[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wielbiciel, który był kancelistą jej męża. Dręczony wyrzutami sumienia, sam
potem skoczył z mostu do rzeki i utonął.
Susannę ogarnął smutek na myśl, że oto coś się do końca wypełniło. Ich
misja powiodła się. Oczyścili imię Elsbeth z zarzutu samobójstwa, zmieniając
nieco historiÄ™.
- Zagadkę tej zbrodni rozwiązał niejaki Oliver Ogilvie - dodał
przewodnik, widzÄ…c zainteresowanie w jej oczach.
- Ów najsÅ‚ynniejszy detektyw Savannah staÅ‚ siÄ™ bardzo zamożnym
człowiekiem dzięki śmiałym inwestycjom i upowszechnianiu wielkich
wynalazków tamtej epoki. Pan Ogilvie nie miał własnych dzieci, ale jego
- 124 -
S
R
adoptowany syn - długoletni szef policji - ma również świetną kartę w historii
,tego miasta. Jego żyjący potomkowie należą do najaktywniejszych obywateli
Savannah.
- Mikey? - Susanna i Kane, spojrzawszy na siebie, spytali chórem.
- SÅ‚ucham?
- Nic, nic... - powiedziała Susanna. - Bardzo dziękujemy, że zechciał nam
pan opowiedzieć historię Elsbeth.
- Niestety, czasy wiktoriańskie nie należały do najciekawszych w historii
Savannah. Mówiąc szczerze, były po prostu nudne.
- Nie powiedziałabym - mruknęła Susanna. - Wcale się wówczas nie
nudziłam.
Kiedy wyszli z domu Whitakera, mimo nocnej pory zaskoczył ich hałas,
smród spalin i dużo jaśniej niż w 1884 oświetlone ulice. W miarę jak zbliżali się
do głównej alei, ich zdziwienie rosło. Tam, gdzie był salon krawiecki, w którym
Susanna spotkała panią Hilton, stały teraz opustoszałe, zabite deskami
kamienice. Witryny nielicznych sklepów były okratowane. Jakiś bezdomny
mężczyzna spał w bramie.
Jak na powrót do dwudziestego wieku, wrażenie było przygnębiające.
Kane, nie mówiąc ani słowa, zatrzymał taksówkę. Rzucił kierowcy nazwę
hotelu, w którym, jak się okazało, zatrzymała się również Susanna.
Od wyjścia na ulicę czuła, jak Kane się od niej oddala. W taksówce nie
odzywał się i ani razu jej nie dotknął. To zły znak, pomyślała, ale starała się nie
ulec panice. Działo się coś, przed czym nie ostrzegł jej wcześniej instynkt. Była
zdezorientowana. Nie wiedziała, o czym myśli Kane. Nie miała żadnych
przeczuć.
Była tylko pewna, że jest nie mniej od niej zakłopotany. Kiedy wyjął
pieniądze, żeby zapłacić za taksówkę, Susanna odruchowo sięgnęła do torby.
Kane gestem ręki kazał jej wysiąść z auta.
- Zmykaj - powiedział, unikając jej wzroku.
- 125 -
S
R
Czekała na niego w klimatyzowanym holu przed windą, próbując
opanować rosnące przerażenie.
- Dobrze się czujesz? - spytała ze ściśniętym gardłem, kiedy podszedł
wreszcie niepewnym krokiem i dalej milczał.
- Nie wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie.
Wydało jej się, że westchnął z ulgą, kiedy otworzyły się drzwi windy.
Wyraznie nie mógł się doczekać chwili, kiedy będzie sam. Wszedł do środka.
Ona została.
- Jedz - powiedziała, widząc zniecierpliwienie w jego oczach. - Ja tu
zaczekam.
- Posłuchaj - powiedział nagle - mamy za sobą niesamowite dwa
tygodnie - albo kilka godzin, zależy jak liczyć. Myślę, że oboje potrzebujemy
trochę czasu dla siebie, żeby się z tym wszystkim oswoić.
Metalowe drzwi zamknęły się, a Susannie krew odpłynęła od serca.
Potrzebują czasu dla siebie? %7łeby się oswoić? Słowa Kane'a dudniły jej
tępo w głowie, a po policzkach płynęły łzy. Nie przypuszczała nawet, że można
ją tak boleśnie zranić.
Kiedy weszła pod prysznic, uświadomiła sobie nagle, że Kane nigdy nie
powiedział, że ją kocha. Tak naprawdę, nie powiedział nawet, że jej ufa - w
związku z tą nieszczęsną sprawą z bratem. Stała nieruchomo pod silnym
strumieniem wody, zdając sobie sprawę, że ani psychicznej udręki, ani bólu w
piersiach, który utrudniał jej oddech, nie zmyje z siebie tak łatwo.
Położyła się do łóżka. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest wyczerpana.
W tej jednej sprawie Kane miał rację - przeżyli niesamowite dwa tygodnie, lub
kilka godzin - zależy, w którym wieku... Tak czy inaczej, starczyłoby jej wrażeń
na trzy długie życia.
Jej ciało domagało się snu, ale myśli nie dawały spokoju. Próbowała
znalezć jakiś głębszy sens tego wszystkiego, co się wydarzyło. Pogodzić
sprzeczne uczucia, jakie wzbudzał w niej Kane. Przypomniała sobie czułość, z
- 126 -
S
R
jaką się kochali, scenę na moście, kiedy ratował jej życie z narażeniem
własnego. Leżąc z zamkniętymi oczami, czuła niemal jego ciepłe wargi na
skroniach, kiedy, kołysząc ją w ramionach, szeptał słowa pocieszenia. Nie tak
by się zachowywał, gdyby nic do niej nie czuł. Jeszcze dwie godziny temu,
kiedy szukał jej w domu Whitakera, głos drżał mu z przejęcia.
Kane rozpalił w jej duszy ogień, którego płomienie koiły nawet gniew. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl