[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wrażenie uśmiechu i rozmówcy właśnie tak go odbierali.
 Jeśli chodzi o to, w jaki sposób  kontynuował Kontroler  ma to mniejsze znaczenie. Mogę
zapewnić zarówno was, jak i każdego potencjalnego astro-nautę, że tego wyczynu z pewnością nie da
się powtórzyć.
 Co stanie się z tym młodym człowiekiem?  zapytał Golde.  Czy zostanie odesłany na Ziemią?
 Chociaż sprawa nie podlega mojej jurysdykcji, przypuszczam, że powróci następnym statkiem.
Stwierdzi, że tam dokąd dotarł, warunki są zbyt różne, zbyt odmienne, aby człowiek mógł się w nich
dobrze czuć. I w ten sposób dochodzimy do głównego tematu naszego dzisiejszego spotkania.  Ka-
rellen przerwał i zapadła jeszcze głębsza cisza.  Młodsi i bardziej romantyczni członkowie waszej
rasy skarżą się na to, że przestrzeń zewnętrzna została przed wami zamknięta. Czyniąc tak, mieliśmy
w tym swój cel; nie wydajemy zakazów dla samej przyjemności zakazywania. Czy kiedykolwiek
zadaliście sobie trud, by rozważyć, jeśli wybaczycie mi tę mało pochlebną analogię, co czułby człowiek
z epoki kamiennej, który znalazłby się nagle we współczesnym mieście?
 Ależ  zaprotestował przedstawiciel  Herald Tribune"  to zasadnicza różnica. Jesteśmy
przyzwyczajeni do zdobyczy nauki. W waszym mieście na
192
ARTHUR C. CLARKE
pewno nie potrafilibyśmy zrozumieć wielu rzeczy, ale nie wydałyby nam się one cudami.
 Czy jesteście tego zupełnie pewni?  zapytał Karellen tak cichym głosem, że trudno było dosłyszeć
jego słowa.  Wiek elektryczności od wieku pary dzieli zaledwie sto lat, lecz cóż począłby inżynier z
epoki królowej Wiktorii z odbiornikiem telewizyjnym albo elektroniczną maszyną liczącą? I jak długo
udałoby mu się przeżyć, gdyby zaczął badać zasady ich działania? Przepaść między dwiema
technologiami może łatwo stać się tak wielka, że próba jej przeskoczenia może skończyć się śmiercią.
 Hej  szepnął Reuter do BBC.  Mamy szczęście. Właśnie zamierza ogłosić jakąś ważną deklarację
dotyczącą całej ich polityki. Znam te objawy.
 Są też jeszcze inne powody, dla których zamknęliśmy rasę ludzką na Ziemi. Patrzcie.
Zwiatła przygasły, a potem zgasły zupełnie. Równocześnie na środku pokoju zaczęła formować się
fosforyzująca plama. Po chwili znieruchomiała w gwiezdny wir, w spiralną mgławicę widzianą z
ogromnej odległości: z punktu położonego daleko poza najbardziej oddalonym od centrum słońcem.
 Tego widoku nie oglądał jeszcze żaden człowiek  rozległ się w ciemności głos Kontrolera. 
Widzicie swój Wszechświat, archipelag planet, wśród których żyjecie i wasze Słońce, z odległości pół
miliona lat świetlnych.
Zapadło długie milczenie. Po chwili Karellen podjął wątek, ale teraz w jego głosie pojawiło się coś, co
można by uznać za litość zmieszaną ze wzgardą.
KONIEC DZIECICSTWA
193
 Wasza rasa wykazała godną podziwu niezdolność do uporania się z problemami wlasnej, niezbyt
dużej planety. Kiedy przybyliśmy, znajdowaliście się o włos od samounicestwienia przy pomocy sił,
jakie przedwcześnie dała wam w ręce nauka. Gdybyśmy nie zmienili biegu wydarzeń, Ziemia byłaby
dziś radioaktywną pustynią. Teraz macie zjednoczony świat i ludzkość. Wkrótce będziecie już na tyle
cywilizowani, aby zarządzać własną planetą bez naszej pomocy. Może uda się wam też kiedyś uporać
z problemami całego Układu Słonecznego. Jednak czy naprawdę wyobrażacie sobie, że kiedykolwiek
sprostacie temu?
Mgławica zaczęła gwałtownie rosnąć. Obok dziennikarzy przelatywały pojedyncze gwiazdy,
pojawiając się i znikając jak skry z paleniska. A każda z tych ulotnych iskierek oznaczała słońce i któż
zgadnie ile krążących wokół niego światów.
 W jednej tylko, naszej galaktyce  mruczał Karellen  jest osiemdziesiąt siedem miliardów słońc.
Jednak nawet i ta liczba daje jedynie słabe pojęcie o rozmiarach i przestrzeni. Stając z tym twarzą w
twarz, będziecie jak mrówki próbujące zbadać i sklasyfikować wszystkie ziarnka piasku na wszystkich
pustyniach waszego świata.
 W obecnym stadium ewolucji wasza rasa nie zdoła sprostać tej niezwykłej próbie. Jednym z moich
obowiązków jest chronić was przed potęgami i siłami kryjącymi się wśród gwiazd, siłami
przewyższającymi wszystko, co moglibyście sobie wyobrazić.
Obraz wirującej, ognistej galaktycznej mgły nagle
194
ARTHUR C. CLARKE
zbladł i zniknął i w nagłej ciszy wielkiej sali znów zapaliło się światło.
Karellen odwrócił się, aby wyjść; audiencja była skończona. Przy drzwiach zatrzymał się i raz jeszcze
spojrzał na milczące zgromadzenie.
 To gorzka myśl, ale musicie do niej przywyknąć. Być może, któregoś dnia zawładniecie planetami.
Jednak gwiazdy nie są dla Człowieka.
 Gwiazdy nie są dla Człowieka". O tak, fakt, że zatrzaśnięto im przed nosem bramy niebios, mocno ich
rozzłości. Jednak muszą wreszcie spojrzeć prawdzie w twarz, a przynajmniej w ten jej fragment, który
litościwie mógł im pokazać.
Samotny na wyżynach stratosfery Karellen patrzył na świat i lud, który  choć niechętnie  wziął
pod opiekę. Myślał o przyszłości, o tym, czym ten świat będzie zaledwie za tuzin lat.
Nawet nie dowiedzą się, jakie mieli szczęście. Przez okres jednego ludzkiego pokolenia ludzkość
zaznała tyle radości, ile nie było dane żadnej rasie przed nią. Był to Złoty Wiek. Lecz złoty jest również
kolorem schyłku, barwą jesieni  i tylko uszy Karellena były w stanie usłyszeć pierwsze zawodzenia
zimowych zawiei. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl