[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czy rzeczywiście ci się to wszystko przydarza... Ty dziwna jesteś, wiesz?
* A ty to niby nie?
* Też prawda * zgodził się Rudy. * A oprócz tych freegan to są też tacy, którzy wszystko kupują w
second*handach...
* Bieliznę i buty też? * zainteresowała się.
* Wszystko. Jak się brzydzą używanych, to chodzą bez majtek, takie zasady tam panują. Bardzo mi
się ten ruch podoba. Jak taki chce mieć coś ze sprzętu AGD, to idzie na wyprzedaż garażową, jak
potrzebuje ubrania, idzie do ciucha... Więc sama widzisz, że popieram twoje działania...
Laura wygodnie rozsiadła się na ławce, nie przestając nadzorować Byłego Niemowlaka, który z
wyciągniętym językiem przesypywał piasek z wiadra do miski i z miski do wiadra.
* W ogóle wiesz co? * odezwał się znowu Rudy (nie wiedziała co, bo i skąd?). * Ty to wszystko
wiesz, gdzie można coś dostać, taniej kupić, chodzisz tylko i węszysz...
* No * przytaknęła z zadowoleniem. * Guziec roku ze mnie jest, nie?
* Tak. Zachowując proporcje * prawie jak twoja sąsiadka, tylko ona jest bardziej od ciebie
radykalna... Ale nieważne. Gadaliśmy ostatnio w redakcji, że przydałoby się nam ożywić stronę
internetową... Może byś napisała taki przewodnik po tanich sklepach... No wiesz, gdzie dla dziecka
coś fajnego, gdzie książki, ciuchy...
* Poważnie? * ucieszyła się.
* No. Z tego twojego kryminału nic nie będzie, zabierz się lepiej do czegoś pożytecznego, co się
ludziom przysłuży...
* Dlaczego nic nie będzie? * obruszyła się. * Niby skąd wiesz...
* Nie piszesz * stwierdził. * Widzę, że nie piszesz. Czasu nie masz i się frustrujesz. Do pisania
trzeba odrobiny egoizmu, jak mawiał Lew Tołstoj. Trzeba olać rodzinę, Byłe Niemowlaki oddać na
wychowanie i pisać, pisać, jak Balzak po czterdzieści stron dziennie...
* Balzak w życiu nie napisał czterdziestu stron dziennie, nie zalewaj. Gdyby tak pisał, to
wydawałby dwie książki w miesiącu... * zaoponowała, ale wiedziała, że Rudy miał rację.
Brakowało jej czasu na pisanie. %7łeby dobrze opracować pomysł, trzeba zebrać kupę materiałów,
przeczytać stosy starych gazet, dopracować idee. Przez pół roku napisała nędznych trzydzieści
siedem stron legendarnego bestsellera i w dodatku zaczęła tracić wiarę w swoje siły. A jeżeli
powieść się nie spodoba? Ona machnie trzysta stron drobnym maczkiem, a w redakcji ją wyśmieją
jako grafomana, a jej dzieło zostanie poddane oczyszczającemu działaniu płomieni... Aeee, nie
można tak myśleć" * skarciła siebie samą.
Ostatnio przeczytała, że jakaś czternastoletnia gwiazda hip*hopu pisze autobiografię, powieści
napisali już chyba wszyscy, nawet jeden polityk tworzy bajki dla dzieci. Dlaczego jej miałoby się
nie udać?
Choćby dlatego, że nie miała czasu. Albowiem życie matki nie jest łatwe.
Tak rozmyślając, Laura ani się obejrzała, a stała się członkiem (członkinią) zespołu redakcyjnego
Głosu Che Gevary".
Landrynki dla dziewczynki, czyli forum uczy, forum radzi, forum nigdy cię nie zdradzi"
Wątek: Seks astralny
A: Seks astralny. Czy ktoś wie, jak się przed tym bronić?
B: Nie wiem, jak się przed tym bronić, bo nawet nie wiem, co to jest ten seks astralny. Seks w
gwiazdach?
C: Nie, seks z kosmitą! Do głowy przychodzi mi jeszcze dziadek Tuska.
D: To pewnie seks w oplu astra...
E: Czyli jedyna obrona: nie wsiadać do astry! A poważnie * na czym sprawa polega?
A: To się zdarza co noc. Zapachu żadnego nie czuję, gwałt odbywa się w pozycji klasycznej o 4
rano. Zaprosiłam egzorcystę do domu, podobno przegnał jakiegoś ducha esesmana, ale to dalej leci.
Co robić?
F: Kobieto, na co czekasz? Idz na policję i oskarż tego ducha o gwałt. To może być duch, seryjny
gwałciciel. Ileż on przez te wieki musiał kobiet zgwałcić!
G: Duch esesmana powiadasz, rany!
F: Pewnie w czarnym mundurze i oficerkach... Z pejczem?
H: A aie lepiej seksie się w realu???
I: Można w Realu, ale fajnie też jest w Biedronce...
J: Ao matko i córko. Umarłam ze śmiechu. Ja też chcę seksu astralnego. Czy to się gwiazdy w
oczach widzi, czy cóś?
K: Zakładaj mu astralną prezerwatywę, żeby nie złapać jakiegoś astrowenerycznego syfu!
L: Co robić? Leczyć się!
Straszne wydarzenie
Pewnego dnia Laura jak zwykle wracała z parku ulicą Wesołą. Ciągnęła Byłego Niemowlaka za
rękę, bo taki powrót zabierał im obecnie mniej więcej czterdzieści pięć minut (w wózku dziesięć),
bowiem Młodzieniaszek musiał dotknąć prawie każdej płyty chodnikowej, zanurzyć się w
absolutnie każdej kałuży, obskubać każdy krzaczek. Zatrzymali się właśnie przed domem z
numerem 36, jedynym na całej ulicy, który nie posiadał jeszcze ozdobnego ogrodzenia. Był to
bardzo zaniedbany dom * tynk obłaził, a okna na półpiętrach korytarza w ozdobnym stylu art deco
były od lat nie tylko nieodnawiane, ale i niemyte.
* Chodz już, grzdylu mały, * niecierpliwiła się Laura, którą czekały jeszcze zakupy, gotowanie i
sprzątanie.
W tym momencie czuła się mniejszością bardzo uciskaną * nie dość, że musi eskortować z parku
wolnobiegacza wzrostu osiemdziesiąt sześć centymetrów, to po powrocie do domu, zamiast, jak
każdy uczciwy człowiek po trzech godzinach gmerania w piachu, zaleć z kawą i gazetą na sofie,
będzie musiała od razu rzucić się do podgrzewania zupy. Dziecko bowiem wyciągnie
oskarżycielsko rączkę w kierunku kuchenki i wyrzeknie solennym głosem: Mammma, mniam,
mniam".
Ale Dziecinka puszczała wszelkie prośby matki mimo uszu. Aktualnie była pochłonięta skubaniem
żywopłotu. Laura czekała tylko, aż zza firanki na parterze wychynie oburzona twarz, po niej
pojawią się nie mniej oburzone ręce, które otworzą okno, a oburzone usta zrugają ich bezwzględnie.
Nic takiego się nie stało, tylko z domofonu zaczął wydobywać się nieziemski głos. Znała już takie
przypadki *
dokładnie taki sam głos wydobywał się z domofonu u jej rodziców. I nie był to wcale duch czasów
ani żadna inna nadprzyrodzona istota, ale jakieś zwarcie w instalacji.
Tym razem nie było to zwarcie. Z dziwnego rzężenia udało się wyodrębnić słowa. Ktoś ewidentnie
wzywał ratunku. Zaintrygowana Laura pociągnęła Byłego Niemola za rękę i podeszła do
domofonu.
* Ratunku! Czy jest tam ktoś? Czy ktoś mnie słyszy? * odezwał się spośród szmerów instalacji ten
sam drżący głos.
* Ja pana słyszę * powiedziała i od razu uświadomiła sobie, jak idiotycznie to brzmi. * Jestem na
dole, pod domem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
czy rzeczywiście ci się to wszystko przydarza... Ty dziwna jesteś, wiesz?
* A ty to niby nie?
* Też prawda * zgodził się Rudy. * A oprócz tych freegan to są też tacy, którzy wszystko kupują w
second*handach...
* Bieliznę i buty też? * zainteresowała się.
* Wszystko. Jak się brzydzą używanych, to chodzą bez majtek, takie zasady tam panują. Bardzo mi
się ten ruch podoba. Jak taki chce mieć coś ze sprzętu AGD, to idzie na wyprzedaż garażową, jak
potrzebuje ubrania, idzie do ciucha... Więc sama widzisz, że popieram twoje działania...
Laura wygodnie rozsiadła się na ławce, nie przestając nadzorować Byłego Niemowlaka, który z
wyciągniętym językiem przesypywał piasek z wiadra do miski i z miski do wiadra.
* W ogóle wiesz co? * odezwał się znowu Rudy (nie wiedziała co, bo i skąd?). * Ty to wszystko
wiesz, gdzie można coś dostać, taniej kupić, chodzisz tylko i węszysz...
* No * przytaknęła z zadowoleniem. * Guziec roku ze mnie jest, nie?
* Tak. Zachowując proporcje * prawie jak twoja sąsiadka, tylko ona jest bardziej od ciebie
radykalna... Ale nieważne. Gadaliśmy ostatnio w redakcji, że przydałoby się nam ożywić stronę
internetową... Może byś napisała taki przewodnik po tanich sklepach... No wiesz, gdzie dla dziecka
coś fajnego, gdzie książki, ciuchy...
* Poważnie? * ucieszyła się.
* No. Z tego twojego kryminału nic nie będzie, zabierz się lepiej do czegoś pożytecznego, co się
ludziom przysłuży...
* Dlaczego nic nie będzie? * obruszyła się. * Niby skąd wiesz...
* Nie piszesz * stwierdził. * Widzę, że nie piszesz. Czasu nie masz i się frustrujesz. Do pisania
trzeba odrobiny egoizmu, jak mawiał Lew Tołstoj. Trzeba olać rodzinę, Byłe Niemowlaki oddać na
wychowanie i pisać, pisać, jak Balzak po czterdzieści stron dziennie...
* Balzak w życiu nie napisał czterdziestu stron dziennie, nie zalewaj. Gdyby tak pisał, to
wydawałby dwie książki w miesiącu... * zaoponowała, ale wiedziała, że Rudy miał rację.
Brakowało jej czasu na pisanie. %7łeby dobrze opracować pomysł, trzeba zebrać kupę materiałów,
przeczytać stosy starych gazet, dopracować idee. Przez pół roku napisała nędznych trzydzieści
siedem stron legendarnego bestsellera i w dodatku zaczęła tracić wiarę w swoje siły. A jeżeli
powieść się nie spodoba? Ona machnie trzysta stron drobnym maczkiem, a w redakcji ją wyśmieją
jako grafomana, a jej dzieło zostanie poddane oczyszczającemu działaniu płomieni... Aeee, nie
można tak myśleć" * skarciła siebie samą.
Ostatnio przeczytała, że jakaś czternastoletnia gwiazda hip*hopu pisze autobiografię, powieści
napisali już chyba wszyscy, nawet jeden polityk tworzy bajki dla dzieci. Dlaczego jej miałoby się
nie udać?
Choćby dlatego, że nie miała czasu. Albowiem życie matki nie jest łatwe.
Tak rozmyślając, Laura ani się obejrzała, a stała się członkiem (członkinią) zespołu redakcyjnego
Głosu Che Gevary".
Landrynki dla dziewczynki, czyli forum uczy, forum radzi, forum nigdy cię nie zdradzi"
Wątek: Seks astralny
A: Seks astralny. Czy ktoś wie, jak się przed tym bronić?
B: Nie wiem, jak się przed tym bronić, bo nawet nie wiem, co to jest ten seks astralny. Seks w
gwiazdach?
C: Nie, seks z kosmitą! Do głowy przychodzi mi jeszcze dziadek Tuska.
D: To pewnie seks w oplu astra...
E: Czyli jedyna obrona: nie wsiadać do astry! A poważnie * na czym sprawa polega?
A: To się zdarza co noc. Zapachu żadnego nie czuję, gwałt odbywa się w pozycji klasycznej o 4
rano. Zaprosiłam egzorcystę do domu, podobno przegnał jakiegoś ducha esesmana, ale to dalej leci.
Co robić?
F: Kobieto, na co czekasz? Idz na policję i oskarż tego ducha o gwałt. To może być duch, seryjny
gwałciciel. Ileż on przez te wieki musiał kobiet zgwałcić!
G: Duch esesmana powiadasz, rany!
F: Pewnie w czarnym mundurze i oficerkach... Z pejczem?
H: A aie lepiej seksie się w realu???
I: Można w Realu, ale fajnie też jest w Biedronce...
J: Ao matko i córko. Umarłam ze śmiechu. Ja też chcę seksu astralnego. Czy to się gwiazdy w
oczach widzi, czy cóś?
K: Zakładaj mu astralną prezerwatywę, żeby nie złapać jakiegoś astrowenerycznego syfu!
L: Co robić? Leczyć się!
Straszne wydarzenie
Pewnego dnia Laura jak zwykle wracała z parku ulicą Wesołą. Ciągnęła Byłego Niemowlaka za
rękę, bo taki powrót zabierał im obecnie mniej więcej czterdzieści pięć minut (w wózku dziesięć),
bowiem Młodzieniaszek musiał dotknąć prawie każdej płyty chodnikowej, zanurzyć się w
absolutnie każdej kałuży, obskubać każdy krzaczek. Zatrzymali się właśnie przed domem z
numerem 36, jedynym na całej ulicy, który nie posiadał jeszcze ozdobnego ogrodzenia. Był to
bardzo zaniedbany dom * tynk obłaził, a okna na półpiętrach korytarza w ozdobnym stylu art deco
były od lat nie tylko nieodnawiane, ale i niemyte.
* Chodz już, grzdylu mały, * niecierpliwiła się Laura, którą czekały jeszcze zakupy, gotowanie i
sprzątanie.
W tym momencie czuła się mniejszością bardzo uciskaną * nie dość, że musi eskortować z parku
wolnobiegacza wzrostu osiemdziesiąt sześć centymetrów, to po powrocie do domu, zamiast, jak
każdy uczciwy człowiek po trzech godzinach gmerania w piachu, zaleć z kawą i gazetą na sofie,
będzie musiała od razu rzucić się do podgrzewania zupy. Dziecko bowiem wyciągnie
oskarżycielsko rączkę w kierunku kuchenki i wyrzeknie solennym głosem: Mammma, mniam,
mniam".
Ale Dziecinka puszczała wszelkie prośby matki mimo uszu. Aktualnie była pochłonięta skubaniem
żywopłotu. Laura czekała tylko, aż zza firanki na parterze wychynie oburzona twarz, po niej
pojawią się nie mniej oburzone ręce, które otworzą okno, a oburzone usta zrugają ich bezwzględnie.
Nic takiego się nie stało, tylko z domofonu zaczął wydobywać się nieziemski głos. Znała już takie
przypadki *
dokładnie taki sam głos wydobywał się z domofonu u jej rodziców. I nie był to wcale duch czasów
ani żadna inna nadprzyrodzona istota, ale jakieś zwarcie w instalacji.
Tym razem nie było to zwarcie. Z dziwnego rzężenia udało się wyodrębnić słowa. Ktoś ewidentnie
wzywał ratunku. Zaintrygowana Laura pociągnęła Byłego Niemola za rękę i podeszła do
domofonu.
* Ratunku! Czy jest tam ktoś? Czy ktoś mnie słyszy? * odezwał się spośród szmerów instalacji ten
sam drżący głos.
* Ja pana słyszę * powiedziała i od razu uświadomiła sobie, jak idiotycznie to brzmi. * Jestem na
dole, pod domem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]