[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dużo jedli. Pan Julian zgrzytał zębami, że zastawa jest niejednolita, gdyż małżonka  zawsze
mówił o pani Teresie nie żona, a właśnie małżonka  myjąc naczynia dekompletuje
regularnie wszystkie serwisy, jakie z myślą o gościach  gdyż on także lubił przyjmować 
kupował jej niezmiennie na gwiazdkę.
Zresztą, skarżył się, i tak nic nie pomoże. Jeśli mamy osiem jednakowych talerzy, to
Terenia na pewno zaprosi dziewięć osób.
Tym razem nakryć było dziesięć i Beatka  spotkaliśmy w bramie Wiśniewskich 
wykrzyknęła:
 Więc jednak zdecydowała się pani zaprosić pana Lucjana!
 Nie zaprosiłam go. Przecież wiem, co wypada  pani Teresa zerknęła w stronę męża,
przybierając minę pełną godności.  Przyjdzie nasz stary przyjaciel, profesor Bartosz.
Próbowałam sobie przypomnieć, skąd znam to nazwisko, kiedy Beata zapytała
niedowierzająco:
 Bartosz? Major Bartosz z milicji?
 Już dawno jest na emeryturze. Zanim zaczął pracować w milicji, był długo moim
kolegą. Uczył łaciny w szkole, w której debiutowałam jako nauczycielka matematyki.
 Ale czy będzie można przy nim swobodnie rozmawiać?
 Rzecz jasna. Czy ba że ma pani zamiar popełnić przestępstwo?
 Na razie jeszcze nie  wyglądało na to, że Beacie nawet dosyć spodobała się taka
perspektywa.  Ale myślałam, że sobie opowiemy o rozmowie z kapitanem. A przy takim
majorze to głupio wysuwać koncepcje czy podejrzenia. Wezmie to na serio i klops.
 Nie klops, tylko musaka  sprostowała pani Teresa. Doktor Wiśniewski podniósł z
niepokojem wzrok. Nienawidził kalamburów i dostawał wysypki alergicznej w obecności
zawodowych dowcipnisiów.  Przy Bartoszu można plotkować, ile wlezie. Jak sam mówi o
sobie, ma umysł spekulatywny, toteż lubi rozważać sprawy błahe i nawet nieprawdopodobne.
A poza tym co fachowiec, to fachowiec. Zawsze dobrze mieć takiego przy rozwiązywaniu
zagadek.
Dziesiątą osobą przy stole miała być Magdalena Korda, aktorka w średnim wieku, która do
niedawna grała małe dziewczynki, a teraz przebijała się do ról dramatycznych. Przebijała, bo
była malutka, drobna, nieładna, z wyrazista małpią twarzą i spojrzeniem, o jakim w ubiegłym
stuleciu mówiono by, że jest przepastne. Szarooka, blada, niesłychanie ruchliwa, przyjeżdżała
co roku nad Wigry, przed śniadaniem pływała w jeziorze niezależnie od pogody i całe dnie
spędzała na spacerach po lesie. Jadwiga zachwycała się nią, jak złośliwie twierdziła Beatka,
głównie dlatego, że Magdalena nic prawie nie jadła i sąsiadom przy stole oddawała nie tknięte
desery, pieczywo i masło.
Następni przyszli Maniewiczowie. Jeszcze witaliśmy się w pokoju, kiedy znowu rozległ
się dzwonek u drzwi. Pan Julek wybiegł na korytarz, z którego doszedł nas po chwili
dzwięczny, jasny głos Magdaleny. Zawsze mnie ten głos zachwycał, choć teraz modulowała
go nieco inaczej i starała się utrzymać w niższych rejestrach.
 Spotkałam pana profesora w windzie. Cóż za radość, że spędzę z nim wieczór&
W oczach Teresy zapalił się błysk, ale natychmiast go ugasiła.
 Nie  szepnęła do mnie  żadnej nadziei na swaty. Za duża różnica wieku wydatnie
zmniejsza różnicę płci. Choć dla mnie Bartosz jest nadal atrakcyjny.
Profesor Andrzej Bartosz przekroczył osiemdziesiątkę, silnie kulał, miał siwe włosy i
pobrużdżoną twarz, ale jego oczy nadal błyszczały inteligencją i tą ciekawością świata, która
odmładza ludzi bardziej niż najhigieniczniejszy tryb życia. Przypomniałam sobie teraz liczne
krążące o nim opowieści  jego sukcesy w dziedzinie tropienia przestępców przeszły do
legendy  i nie dziwiła mnie chłopięca zachłanność, z jaką przypatrywał mu się Krzysztof.
Zasiedliśmy do stołu. Teresa znikła, aby po chwili, zanim jeszcze pan Julian rozlał wino do
kieliszków, wnieść teflonową brytfannę wielkości wanienki dla dziecka, w której apetycznie
rumienił się beszamelowy wierzch musaka teresiana  tak ją nazywaliśmy, ponieważ jej
składniki poważnie odbiegały od greckiego prototypu.
 %7ładnych zakąsek, proszę państwa. Każdy może sobie dobierać, ile zechce. A powinien [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl