[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tylko próbowałem. Ale nie udało się. - Zmrużył oczy,
jakby poczuł ból. - Słyszałaś kiedyś przysłowie, że ból drą­
ży w nas miejsce dla szczęścia, które przychodzi potem? Mo­
że z tobą też tak będzie. Mam nadzieję. Cieszyłbym się,
widząc cię szczęśliwą. Tak jak twoja ciotka i wuj. Nie odpy­
chaj nas.
Byłby świetnym adwokatem. Zamknęła oczy.
- Dobrze - powiedziała po chwili. - Spróbuję.
Uniósł jej rękę i delikatnie ucałował wnętrze dłoni. Zaru­
mieniła się.
Patrzyła, jak wychodzi z pokoju. Miała wrażenie, że w jej
życiu nastąpił zwrot. W oczach Ramona dostrzegła niezwy­
kłą troskę. Jeszcze nie potrafiła rozwikłać tej zagadki, lecz
wypoczywanie w kokonie, który dla niej stworzył, było tak
miłe, że nie mogła się zmusić, by go porzucić. Przynajmniej
na razie.
Zanim wieczorem poszedł spać, zatrzymał się jeszcze
w drzwiach jej pokoju i przez chwilę tylko na nią patrzył.
- Będziesz chciała wrócić do pracy, kiedy znowu się do­
brze poczujesz? - spytał nagle.
119
120
SERCOWE KŁOPOTY
- Oczywiście - odparła zdziwiona zadanym pytaniem
i wyrazem twarzy Ramona. - Lubię moją pracę.
- Wiem. Ale gdybyś miała inne obowiązki...
- Nie rozumiem.
- Tak - westchnął ciężko - wiem, że nie. Zostawmy to.
Jeszcze.za wcześnie na pewne sprawy. - Uśmiechnął się.
- Śpij dobrze.
- Ty też - odparła. - Mam wrażenie, że nigdy nie odpo­
czywasz - dodała mimowolnie.
Jej troska koiła smutek Ramona.
- Praca była dla mnie jedynym ratunkiem przez te długie
lata. - Uśmiechnął się lekko.
- Przeżyłeś trudne chwile po przyjeździe do Stanów,
prawda?
- Bardzo trudne. Ale wiesz jak to jest, gdy ciągle brak
pieniędzy.
- Tak, moi rodzice byli bardzo biedni.
- Pamiętam, jak stałem obok ciebie w kuchni dla bezdo­
mnych i patrzyłem na twoją twarz, gdy nalewałaś zupę. Było
tam wielu zmarzniętych, przestraszonych ludzi, a jest tak
niewiele osób, które się tym przejmują.
- Wiem. - Spoglądała na niego z uwagą. - Ja o tobie
wiem więcej - dodała. - Wykonałeś kilka operacji, za które
ci nigdy nie zapłacono, bo pacjenci nie mieli dość pieniędzy
ani na operację, ani na ubezpieczenie.
- Mój talent pochodzi od Boga. To dar - odparł. - A czło­
wiek w końcu się uczy, że tym, co ci ofiarowano, należy się
dzielić. Teraz jestem jeszcze bardziej wdzięczny Bogu za ten
dar. Mogłaś przecież umrzeć.
- Widocznie nie było mi to pisane.
SERCOWE KŁOPOTY
- Nie masz pojęcia, jak się czułem, gdy zobaczyłem twoją
twarz bez maski tlenowej. Zrozumiałem, jak bardzo byłem wo­
bec ciebie okrutny, i ogarnęła mnie rozpacz. Zraniliśmy cię
okropnie. Nigdy nie zapomnę, co ci wtedy powiedziałem. Mam
tylko nadzieję, że pewnego dnia naprawdę mi to wybaczysz.
Gryzło mnie poczucie winy. Isadora przyrzekła, że się na mnie
zemści; jeśli jej ze sobą nie zabiorę. Przecież nie była aż tak
chora, kiedy wyjeżdżałem.
Noreen westchnęła.
- Nie, nie była. Ale przez parę godzin siedziała w samej
tylko koszuli w strugach lodowatego deszczu. Celowo. Dla­
tego tak się rozchorowała. Pokojówka musiała wyjść, a ja już
wtedy czułam się słabo. Miałam po kogoś zadzwonić.
- Boże Święty! Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
- Nie chciałeś mnie wysłuchać - odparła. - Isadora mu­
siała wiedzieć, że zapalenie płuc jest bardzo groźne. Wyłą­
czyli na chwilę światło, więc potknęłam się, próbując spro­
wadzić dla niej pomoc. Pamiętam jedynie to, że usiłowałam
odzyskać równowagę.
Zamknął oczy.
- Niech mnie diabli - szepnął chrapliwie. - Noreen!
Odsunął się od drzwi i odszedł, tak pełen obrzydzenia dla
samego siebie, że nie mógł nawet spojrzeć Noreen w oczy.
- Przykro mi - zawołała, ale jej nie słyszał.
Wszystko jedno, pomyślała. Może to i dobrze, że w końcu
poznał prawdę.
121
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Następnego popołudnia panna Plimm zaprowadziła No-
reen pod prysznic. Kąpiel w ogóle nie wchodziła w grę. No-
reen miała kilka nacięć po cewnikowaniu serca i jedno długie
po przebytej operacji. Musiała przemywać je delikatnie myd­
łem antybakteryjnym. Nie mogła się jeszcze zanurzać w wo­
dzie, choć zauważyła, że Ramon ma wielką wannę z mosięż­
nymi kranami. Zerkała na nią dyskretnie, spacerując z panną
Plimm po mieszkaniu. Miała ochotę na porządną kąpiel. Do­
brze przynajmniej, że mogła wziąć prysznic, a panna Plimm
pomogła jej umyć gęste włosy.
Gdy Ramon wrócił wcześniej do domu, zastał ją leżącą
w łóżku w białej haftowanej koszuli. Panna Plimm suszyła
jej długie włosy.
- Zajmę się tym - oznajmił i odebrał pannie Plimm su­
szarkę. - A pani może ugotuje jakąś hiszpańską potrawę na
kolację. Mam ochotę na fajitas albo tamales. A wy?
- Świetny pomysł. - Panna Plimm uśmiechnęła się,
a Noreen skinęła głową. - Zorientuję się, co trzeba kupić
i pójdę do sklepu przed obiadem. Skończyło nam się mydło
antybakteryjne.
Ramon sięgnął do portfela po pieniądze.
- Niech pani kupi opaskę lub wstążkę - dodał. - Cokol­
wiek, żeby móc związać włosy naszej pacjentki.
SERCOWE KŁOPOTY
145
- Wszyscy myślą, że mamy to już za sobą. Tak słyszałam
od Brada.
Uniósł brew.
- Znowu cię odwiedza? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl