[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najgłębsze pragnienia.
Ze zdziwieniem stwierdziła, że ma wciąż skrępowane ręce, wreszcie
Adam zręcznie je rozwiązał, by mogła go mocno objąć i wyczuć dłońmi
gładkość pokrytych kropelkami potu silnych mięśni.
Przerwali na moment pieszczoty i Adam zdjął jej przez głowę suknię, a
kiedy poczuła na piersiach szorstki dotyk włosów porastających jego tors, do-
myśliła się, że i on się rozebrał.
- 114 -
S
R
Ich nagie, splecione uściskiem ciała stapiały się W pulsującym żarze, by
po chwili dać się unieść wirowi namiętności gdzieś bardzo wysoko, aż do
odległych rejonów międzygwiezdnej przestrzeni.
Obudził ją zapach świeżo parzonej kawy. Przeciągnęła się w łóżku,
odczuwając przyjemne zmęczenie po nocy wypełnionej pieszczotami. Jeśli
zmarnowali sześć lat, to tej nocy robili wszystko, by sobie je powetować,
pomyślała rumieniąc się na wspomnienie niedawnych szaleństw.
Adam podał chińskie danie i butelkę szampana. Ucztowali w łóżku, a on
zlizywał z jej ciała strużki chłodnego, musującego alkoholu, prowokując Oliwię
do cichego chichotu.
Podniosła się z łóżka. Zlubna suknia leżała na podłodze, pognieciona i
lekko przybrudzona. Patrzyła na to z ironiczną zadumą. Przeżyła z pewnością
noc poślubną, chociaż bez błogosławieństwa księdza i z innym mężczyzną.
Ale kiedy po chwili Adam wrócił z kuchenki i spojrzał na nią z
uśmiechem, szybko zmieniła zdanie. To był ten właściwy mężczyzna - z całą
pewnością. Podbiegła do niego zupełnie naga unosząc twarz, by ją pocałował.
Szorstki materiał ubrania cudownie drażnił jej skórę. Czule ją pocałował,
przytulając do siebie i gładząc po plecach, co świadczyło, że nocne szaleństwa
nie wyczerpały jego sił.
- Mmmm - co za miłe powitanie - mruknął z uznaniem.
Oliwia zaniosła się śmiechem.
- Ale w co się ubiorę? - zapytała. - Nie mogę przecież tego nałożyć. -
Wskazała głową w stronę leżącej sukni.
- Możesz tak chodzić przez cały dzień - odparł odsuwając ją na odległość
ręki i patrząc na nią z zachwytem.
- To cudowny pomysł!
Spojrzała na niego uwodzicielsko. Adam sprawił, że czuła się w pełni
kobietą. Mogłaby zostać tu cały dzień, rok, całe życie, by się z nim kochać. Ale
pewne problemy wciąż były nie rozwiązane.
- 115 -
S
R
- Co z policją? - zapytała zaniepokojona. - Czy nie powinniśmy ich
zawiadomić, żeby zaprzestali poszukiwań? I Richarda.
- Och tak, Richard. Wkrótce powinien tu być, zostawiłem mu trop. Zaraz
przejdziemy do domu i poczekamy na niego. Więc przykro mi, ale będziesz
musiała się ubrać - stwierdził niechętnie. - W tej torbie jest ubranie.
Wskazał leżącą w rogu płócienną torbę. Oliwia podeszła do niej i zajrzała
do środka. Były tam dżinsy i haftowana bawełniana koszula. Tak ubierała się
sześć lat temu.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie mam już siedemnastu lat? - zapytała
figlarnie.
- Dla mnie zawsze będziesz siedemnastolatką - odparł obejmując Oliwię i
chowając twarz w jej włosach. - Nawet wówczas, gdy będziemy starzy, grubi,
siwi i gdy będziemy mieli dorosłe wnuki. Kiedy patrzę na ciebie, wciąż widzę
śmiejącą się nastolatkę nad brzegiem rzeki. Tak będzie zawsze - zapewnił ją, a
szczery ton jego głosu pozwalał wierzyć, że dotrzyma obietnicy przez
sześćdziesiąt lat.
Domyślała się, że spędzili noc w mieszkaniu szofera, przylegającym do
jakiegoś większego domu, ale nie wiedziała, czyjego.
- Na miłość boską - westchnęła, gdy szli żwirowanym podjazdem do
frontowych drzwi. - Nie bałeś się, że zajrzą najpierw tutaj?
- Nikt nie wie, że odkupiłem go bezpośrednio od właścicieli. Dotarłem do
nich i zgodzili się sprzedać. W istocie było to ostatnie miejsce, które mogłoby
przyjść do głowy policji - dodał z nieodgadnionym, nieco diabelskim
uśmieszkiem.
To był dom niegdyś należący do jego rodziców, w którym się wychował.
Zciany z czerwonej cegły porastał bluszcz i wistaria, wspaniale współgrające z
barwami ogrodu.
- Cieszę się, że wygląda tak samo jak kiedyś - powiedział zaciskając
dłonie. - To taki uroczy dom. Chyba powinienem przenieść cię przez próg? - za-
- 116 -
S
R
proponował żartobliwie. - Wiem, że formalnie nie jesteśmy jeszcze
małżeństwem, ale to drobiazg.
Zerknęła na niego z ukosa.
- Och, myślę, że powinieneś - odparła pół żartem, pół serio. - Jeśli nawet
robimy to wszystko z opóznieniem, nie powinniśmy niczego zaniedbać.
Zmiejąc się wziął Oliwię na ręce i wniósł ją po schodach. Otworzył drzwi
i po chwili znalezli się w holu. Dom w środku był równie uroczy jak z zewnątrz,
pełen światła i kwiatów, podłoga połyskiwała woskową pastą.
- Witam cię w twoim nowym domu, przyszła pani Taylor - oznajmił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
najgłębsze pragnienia.
Ze zdziwieniem stwierdziła, że ma wciąż skrępowane ręce, wreszcie
Adam zręcznie je rozwiązał, by mogła go mocno objąć i wyczuć dłońmi
gładkość pokrytych kropelkami potu silnych mięśni.
Przerwali na moment pieszczoty i Adam zdjął jej przez głowę suknię, a
kiedy poczuła na piersiach szorstki dotyk włosów porastających jego tors, do-
myśliła się, że i on się rozebrał.
- 114 -
S
R
Ich nagie, splecione uściskiem ciała stapiały się W pulsującym żarze, by
po chwili dać się unieść wirowi namiętności gdzieś bardzo wysoko, aż do
odległych rejonów międzygwiezdnej przestrzeni.
Obudził ją zapach świeżo parzonej kawy. Przeciągnęła się w łóżku,
odczuwając przyjemne zmęczenie po nocy wypełnionej pieszczotami. Jeśli
zmarnowali sześć lat, to tej nocy robili wszystko, by sobie je powetować,
pomyślała rumieniąc się na wspomnienie niedawnych szaleństw.
Adam podał chińskie danie i butelkę szampana. Ucztowali w łóżku, a on
zlizywał z jej ciała strużki chłodnego, musującego alkoholu, prowokując Oliwię
do cichego chichotu.
Podniosła się z łóżka. Zlubna suknia leżała na podłodze, pognieciona i
lekko przybrudzona. Patrzyła na to z ironiczną zadumą. Przeżyła z pewnością
noc poślubną, chociaż bez błogosławieństwa księdza i z innym mężczyzną.
Ale kiedy po chwili Adam wrócił z kuchenki i spojrzał na nią z
uśmiechem, szybko zmieniła zdanie. To był ten właściwy mężczyzna - z całą
pewnością. Podbiegła do niego zupełnie naga unosząc twarz, by ją pocałował.
Szorstki materiał ubrania cudownie drażnił jej skórę. Czule ją pocałował,
przytulając do siebie i gładząc po plecach, co świadczyło, że nocne szaleństwa
nie wyczerpały jego sił.
- Mmmm - co za miłe powitanie - mruknął z uznaniem.
Oliwia zaniosła się śmiechem.
- Ale w co się ubiorę? - zapytała. - Nie mogę przecież tego nałożyć. -
Wskazała głową w stronę leżącej sukni.
- Możesz tak chodzić przez cały dzień - odparł odsuwając ją na odległość
ręki i patrząc na nią z zachwytem.
- To cudowny pomysł!
Spojrzała na niego uwodzicielsko. Adam sprawił, że czuła się w pełni
kobietą. Mogłaby zostać tu cały dzień, rok, całe życie, by się z nim kochać. Ale
pewne problemy wciąż były nie rozwiązane.
- 115 -
S
R
- Co z policją? - zapytała zaniepokojona. - Czy nie powinniśmy ich
zawiadomić, żeby zaprzestali poszukiwań? I Richarda.
- Och tak, Richard. Wkrótce powinien tu być, zostawiłem mu trop. Zaraz
przejdziemy do domu i poczekamy na niego. Więc przykro mi, ale będziesz
musiała się ubrać - stwierdził niechętnie. - W tej torbie jest ubranie.
Wskazał leżącą w rogu płócienną torbę. Oliwia podeszła do niej i zajrzała
do środka. Były tam dżinsy i haftowana bawełniana koszula. Tak ubierała się
sześć lat temu.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie mam już siedemnastu lat? - zapytała
figlarnie.
- Dla mnie zawsze będziesz siedemnastolatką - odparł obejmując Oliwię i
chowając twarz w jej włosach. - Nawet wówczas, gdy będziemy starzy, grubi,
siwi i gdy będziemy mieli dorosłe wnuki. Kiedy patrzę na ciebie, wciąż widzę
śmiejącą się nastolatkę nad brzegiem rzeki. Tak będzie zawsze - zapewnił ją, a
szczery ton jego głosu pozwalał wierzyć, że dotrzyma obietnicy przez
sześćdziesiąt lat.
Domyślała się, że spędzili noc w mieszkaniu szofera, przylegającym do
jakiegoś większego domu, ale nie wiedziała, czyjego.
- Na miłość boską - westchnęła, gdy szli żwirowanym podjazdem do
frontowych drzwi. - Nie bałeś się, że zajrzą najpierw tutaj?
- Nikt nie wie, że odkupiłem go bezpośrednio od właścicieli. Dotarłem do
nich i zgodzili się sprzedać. W istocie było to ostatnie miejsce, które mogłoby
przyjść do głowy policji - dodał z nieodgadnionym, nieco diabelskim
uśmieszkiem.
To był dom niegdyś należący do jego rodziców, w którym się wychował.
Zciany z czerwonej cegły porastał bluszcz i wistaria, wspaniale współgrające z
barwami ogrodu.
- Cieszę się, że wygląda tak samo jak kiedyś - powiedział zaciskając
dłonie. - To taki uroczy dom. Chyba powinienem przenieść cię przez próg? - za-
- 116 -
S
R
proponował żartobliwie. - Wiem, że formalnie nie jesteśmy jeszcze
małżeństwem, ale to drobiazg.
Zerknęła na niego z ukosa.
- Och, myślę, że powinieneś - odparła pół żartem, pół serio. - Jeśli nawet
robimy to wszystko z opóznieniem, nie powinniśmy niczego zaniedbać.
Zmiejąc się wziął Oliwię na ręce i wniósł ją po schodach. Otworzył drzwi
i po chwili znalezli się w holu. Dom w środku był równie uroczy jak z zewnątrz,
pełen światła i kwiatów, podłoga połyskiwała woskową pastą.
- Witam cię w twoim nowym domu, przyszła pani Taylor - oznajmił [ Pobierz całość w formacie PDF ]