknąć - przy użyciu najordynarniejszych sformułowali. Starał się zobaczyć przez
okno, którędy jadą. Przy Boulevard St Denis samochód skręcił na wschód a potem, po pewnym czasie,
na północ. Podróż nie trwała zbyt długo. Wóz zatrzymał się na pustej ulicy, przy dość pospolicie
wyglądającym domu.
Weszli na pierwsze piętro. Jeden z drabów delikatnie zastukał do drzwi i, nie otrzymawszy
odpowiedzi, wyjął z kieszeni klucz. Przeszli przez duży hall i znalezli się w gustownie umeblowanym
salonie.
- Zostali tutaj - powiedział mężczyzna wyglądający na odpowiedzialnego za całość operacji. - Powiem
szefowi, że już jesteś.
Nikolas czekał cierpliwie w towarzystwie drugiego typa, młodego bandziora w ciemnym stroju, z
kapeluszem nasuniętym na czoło. Opryszek bardzo przypominał sutenerów kręcących się po Place
Blanche, podczas gdy ich kobiety obsługiwały klientów. Nikolas chciał zademonstrować nonszalan-
cję, usiadł, ale natychmiast został poderwany gwałtownymi gestami opryszka. Wyglądało na to, że
najpierw musi otrzymać pozwolenie.
Po pięciu minutach w drzwiach pokazał się drugi drab i zrobił przejście (Nikolasa aż zamurowało)
panu... Raoulowi Duperray, mężowi Celestine, bogaczowi, biznesmenowi, figurze uwikłanej w różne
tajemnicze afery polityczne. Nie było to miłe spotkanie...!
Ostatnim razem Bruneau widział pana Duperray na balu w Operze. Bogacz ubrany był wtedy w
elegancki frak, miał na sobie wstęgę Legii Honorowej, a jego siwe włosy błyszczały od pomady.
Teraz zaś jego biała czupryna była w nieładzie, miał na sobie jedynie jedwabny szlafrok, bose stopy
tkwiły w skórzanych, rannych pantoflach.
- Pan Bruneau, nareszcie - rzekł zimno. - Miło mi, że zechciał pan przyjść. Proszę usiąść, napije się
pan czegoś?
- Nie, dziękuję - odpowiedział Nikolas rozważając możliwość ucieczki przez okno.
Przypomniał sobie jednak, że na dole został trzeci drab, kierowca. Nie było szans.
Duperray odprawił swoich ludzi, a sam zasiadł wygodnie w fotelu pokrytym pasiastym materiałem.
Nikolas, chcąc zachować choćby cień niezależności, też usiadł i zdjął z głowy kapelusz.
- Byłoby na pewno lepiej, gdybyśmy się spotkali o innej porze, ale zanim ci idioci pana zna.ezli... Pan
jest niemal nieuchwytny! Gdzie pan przebywa cały dzień?
- Czy mogę spytać o cel tego śledztwa?
Bruneau powoli odzyskiwał odwagę widząc, że nie zostanie od razu zamordowany.
- Zna pan moją żonę, prawda?
- Miałem ten zaszczyt - odrzekł Nikolas spokojnym tonem. - Znam wiele znakomitości, łącznie z żoną
ministra sprawiedliwości.
- Oczywiście, oczywiście, ale dla mnie najważniejsze jest w tej chwili szczęście mojej żony.
- Naturalnie.
- Będę szczery. Musi pan zrozumieć, że jestem do żony bezgranicznie przywiązany. Pewnie wielu
mężów tak twierdzi, ale w moim przypadku jest to najczystsza prawda.
Nikolas nigdy przedtem nie miał do czynienia z zazdrosnym mężem, szczególnie zaś z takim, jak
Duperray. Ten człowiek mógł bez najmniejszych problemów polecić, aby połamano rywalowi nogi
czy ręce, mógł zabić go; był wystarczająco potężny i wpływowy. Bruneau zrozumiał, że sytuacja stała
się bardzo delikatna.
- Pańskie przywiązanie do żony zasługuje na najwyższe słowa uznania - rzekł z przekonaniem.
- Ona na to zasługuje! To najpiękniejsza i najbardziej fascynująca kobieta, jaką znam. Trzeba ją czcić!
- W istocie...
- Nasze małżeństwo jest bardzo udane, wszyscy znajomi nam zazdroszczą.
- Z całą pewnością.
- Ale - kontynuował Duperray, a twarz mu pociemniała -żona oznajmiła mi, że się w panu kocha.
Nikolas przełknął ślinę. Nadszedł moment, którego tak bardzo się obawiał.
-1 ona coś takiego panu powiedziała? To nieprawdopodobne!
- Dlaczego? Nie mamy przed sobą żadnych sekretów.
- Brak mi słów...
- Chciałbym, aby pan powiedział mi parę rzeczy. Po pierwsze: czy pan ma zamiar nakłaniać Celestine
do rozwodu?
- Absolutnie nie - zawołał Bruneau. - Nigdy bym tego nie zrobił, szanowny panie!
- Cieszę się, bo dla mnie małżeństwo jest czymś świętym i nigdy nie zgodzę się na jego rozbicie. Czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]