[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nim łączyła. Złość opuściła ją tak szybko, jak się pojawiła.
- Luc, chciałabym teraz wziąć prysznic i się przebrać - powiedziała spokojnie.
Luc nie mógł nie dostrzec tego, że gwałtownie pobladła.
- Annie, nie chciałem cię zranić.
- Już to zrobiłeś.
Na jej rzęsach zawisły dwie duże łzy. Z jej złością i gniewem potrafił sobie poradzić, jednak
płacz to było coś zupełnie innego.
Podszedł do niej.
- Annie...
- Nie dotykaj mnie, Luc. Naprawdę jestem na krawędzi. Jeśli teraz będziesz dla mnie miły,
rozpłaczę się i rzucę ci się w ramiona.
- Wydaje mi się, że jakoś bym to zniósł - zapewnił ją.
- W to nie wątpię. Obawiam się jednak, że ja bym się bardzo znielubiła po czymś takim.
Popatrzył na nią bez słowa. Wczoraj, kiedy się dowiedział, że ma syna, był
zaskoczony. Potem, kiedy oglądał fotografie ciemnowłosego chłopca, czuł wściekłość.
Kiedy uzmysłowił sobie, że Oliver jest jego synem, mógłby ją zabić.
Dopiero teraz zaczął sobie w pełni zdawać sprawę z tego, co to wszystko oznaczało dla Annie.
Jego propozycja małżeństwa musiała być dla niej kompletną rewolucją.
Gdyby za niego wyszła, zarówno ona, jak i Oliver musieliby się oderwać od wszystkiego, co
znali i co było im bliskie. Annie musiałaby zacząć grać rolę, na której odgrywanie wcale nie
miała ochoty.
Ale jakie miał inne wyjście? Oliver był jego synem i jedynym dziedzicem fortuny T L R
de Salvatore. Nie może się tego zrzec tylko dlatego, że Anna Balfour uroniła kilka łez na myśl o
tym, że ma zostać jego żoną!
- Pokażę ci na dole, gdzie jest telefon.
- Dziękuję - powiedziała cicho.
- Za to, że pozwoliłem ci skorzystać z telefonu?
- Nie. - Annie uśmiechnęła się do niego nieśmiało. - Za to, że nie pozwoliłeś mi się rozsypać.
Luc z trudem powstrzymał się przed tym, żeby nie wziąć jej w ramiona i nie pocieszyć.
Doskonale jednak wiedział, że gdyby ją objął, na pocieszaniu by się nie skończyło.
Pragnął jej. Pragnął jej tak bardzo, że patrząc na nią, odczuwał fizyczny ból. Chciał
się z nią kochać tak długo, aż oboje byliby wycieńczeni i zasnęliby w swoich ramionach.
Było to dla niego zupełnie nowe doznanie. Przez ostatnie lata nauczył się kontrolować swoje
uczucia, a ona sprawiła, że wszystkie te starania obróciły się wniwecz. Musi stąd wyjść, zanim
się na nią rzuci i zacznie całować każdy centymetr jej ciała.
Zacisnął dłonie w pięści, po raz kolejny przypominając sobie, jak drżała z rozkoszy w jego
ramionach.
- Uwierz mi, kiedy mówię, że nie jestem już tym zepsutym młodym człowiekiem, którego
poznałaś i który sprawił ci zawód.
- Co cię tak odmieniło?
- To długa historia i nie wiem, czy chcesz jej słuchać.
- Może jednak kiedyś mi ją opowiesz? - nalegała.
- Być może. - Skinął głową. - Zaczekam na ciebie na tarasie. - Odwrócił się i wyszedł.
Wiedział, że jeśli Annie ma zrozumieć, jakim jest teraz człowiekiem, będzie jej musiał
opowiedzieć o tych mrocznych dniach, które przeżywał w czasie choroby ojca.
Wówczas zrozumie, że omal go wtedy nie zabił...
- Tak więc, czym w końcu pojedziemy? - spytała lekkim tonem Annie.
Skończyli właśnie jeść wspaniały lunch, który gospodyni Luca podała im na tarasie, tuż obok
basenu.
T L R
Annie zadzwoniła do Tilly i krótko poinformowała ją o tym, że spotkała starego przyjaciela,
który zaprosił ją na kilka dni do swojej willi w pobliżu Wenecji. Matka zapewniła, że z
przyjemnością zajmie się przez ten czas Oliverem. Dodała też, że kilkudniowe wakacje
doskonale zrobią Annie.
Aadne mi wakacje!
Luc był poważnie zaniepokojony jej niedawnym zachowaniem. Omal się przed nim nie
załamała. Zapewne wynikało to z nadmiernej ilości stresów i braku snu. Nie wspominając już o
zauroczeniu jego osobą, które z trudem udawało jej się przed nim ukryć.
Nawet teraz była boleśnie świadoma każdego szczegółu, który go dotyczył.
Sposobu, w jaki jego ciemne włosy skręcały się, schnąc na słońcu. Koloru, jaki miała jego
skóra. Ciemnych włosów, które pokrywały jego przedramiona i tors. Szerokich ra-ramion, na
których opinała się letnia koszulka.
A jego dłonie...
Nie mogła oderwać wzroku od szczupłych, ale silnych palców, którymi tak sprawnie się
posługiwał. Pamiętała ich dotyk na skórze, pamiętała, jak obejmowały jej piersi i pieściły ją w
najintymniejszym miejscu...
- Quady czy motocykle? - ponagliła go, rumieniąc się niespodziewanie.
- Wybieraj, co wolisz - powiedział, rozpierając się wygodnie w fotelu.
- Quady mogą być całkiem fajne, ale jeśli pozwolisz, wolałabym pojechać na motocyklach.
- Zwietnie. Choć muszę przyznać, że od lat nie jezdziłem motorem.
Annie uniosła pytająco brew.
- Dokładnie od czterech i pół roku, prawda?
- Masz rację.
- Co takiego się wydarzyło, że z beztroskiego playboya przeobraziłeś się w poważnego
biznesmena?
- Po prostu dorosłem, podobnie jak ty.
- Ale musiał zaistnieć ku temu jakiś konkretny powód, mam rację? - nalegała. -
T L R
Czy przypadkiem nie miało to związku ze złą kondycją, w jakiej się wówczas znalazło de
Salvatore Enterprises?
Jego czy zwęziły się w wąskie szparki.
- Skąd o tym wiesz?
Wzruszyła lekko ramionami.
- Nie zapominaj, że jestem córką mojego ojca. Poza tym, to żaden sekret, że przejąłeś firmę po
swoim ojcu i doprowadziłeś ją do stanu rozkwitu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl