[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do niego podobna, też przysadzista, też z obwisłymi policzkami. Nieładna. Miała maleńkie usta i
maleńkie jak pestki arbuza oczy. Była grzeczną dziewczynką, nie klęła, nie wrzeszczała, a podczas
popołudniowej ciszy spokojnie spała i nie wykorzystywała pozycji ojca. Lidia ją lubiła. Odwrotnie
niż Nadieżda Siemionowna. Co za ospały i leniwy dzieciak - mówiła. - %7łeby tak przynajmniej
zrobiła jakąś awanturę albo się z kimś pobiła". Ale Nastia nie urządzała awantur, a biła dość
dziwnie: w milczeniu brała rozmach i uderzała białą piąstką prosto w nos przeciwnika. W ten
sposób zyskała sobie wśród maluchów szacunek, a Kola Jeżyków łaził za nią krok w krok i tylko
mrugał płowymi rzęsami.
Po Nastię przyjeżdżali volvo mama i Walera. Wypach-niona mama siedziała w samochodzie z
nosem w kołnierzu, a Walerka szedł po Nastię i wpisywał się do dzienni-
44
ka. Nastia radośnie biegła do brata i były to jedyne chwile, kiedy jakoś się ożywiała. Walera ściskał
ją za łapkę i nic nie mówiąc, zabierał.
Sietkinowie mogliby nająć opiekunkę, ale mama Nastii była zdecydowanie przeciwna.
- Dziewczynka wychowana w domu nie poradzi sobie w życiu - mówiła. - Grupa, tylko grupa. Tacy
sami zasmarkani.
Mama panicznie bała się, że dziecko wyrośnie na od-ludka.
Lidia obrzuciła spojrzeniem kolorowy szereg i oświadczyła:
- Na śniadanie, obiad, podwieczorek i kolację przychodzimy dziesięć minut wcześniej. Poza tym
możecie robić, co chcecie. Na terenie ośrodka nie wolno palić ani pić. Ani być pijanym. Dyscyplina
musi być. Mam nadzieję, że będziecie zachowywać się przyzwoicie, a nie jak zbiegli katorżnicy
Proszę myć się i prać ubrania. Patrzcie -Waleroczka się ostrzygł, nie to, co niektórzy! Od razu
widać, kto o siebie dba!
Lidia wskazała Sietkina. Dzieci zachichotały, a Ignat wrednie i głośno zauważył:
- Nie żadne dba, tylko jest głupi maminsynek.
- Mitnikow! - przerwała mu Lidia.
- A Mitnikow to dureń i parszywa małpa - odparował spokojnie Waleroczka.
- Sietkin i Mitnikow sprzątają dziś w domkach i myją podłogi - powiedziała Lidia tonem
nieznoszącym sprzeciwu; fabryczne" dzieci nie zamierzały zresztą protestować.
Na tym apel się zakończył.
Waleroczkę dorwali za stołówką, na brukowanym placyku w gęstwie śliw. Na południu nawet latem
zmrok zapada wcześnie. Więc Waleroczka wpadł jak złoto.
45
Taras z miejsca przyłożył mu w nos, aż zachrzęściły okulary. Waleroczka cofnął się kilka kroków,
żeby nie upaść, ale i tak upadł - Ignat uderzył go od tyłu pustą drewnianą skrzynką. Waleroczka
kurczowo chwycił sprzączkę paska, ale nie zdążył go zdjąć. Kudłatość już kopał go po brzuchu,
prosto w splot słoneczny. Taras, Ignat i Kudłatość kopali z rozmachu, tak, żeby ból rozchodził się
po całym ciele.
Potem Taras podniósł Waleroczkę za kurtkę (którą ten nosił nawet w upał), a Ignat wydyszał mu w
rozkwaszoną twarz:
- I co, łysy palancie, kto tu jest małpa?
- Ty - odpowiedział Waleroczka. Dalej już nic nie pamiętał.
Polinka czyściła szczoteczką do zębów białe spodnie.
- Patrz, usiadłam na czymś! Pewnie na gumie do żucia! -powiedziała skruszona do Olesi, która
właśnie weszła do pokoju.
Irka Kriukowa leżała na górze piętrowego łóżka i zachrypniętym głosem śpiewała:
- Don't speak, I know just what C>8'35 saying, so ple-ase stop explaining..."
- Dziewczyny, mówią, że ma być dyskoteka! - odezwała się z dołu Ola Klujewa.
- No to co?
- Można się poznać z chłopakami!
No... Szczególnie ty, tłuściochu!" - powiedziała w duchu Olesia.
Irka przestała śpiewać i zaczęła grzebać w torebce:
- I tak wszędzie możesz się z nimi poznać, na przykład na plaży. Cholera, gdzie są te... Poza tym nie
ma nikogo ciekawego! Od chłopaków też trzeba czasami odpocząć! Dziewczyny, nic się nie stanie,
jeśli zapalę? Jak nie, mogę na balkonie.
46
Pozwoliły.
No jasne - myślała Olesia. - Irka może grymasić, bo jest ładna, pewnie w mieście lata za nią ze stu
chłopaków... A ta beczka, Klujewa, może liczyć co najwyżej na wakacyjny romans!? Nie wiedzieć
czemu przypomniał jej się Waleroczka. Jego brzydka twarz wkurzała. Weszła więc pod koc i
zaczęła myśleć o tym, że morze jest takie piękne i ciepłe, dziewczyny sympatyczne, Lidia Michaj-
łowna też w porządku, chociaż udaje surową, a na obiad były kotlety z sosem i arbuz, że...
Zasnęła.
Przy kolacji wśród dziewczynek rozeszła się plotka: Waleroczka ma złamany nos, posiniaczoną
głowę i podbite oko. Nie, dwoje oczu".
Olesia przeraziła się. Kto go tak urządził? Podobno miejscowi.
- Chamstwo! - powiedziała z pełnymi ustami Klujewa.
- Co za gówno! - skomentowała Irka. - Nawet tu ani chwili spokoju.
A Polinka, niby taka dama, w końcu używała tej samej szczotki do zębów i do spodni i nigdzie nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl fopke.keep.pl
do niego podobna, też przysadzista, też z obwisłymi policzkami. Nieładna. Miała maleńkie usta i
maleńkie jak pestki arbuza oczy. Była grzeczną dziewczynką, nie klęła, nie wrzeszczała, a podczas
popołudniowej ciszy spokojnie spała i nie wykorzystywała pozycji ojca. Lidia ją lubiła. Odwrotnie
niż Nadieżda Siemionowna. Co za ospały i leniwy dzieciak - mówiła. - %7łeby tak przynajmniej
zrobiła jakąś awanturę albo się z kimś pobiła". Ale Nastia nie urządzała awantur, a biła dość
dziwnie: w milczeniu brała rozmach i uderzała białą piąstką prosto w nos przeciwnika. W ten
sposób zyskała sobie wśród maluchów szacunek, a Kola Jeżyków łaził za nią krok w krok i tylko
mrugał płowymi rzęsami.
Po Nastię przyjeżdżali volvo mama i Walera. Wypach-niona mama siedziała w samochodzie z
nosem w kołnierzu, a Walerka szedł po Nastię i wpisywał się do dzienni-
44
ka. Nastia radośnie biegła do brata i były to jedyne chwile, kiedy jakoś się ożywiała. Walera ściskał
ją za łapkę i nic nie mówiąc, zabierał.
Sietkinowie mogliby nająć opiekunkę, ale mama Nastii była zdecydowanie przeciwna.
- Dziewczynka wychowana w domu nie poradzi sobie w życiu - mówiła. - Grupa, tylko grupa. Tacy
sami zasmarkani.
Mama panicznie bała się, że dziecko wyrośnie na od-ludka.
Lidia obrzuciła spojrzeniem kolorowy szereg i oświadczyła:
- Na śniadanie, obiad, podwieczorek i kolację przychodzimy dziesięć minut wcześniej. Poza tym
możecie robić, co chcecie. Na terenie ośrodka nie wolno palić ani pić. Ani być pijanym. Dyscyplina
musi być. Mam nadzieję, że będziecie zachowywać się przyzwoicie, a nie jak zbiegli katorżnicy
Proszę myć się i prać ubrania. Patrzcie -Waleroczka się ostrzygł, nie to, co niektórzy! Od razu
widać, kto o siebie dba!
Lidia wskazała Sietkina. Dzieci zachichotały, a Ignat wrednie i głośno zauważył:
- Nie żadne dba, tylko jest głupi maminsynek.
- Mitnikow! - przerwała mu Lidia.
- A Mitnikow to dureń i parszywa małpa - odparował spokojnie Waleroczka.
- Sietkin i Mitnikow sprzątają dziś w domkach i myją podłogi - powiedziała Lidia tonem
nieznoszącym sprzeciwu; fabryczne" dzieci nie zamierzały zresztą protestować.
Na tym apel się zakończył.
Waleroczkę dorwali za stołówką, na brukowanym placyku w gęstwie śliw. Na południu nawet latem
zmrok zapada wcześnie. Więc Waleroczka wpadł jak złoto.
45
Taras z miejsca przyłożył mu w nos, aż zachrzęściły okulary. Waleroczka cofnął się kilka kroków,
żeby nie upaść, ale i tak upadł - Ignat uderzył go od tyłu pustą drewnianą skrzynką. Waleroczka
kurczowo chwycił sprzączkę paska, ale nie zdążył go zdjąć. Kudłatość już kopał go po brzuchu,
prosto w splot słoneczny. Taras, Ignat i Kudłatość kopali z rozmachu, tak, żeby ból rozchodził się
po całym ciele.
Potem Taras podniósł Waleroczkę za kurtkę (którą ten nosił nawet w upał), a Ignat wydyszał mu w
rozkwaszoną twarz:
- I co, łysy palancie, kto tu jest małpa?
- Ty - odpowiedział Waleroczka. Dalej już nic nie pamiętał.
Polinka czyściła szczoteczką do zębów białe spodnie.
- Patrz, usiadłam na czymś! Pewnie na gumie do żucia! -powiedziała skruszona do Olesi, która
właśnie weszła do pokoju.
Irka Kriukowa leżała na górze piętrowego łóżka i zachrypniętym głosem śpiewała:
- Don't speak, I know just what C>8'35 saying, so ple-ase stop explaining..."
- Dziewczyny, mówią, że ma być dyskoteka! - odezwała się z dołu Ola Klujewa.
- No to co?
- Można się poznać z chłopakami!
No... Szczególnie ty, tłuściochu!" - powiedziała w duchu Olesia.
Irka przestała śpiewać i zaczęła grzebać w torebce:
- I tak wszędzie możesz się z nimi poznać, na przykład na plaży. Cholera, gdzie są te... Poza tym nie
ma nikogo ciekawego! Od chłopaków też trzeba czasami odpocząć! Dziewczyny, nic się nie stanie,
jeśli zapalę? Jak nie, mogę na balkonie.
46
Pozwoliły.
No jasne - myślała Olesia. - Irka może grymasić, bo jest ładna, pewnie w mieście lata za nią ze stu
chłopaków... A ta beczka, Klujewa, może liczyć co najwyżej na wakacyjny romans!? Nie wiedzieć
czemu przypomniał jej się Waleroczka. Jego brzydka twarz wkurzała. Weszła więc pod koc i
zaczęła myśleć o tym, że morze jest takie piękne i ciepłe, dziewczyny sympatyczne, Lidia Michaj-
łowna też w porządku, chociaż udaje surową, a na obiad były kotlety z sosem i arbuz, że...
Zasnęła.
Przy kolacji wśród dziewczynek rozeszła się plotka: Waleroczka ma złamany nos, posiniaczoną
głowę i podbite oko. Nie, dwoje oczu".
Olesia przeraziła się. Kto go tak urządził? Podobno miejscowi.
- Chamstwo! - powiedziała z pełnymi ustami Klujewa.
- Co za gówno! - skomentowała Irka. - Nawet tu ani chwili spokoju.
A Polinka, niby taka dama, w końcu używała tej samej szczotki do zębów i do spodni i nigdzie nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]