[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyjemności.
Na parapecie leży laleczka. Z szarej skarpetki Rózia zrobiła upiorną
laleczkę z watą w głowie, z zielonymi wełnianymi kudłami i oczami z
czerwonych guzików. W przedszkolu na zajęciach dzieci robiły szmaciane
laleczki. Ten skarpetkowy potwór z bezwładnie opadającym łebkiem ma
na imię Papierosiek. Rózia położyła go na parapecie obok vogue'ów. To
ma być symbol walki z nałogiem. Przykro mi, gdy na to patrzę, ale tylko
tyle. Wiem, że moja córeczka nie zostanie zakonnicą i będzie się tarmosić
ze swym życiem tak jak ja, i próbować wszystkiego, a zacznie od
papierosów. Znam ją nie od dziś, nawet nie od dnia jej narodzin. Znam ją
całe moje życie.
- Wszystko, tylko nie pal - prosi mój mąż, gdy wraca do domu i
czuje dym. - Pij, ile chcesz, tylko nie pal.
To pierwszorzędny zupełnie objaw troski o zdrowie najbliższego
człowieka, nieprawdaż?
A tak! Pić także będę!
W ogóle nie wyobrażam sobie życia bez alkoholu. To jakby mnie
mieli z domu wygnać.
Alkohol jest moim opiekunem, moim rodzinnym ciepłem, moją
chemiczną matką, która nuci mi prosto w serce krótkie kołysanki o tym, że
warto żyć. Krótkie, niestety.
Idę do kuchni, ale piwa nie ma. Mówiłam, żeby więcej kupić.
Nieprawda, nie mówiłam. Odkąd któregoś dnia stanęła za drzwiami
skrzynka  Lecha", a po czterech dniach okazało się, że to ja sama
wszystko wypiłam - boję się ilości niepoliczalnych...
W sklepie mówię sobie w myślach: jedno ci Hanuś wystarczy,
inaczej się pośpisz, wiesz, jak to jest, potem za żadną robotę się zabrać nie
można, no i alkohol niszczy witaminy, jedna butelka, owszem, to nawet
zdrowo, na nerki, ale już dwie, to przesada, zaczniesz tyć - tak sobie
przepowiadam z serdeczną troską - jak te siedemnastowieczne Holenderki,
grube były, ociężałe, senne, bo na okrągło piły piwo, no, ich mężowie za
to byli bardzo zadowoleni...
Mój także. Lubi grube, i potulne. Zawsze, gdy podnoszę głos, mówi:
wez relanium albo strzel sobie piwo. Nie jestem apteka, żeby mnie
napychać tabletkami. Nie dam się wpędzić w lekomanię dla świętego
spokoju męża. Wybieram piwo. Ono mi pozwala trochę zaniknąć, przestać
istnieć w pewnym rejonie mojej duszy, tam, gdzie bez przerwy trwa pożar.
Dopiero będąc nie całkiem sobą, jestem - sympatyczna, łagodna i łatwa.
%7łonka.
Jak trwoga to do Boga
jak żal to pal
jak pogarda to do gardła
papieros, wódka i Boże ratuj...
Taki wierszyk ułożyłam dziś w łazience, siedząc na wannie,
strzepując popiół do muszli, patrząc sobie w oczy w lustrze.
 %7łal, że nic się nie zmienia, nawet żal" - tak pisała mniszka Helottiza
w liście do mnicha Abelarda.
Ona miała gorzej.
Umyć głowę, wysuszyć
Pójść z Rózią na badania kontrolne, zajść na pocztę
Kupić marchewkę i jabłka
Ugotować zupę
Nastawić pranie, zrobić porządek w szafkach
Umyć podłogę w kuchni i w łazience
To był plan na przedpołudnie. Wykonany
(Czy te ptaszki nie wyglądają jak przed odlotem do innych krajów?)
Czuję, że Zaczynam pisać Za Szybko. Jakbym chciała wzburzone
morze pchnąć w koryto rzeki. Spokojnie! Po kolei!
Idę do kuchni, wyjmuję z szafki kubek, z pudełeczka wyciągam za
sznureczek  wisielca", machinalnie sięgam po papierowy filtr do kawy...
Zaraz! Herbata ma być, nie kawa. Wsuwam filtr z powrotem do
opakowania. Czajnik już szumi. Za mało wody. Dolewam. Znów szumi.
Zalewam wrzątkiem torebkę z herbatą. Przykrywam spodeczkiem. Ma się
parzyć trzy i pół minuty. Wyciągam z szuflady vogue'a.
Cienki jak argument przeciwko paleniu. Idę do łazienki. Zapalam od
wiecznego płomyka. Blady błękitny płomyczek, maleńki i wątły w
wielkim blaszanym pudle junkersa. Nazywamy go - wiecznym.
Oto symbol ogniska domowego... naszego. Coś nikłego, co ciągle
gaśnie.
Siadam na brzegu wanny. Popiołek syk-syk do ubikacji. Zza okna
słychać warkot silnika.
Czyżby mąż wracał tak wcześnie?
Nie, to przecież samolot. Nad ulicą przebiegają kanały powietrzne,
czy też korytarze, dla pasażerskich i wojskowych. Dokładnie nad naszą
ulicą. Są takie dni, że te wojskowe przelatują, szybko i nisko, rycząc, jeden
za drugim, z zegarkiem w ręku co dwie minuty! Sprawdzałam, co dwie
minuty dzikie wycie przez kilkanaście sekund. Zdarza mi się, szczególnie
po nieprzespanej nocy, że nie mogę wytrzymać i wyję dla towarzystwa,
zatykając uszy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl