[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poczuła się osaczona.
Z dwiema filiżankami i dzbankiem parującego capuccino przeszli do
salonu na kanapÄ™.
- No i jak samopoczucie? Za chwilÄ™ wyjmiemy z pieca ostatniÄ… porcjÄ™.
Muszę przyznać, że jak na ciastkożercę, doskonale nad sobą panujesz.
- Wiem - westchnął z godnością.
- Policzyłam je, Slade. Nie próbuj podkraść ani jednego... w czasie
bezsennej nocy.
Roześmiali się oboje. Slade sięgnął po rękę Cat i schował ją w swoich
dłoniach.
- Dostałem już coś na pocieszenie. Wytrzymam do rana o głodzie,
spokojna głowa.
- Tak?
- Miałem zaszczyt oglądać cię w kuchni przy pracy.
79
RS
- Nikt nie powiedział, że inżynierowie górnicy mają dwie lewe ręce...
- Ja też nie. To był komplement. Wyglądałaś pięknie i tak jakoś
ciepło... - Zawiesił głos. - Po raz pierwszy poczułem się tutaj jak w
prawdziwym domu. Wiesz chyba, co mam na myśli?
- Tak, wiem.
- To wszystko... między nami... To, co nam się niechcący przydarzyło,
jest wspaniałe.
Cat odstawiła bez słowa filiżankę i wyszła do kuchni.
- Czy powiedziałem coś złego? Cat?
- Nic złego. - Wróciła z talerzykiem ciastek. -Wszystko w porządku.
- Czy to znaczy, że... - Spojrzał na nią rozpromieniony, ale ręka
zawisła mu w powietrzu.
- Niniejszym oświadczam, że odwołuję próbę. Nie musisz już
wybierać.
- A więc pierwsze ciastko dla fantastycznej dziewczyny, która potrafiła
je upiec!
- A drugie na cześć fantastycznego faceta, który gotów był ich nawet
nie spróbować!
Stuknęli się ciastkami, potem zjedli w milczeniu następne cztery.
- Mój Boże - roześmiała się Cat. - Szkoda, że nie widzisz swojej miny.
Jak niewiele trzeba, żeby cię uszczęśliwić.
- Rzeczywiście: drobne, zwykłe przyjemności sprawiają mi największą
frajdę. Takie, jak nasz popołudniowy pocałunek...
- Albo kruche ciastka...
- Tak, też. Ale dopiero na myśl o pocałunku na dobranoc robi się
naprawdę słodko.
- Nie wpadaj w zachwyt nad samym sobÄ…, Slade.
80
RS
- Ja?!
- Ty. Pod tym względem jesteś nie mniej zepsuty od Rafe'a. Mój brat
nie spocznie, póki nie postawi na swoim. Potem zadziera nosa i pyszni się
jak paw.
Rafe zadzwonił dopiero w trzecim tygodniu Jej pobytu w Mourning
Dove. Rozśmieszył ją do łez opowieściami o swoich zwierzętach, zasmucił
kłopotami sercowymi, a potem zaczął wypytywać. Konkretnie i
szczegółowo, jak to Rafe.
- No i co. siostrzyczko? Czy pan Slade Donovan dobrze ciÄ™ traktuje? -
zapytał groznie.
- No, no, braciszku - parsknęła śmiechem. - Sądząc po głosie masz
nastrój niedzwiedzia, który wyszedł z gawry po zimowym śnie i, cholernie
głodny, zastanawia się, kogo by tu najpierw... A Slade jest... po prostu
cudowny.
- To o co chodzi, Cat? Skąd ten minorowy ton w głosie? Czym się
martwisz?
- Telefonami. Wyobraz sobie tylko, wydzwaniają do mnie z różnych
kopalń z propozycjami pracy. Już, natychmiast, wspaniałe warunki. Jak
gdyby wszyscy naraz dowiedzieli się, że zerwałam australijski kontrakt.
Czuję się jak osaczone zwierzę. Zwierzę zawodowe - mruknęła pod nosem.
Jakby do siebie. - Wkurza mnie to, Rafe, bo nie chce mi się myśleć o pracy.
- Do diabła z nimi - odparł Rafe. - Przestań odbierać telefony. A
propos tych cholernych kopalń, Cat. Masz Jakieś wiadomości o Emerald
Lady? Wiesz może, co się stało z jej właścicielem?
- Owszem. Lionelowi Grahamowi rząd przysolił ogromną grzywnę.
- Nareszcie.
81
RS
- Wątpię, żeby zbudował jakąś kopalnię w Stanach bez nadzoru
Urzędu Górniczego. Facet ma, na co zasłużył.
- Slade od początku miał rację. Uważał go za bandytę.
- Teraz mi o tym mówisz? Gdybym go posłuchała...
- Nie poznałabyś Slade'a... tak dobrze.
- Masz rację. Spędzamy cudowne wakacje. Rzeczywiście, nie mogę
mieć pretensji do losu.
- Cieszę się, siostrzyczko - powiedział ciepłym głosem. - Zasłużyłaś na
trochę szczęścia.
82
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
Kai Travis rozluzniła opaskę ciśnieniomierza i spojrzała na Cat z
uznaniem.
- Absolutnie w normie. Po czterech tygodniach wyglÄ…dasz na okaz
zdrowia. Pokaż mi jeszcze bliznę na głowie. Niesamowite - zażartowała -
jesteś tak twarda jak Slade. Goi się na was jak na psie. Podejrzewam, że
wszyscy górnicy i fachowcy od skał zbudowani są z identycznego materiału
genetycznego. Albo ci słabsi nie dożywają trzydziestki...
Cat odwzajemniła się uśmiechem. Kai promieniowała takim ciepłem i
spokojem, że przy niej zawsze czuła się dobrze.
- Nie jestem wcale taka twarda... Słuchaj, Kai! A może wszyscy,
którymi się opiekujesz, zdrowieją w przyspieszonym tempie? Jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki, co?
- Co ty opowiadasz. Chodzmy lepiej na werandÄ™. Wypijemy sobie
przedpołudniową margaritę. Maria została z Joshem, ale obiecałam jej, że
niedługo wrócę. Odkąd mały zaczął chodzić, jedna osoba dostaje przy nim
kręćka.
- Nie narzekaj, Kai. W życiu nie widziałam słodszego dziecka.
- Wiesz, Cat? Zwiadomość, że mam ciebie pod bokiem, znakomicie
poprawia mi samopoczucie. Dasz wiarę, że po kilku latach na tej teksańskiej
pustyni zaczęło mi brakować przede wszystkim damskiego towarzystwa?
Cat usiadła przy barku, a Kai przyrządziła koktajl, który w niczym nie
ustępował margaricie Slade'a.
- Ja też nie wiem, co bym tu robiła bez ciebie, Kai.
- Dzięki. Ja w każdym razie błogosławię chwilę, w której Slade
doszedł do wniosku, że zginie, jeśli mu nie pomożesz.
83
RS
- Jak to?
- No! Powiedział ci chyba, dlaczego się znalazł w Maine... Poleciał
tam specjalnie po ciebie. Potrzebował najlepszego inżyniera do budowy
własnej kopalni w Kolorado. Przez kilka miesięcy o niczym innym nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl