[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kontuarem, gdzie posadziła na fotelu i podała kawę, choć nie przypominałam sobie, żebym ją o to
prosiła. Do bluzki miała przypiętą plakietkę z imieniem Deniese.
 Pani Connelly  zaczęła serdecznie  za pani zgodą mogę posłać Cynthię do pokoju, aby
spakowała państwa rzeczy.
 Dobrze, Deniese  przystałam na propozycję, nie do końca jeszcze pewna, dokąd nas to
zaprowadzi.  Byłabym wdzięczna.
Odetchnęła głęboko.
 Jest nam niezwykle przykro z powodu tego, co zaszło, i zrobimy wszystko, aby reszta pani
pobytu u nas przebiegła w spokoju. Na pewno ma pani o czym myśleć.
Nareszcie zrozumiałam. Deniese zastanawiała się, czy zamierzamy pozwać motel, i tym
sposobem chciała mnie wybadać. Poza tym na pewno też była wstrząśnięta strzelaniną, a jej żal
wydawał się szczery.
Po wydaniu dyspozycji Cynthii i odesłaniu jej do zrujnowanego pokoju po rzeczy  ulżyło
mi, gdy Matthew zaproponował, że pójdzie z nią  Deniese przeszła do konkretów.
 Pewnie nie będzie pani chciała u nas zostać, ale gdyby się pani zdecydowała, byłoby nam
niezwykle miło panią gościć.
To wydało mi się odrobinę mniej szczere, ale trudno ją było winić.
 Jeśli postanowi pani zostać, zapewnimy pokój o tym samym standardzie, oczywiście
bezpłatnie. Choć w ten sposób chcielibyśmy zrekompensować te& niedogodności.
Prawie się uśmiechnęłam.
 Lekkie niedopowiedzenie  rzekłam.  Owszem, chciałabym zostać na noc, jednak
wymelduję się zaraz z rana. Muszę znalezć coś bliżej szpitala.
 Jak się czuje pan Lang? Zapewniłam ją, że wyzdrowieje.
 To wspaniałe nowiny!  Ulżyło jej zapewne z wielu powodów, ale nie wzięłam jej tego za
złe.
Ustaliwszy sytuację motelowo-prawną, marzyłam już tylko o tym, aby znalezć się w pokoju
i dopaść łazienki. Kierowniczka zadzwoniła do Cynthii na komórkę, każąc jej przenieść rzeczy
prosto do pokoju dwieście trzy.
 Pomyślałam, że lepiej się pani poczuje na piętrze  wyjaśniła po zakończeniu rozmowy.
 Dziękuję.  Zadrżałam na wspomnienie czarnego okiennego otworu. Bolała mnie twarz
oraz ramiona, byłam pokryta smugami i plamkami zaschniętej krwi. Teraz, kiedy wiedziałam, że
Tolliver wyzdrowieje, napięcie opuściło mnie i nagle poczęłam się trząść.
Do kantorka wszedł Matthew.
 Rzeczy są już w twoim pokoju. W torebce chyba też niczego nie brakuje.
Nie podobało mi się, że Matthew miał dostęp do mojej torebki, ale trzeba przyznać, że
naprawdę nam dzisiaj pomógł, więc coś za coś. Podziękowałam Deniese za uprzejmość i z kartą w
ręku ruszyłam z Matthew do windy.
 Dzięki  powiedziałam, mijając rząd automatów z przekąskami i lodem. Idąca po schodach
para obrzuciła spojrzeniami moją umazaną krwią osobę i pospieszyła do swojego pokoju.
 Nie ma sprawy. Usłyszałem strzał i twój krzyk.
Nie wiedziałem nawet, że potrafię tak szybko biegać.  Zaśmiał się. Nie zdawałam sobie
sprawy, że krzyczałam.
 Widziałeś kogoś na parkingu?
 Nie. I doprowadza mnie to do szału, bo strzelec musiał być gdzieś obok.
Odłożyłam myślenie o tym na pózniej.
 Cóż, w takim razie do zobaczenia jutro w szpitalu. O ile dasz radę wpaść  rzekłam,
marząc tylko, żeby zostać sama.
 Mam zadzwonić do Iony?
 Nie!  zaprzeczyłam.
Roześmiał się, wydając krótkie, urywane dzwięki, zupełnie jak Tolliver.
 Nie obraz się, ale jesteś bardzo zależna od mojego syna.
Celność tej oceny wzbudziła we mnie gwałtowny gniew.
 Tolliver jest moim kochankiem i moją rodziną.
Trzymamy się razem od wielu lat. W ciągu których cię nie było.
 Ale powinnaś być trochę bardziej samodzielna  oświadczył Matthew pewnym tonem
osoby, która miała do czynienia z terapią. A ponieważ starał się mówić łagodnie, rozzłościło mnie
to jeszcze bardziej. Może nie jestem nie wiadomo kim, ale wbrew pozorom nie jestem aż tak
krucha. A jeśli nawet, to Matthew nic do tego.
 Nie masz prawa mówić mi, jak mam żyć i jaka mam być. W ogóle nie masz żadnych praw [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fopke.keep.pl