[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tragicznego mitu, że opanowany jest obsesją wyruszenia na tą dziwaczną piel-
grzymkę? Jednakże odczuwał przymus prawdziwy, a nie udawany. Pójdę tam,
powiedział sobie Gundersen. Nie jestem Kurtzem, ale pójdę, bo muszę iść.
Z oddali dochodził huk wodospadów, cichnący, ale wciąż potężny. Spadające
masy wody odbijały się od skał, dudniły, i wydawało się, że brzmią w tym hu-
ku słowa Kurtza. Słowa ostrzeżenia i błogosławieństwa, słowa grozby, proroctwa
i przekleństwa:  woda sen śmierć zbawić spać spać ogień miłość woda sen zimno
spać zamiar upaść powstać upaść powstać powstać .
 Upadek .
Rozdział 12
Ziemianie w czasach okupacji Zwiata Holmana, arbitralnie określili granice
tu i tu, i tu, wyznaczając równoleżniki i południki otaczające jakiś region czy
sektor. Sam Belzagor nie wiedział nic o południkach i równoleżnikach, ani in-
nych ludzkich miarach i granicach, toteż te linie demarkacyjne istniały już tylko
w archiwach Kompanii i w pamięci topniejącej gromadki Ziemian. Była jednak
granica, której nikt nie wyznaczał, a wciąż trwała: naturalny przedział pomiędzy
tropikami a Krainą Mgieł. Po jednej stronie rozciągała się tropikalna wyżyna, za-
lana słońcem i urodzajna. Po drugiej zaś, w odległości zaledwie paru kilometrów,
kłębiły się chmury tworząc biały północny świat mgieł. Przejście było gwałtowne
i dla nowego przybysza nawet przerażające. Można było wyjaśnić je dość pro-
zaicznie przechyleniem osi Belzagora i wpływem tego przechylenia na topnienie
polarnych śniegów. Można było mówić naukowo o wielkich pokrywach lodowych
wiążących ogromne ilości wilgoci. Można też było mówić o ścieraniu się klima-
tów i powstawaniu stref marginalnych, które nie były ani gorące, ani zimne, gdyż
zawsze wisiał nad nimi całun chmur. Wszystkie te wyjaśnienia nie przygotowy-
wały jednak podróżnika na szok jakiego doznawał przekraczając ów przedział.
Na innych planetach jeden klimat przechodził w drugi lub też panował na całym
globie. Tutaj trudno było pogodzić się z gwałtownym skokiem od ciepła i słońca
do zimnej, ponurej pogody.
Gundersen i towarzyszące mu nildory znajdowali się jeszcze parę kilometrów
od przełomu stref, kiedy z zarośli wyszła grupa sulidorów i zatrzymała ich. Byli to
strażnicy, bo chociaż nie było formalnej straży granicznej ani żadnej organizacji
rządowej czy quasi-rządowej, to jednak sulidory patrolowały te tereny i przesłu-
chiwały tych, co zamierzali wkroczyć do Krainy Mgieł. Nawet w czasach Kom-
panii szanowano prawa sulidorów  zbyt wiele wysiłku trzeba by było włożyć
aby je znieść, więc Ziemianie, którzy udawali się na posterunki w Krainie Mgieł,
zatrzymywali się posłusznie i dopełniali formalności.
Gundersen nie uczestniczył w dyskusji. Nildory i sulidory odeszły na bok, po-
zostawiając go pogrążonego w kontemplowaniu zwałów białych mgieł na północ-
nym horyzoncie. Były jakieś kłopoty  wysoki, młody sulidor o gładkim futrze
89
wskazał parę razy człowieka i coś perorował. Srin gahar odpowiadał monosylaba-
mi, a sulidor denerwował się coraz bardziej, przestępował z nogi na nogę i gwał-
townie zrywał swymi ogromnymi szponami kawałki kory z drzew. Srin gahar
znów się odezwał, coś mu tłumaczył i wreszcie osiągnięto porozumienie. Roz-
gniewany sulidor odszedł do lasu, a Srin gahar skinął na Gundersena. Prowadzeni
przez dwa pozostałe sulidory podjęli przerwany marsz na północ.
 O co chodziło?  spytał Gundersen.
 O nic.
 Wydawał się bardzo rozgniewany.
 Nie miało to znaczenia  stwierdził Srin gahar.
 Nie chciał, bym przekroczył granicę?
 Uważał, że nie powinieneś przez nią przejść  zgodził się Srin gahar.
 Dlaczego? Przecież mam zezwolenie wielokrotnie narodzonego.
 Powodowała nim osobista niechęć do ciebie, przyjacielu mej podróży.
Utrzymywał, że obraziłeś go kiedyś w przeszłości. Zna cię z dawnych czasów.
 To niemożliwe  zaprotestował Gundersen.  Wtedy nie miałem prawie
żadnych kontaktów z sulidorami. One nigdy nie opuszczały Krainy Mgieł, a ja
tam nie bywałem. Wątpię, czy przez cały czas pobytu na tym świecie zamieniłem
kilkanaście słów z sulidorami.
 Ten sulidor nie mylił się pamiętając, że miał z tobą styczność  oznajmił
łagodnie Srin gahar.  Muszę ci powiedzieć, że istnieją wiarygodni świadkowie
tego zdarzenia.
 Kiedy? Gdzie?
 Było to dawno temu  powiedział Srin gahar. Wydawał się zadowolony
z tej wymijającej odpowiedzi i nie wdawał się w dalsze szczegóły.
Przez parę chwil panowała cisza. Potem Srin gahar dodał:
 Sądzę, że ten sulidor miał powód do urazy, ale powiedzieliśmy mu, że
chcesz odpokutować za wszystkie swoje czyny i wreszcie się zgodził. Sulidory są
często zacięte i mściwe.
 Co ja mu zrobiłem?  Gundersen domagał się wyjaśnienia.
 Nie ma potrzeby mówić o tych rzeczach  odparł Srin gahar. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl