[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pożądaniem.
Malinda czule przytuliła jego głowę. Całe życie
czekała na te uczucia, na tego mężczyznę. Chciała mu
to powiedzieć, podzielić się z nim tymi wrażeniami,
słowa jednak nie przychodziły. Pozostały jej ręce.
Wysunęła mu koszulę ze spodni i obiema rękami
Objęła jego nagie plecy.
Skórę miał delikatną jak niemowlę, ale mięśnie pod
nią były twarde, męskie. Przeciągnęła palcem wzdłuż
kręgosłupa, poczuła, jak Jack drży i zachwyciła się
swoją zdolnością do wywoływania takich reakcji.
Z tłumionym jękiem Jack ciężarem całego ciała
przetoczył się na Malindę. Chwycił rąbek jej spódnicy
i podciągnął do góry, aż jego ręka napotkała miejsce
złączenia ud. Znowu koronka i jedwab. Zupełnie jak
ona. Miękkość i kobiecość.
Wsunął palec pod gumkę i delikatnie pieścił kolejne
centymetry jej nagiego ciała.
Malinda poczuła, że pragnie go jak powietrza.
Tuliła jego głowę, doświadczając siły jego mięśni.
Pod motylim dotykiem jego palców na samym
JEDNA DLA PICIU
110
rdzeniu kobiecości czuła rozlewające się na całe ciało
fale rozkoszy.
Dama przede wszystkim nie powinna...
Malinda struchlała. Palce Jacka wyczuły to i zamar
ły. Odsunął się trochę, odszukał w ciemności jej oczy
i dojrzał w nich strach i poczucie winy. Ciotka Hattie.
Jak, do cholery, człowiek może walczyć z duchem?
Pokrywał pocałunkami jej czoło, kąciki oczu, czubek
nosa. W każdym pocałunku była wiadomość. Zaufaj
mi. Nie zrobiÄ™ ci krzywdy. Poddaj siÄ™ uczuciom.
Malinda objęła go za szyję i mocno się przytuliła.
- Och, Jack, chcÄ™...
- Wiem, wiem - uspokoił ją głosem miękkim jak
aksamit. Szeptał jej do ucha jakieś nic nie znaczące
słowa. Czasem uspokajał tak chłopców, kiedy obudził
ich zły sen.
Malinda czuła, jak słabnie jej opór. Potem było już
tylko pożądanie. Zapominając o ciotce Hattie i latach
ograniczeń, po raz pierwszy w życiu poddała się
własnym doznaniom. Głód, jak pełzające zwierzę,
ogarniał ją całą. Chciała znowu czuć to, co przedtem.
Przywarła wargami do jego ust.
Nieśmiałość zniknęła. Wahanie też. Jack wyczuł
tę zmianę, tę niecierpliwość. Jego palce powróciły
do poprzedniego rytmu, jej ciało go zrozumiało
i uległo.
Jack znów objął prowadzenie. Jego język penetrował
głębię jej ust, a palec, wsunięty głęboko, przywłaszczał
sobie jej dziewictwo.
Malinda wbiła paznokcie w ramiona Jacka i wygięta
w łuk poddała się przeszywającym ją falom naj
wspanialszej rozkoszy. Czuła się pełna, zaspokojona...
czuła się jak w pełni ukształtowana kobieta.
JEDNA DLA PICIU
111
Ujęła jego twarz w dłonie.
- Kocham cię, Jack - wyszeptała w ciemności.
Te słowa zmroziły go do szpiku kości, poczuł się
jak pod lodowatym prysznicem. Tego właśnie się
obawiał, choć raczej podświadomie. Kobieta, która
przed chwilą przeżyła swój pierwszy orgazm, zawsze
myśli, że kocha mężczyznę, który to sprawił. Malinda
nie była pierwszą, która myliła pożądanie z miłością.
Wierzył, że jej słowa były szczere, ale nie chciał dać
się nabrać. Jej też trzeba było to wyjaśnić umożliwić
jakieś pózniejsze wyjście z sytuacji.
- Rozumiem, że teraz tak myślisz, kochanie, i to
normalne. Ale powodują tobą emocje. Jutro możesz
czuć inaczej.
Nie czuła inaczej. Obudziła się z pełnym zadowolenia
uśmiechem na twarzy. Nosiła ten uśmiech przez cały
dzień, wywołując złośliwe komentarze Cecile i zdzi
wione spojrzenia redaktora i chłopców.
Nikt nie rozumiał jej wesołego nastroju, nowego,
sprężystego kroku, ogólnego zadowolenia ze świata
- z wyjątkiem może Cecile. Malinda zaś do niczego
się nie przyznawała.
Po raz pierwszy w życiu zakochała się i było to
uczucie zbyt cudowne, zbyt szczególne, zbyt nowe, by
się nim z kimś dzielić.
Nakrywając wieczorem stół do kolacji, dodając tu
i ówdzie kilka uroczystych akcentów, wiedziała coś,
o czym Jack Brannan nie miał pojęcia. Ojcem jej
miłości nie było pożądanie, ale on sam.
Jack nie czuł się dobrze w tym pokoju. Kiedy
budował dom przed czterema laty, Laurel nalegała
112 JEDNA DLA PICIU
na osobną jadalnię do przyjmowania gości. O ile
pamiętał, skorzystano z niej tylko dwa razy. Pierwszy
- na Boże Narodzenie. Drugi - na jakieś przyjęcie,
które według niego było nudną klapą.
Dziś chłopcy mieli tu zaprezentować swe nowo
nabyte maniery.
Stół nakryty był koronkowym obrusem. Jack widział [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
pożądaniem.
Malinda czule przytuliła jego głowę. Całe życie
czekała na te uczucia, na tego mężczyznę. Chciała mu
to powiedzieć, podzielić się z nim tymi wrażeniami,
słowa jednak nie przychodziły. Pozostały jej ręce.
Wysunęła mu koszulę ze spodni i obiema rękami
Objęła jego nagie plecy.
Skórę miał delikatną jak niemowlę, ale mięśnie pod
nią były twarde, męskie. Przeciągnęła palcem wzdłuż
kręgosłupa, poczuła, jak Jack drży i zachwyciła się
swoją zdolnością do wywoływania takich reakcji.
Z tłumionym jękiem Jack ciężarem całego ciała
przetoczył się na Malindę. Chwycił rąbek jej spódnicy
i podciągnął do góry, aż jego ręka napotkała miejsce
złączenia ud. Znowu koronka i jedwab. Zupełnie jak
ona. Miękkość i kobiecość.
Wsunął palec pod gumkę i delikatnie pieścił kolejne
centymetry jej nagiego ciała.
Malinda poczuła, że pragnie go jak powietrza.
Tuliła jego głowę, doświadczając siły jego mięśni.
Pod motylim dotykiem jego palców na samym
JEDNA DLA PICIU
110
rdzeniu kobiecości czuła rozlewające się na całe ciało
fale rozkoszy.
Dama przede wszystkim nie powinna...
Malinda struchlała. Palce Jacka wyczuły to i zamar
ły. Odsunął się trochę, odszukał w ciemności jej oczy
i dojrzał w nich strach i poczucie winy. Ciotka Hattie.
Jak, do cholery, człowiek może walczyć z duchem?
Pokrywał pocałunkami jej czoło, kąciki oczu, czubek
nosa. W każdym pocałunku była wiadomość. Zaufaj
mi. Nie zrobiÄ™ ci krzywdy. Poddaj siÄ™ uczuciom.
Malinda objęła go za szyję i mocno się przytuliła.
- Och, Jack, chcÄ™...
- Wiem, wiem - uspokoił ją głosem miękkim jak
aksamit. Szeptał jej do ucha jakieś nic nie znaczące
słowa. Czasem uspokajał tak chłopców, kiedy obudził
ich zły sen.
Malinda czuła, jak słabnie jej opór. Potem było już
tylko pożądanie. Zapominając o ciotce Hattie i latach
ograniczeń, po raz pierwszy w życiu poddała się
własnym doznaniom. Głód, jak pełzające zwierzę,
ogarniał ją całą. Chciała znowu czuć to, co przedtem.
Przywarła wargami do jego ust.
Nieśmiałość zniknęła. Wahanie też. Jack wyczuł
tę zmianę, tę niecierpliwość. Jego palce powróciły
do poprzedniego rytmu, jej ciało go zrozumiało
i uległo.
Jack znów objął prowadzenie. Jego język penetrował
głębię jej ust, a palec, wsunięty głęboko, przywłaszczał
sobie jej dziewictwo.
Malinda wbiła paznokcie w ramiona Jacka i wygięta
w łuk poddała się przeszywającym ją falom naj
wspanialszej rozkoszy. Czuła się pełna, zaspokojona...
czuła się jak w pełni ukształtowana kobieta.
JEDNA DLA PICIU
111
Ujęła jego twarz w dłonie.
- Kocham cię, Jack - wyszeptała w ciemności.
Te słowa zmroziły go do szpiku kości, poczuł się
jak pod lodowatym prysznicem. Tego właśnie się
obawiał, choć raczej podświadomie. Kobieta, która
przed chwilą przeżyła swój pierwszy orgazm, zawsze
myśli, że kocha mężczyznę, który to sprawił. Malinda
nie była pierwszą, która myliła pożądanie z miłością.
Wierzył, że jej słowa były szczere, ale nie chciał dać
się nabrać. Jej też trzeba było to wyjaśnić umożliwić
jakieś pózniejsze wyjście z sytuacji.
- Rozumiem, że teraz tak myślisz, kochanie, i to
normalne. Ale powodują tobą emocje. Jutro możesz
czuć inaczej.
Nie czuła inaczej. Obudziła się z pełnym zadowolenia
uśmiechem na twarzy. Nosiła ten uśmiech przez cały
dzień, wywołując złośliwe komentarze Cecile i zdzi
wione spojrzenia redaktora i chłopców.
Nikt nie rozumiał jej wesołego nastroju, nowego,
sprężystego kroku, ogólnego zadowolenia ze świata
- z wyjątkiem może Cecile. Malinda zaś do niczego
się nie przyznawała.
Po raz pierwszy w życiu zakochała się i było to
uczucie zbyt cudowne, zbyt szczególne, zbyt nowe, by
się nim z kimś dzielić.
Nakrywając wieczorem stół do kolacji, dodając tu
i ówdzie kilka uroczystych akcentów, wiedziała coś,
o czym Jack Brannan nie miał pojęcia. Ojcem jej
miłości nie było pożądanie, ale on sam.
Jack nie czuł się dobrze w tym pokoju. Kiedy
budował dom przed czterema laty, Laurel nalegała
112 JEDNA DLA PICIU
na osobną jadalnię do przyjmowania gości. O ile
pamiętał, skorzystano z niej tylko dwa razy. Pierwszy
- na Boże Narodzenie. Drugi - na jakieś przyjęcie,
które według niego było nudną klapą.
Dziś chłopcy mieli tu zaprezentować swe nowo
nabyte maniery.
Stół nakryty był koronkowym obrusem. Jack widział [ Pobierz całość w formacie PDF ]